– Arthur Foxx.
– Panie Foxx, wie pan, że cała rozmowa jest nagrywana.
– Wiem.
– Skorzystał pan z prawa do reprezentanta i zna pan swoje dodatkowe prawa i obowiązki?
– Zgadza się.
– Panie Foxx, w poprzednim zeznaniu opisał pan wszystko, co pan robił tamtej nocy, gdy zmarł pan Fitzhugh. Życzy pan sobie obejrzeć nagranie tamtej wypowiedzi?
– To nie jest konieczne. Już powiedziałem, co się zdarzyło Nie wiem, co jeszcze spodziewa się pani usłyszeć.
– Na początek proszę powiedzieć, gdzie pan był między dwudziestą drugą trzydzieści a dwudziestą trzecią feralnego wieczoru.
– Już pani mówiłem. Zjedliśmy kolację. Obejrzeliśmy komedię położyliśmy się spać. Leżąc w łóżku, oglądaliśmy ostatnie wiadomości.
– Był pan w domu przez cały wieczór?
– Tak właśnie powiedziałem.
– Zgadza się, panie Foxx, istotnie tak pan powiedział. Ale pan tego nie zrobił.
– Pani porucznik, mój klient przyszedł tu z własnej woli. Nie ma żad…
– Proszę sobie darować – przerwała. – Wyszedł pan z budynku mniej więcej o dziesiątej trzydzieści wieczorem i wrócił pan trzydzieści minut później. Dokąd pan poszedł?
– Ja… – Foxx bawił się srebrną nitką krawata. – Wyszedłem na kilka minut. Widocznie zapomniałem.
– Rzeczywiście, zapomniał pan.
– Byłem roztrzęsiony. Mój umysł nie pracował najlepiej. – Jego krawat wydawał cichy szelest, gdy Foxx okręcał nim palce. – Nie pamiętałem wszystkich szczegółów, na przykład takich jak przechadzka.
– Ale teraz pan sobie przypomniał? Dokąd pan wtedy poszedł?
– Po prostu się przejść. Kilka razy wokół domu.
– Wrócił pan z jakąś paczką. Co w niej było?
Zobaczyła, że dopiero teraz się zorientował, iż zdradził go zapis kamer w bloku. Przeniósł spojrzenie gdzieś ponad nią, a pałce skubiące krawat zaczęły poruszać się szybciej. – Wstąpiłem do sklepu całodobowego i kupiłem jakieś rzeczy. Kilka skrętów z ziółek. Od czasu do czasu mam ochotę zapalić.
– Łatwo sprawdzić w samym sklepie, co pan kupił.
– Środki uspokajające – wyrzucił z siebie. – Chciałem szybciej zasnąć. Chciałem też sobie zapalić. Prawo tego nie zabrania.
– Nie, ale składanie fałszywych zeznań w śledztwie jest karane.
– Poruczniku Dallas. – Głos adwokata był spokojny, lecz zaczynał lekko drgać ze wzburzenia. Z jego tonu Eve domyśliła się, że współpraca Foxxa z jego adwokatem nie była wcale lepsza niż jego współpraca z policją. – Fakt, że pan Foxx na krótko opuścił budynek, nie ma większego znaczenia dla śledztwa. Poza tym mój klient znalazł zwłoki najbliższej osoby, a to chyba dostatecznie usprawiedliwia drobne przeoczenie, jakiego mógł się dopuścić w zeznaniu.
– Drobne przeoczenie? Być może. Ani słowem nie wspomniał pan jednak, panie Foxx, że tego wieczoru pan i pan Fitzhugh mieliście gościa.
– Leanore nie można uważać za gościa – odrzekł sztywno Foxx.
– Jest… była wspólnikiem Fitza. Mieli do omówienia jakąś sprawę – i między innymi dlatego wyszedłem na spacer. Chciałem im dać kilka chwil, by w spokoju porozmawiali na tematy zawodowe. – Zaczerpnął tchu. – Tak jest zwykle najlepiej dla wszystkich.
– Rozumiem. Zatem teraz zeznaje pan, że opuścił mieszkanie, aby zostawić swego partnera i jego wspólniczkę na osobności. Dlaczego nie wspomniał pan o wizycie pani Bastwick w swoim wcześniejszym zeznaniu?
– Nie pomyślałem o tym.
– Nie pomyślał pan o tym. Zeznał pan więc, że zjadł kolację, obejrzał komedię i położył się spać, ale nie raczył pan wspomnieć o innych faktach, jakie miały miejsce tamtego wieczoru. O czym jeszcze nie raczył mi pan powiedzieć, panie Foxx?
– Nie mam już nic więcej do dodania.
– Dlaczego był pan wzburzony, wychodząc z domu, panie Foxx? Czy rozzłościło pana, że tak późnym wieczorem odwiedza was piękna kobieta, z którą pan Fitzhugh blisko współpracował?
– Poruczniku, nie ma pani prawa sugerować…
Prawie nie spojrzała na adwokata.
– Nic nie sugeruję, parne mecenasie. Zadaję tylko proste pytanie, czy pan Foxx był zły i zazdrosny, gdy wypadł jak burza z mieszkania.
