Литмир - Электронная Библиотека

Eksmężowie są zawsze niefotogeniczni

Mańka jest weterynarzem. Statystycznie podobna do mnie. Miała męża, ale sobie poszedł. Najpierw miliony kartek z serduszkami, potem ślub, potem syn, a potem inna pani. Mąż Mańki był wesołym człowiekiem. Kiedy urodził im się syn i przyjechał do szpitala po żonę i dziecko, to wyszła pielęgniarka z zawiniątkiem i zapytała, czyj to syn.

A on powiedział:

– Kocyk jest mój…

Mężczyzna zawsze rozpozna swoje dziecko po kocyku.

W parę lat później poszedł w świat, ale też nie pozwalał Mańce palić w sypialni. Jak to możliwe, że wychodzimy za mąż za facetów, którzy nam czegoś zabraniają. Albo każą iść spać, bo późno, albo każą wstać, bo też późno, albo obiad trzeba zrobić, albo trzeba oszczędzać itd. I to lubimy! Zupełnie niezrozumiałe.

Mańka ustaliła z Ulą, że zamieszkam u niej, bo mąż zwolnił właśnie miejsce i trzeba przewieźć tylko parę ciuchów, komputer, żebym mogła pracować, i damy sobie radę. Górale nie będą pić, jak będzie nadzór. Nadzór, czyli ja.

***

No, która jeszcze kobieta wie, jaka jest różnica między betonem piętnastką a dwudziestką? Między gwoździem dwucalowym a siedmiocalowym? Górale nie piją. Piłam z nimi na wiechę, wieniec i jeszcze z jakiegoś powodu, nie pamiętam. Pytam: która kobieta wie, co to jest wieniec na domu? Ja wiem.

Dziadek dzwoni, że Tosia go nie słucha i nie je zup.

Babcia zadzwoniła, że Borys pogryzł drzwi wejściowe.

Zadzwoniłam do ojca i powiedziałam, żeby sprzedał Malczewskiego, który jest w rodzinie od lat i niestety ma wisieć na ścianie do dziesiątego pokolenia. Większego kredytu nie dostanę, pieniądze pożyczone od Mańki się skończyły.

Ojciec zadzwonił do mojej mamy i zapytał, czy ona nie ma jakichś wolnych środków płatniczych, ponieważ Malczewskiego i tak nie da się sprzedać od ręki, a poza tym obraz ma służyć następnym pokoleniom, może na przykład mój brat będzie go chciał w przyszłości.

Mój brat zadzwonił do ojca, do którego zadzwoniła moja mama, i powiedział, żeby w cholerę sprzedać Malczewskiego, bo on nie chce go mieć przez pokolenia w przyszłości.

Moja mama zadzwoniła do mnie i powiedziała, że w związku z Malczewskim i następnymi pokoleniami ona weźmie jakiś kredyt.

Zadzwonił mój ojciec i powiedział, że można oczywiście sprzedać Malczewskiego, niech matka nie bierze kredytu, bo to złodziejstwo – taki procent.

Potem zadzwonił mój brat i zapytał, ile mi brakuje, to on weźmie jakiś kredyt, bo przecież ojciec się zapłacze, jeśli Malczewski nie będzie w tej rodzinie w przyszłości przez pokolenia.

Mój ojciec zadzwonił do brata i powiedział, że na jego miejscu nie brałby kredytu, bo to złodziejstwo – taki procent.

Następnie zadzwoniła moja mama, żeby powiedzieć, że babcia przesyła dla mnie pieniądze i mogę oddać, kiedy będę miała, bo jej się nie spieszy. A ma odłożone na pogrzeb. Więc tym bardziej jej się nie spieszy.

***

Mańka wróciła dzisiaj później niż ja z budowy. Podałam gorącą kolację – kotlety schabowe zapiekane z żółtym serem – bardzo niezdrowe i bardzo pyszne. Wolałabym mieć żonę w przyszłości, bo Mańka była zachwycona. Jej syn też. Mówi do mnie matko B, bo koledzy go pytali, dlaczego jego matka mieszka teraz z kobietą.

