Литмир - Электронная Библиотека

Dwadzieścia minut później, kiedy Peiqin sprzątała naczynia, do pokoju Yu wpadł Stary Myśliwy.

– Był tu starszy inspektor Chen?

– Tak, razem ze swoją amerykańską partnerką – odparł Yu. – Niedawno poszli.

– Dokąd?

– Ona do hotelu, a on do komendy.

– Zadzwoń do swojego szefa – polecił nieco zadyszany Stary Myśliwy. – Upewnij się, czy dotarł na miejsce.

Yu wykręcił numer do komendy. Tam nie zastał Chena. W hotelu również. Wreszcie zdołał się dodzwonić na jego komórkę.

– Jestem w drodze. Pozdrów ode mnie Starego Myśliwego. – Po sekundzie Chen dodał: – Dziś w nocy może być trudno się do mnie dodzwonić. Skontaktuję się z tobą.

– Co się dzieje, ojcze? – spytał Yu.

Peiqin przyszła z miską pierożków.

– Dzięki Niebiosom i Ziemi. Przynajmniej nie pojechał do hotelu – szepnął Stary Myśliwy, biorąc miskę. – Twój szef ma starą głowę na młodym karku.

– Do czego zmierzasz, ojcze? – Peiqin wsypała mu do zupy szczyptę czarnego pieprzu.

– Yu jest człowiekiem starszego inspektora Chena. Wszyscy w komendzie o tym wiedzą. Dlatego niektórzy uznali za właściwe szepnąć mi to i owo.

– Co takiego? – spytał Yu.

– Niektóre typy są kurczakami o białych oczach i maleńkich czarnych serduszkach i nadają się tylko do dziobania drugich w plecy. Teraz próbują doszukać się, czy starszego inspektora Chena coś łączy z tą Amerykanką. Niewykluczone, że do hotelu wysłano Wydział Wewnętrzny.

– Tych bezużytecznych sukinsynów.

– Nie martwcie się. Starszy inspektor Chen jest ostrożny – oznajmiła spokojnie Peiqin, wycierając dłonie w fartuch. – Dlatego zaprosił ją do nas, a nie do siebie.

– Pytał mnie, kiedy wrócisz, ojcze – powiedział Yu.

– Rozmawiałem z nim dziś rano. O Gu Haiguangu.

– Kto to jest Haiguang?

– Właściciel klubu karaoke Dynastia. Pan Wielki Szmal powiązany z gangsterami. Szef nic ci o nim nie wspominał?

– Nie rozmawialiśmy w czasie lotu.

– Obiecał, że dziś w nocy zadzwoni do mnie, żeby opowiedzieć o spotkaniu z Gu – wyjaśnił Stary Myśliwy, zajadając pierożki. – Nie wiem, w co Gu jest zamieszany. W sprawę morderstwa w parku, czy zaginięcia Wen Liping. Ale to, co przekazałem starszemu inspektorowi, powinno wystarczyć, żeby wsadzić Gu na kilka lat za kratki.

– W takim razie dokąd on teraz jedzie? – zastanawiał się głośno Yu. – Dziwne. Sprawa Wen jest zamknięta. Nie wiem, co on jeszcze zamierza.

– Musi być bardzo ostrożny – powtórzył Stary Myśliwy.

– Niech ojciec zje jeszcze trochę pierożków – zaproponowała Peiqin, podchodząc z następna parującą miską. – Na pewno zadzwoni.

Kilka godzin później wciąż nie było wiadomości od starszego inspektora Chena.

Qinqin spał na rozkładanym fotelu, Stary Myśliwy w swoim pokoju, a Yu i Peiqin leżeli w łóżku i czekali. Yu nie mógł już nic więcej zrobić. Trzymając żonę za rękę, mówił o ich gościach.

– Starszy inspektor Chen może mieć powodzenie u swojego kwiatu brzoskwini, ale nie będzie z tego owoców.

– To znaczy? – spytała Peiqin. – Zauważyłeś, jak ona na niego patrzy, prawda?

– To bez znaczenia, Peiqin. Ich związek nie ma szans.

– Dlaczego? Chen nie jest nieczuły na jej urodę. Zresztą tyle się teraz słyszy o międzykulturowych małżeństwach.

– Nie na jego stanowisku. Z inspektor Rohn nie mógł na przykład poruszać pewnych kwestii, które wiązały się ze śledztwem.

– Naprawdę?

– Tak, chodzi o politykę sekretarza Li, relacje między kimś z wewnątrz i z zewnątrz. – Yu także nie mówił Peiqin wszystkiego, na przykład nie wspomniał ani słowem o incydencie z zatruciem pokarmowym w Fujianie.

– Ale może przecież pojechać do Stanów Zjednoczonych…

– Nawet jeżeli tego zechce, uważasz, że daleko tam zajdzie… ze swoją przeszłością polityczną? Polityka jest wszędzie. Tam nigdy nie zostanie starszym inspektorem.

– W takim razie ona przyjedzie tutaj i zostanie dobrą żoną. Widziałam, z jaką przyjemnością pracuje nawet w naszej ciasnej kuchni.

