Nancy poszukała ręki brata i ścisnęła ją mocno w swojej. Wspomnienie zabójstwa Calogero Pertinace było w niej wciąż żywe. Biały lniany kostium zmienił się w tiulową sukienkę do pierwszej komunii, którą miała na sobie w tę odległą wiosenną niedzielę. Usłyszała znowu szybkie strzały z okna taksówki. I w tej samej chwili zobaczyła ojca leżącego na ziemi i powiększającą się ciemną plamę krwi na mundurze ze srebrnymi ozdobami i guzikami. „Tato, drogi tato” – wyszeptała jednym tchem. Przez chwilę była znów dzieckiem, ból w niej nagle ożył. Nancy ściskała konwulsyjnie rękę Sala. Ona nie widziała spokojnego, różnobarwnego, niedzielnego tłumu na Fifth Avenue, widziała twarz Calogero i swoją okryte poplamionym krwią welonem. „Pomszczę cię, tato.” Ta straszna obietnica ciągle ją prześladowała.
– Nancy, tyle lat już upłynęło – próbował uspokoić ją Sal, który odgadł jej myśli.
– Oczywiście… Oczywiście – uśmiechnęła się, próbując odepchnąć w przeszłość tę tragiczną przysięgę.
– Myślę, że to oni – ucieszył się Sal wskazując na taksówkę, która zbliżała się do Plaza.
W samochodzie siedzieli Sean i José, którzy jechali tu bezpośrednio z lotniska.
Oni też zauważyli rodzeństwo, ponieważ Nancy dostrzegła rękę pozdrawiającą ich zza szyby. I w tej samej chwili, w tylnym oknie zwalniającego auta Nancy zobaczyła jak w zatrzymanym kadrze twarz młodego mężczyzny, intensywnie niebieskie oczy, piękne, bezlitosne niczym ogień. Mężczyzna spoglądał na nią i uśmiechał się. Obraz ten zatrzymał się w jej pamięci i zmroził jej serce. Nancy zadrżała. Podniosła ręce do ust, aby stłumić krzyk. Po tylu latach, po wielkiej miłości i namiętności, w momencie gdy czuła, że dokonała najważniejszego wyboru w swym życiu, rozpoznała w Seanie McLeary, jedynym mężczyźnie, którego kochała, zabójcę ojca. Ulica, domy, ludzie, cały świat zaczął wirować wokół niej w przerażającym rytmie. U jej stóp leżał ojciec podziurawiony kulami. A zabójca stał obok niej, mówił do niej. Nancy widziała jego poruszające się usta, ale nie słyszała słów. Zastanawiała się, dlaczego nie rozpoznała go wcześniej. Pomyślała, że gdyby nie ten zbieg okoliczności, gdyby to spotkanie sprzed lat nie powtórzyło się w identycznych warunkach, wzbudzając wspomnienia, poślubiłaby zabójcę własnego ojca. Poślubiłaby go, gdyż go kochała, ponieważ był jedynym mężczyzną w jej życiu, ponieważ był ojcem jej nienarodzonego dziecka.
Sean mówi, próbuje wyjaśniać, chciałby ją przekonać, chwyta ją za ramiona i potrząsa. Ale ona słyszy tylko głos dziecka, który szepcze. „Pomszczę cię, tato.” Na głos dziewczynki nakłada się jej głos.
– Zostaw mnie! – krzyczy Nancy szlochając.
Sean próbuje zatrzymać ją, ale ona wyrywa się, ucieka i biegnie w stronę parku. Ma tylko jedno pragnienie: oddalić się z tego miejsca i zniknąć. On biegnie za nią, gdyż wspomnienie odżywa z całą gwałtownością i czuje w sobie udrękę Nancy. Kiedy dobiega do niej i zatrzymuje, jej oczy błyszczące nienawiścią spoglądają czulej, uspokaja się oddech i na czarującą twarz powraca uśmiech.
– Teraz rozumiesz, dlaczego cię nie chciałem, Nancy? Rozumiesz, dlaczego próbowałem trzymać się od ciebie z daleka?
– Kocham cię, Sean – szepcze mu do ucha i czuje, że nigdy w życiu nie będzie kochała tak żarliwie.
– Będziesz umiała mi wybaczyć?
– Już ci wybaczyłam, mój kochany.
Gorący pocałunek przypieczętowuje pojednanie, ale mały pistolet, który podarował jej, aby mogła się bronić, błyszczy w jej ręku. Sean przytula ją zapominając się w tej błogosławionej ekstazie, gdy tymczasem Nancy naciska na spust. Kula przebija serce Irlandczyka, który umiera w jej ramionach.
José Vicente i Sal zabrali ciało Seana, a Sandra i Frank Latella zajęli się Nancy.
– Musiałam to zrobić, Frank. Musiałam pomścić śmierć mojego ojca.
Ból był kamienną maską na jej pięknej twarzy.