Литмир - Электронная Библиотека

Biała Chmura również wyszeptała mu do ucha strofę Li Shangyina, barda nieszczęśliwych kochanków:

– „Trudno się spotkać i rozstać się trudno./Wiatr wschodni leni

wy i kwiaty opadły…" – Sugestywnie wypowiadała słowa, trzymając

swoją dłoń w jego, gdy piosenka zbliżała się do końca.

Wolał raczej skomentować wiersz.

– Błyskotliwe przeciwstawienie obrazu i stwierdzenia, tworzące trzeci wymiar skojarzenia poetyckiego.

– Czy w Księdze Pieśni nie nazywa się to xing?

– Tak. Xing nie konkretyzuje relacji między obrazem a stwierdzeniem, pozostawiając więcej miejsca na wyobraźnię czytelnika – wyjaśnił. Bez trudu rozmawiał z nią o poezji.

– Jest pan naprawdę niezwykły.

– Jesteś cudowna – odwzajemnił się, ukłonił i odprowadził partnerkę do sofy.

Po naleganiach Gu otworzono butelkę mao tai. Na bocznym stoliku pojawiło się kilka zimnych dań. Napój był mocny i Chen poczuł wypełniające go ciepło.

Pomiędzy łykami Meiling zaczęła mówić o wyznaczeniu działki na parking.

Najwyraźniej dawała do zrozumienia, że jej biuro jest władne zadecydować o przyszłości tego terenu. Na początek położyła na stoliku formularz i prosiła, by Gu go podpisał.

W trakcie ich rozmowy Biała Chmura wróciła z dużym czarnym plastikowym workiem. Ostrożnie rozwiązała sznurek, błyskawicznie włożyła rękę do środka i wyciągnęła wijącego się z sykiem węża, ze sterczącym szkarłatnym językiem.

Był wielki, ważył ze trzy kilogramy.

– Najcięższy wąż królewski, jakiego mamy – oznajmił z dumą Gu.

– Jest w zwyczaju, by nasi klienci zobaczyli żywego węża przed przyrządzeniem – wyjaśniła Biała Chmura. – W niektórych restauracjach kucharz zabija węże w obecności gości.

– Dzisiaj sobie to darujemy – powiedział Gu i odesłał dziewczynę skinieniem dłoni. – Przekaż kucharzowi, żeby się postarał.

– Ona naprawdę studiuje na Uniwersytecie Fudan? – spytała Meiling.

– O tak. Robi dyplom z literatury chińskiej. Mądra dziewczyna. I praktyczna – dodał Gu. – Przez jeden miesiąc tutaj może zarobić tyle, ile nauczyciel w liceum przez rok.

– Pracuje, żeby opłacić studia – stwierdził dość niezgrabnie Chen.

Biała Chmura wróciła z wielką tacą, na której stało kilka miseczek i czarek. W jednym naczyniu była krew węża, w drugim mała zielonkawa kulka zanurzona w płynie. Na polecenie Gu dziewczyna zaczęła wymieniać cudowne właściwości lecznicze węża.

– Krew węża dobrze wpływa na krążenie. Jest przydatna przy leczeniu anemii, reumatyzmu, artretyzmu i astenii. Woreczek żółciowy szczególnie skutecznie rozpuszcza flegmę i poprawia widzenie…

– Musi pan go zjeść, starszy inspektorze Chen – nalegał Gu. – Woreczek związany jest z jin i ma zbawienny wpływ na zdrowie człowieka.

Ta teoria medyczna nie przekonywała Chena. Wiedział, że do tradycji należy oddawać woreczek żółciowy znakomitemu gościowi. Biała Chmura na klęczkach podała mu czarkę oburącz, z pełnym szacunkiem. Woreczek zanurzony w przezroczystym alkoholu miał upiornie zielony kolor. Trudno było sobie wyobrazić, jak smakuje.

Jednym zdecydowanym haustem, bez próbowania przełknął wszystko jak dużą pigułkę w dzieciństwie. Nie wiedział, czy to wynik jego wyobraźni, czy woreczek żółciowy węża rzeczywiście tak silnie działał. W żołądku poczuł chłód, w gardle – ostre pieczenie. Jin, według tradycyjnej chińskiej teorii medycznej.

– A teraz musi pan wypić krew. To jang – ponaglił Gu.

W powieściach kung-fu picie wina zmieszanego z krwią koguta było częścią ceremonii przyjęcia do triady, czymś w rodzaju przysięgi krwi, obietnicy wspólnego dzielenia dobra i zła. Gu też trzymał miseczkę w dłoni – zapewne tak samo traktował ten gest. Chen nie miał wyboru, musiał opróżnić miseczkę. Starał się nie zwracać uwagi na dziwny zapach.

