***
Boże Narodzenie. Mama z tatą pojechali do mojego braciszka, chyba kochają go bardziej. Pojechali, bo uważają, że nie trzeba się mną zajmować, i myślą, że skoro wzięłam się za siebie, to oni wezmą się za niego. Życie jest niesprawiedliwe.
Zjedliśmy kolację – to nasze pierwsze wspólne święta. Teraz przyszła Ula z Krzysiem i z córkami. I gitarą. Będziemy siedzieć przy choince i serniku i śpiewać kolędy. W domu jest ciepło, w kominku napalone, sernik na stole. Prawdziwy – z normalnego masła, jaj wiejskich, tłustego sera itd. Bardzo niezdrowy.
Adam zachwycony. Krzyś brzdąka na gitarze. Adam otwiera czerwone wino.
Ula idzie za mną do kuchni i mówi:
– A tak się zarzekałaś, że nigdy więcej mężczyzn, że wszyscy oni są tacy sami!
No, głupia jakaś, czy co?
Przecież on jest inny niż wszyscy.