– Wcale nie wypadłem, wyszedłem. – Spoczywająca na stole dłoń Foxxa zwinęła się w pięść. – I nie miałem absolutnie żadnego powodu, by się złościć albo być zazdrosnym o Leanore. Bez względu a to, jak często zdarzało się jej narzucać Fitzowi, zupełnie nie interesował się nią w tym sensie.
– Pam Bastwick narzucała się panu Fitzhughowi? -. Eve uniosła brwi. – To ci musiało chyba działać na nerwy, Arthurze. Świadomość, że twój partner nie ma wykrystalizowanych preferencji seksualnych, jeśli chodzi o płeć, świadomość, że co dzień spędzają ze sobą długie godziny, że ona przychodzi do niego do domu i paraduje przed nim. Nic dziwnego, że wpadłeś w złość. Sama chętnie bym jej przyłożyła.
– Fitz uważał, że to zabawne – wyrzucił z siebie Foxx. – Pochlebiało mu, że ktoś…, tyle od niego młodszy i tak atrakcyjny, może mu nadskakiwać. Śmiał się, kiedy robiłem mu wyrzuty.
– Śmiał się? – Eve wiedziała, jak się zachować. Przybrała współczujący ton. – To cię musiało doprowadzać do wściekłości. Dręczyłeś się, Arthurze, wyobrażając sobie, jak on jej dotyka i jak się przy tym śmieje – z ciebie.
– Mógłbym ją zamordować – wybuchnął Foxx, odtrącając powstrzymującą go rękę adwokata i czerwieniejąc na twarzy. – Zdawało się jej, że może go zwabić i przywiązać do siebie, Chciała, żeby Fitz mnie zostawił i nic jej nie obchodziło, że stanowimy szczęśliwy związek. Chciała po prostu wygrać. Pierdolony prawnik.
– Nie przepadasz za prawnikami, prawda?
Jego oddech stał się urywany.
– Nie, w zasadzie nie. Nie uważałem Fitza za prawnika. Uważałem go za swojego małżonka. I jeśli tamtego wieczoru lub kiedykolwiek byłem skłonny popełnić morderstwo, zamordowałbym Leanore. -Rozprostował palce i splótł dłonie. – Nie mam nic więcej do powiedzenia
Postanawiając, że na razie wystarczy, Eye zakończyła wywiad i wstała.
– Jeszcze porozmawiamy, panie Foxx.
– Chciałbym wiedzieć, kiedy wydacie ciało Fitza – rzeki, podnosząc się z trudem. – Postanowiłem nie odkładać dzisiejszej uroczystości, choć wydaje się trochę niestosowna, skoro zwłoki są u was.
– To zależy od decyzji lekarza sądowego. Nie ma jeszcze kompletnych wyników badali.
– Nie wystarczy, że nie żyje? – Głos Foxxa drżał. – Nie wystarczy, że się zabił, musi pani jeszcze wywlekać na światło dzienne wszystkie szczegóły naszego życia?
– Nie. – Podeszła do drzwi, wprowadziła kod. – Nie wystarczy.
– Zawahała się przez chwilę, po czym postanowiła zaryzykować.
– Zapewne pan Fitzhugh był bardzo poruszony śmiercią senatora. Pearly”ego.
Foxx tylko lekko skinął głową.
– Naturalnie, był poruszony, chociaż prawie się nie znali. – Nagle mięsień w jego twarzy drgnął. – Jeśli chce pani zasugerować, że Fitz odebrał sobie życie pod wpływem Pearly”ego… to niedorzeczne. Ledwie się znali. Rzadko kontaktowali się ze sobą.
– Rozumiem. Dziękuję, że poświęcił mi pan swój czas. – Odprowadziła ich do wyjścia i spojrzała w głąb korytarza, w stronę sąsiedniego pokoju przesłuchań. Leanore powinna już tam czekać.
Nie spiesząc się, poszła korytarzem do automatu, bawiąc się żetonami kredytowymi w kieszeni. Długo namyślała się nad wyborem, wreszcie zdecydowała się na baton i małą Pepsi. Automat wydał żądany towar, wydukał standardową prośbę o utylizację odpadków i łagodnie przestrzegł przed spożywaniem cukru.
– Pilnuj swojego nosa – poradziła mu Eye. Oparła się o ścianę, wolno delektując się przekąską. Potem wrzuciła puste opakowania do recyklera i poszła w stronę hallu.
Oceniła, że dwudziestominutowe oczekiwanie powinno trochę zirytować Leanore. Nie myliła się.
Kobieta kocim krokiem przemierzała wzdłuż i wszerz zniszczoną podłogę sali przesłuchań. Gdy tylko Eve otworzyła drzwi, odwróciła się gwałtownie.
– Poruczniku Dallas, być może nie liczy się pani z czasem, ale mój jest bardzo cenny.
– Wszystko zależy od punktu widzenia – powiedziała spokojnie Eve. – Ja za samo przyjście do pracy nie dostaję dwóch kawałków.