Литмир - Электронная Библиотека

Poruszałem widocznie wargami i dlatego Irena zadała to pytanie.

– Co to za wiersze? Twoje?

Musiałem skłamać:

– Nie, to Błok. „Ja cię poznaję, życie! Godzę się na ciebie i pozdrawiam cię dźwiękiem miedzianym mej tarczy!”.

– Co znowu za życie?

– Czy to nie wszystko jedno? A choćby i syntetyzowane.

– Sformułowanie nie jest dokładne – wtrącił się natychmiast – ortodoksi mieliby się do czego przyczepić. Lepszy wróbel w garści, powiadają, niż gołąb na dachu. Stara dewiza kolaborantów. Żądasz, abym współpracował z wrogą cywilizacją.

– To znowu Thompson. Mam tego dosyć.

– Oni także mają tego dość. Połapali się.

– Tak sądzisz?

– Wiem.

– A co mi chciałeś powiedzieć?

– Chciałem ci powiedzieć, że jeszcze się spotkamy.

– Chciałbyś, żeby to nastąpiło?

– Czemu pytasz?

– Mnie to bynajmniej nie zachwyca. Wcale mnie nie zachwyca taka perspektywa.

– Co ty tam znowu szepczesz?

To było powiedziane głośno. Znowu mówiła Irena. Ziernow zaś nie wiedzieć czemu milczał. I nikt tego nie zauważa… A jednak nie… Zauważyli to…

– Dlaczego nic nie mówicie, Borysie Arkadiewiczu? – zapytał Diaczuk.

– Po prostu się zamyśliłem. – Ziernow był taktowny jak zawsze. – Niezmiernie ciekawy eksperyment! Pomysł doprawdy fascynujący – zebrać wszystkie potrzebne im informacje wykorzystując do tego Anochina. I to w taki sposób! Stworzyć coś w rodzaju zdublowanej pamięci. Widocznie jak dotąd nie są jeszcze w stanie odbierać językowej, sensualnej informacji w sposób bezpośredni – słowo do nich nie dociera, ani słowo mówione, ani słowo pisane. Dociera do nich tylko taka informacja, którą już opracował człowiek – myśl, obraz.

– Ale dlaczego to był właśnie Anochin? Czy dlatego naprawdę, że to właśnie on został zsyntetyzowany jako pierwszy człowiek na Ziemi.

– Pierwsze doświadczenie ma z pewnością wielkie znaczenie. Ale być może stało się tak również dlatego, że Anochin odbiera widzialny świat w sposób niezmiernie wyrazisty. Każdy z nas odbiera świat widzialny, czynimy to jednak w różny sposób – jeden słabiej drugi wyraziściej. Matematyk odbiera otaczający go świat inaczej niż malarz albo niż muzyk, poeta ma jeszcze inne widzenie tego świata…

– Ty też? – zapytałem go?

– Nie zadawaj głupich pytań. Nawiasem mówiąc Ziernow słusznie zwrócił uwagę na konieczność wizualnego odbioru informacji.

– Słyszałeś całą naszą rozmowę?

– Poprzez ciebie. Przecież odbieram wszelką opracowaną przez ciebie informację.

– Ale przecież ja też nie wszystkiego słucham.

– Nie słuchasz, ale jednak słyszysz. Ja tymczasem gromadzę to wszystko w swoich zasobach pamięciowych. Zresztą sam się w to wsłuchaj. Nasz Borys Arkadiewicz właśnie mówi coś na ten temat.

– … W takiej skarbonce musi się zgromadzić niejedno. Odpowiednio zaś wytrenowana pamięć wydobywa stamtąd to, co jest jej potrzebne. W ogóle „superpamięć” to nie jest nic nadzwyczajnego. Wstrząsająca pamięć zawodowa. Gdybyśmy tak znali jej kod, a także mechanizm zapamiętywaniu…

– A czy oni go znają?

To znów Irena. Mówi to nie wiadomo dlaczego z niedowierzaniem, chyba nawet z ironią. Ale Ziernow nie zauważa tej ironii, zachowuje powagę.

– Nie sądzę. Najprawdopodobniej Anochin to jedynie udany eksperyment. Ale z czasem poznają i to. Niewątpliwie. Rozgryzą to gdzieś tam u siebie.

– Uwierzyliście w tę hipotezę?

– A czemuż bym nie miał w nią uwierzyć? Czy jest gorsza niż inne? Dokładnie tyle samo przemawia za nią ile przeciw niej. A zatem hipoteza ta nie ubliża ludziom, nie, przeciwnie, raczej im imponuje. Ostatnie, niezbędne do nawiązania kontaktu, do wzajemnego poznania się ogniwo. Ostatnie ogniwo niezbędne do wymiany informacji między dwiema cywilizacjami kosmicznymi.

