– Nie martwcie się. Znają się na swojej robocie. – Fan zerknął na zegarek. – Mamy jeszcze kilka godzin. Ponieważ to pierwsza wizyta inspektor Rohn, proponuję typowy obiad z Suzhou. Co powiecie na restaurację Sosna i Żuraw?
– Muszę wykorzystać bony na obiad, naczelniku Fan – oznajmił Chen, wstając.
– Cóż, w takim razie spotkamy się na stacji. – Fan odprowadził ich do drzwi.
Honghua wręczyła gościom dwa bambusowe pojemniki. – Pamiątka z Suzhou. Pierwszorzędna herbata Chmura i Mgła, specjalny gatunek dla cesarzy w starożytnych Chinach.
W Pierwszym Domu Towarowym w Szanghaju prezent kosztowałby pięćset juanów, chociaż Fan pewnie dostał go o wiele taniej – z herbacianych plantacji patrolowanych przez jego ludzi. Ale mimo wszystko podarunek był cenny.
– Dziękuję, naczelniku Fan. Jestem wzruszony. – Ofiaruje podarunek matce, znawczyni herbaty. Czuł się nie w porządku, że nie zadzwonił do niej przed wyjazdem z Szanghaju.
Droga powrotna do hotelu zajęła im dziesięć minut, a Chen spakował się w niecałe pięć. Potem poszedł do pokoju Catherine. Zadzwonił do Liu, żeby go poinformować o ustaleniach związanych z podróżą. Liu zgodził się odprowadzić Wen na stację.
Potem wybrał numer detektywa Yu.
– Znaleźliśmy Wen Liping.
– Gdzie, starszy inspektorze Chen?
– W Suzhou. Była u Liu Qinga, kolegi z liceum. Poety, który przesłał jej antologię. To długa historia. Powiem ci więcej w Szanghaju. Wyjeżdżamy dziś w nocy do Fujianu, żeby zabrać kilka rzeczy z domu Wen.
– Wspaniale. Wyjdę po was na dworzec w Fujianie.
– Nie. Peiqin na pewno czeka na ciebie w domu. Wracaj dzisiaj samolotem. Mamy specjalny budżet. Nie mów miejscowym o naszym planie.
– Rozumiem. Dziękuję, szefie.
Na koniec Chen zadzwonił do Komendy Policji w Fujianie. Młodszy funkcjonariusz Di poinformował, że komisarza Honga nie ma w biurze.
– Chcę, żeby wasi ludzie czekali na mnie na dworcu kolejowym jutro o godzinie trzynastej. Niech wezmą samochód, najlepiej furgonetkę. – Chen nie wspomniał, że będą z nim Catherine Rohn i Wen Liping.
– W porządku, starszy inspektorze. Wszyscy wiemy, że to sprawa o międzynarodowym znaczeniu.
– Dziękuję. – Chen odłożył słuchawkę, zastanawiając się, skąd „wszyscy o tym wiedzą".
Catherine zadzwoniła do centrali w Waszyngtonie. W stolicy był wczesny ranek, więc tylko zostawiła wiadomość, że za kilka dni przywiezie Wen.
Dopiero minęła piąta. Mieli jeszcze spędzić w Suzhou kilka godzin. Catherine zaczęła się pakować. Chen czuł coraz silniejszą presję czasu. Patrząc przez okno, po raz pierwszy zwrócił uwagę, że otaczają ich mocno zniszczone budynki. Może hotel stał zbyt blisko stacji.
– Co to znaczy: „ludzie na wschód od rzeki"? – zapytała Catherine, wkładając kosmetyki do małej torebki.
– To ludzie w ojczyźnie, którzy pokładają w kimś wielkie nadzieje. Około 200 roku przed Chrystusem książę Chu został pokonany w bitwie i oświadczył, że nie może pokazać się swojemu ludowi na wschód od rzeki. I nad rzeką Wu popełnił samobójstwo.
– Widziałam wideo Opery Pekińskiej Pożegnanie z jego cesarską konkubiną. Przedstawia losy właśnie dumnego Chu, prawda?
– Tak. – Chen nie miał nastroju do podtrzymywania rozmowy.
Coraz bardziej niepokoił się podróżą do Fujianu. Wen sprawiała wrażenie zdecydowanej, ale każde opóźnienie wyjazdu do Stanów potęgowało niebezpieczeństwo.