Potem na stole pojawiły się smażone dzwonka wężowego mięsa. Biała Chmura wkładała je Chenowi do ust palcami. Delikatne, ze złocistą, chrupiącą skórką smakowały jak kurczak o niezwykłej konsystencji.

Spróbował podjąć najważniejszy dla niego temat.

– Nie mieliśmy wczoraj dość czasu, Gu. Powinniśmy porozmawiać o wielu innych sprawach.

– Oczywiście, starszy inspektorze Chen. Jeśli chodzi o to, o co pan pytał… troszkę się pointeresowałem i…

– Przepraszam, dyrektorze naczelny Gu – wtrąciła się Meiling, wstając. – Sądzę, że muszę dokładniej obejrzeć ten parking. Może Biała Chmura dotrzymałaby mi towarzystwa.

– Doskonały pomysł – stwierdził z wdzięcznością Chen.

Ale kiedy zostali sami, Gu nie dostarczył wielu nowych informacji. Mówił przede wszystkim, że w jego odczuciu wizyta pana Diao, gościa z Hongkongu, wydaje się podejrzana. Członek Latających Siekier nie przyszedłby do klubu, ponieważ Gu nie jest tak naprawdę członkiem Niebieskich. Diao powinien zwrócić się do Najstarszych Braci Niebieskich. Gu nie czuł się w swoim żywiole, występując w roli detektywa, ale dowiedział się, że Diao odwiedził także łaźnię Czerwona Stolica.

Najwyraźniej rzeczywiście bardzo się starał zdobyć informacje. Chen kiwnął głową, popijając wino. Jeżeli człowiek z Fujianu był poszukującym Wen członkiem Latających Siekier, Diao mógł być związany z konkurencyjną organizacją. Trzecią stroną, jak sugerowała inspektor Rohn.

– Dziękuję, Gu. Wykonałeś wspaniałą pracę.

– Niech pan nie przesadza, starszy inspektorze Chen. Uznał mnie pan za przyjaciela, a dla przyjaciela gotów jestem pozwolić, by sztylety przeszyły moje żebra. – Poczerwieniał na twarzy i uderzył się w pierś pięścią. Chen nie spodziewał się zobaczyć takiego gestu w gabinecie karaoke.

Kiedy Meiling wróciła z Białą Chmurą, otworzono następną butelkę mao tai.

Gu wciąż wznosił toasty „za wielkie osiągnięcia i wspaniałą przyszłość starszego inspektora Chena". Meiling przyłączyła się do życzeń. Klęcząca przy stole Biała Chmura wciąż dolewała mao tai do czarek.

Chen nie pamiętał, ile wypił. Czuł wdzięczność za takie uznanie i zaczął się godzić ze statusem uzyskanym w Dynastii.

Kiedy Meiling wyszła na chwilę, wykorzystał sytuację i zapytał Gu:

– Czy Li Gouhua tu bywa?

– Sekretarz partii z pańskiej komendy? Nie, nie tutaj. Ale jeden z jego krewnych ma bar w bardzo dobrym miejscu. Powiedział mi o tym Najstarszy Brat Niebieskich.

– O, naprawdę?! – To, że szwagier Li ma bar, nie było niczym nowym, ale Gu wymienił jako źródło informacji właśnie Najstarszego Brata Niebieskich. To budziło niepokój. Do tej pory Chen uważał sekretarza Li nie tylko za wzór poprawności partyjnej, ale także za swojego mentora.

Czy właśnie dlatego Li tak bardzo nie chciał pozwolić mu prowadzić śledztwo związane z triadami? I czy dlatego też nalegał, aby przydzielić do współpracy Qiana?

– Mogę dowiedzieć się dla was jeszcze więcej, starszy inspektorze.

– Dziękuję, Gu.

Meiling wróciła do apartamentu. Zabrzmiała nowa melodia. Tym razem tango. Biała Chmura klęcząca z czarką w dłoni spojrzała na Chena. Na jej bosej stopie błyszczała mała plamka krwi. Może wielkiego królewskiego węża? Poczuł ochotę, żeby znów z nią zatańczyć.

Nie był pijany, a w każdym razie nie aż tak, jak Li Bai z czasów dynastii Tang, który przy księżycu pisał o tańcu z własnym cieniem. W chwili samotności Li Bai musiał cieszyć się odurzeniem, pozwalającym mu zerwać na jakiś czas z monotonią życia. Ucieczka, choćby tylko chwilowa, wydawała się tej nocy w Dynastii bardzo pożądana.

Starszy inspektor Chen zauważył, że Meiling spogląda na zegarek. Pomyślał, czy nie poprosić ją, żeby poszła do domu sama. Wstał jednak i się pożegnał.

40
{"b":"115533","o":1}