Литмир - Электронная Библиотека
A
A

Spojrzała na niego ze złością, przestępując z nogi na nogę.

– Kocham cię, wiesz? A teraz jestem głodna, bo mam przed sobą cały dzieli, więc idę do kuchni, zanim Feeney zlikwiduje nasz zapas jajek.

Zanim zdążyła się ruszyć, zastąpił jej drogę.

– Jeszcze chwileczkę. – Objął dłońmi jej twarz, zbliżył usta do jej ust i czułym pocałunkiem zmienił jej wzburzenie w rozkoszne westchnienie.

– Chyba… – wykrztusiła, gdy odsunął się po chwili. – Teraz chyba lepiej.

– O wiele lepiej. – Wziął ją za rękę, splatając jej palce ze swoimi. Użył irlandzkiego słowa wtedy, gdy robił jej krzywdę, więc żeby to jakoś okupić, powiedział teraz: – A ghra.

– Słucham? – Między jej brwiami pojawiła się pionowa zmarszczka. – Znowu po irlandzku?

– Tak. – Podniósł ich splecione place do ust. – Ukochana. Moja ukochana.

– Ładnie brzmi.

– Tak. – Westchnął cicho. Już tak dawno nie słyszał muzyki tej mowy.

– Dlaczego to cię smuci?

– Nie. Trochę się zamyśliłem. – ścisnął przyjaźnie jej rękę.

– Mam ochotę zafundować ci śniadanie, poruczniku.

– Namówiłeś mnie. – Odwzajemniła uścisk. – Mamy jakieś naleśniki?

Cały problem z chemią, pomyślała Eye, przygotowując się do drugiej części przesłuchania Jessa Barrowa, polegał na tym, że choć wszystkie środki były podobno bezpieczne, łagodne i pożyteczne, to zawsze czuła się po nich dość nieswojo. Wiedziała, że jej rześkość nie była naturalna, że pod tą energią i ożywieniem jej ciało było półżywe ze zmęczenia.

Miała wrażenie, że jej organizm nałożył wielką maskę clowna na szarą, znużoną twarz.

– Już z powrotem w pracy, Peabody? – zapytała, kiedy jej asystentka weszła do pustej sali o białych ścianach.

– Tak jest. Przejrzałam twoje meldunki, wpadłam po drodze do twojego biura. Masz wiadomość od komendanta i dwie od Nadine Furst. Chyba wietrzy nowy temat.

– Będzie musiała poczekać. Połączę się z komendantem, kiedy zrobimy sobie przerwę. Znasz się trochę na baseballu, Peabody?

– Przez dwa lata grałam między drugą i trzecią bazą na Akademii. Złota Rękawica.

– No to czas na rozgrzewkę. Rzucam ci piłkę, zatrzymujesz ją i rzucasz z powrotem. Zagramy tu jak Tinker, Eyers i Chance, bo przed końcem zmiany wchodzi Feeney.

Oczy Peabody zaświeciły się.

– Nie wiedziałam, że tak dobrze znasz historię.

– Dużo o mnie jeszcze nie wiesz. Po prostu odrzucasz piłkę, Peabody. Chcę wgnieść w bazę sukinsyna. Czytałaś raport, znasz reguły. – Dała sygnał, by wprowadzić podejrzanego. – Zniszczymy go. Jeżeli zechce podeprzeć się. adwokatem, trzeba będzie zastosować trochę żonglerki. Ale liczę, że jest na to zbyt bezczelny, bo gdyby chciał, zrobiłby to już na początku.

– Właściwie lubię pewnych siebie facetów. Zdaje się, że muszę dla niego zrobić wyjątek.

– A ma taką śliczną buzię – dodała Eye, po czym odsunęła się na bok, ponieważ policjant wprowadził Barrowa. – Jak się miewasz, Jess? Lepiej się dzisiaj czujesz?

Miał dość czasu, by wszystko przemyśleć i przygotować się do ataku.

– Mógłbym oskarżyć cię o bezprawne użycie siły. Ale tego nie zrobię, bo i tak staniesz się pośmiewiskiem całego wydziału.

– Zdaje się, że czujesz się lepiej. Usiądź. – Podeszła do małego stolika i włączyła nagrywanie. – Porucznik Eye Dallas i posterunkowa Delia Peabody jako asysta. Dziewiąta zero zero, ósmy września dwa tysiące pięćdziesiątego ósmego roku. Przesłuchiwany Jess Barrow, plik sprawy S jeden dziewięć trzy zero pięć. Możesz się przedstawić?

– Jess Barrow. Tu się nie mylisz.

– Podczas poprzedniego przesłuchania dowiedziałeś się o przysługujących ci prawach, prawda?

– Jasne, przeszedłem musztrę. – I bardzo na niej skorzystałem, pomyślał, poprawiając się ostrożnie na krześle. Kutas rwał go jak gnijący od środka ząb.

– Czy rozumiesz wszystkie swoje prawa?

– Zrozumiałem wtedy i dalej rozumiem.