Przeprosił Catherine i wyszedł na papierosa. Na końcu korytarza szli ludzie z plastikowymi miednicami wypełnionymi odzieżą. Nieśli rzeczy do publicznej pralni, którą pokazał mu dyrektor hotelu – długiej betonowej rynny z kilkoma kranami. Podszedł do okna na drugim końcu. Tuż obok niego znajdowało się wyjście na schody prowadzące na małą betonową platformę, część płaskiego dachu. Młoda kobieta wieszała tam na sznurze mokre rzeczy. W halce z cienkimi ramiączkami, z gołymi nogami i bosa wyglądała jak gimnastyczka gotowa do występu. Zza ubrań wyłonił się młodzieniec – objął dziewczynę, nie zwracając uwagi na krople wody lśniące na jej ramionach. Mrużąc oczy przed papierosowym dymem, Chen uznał, że to nowożeńcy w podróży poślubnej.
Większość tutejszych gości nie była zamożna i musiała znosić niewygody taniego hotelu, ale ci dwoje byli zadowoleni.
Zastanawiał się, czy postąpił słusznie w sprawie Liping.
Czy Wen będzie dobrze z Fengiem w dalekim kraju? Ona znała odpowiedź i dlatego postanowiła zostać w Suzhou. Jej najlepsze lata zmarnowała rewolucja kulturalna. Teraz Wen starała się zatrzymać resztki marzeń, pozostając razem z Liu.
A co on zrobił? Policjantowi nie płacą za okazywanie współczucia.
W jego głowie nieoczekiwanie pojawiły się wersy…
– O czym pan myśli? – Obok niego stanęła inspektor Rohn.
– O niczym. – Był w kiepskim humorze. Gdyby się nie wtrącili, Wen zostałaby z Liu. Wiedział jednak, że postępuje niesprawiedliwie, obwiniając o to inspektor Rohn. – Wykonaliśmy nasze zadanie.
– Wykonaliśmy nasze zadanie – powtórzyła. – A mówiąc ściśle, pan wykonał. I to wspaniale, muszę przyznać.
– Rzeczywiście, wspaniale. – Rozdusił papierosa na parapecie.
– Co pan powiedział Liu u niego w gabinecie? – zapytała, delikatnie dotykając jego dłoni. Wyczuwała zły nastrój Chena. – Skłonienie go do zmiany zdania na pewno nie było łatwe.
– Na jedną i tę samą rzecz możemy spojrzeć pod bardzo wieloma kątami. Przedstawiłem mu tylko jeszcze jeden punkt widzenia.
– Polityczny?
– Nie, pani inspektor Rohn. Tu nie wszystko ma aspekt polityczny. – Zauważył, że młoda para patrzy na nich z dachu. Co oni, ze swojego punktu widzenia, myśleli o nich dwojgu: Chińczyku i Amerykance? Zmienił temat. – Och, bardzo przepraszam, że odmówiłem przyjęcia zaproszenia na obiad. Na pewno byłby wspaniały. Mnóstwo toastów za przyjaźń chińsko-amerykańską. Nie byłem w nastroju.
– Dobrze pan zrobił. Teraz mamy okazję przespacerować się po ogrodzie Suzhou.
– Chce pani iść do ogrodu?
– Jak dotąd nie odwiedziłam żadnego – przypomniała. – Jeżeli mamy czekać, wolę spędzić ten czas w parku.
– Świetny pomysł. Jeśli pani pozwoli, wykonam tylko jeszcze jeden telefon.
– Oczywiście. A ja w tym czasie zrobię kilka zdjęć frontonu naszego hotelu.
Chen wybrał numer Gu. Teraz, tuż przed wyjazdem z Suzhou, telefon do Gu w Szanghaju nie powinien w niczym zaszkodzić.
– Gdzie pan jest, starszy inspektorze Chen? – Gu sprawiał wrażenie mocno zaniepokojonego. – Szukałem pana wszędzie.
– Jadę do innego miasta, Gu. O co chodzi?
– Szukają pana pewni ludzie. Musi pan uważać.
– Kto taki?
– Międzynarodowa organizacja.
– A konkretnie?
– Mają centralę w Hongkongu. Jeszcze nie dowiedziałem się wszystkiego. W tej chwili nie bardzo mogę rozmawiać, starszy inspektorze Chen. Spotkajmy się, kiedy pan wróci, dobrze?
– Dobrze. – Przynajmniej nie był to Wydział Wewnętrzny.
Catherine czekała przed hotelem. Chciała zrobić Chenowi zdjęcie. Stanął przy lśniącym lwie i położył rękę na jego grzbiecie. Przy dotyku rzeźba nie robiła wrażenia odlewu z brązu. Przyjrzał się jej bliżej i przekonał się, że lew jest z plastiku pokrytego złotą farbą.