– Słyszałeś? Nasz Borys Arkadiewicz to nie byle kto. Brakujące ogniwo.

– A więc ty także wierzysz w tę hipotezę?

– Ja przecież milczę.

– Czemu milczysz?

– Jest jeszcze zbyt wcześnie. Nie mam jeszcze wolnej woli. Nadejdzie jednak czas…

– Znów zaczyna się mistyka. Jakoś nie mogę uwierzyć w to twoje życie pozagrobowe.

– A wierzysz w skok z królestwa konieczności do królestwa wolności? Przecież można to ująć i tak. Wolna wola. Wolność myśli. Wolność twórczości. Dlaczego nie mielibyśmy powtórzyć waszej drogi rozwojowej?

– No cóż, więc marzyciel miał rację? Pojawi się gdzieś jakaś planetka, taka Ziemia2, na której będzie taka sama woda jak u nas, takie samo powietrze jak u nas, na której będą takie same miasta jak u nas?…

– Wszystko można obrócić w żart. A co się jeszcze pojawi i gdzie się to może pojawić – tego nikt na razie nie wie. Badanie to nie zawsze odtwarzanie, częściej to po prostu tylko poszukiwania.

– Poszukiwania czego? Zsyntetyzowanych marzeń? Superpamięci?

– Wszystko to dopiero próby, stary. To zaledwie próby. Żyjemy w świecie constansów. W warunkach ziemskich, w warunkach białkowych form życia przyroda dawno już stworzyła optymalne formy i optymalne rozmiary. Nie ma więc powodu do zmiany constansów.

Musiałem powtórzyć to na głos ponieważ Ziernow uśmiechnął się i odpowiedział:

– Oczywiście nie ma powodu.

Zaczerwieniłem się. Jak mam im wytłumaczyć te moje „rozmyślania na głos”? Wyręczył mnie Wano.

– Może pojedziemy, Borysie Arkadiewiczu? – powiedział. – Silnik już działa. Ziernow przyjrzał mi się uważnie.

– Jak sądzisz, czas już na nas?

Czyżby zrozumiał?

– Już bardzo, bardzo dawno zrozumiał. Ty zresztą też zrozumiałeś, że on to zrozumiał. Nie udawaj. Możesz mu powiedzieć, że już najwyższy czas. Anochin-2 odmeldowuje się.

– Nie męcz mnie.

– Kiedy naprawdę najwyższy już czas. Ja jestem daleko, oni – blisko.

Poczułem się nagle nieznośnie, tak nieznośnie, jak gdyby ktoś ścisnął mnie za gardło i jak gdybym nie miał czym oddychać. Nie widziałem już niczego ani nikogo, widziałem tylko wędrowca na białej równinie.

– Żegnaj więc.

– Nie „żegnaj” tylko „do zobaczenia”. Do widzenia.

– Czy zobaczymy się jeszcze?

– Na pewno.

– Tu czy tam?

– Nie wiem. Jurku. Są rzeczy, o których naprawdę nie mam pojęcia. Zresztą to nie ja się spotkam i nie z tobą. A właściwie – nie tylko ja i nie tylko z tobą. Chodzi o całe światy. Spotkają się całe światy. Nasz i ich. Pamiętasz te słowa, którymi on zakończył swoje przemówienie na kongresie? „A jeśli przybysze do nas powrócą, to powrócą już jako istoty, które nas rozumieją, jako istoty wzbogacone o rozumienie nas, umiejące coś tam od nas przejąć i dać nam coś w zamian na wspólnej drodze ku udoskonaleniu się”. Niezgorzej to powiedział, stary!

I nagle coś się urwało. Poczułem nagle, że myśl moja jest od tej chwili niczym nie skrępowana.

– Możemy jechać – powiedziałem do Ziernowa. Wiedziałem, że mówię to drżącym głosem. Byleby on tego nie zauważył.

– A dlaczego właściwie o tym, czy ruszymy, ma decydować Anochin? – zapytał przekornie Diaczuk. Odpowiedział mu Ziernow. Ja nie miałem siły.

– Jeden tylko Anochin spośród trzech miliardów ludzi, którzy zamieszkują naszą Ziemię, ma w tej chwili kontakt z pozaziemską, a może nawet pozagalaktyczną cywilizacją. Cóż więc możemy zakomunikować ludzkości, Jurku? Czy mamy kontakt? Czy potrafimy go utrzymać?

– Utrzymamy go na wieki – powiedziałem.

***
Jeźdźcy z nikąd - pic_2.jpg
46
{"b":"107059","o":1}