Mańka wróciła późno, bo szczepiła osiem psów u jednego pana. Wypełnia te książeczki – a tam jest napisane: imię psa. To pyta, jak się pies nazywa.

– Bobik.

Drugi też Bobik. I trzeci. I czwarty. I piąty.

Mańka w przeciwieństwie do mnie nie dziwi się specjalnie, od kiedy została wezwana do jednej pani na szczepienie kota i obcięcie pazurów u psa. Pojechała, staruszeczka otworzyła drzwi i na wstępie poinformowała, że pies ją, Mańkę, pogryzie – jak syna nie ma, a kot sobie właśnie poszedł w cholerę. Ale czy przy okazji nie mogłaby, znaczy Mańka, obciąć jej paznokci w prawej ręce, bo sobie nie daje rady. Zapłaci jak za psa. Mańka wyjęła swoje przyrządy do manicure i obcięła babci paznokcie u prawej ręki. Wzięła jak za psa.

No więc dzisiaj Mańka delikatnie przy ósmym psie zapytała, dlaczego wszystkie nazywają się Bobik. Czy to nie jest troszkę mylące.

A właściciel na nią spojrzał jak na idiotkę i powiedział:

– Bo ja jestem Bobik. Jerzy Bobik.

Na coś takiego stać tylko faceta.

Mańka otworzyła butelkę koniaku. Żebyśmy napiły się po koniaczku przed spaniem. Potem poszłyśmy do jej sypialni. Z koniakiem, herbatą, sokiem pomarańczowym, orzeszkami solonymi z promocji „Złoty Pierścionek”, popielniczką i papierosami. Weszłyśmy w ubraniu na łóżko. Mańka wpuściła swoje wszystkie cztery koty do pokoju, wyjęła albumy ze zdjęciami i zaczęła szukać pierścionka w puszce po orzeszkach. Wysypała całą zawartość, pierścionka nie było, za to ku naszej radości się nakruszyło. Potem nalałyśmy koniaku i zapaliłyśmy papierosa. Głównie dlatego, że jej mąż też nie pozwalał palić w łóżku. Potem pokazała mi wszystkie zdjęcia swojego męża. Wcale nie był fotogeniczny.

O pierwszej w nocy wszedł jej syn i tylko jęknął. Było ciemno od dymu, koniaczek nam świetnie wchodził, muzyczka grała, koty leżały na poduszce, wszędzie było pełno orzeszków, a myśmy rozmawiały o seksie. Jej też się nie układało. To bardzo zabawne, że człowiek, czyli kobieta, im bardziej mu się nie układa w małżeństwie, tym bardziej cierpi, jak ono się kończy. Czy to nie zabawne? Bardzo to nas rozśmieszyło i kazałyśmy naszemu synowi iść spać.

***

Obudziłam się o wpół do ósmej. Mańka spała koło mnie, odwrócona tyłem, z kotem na plecach. Ja miałam drugiego na piersiach. Trzeci i czwarty się gdzieś ukryły. Wszędzie było pełno tych pieprzonych okruszków. I śmierdziało petami. Butelka spała obok nas.

W pełnym pędzie obudziłam naszego syna, wypiłam kefir, obudziłam Mańkę, wypiłam sok pomarańczowy, wzięłam prysznic, wypiłam szklankę mleka, Mańka zrobiła śniadanie dla nas wszystkich i wypiła sok, herbatę z cytryną, szklankę wody mineralnej, rozpuszczalną aspirynę. Zjedliśmy śniadanie, wypiłam dwie herbaty z cytryną i dwukrotnie wymyłam zęby.

A i tak górale natychmiast powiedzieli, że na kaca najlepsze piwo.

Jak dobrze pójdzie, za dwa miesiące będziemy się mogły z Tosią wprowadzić.

***

Wieczór. Sypialni nie można wywietrzyć. Mańka mówi, że nie mogę zaniedbywać listów. Znowu urosła kupka. Mikołaj wszedł do mnie i powiedział:

– Matko B, nie przejmuj się, pomożemy.