– Czy w tej chwili chcesz skorzystać z prawa do adwokata lub osoby reprezentującej twoje interesy?

– Nie potrzebuję nikogo.

– W porządku. – Eye usiadła, splatając dłonie. Uśmiechnęła się.

– Zatem możemy zaczynać. W poprzednim zeznaniu przyznałeś się do zaprojektowania i użytkowania sprzętu zbudowanego w celu manipulowania indywidualnymi schematami fal mózgowych i zachowaniami.

– Do niczego się nie przyznałem.

Nadal się uśmiechała.

– To kwestia interpretacji. Czy zaprzeczasz, że podczas spotkania towarzyskiego, które miało miejsce wczoraj wieczorem w moim domu, używałeś programu mającego wywrzeć pewne sugestie na podświadomość mojego męża Roarke”a?

– Jeżeli twój mąż zarzucił ci spódnicę na głowę i cię przeleciał, to twoja sprawa.

Jej uśmiech był niewzruszony.

– Oczywiście. – Musiała go przyskrzynić właśnie na tym, reszta powinna się wtedy udać. – Peabody, być może Jess nie wie, jaką karę przewiduje się za składanie fałszywych zeznań podczas przesłuchiwania przez funkcjonariusza policji.

– Kara ta – odparła spokojnie Peabody – przewiduje maksymalnie pięć lat więzienia. Mam odtworzyć odpowiednie fragmenty poprzedniego zeznania, poruczniku? Pamięć przesłuchiwanego mogła zostać nadwerężona wskutek urazu, jakiego doznał w czasie próby zaatakowania przesłuchującego oficera.

– Zaatakowania! – parsknął. – Myślicie, że wam się uda? To ona uderzyła mnie bez żadnego powodu, a potem wpuściła tego gnoja swojego mężusia i…

Urwał, przypomniawszy sobie groźbę, jaką Roarke wyszeptał mu prosto do ucha. Groźbę, której towarzyszył przeszywający, niemal słodki w swej intensywności ból.

– Chcesz złożyć oficjalną skargę? – spytała Eye.

– Nie. – Na jego górnej wardze zalśniła kropelka potu i Eye znów zaczęła się zastanawiać, co Roarke mógł mu zrobić.

– Wczoraj byłem trochę zdenerwowany. Straciłem kontrolę. – Odetchnął, by się uspokoić. – Posłuchaj, jestem muzykiem. Jestem dumny ze swojej pracy, ze swojej sztuki. Lubię myśleć, że to, co robię, działa na ludzi, że ich porusza. Być może to było powodem, że wycia.gnęłaś złe wnioski co do znaczenia mojej pracy. Właściwie nie wiem, o co w tym wszystkim tak naprawdę chodzi

Znów się uśmiechnął, zmieniając się z powrotem w czarującego gwiazdora i rozłożył swe piękne ręce.

– Nie znam tych ludzi, o których mówiłaś wczoraj wieczorem. Jasne, o niektórych słyszałem, ale żadnej z tych osób me znam osobiście ani nie miałem nic wspólnego z ich decyzją o samobójstwie. Sam jestem przeciwny samobójstwu. Uważam, że życie i tak jest zbyt krótkie. To jakieś ogromne nieporozumienie, ale jestem gotów o nim zapomnieć.

Eye oparła się na krześle i posłała spojrzenie swojej asystentce.

– Peabody, on jest gotów o tym zapomnieć.

– To bardzo wspaniałomyślnie z jego strony, poruczniku. W tych okolicznościach to zupełnie zrozumiałe. Po pierwsze, surowa kara za pogwałcenie prawa prywatności przy pomocy elektroniki. Po drugie, zarzut opracowania i używania urządzenia do działania na indywidualną podświadomość. W sumie więc masz przed sobą co najmniej dziesięć lat pudła.

– Nie możecie mi nic udowodnić. Nic. Nie macie nic przeciwko mnie.

– Daję ci szansę, żebyś sam się przyznał. Zawsze traktują cię lepiej, jeśli przyznajesz się do winy. Co do sprawy cywilnej, jaką mamy prawo wytoczyć ci z mężem, oświadczam, i jest to rejestrowane, że jestem skłonna zrezygnować z tego prawa, jeżeli tylko przyznasz się do stawianych ci zarzutów kryminalnych i jeżeli zrobisz to w ciągu najbliższych trzydziestu sekund. Pomyśl o tym.

– Nie będę o niczym myślał, bo nic nie macie. – Pochylił się do przodu. – Nie tylko za tobą stoją jacyś ludzie. Jak myślisz, co będzie z twoją wspaniałą karierą, gdy opowiem o wszystkim prasie?

Nie odpowiedziała; przyglądała mu się w milczeniu. Rzuciła okiem na licznik czasu na rekorderze.

– Propozycja unieważniona. – Wskazała głową kamerę wizjera.

– Peabody, otwórz kapitanowi Feeneyowi.

Wszedł rozpromieniony Feeney. Położył na stole dysk i teczkę i wyciągnął do Jessa rękę.

54
{"b":"102676","o":1}