– I będzie wynosiła nocnik o świcie, jeździła starym rowerem w deszczu i śniegu, wieczorami rozpalała piecyk węglowy? Nie, nie sądzę.

– A czy ja nie robię tego wszystkiego? I jestem szczęśliwą, zadowoloną żoną.

– Ale w przypadku starszego inspektora Chena tak by nie było. Gdyby miał u swojego boku Amerykankę, musiałby się pożegnać ze swoją karierą. – Po chwili dodał ponuro: – Poza tym nie wiemy, jak to naprawdę jest między Chenem a jego przyjaciółką ND. Bez względu na obecne problemy, kiedyś bardzo mu pomogła.

– Może masz rację – ustąpiła Peiqin. – Nie chcę się dziś z tobą sprzeczać.

– Dlaczego?

– Przenosimy się do nowego mieszkania. Za miesiąc. Aż mi się wierzyć nie chce. Może po raz ostatni podejmowaliśmy tutaj gości.

– Pamiętasz pierwszą wizytę Chena?

– Oczywiście. W czasie sprawy dotyczącej zabójstwa bohaterki pracy. Mieliśmy wtedy krabowy obiad.

– Tamtej nocy leżałem długo w ciemności i słuchałem, jak pękają bąbelki krabowej piany, którą zwilżały się nawzajem.

– Dlaczego?

– Byliśmy tacy żałośni w porównaniu z ND. Oni bawili się całymi nocami w swoich rezydencjach, a my musieliśmy wstrzymywać oddech w łóżku, żeby nie obudzić Qinqina.

– Och, o to chodzi. Guangming, bardzo bym chciała i tej nocy wstrzymywać oddech. – Delikatnie dotknęła jego torsu.

Nagle odezwał się telefon.

Dzwoniła inspektor Rohn. Nie mogła skontaktować się ze starszym inspektorem Chenem. Poczta głosowa jego komórki informowała, że abonent jest poza zasięgiem. Rohn niepokoiła się. Yu obiecał, że da jej znać, kiedy tylko czegoś się dowie.

Wydawało mu się, że nastrój przepadł, ale pieszczoty Peiqin w końcu podziałały.

Rozdział 36

Samolot znowu miał opóźnienie.

Inspektor Rohn, Wen, detektyw Yu, sekretarz Li, sierżant Qian, wszyscy poza starszym inspektorem Chenem, byli w szanghajskim Międzynarodowym Porcie Lotniczym Hongqiao. Stali pod monitorem informujących o przylotach i odlotach, na którym wciąż nie pojawiał się komunikat o rejsie United Airlines do Waszyngtonu.

Według detektywa Yu starszy inspektor Chen właśnie jechał na lotnisko. Godzinę wcześniej Yu miał od niego telefon. To było niepodobne do zawsze punktualnego Chena. Inspektor Rohn bardzo się niepokoiła. Nie miała od niego wiadomości od czasu obiadu u Yu. Pomimo „pomyślnego zakończenia" misji, jak to określił sekretarz Li, niektóre pytania, jakie pojawiły się w czasie dochodzenia, pozostawały bez odpowiedzi. A samolot miał wystartować, jeżeli nie będzie dalszych opóźnień, za zaledwie półtorej godziny.

Popołudniowe słońce wpadało przez wysokie okno. Wen stała sama. Blada twarz bez życia sprawiałaby wrażenie maski z alabastru, gdyby nie niebieskie cienie pod oczami. Yu dowiadywał się o pogodę w Tokio. Catherine po raz pierwszy spotkała Qiana – sprawiał wrażenie eleganckiego młodego człowieka. Rozmawiał z nią uprzejmie i proponował, że przyniesie wszystkim coś do picia. Sekretarz Li wciąż mówił o przyjaźni chińsko-amerykańskiej. Catherine przeprosiła go i podeszła do Wen.

Przekonała się, że trudno jej pocieszać kogoś po chińsku.

– Niech się pani nie obawia, Wen – powtórzyła swoją obietnicę z Suzhou. – W Stanach Zjednoczonych zrobię wszystko, co w mojej mocy, żeby pani pomóc.

– Proszę się nie martwić, inspektor Rohn – odparła Wen. – Pani zadanie zostało szczęśliwie ukończone.

Catherine wcale nie miała poczucia „szczęścia". A kiedy usiłowała wymyślić, co jeszcze powiedzieć przygnębionej kobiecie, zobaczyła, że do portu lotniczego wchodzą Chen i Liu z kilkoma plastikowymi torbami w rękach.

– Och, Liu Qing przyjechał ze starszym inspektorem Chenem, żeby panią pożegnać! – zawołała.

– Co takiego? – Li podszedł do nich szybkim krokiem. Yu i Qian ruszyli w ślad za sekretarzem. Wen cofnęła się o krok z niedowierzaniem.

– Przywiozłem z Suzhou towarzysza Liu, sekretarzu Li – oświadczył Chen. – Nie miałem czasu prosić was o zgodę.

67
{"b":"115533","o":1}