Mańka przyniosła drinka, żeby nam się lepiej pracowało. Mikołaj dzieli listy – na jednej kupce o urodzie, na drugiej psychologia, na trzeciej różne. Mańka siada przy telefonie.

Droga Redakcjo,

chciałabym zostać spalona po śmierci, nie wiem, ile to kosztuje i gdzie się to załatwia. Co prawda jestem młoda i nic mi nie dolega, ale byłabym spokojniejsza, gdyby…

Mikołaj przynosi gazetę, Mańka dzwoni do całodobowych usług pogrzebowych. Jest jedenasta. Dlaczego o jedenastej wieczorem ja muszę wiedzieć, gdzie mają kogoś spalić za czterdzieści czy ileś tam lat?

Droga Ewo,

podaję zakłady, które załatwiają taką usługę. Jednak z twojego listu wynika, że jeszcze studiujesz…

Zapomniałam napisać, że dzisiejsze ceny mogą być nieaktualne za sto lat. Domyśli się? Odpisujemy wspólnie na czternaście listów. Nie rozumiem, dlaczego ludzie mają takie beznadziejne problemy.

Maseczka, którą można stosować w każdym wieku, to maseczka z płatków owsianych.

No. Wiem o tym. To była pierwsza i ostatnia maseczka, którą sobie zrobiłam. Miałam trzynaście lat. W jakimś piśmie przeczytałam, że można ją stosować w każdym wieku. Najpierw przekopałam mieszkanie w poszukiwaniu płatków. Znalazłam je w pokoju ojca. Moi rodzice trzymali różne rzeczy w różnych dziwnych miejscach. Moja mama na przykład swój koniak trzymała przy Żeromskim. Ojciec natomiast przywiezionego z Ameryki „Playboya” chował w szufladzie ze skarpetami. Śmieszny miałam dom, słowo daję.

Płatki były u ojca. W szufladzie ze skarpetami, obok „Playboya”.

Rozpuścić w gorącej wodzie, aż powstanie papka.

Rozpuściłam. Pół pudełka musiałam zużyć, żeby się papka zrobiła.

Papkę nałóż na twarz i przez dwadzieścia minut trzymaj, po dwudziestu minutach spłucz ciepłą wodą .

Nałożyłam. Trzymałam. Troszkę jakby szczypało, ale rzeczywiście skóra gładziusieńka i przejrzysta jak nigdy.

Zadzwoniłam do mamy, żeby się pochwalić, jaka jestem dbająca o siebie dziewczynka. Mama zapytała, gdzie znalazłam płatki, bo w domu nie było. Zanim się zorientowałam, już wsypałam ojca. Może dlatego się rozwiedli?

No to moja mama powiedziała:

– Ach, to świetnie, przynajmniej raz dobrze umyłaś twarz.

Patrzę, a na pudełku jak byk: płatki mydlane.

Nic dziwnego, że Eksio poszedł do Joli. Ta na pewno nigdy sobie nie położyła maseczki z mydła. Jeszcze szesnaście listów. Niebieski papier.

O rany!

Droga Pani,

nie wiem, skąd jad w pani liście do mnie. Nie miałem do kogo się zwrócić ze swoim problemem i pomyślałem, że pismo, które czyta moja żona, będzie mniej anonimowe niż jakakolwiek inna redakcja. Muszę przyznać, że nie spodziewałem się tak niesprawiedliwego osądu. Nie zna pani sytuacji, w jakiej się znalazłem. Nie wiem, ile pani ma lat, ale może już czas wycofać się z zawodu, skoro miłość to tak odległy dla pani temat…

O żeż ty!!! Mój Niebieski! Rzeczywiście w ostatnim liście troszkę jadu upuściłam, bo się wymądrzał. Teraz wylecę z redakcji! Sam pluje jadem, dziad jeden!

Jeśli naczelny się dowie, jak odpisuję na listy mężczyzn w potrzebie, zdradzanych biednych facetów, którzy najpierw dopuszczają do takich zaniedbań, że ich żony mają dosyć, a potem piszą żałosne listy – wylecę jak amen w pacierzu.

9
{"b":"88042","o":1}