Литмир - Электронная Библиотека
A
A

37

Szybko znaleźliśmy ciężarną dziewczynę.

Zanim z rykiem silnika opuściliśmy posiadłość Verne'a, Rachel błyskawicznie wzięła prysznic i zmyła z siebie krew oraz brud.

Pospiesznie sprawdziłem jej opatrunek. Katarina pożyczyła jej letnią sukienkę w kwiaty, z rodzaju tych, które są powiewne, a jednocześnie opięte tam, gdzie trzeba. Kiedy wsiadaliśmy do samochodu, włosy Rachel były jeszcze mokre i pozlepiane. Nie wiem, czy w moim życiu widziałem piękniejszą kobietę pomimo podbitego oka i siniaków. Ruszyliśmy. Katarina uparła się, że pojedzie na rozkładanym tylnym fotelu. Tak więc ja i Rachel usiedliśmy obok siebie. Przez kilka minut nikt się nie odzywał.

Sądzę, że uchodziło z nas napięcie. – Verne mówił – zaczęła Rachel – że należy wszystko sobie wyjaśnić i zacząć od nowa.

Nie odrywałem oczu od drogi.

– Nie zabiłam mojego męża, Marc.

Zdawała się nie przejmować tym, że Katarina jedzie z nami. Ja też się tym nie przejmowałem – Według oficjalnej wersji to był nieszczęśliwy wypadek – przypomniałem.

– Oficjalna wersja to kłamstwo.

Westchnęła. Potrzebowała czasu, żeby dojść do siebie. Nie poganiałem jej. – To było drugie małżeństwo Jerry'ego. Z pierwszego miał dwoje dzieci. Jego syn, Derrick, urodził się z porażeniem mózgowym. Koszty opieki są astronomiczne. Jerry nigdy nie radził sobie ze sprawami finansowymi, ale w tym wypadku zrobił, co było w jego mocy. Nawet wykupił bardzo drogą polisę na życie na wypadek, gdyby coś mu się stało.

Kątem oka widziałem jej dłonie. Nie poruszyły się i nie zacisnęły w pięści. Po prostu spoczywały na jej podołku. – Nasze małżeństwo się rozpadało. Z wielu powodów.

O kilku już wspomniałam. Nie kochałam go. Myślę, że o tym wiedział. Najważniejszym był jednak ten, że Jerry cierpiał na psychozę maniakalno-depresyjną. Kiedy nie brał lekarstw, choroba się pogłębiała. W końcu wystąpiłam o rozwód.

Zerknąłem na nią. Przygryzła wargę i szybko poruszała powiekami, powstrzymując łzy. – Tego dnia, kiedy doręczono mu pozew, Jerry strzelił sobie w głowę. To ja znalazłam go bezwładnie leżącego na kuchennym stole. Obok znajdowała się koperta zaadresowana do mnie. Od razu rozpoznałam pismo Jerry'ego.

Otworzyłam ją. W środku była kartka papieru, a na niej tylko jedno słowo: „Suka”. Katarina położyła dłoń na ramieniu Rachel.

Ja wpatrywałem się w drogę. – Sądzę, że Jerry zrobił to specjalnie – powiedziała. – Ponieważ wiedział, co będę musiała zrobić.

– A mianowicie? – zapytałem.

– Samobójstwo oznaczało, że firma ubezpieczeniowa nie wypłaci polisy. Derrick zostałby bez pieniędzy. Nie mogłam na to pozwolić. Zadzwoniłam do jednego z moich szefów, przyjaciela

Jerry'ego, niejakiego Josepha Pistillo. To szycha w FBI.

Przyjechał z kilkoma ludźmi i upozorował nieszczęśliwy wypadek.

Według oficjalnej wersji omyłkowo wzięłam męża za włamywacza. Miejscowa policja i firma ubezpieczeniowa zostały zmuszone do zaakceptowania tej wersji.

Wzruszyła ramionami.

– No to dlaczego zwolniłaś się z FBI? – zapytałem.

– Ponieważ szeregowi pracownicy nigdy tego nie kupili. Wszyscy podejrzewali, że sypiałam z kimś wpływowym. Pistillo nie mógł mnie ochronić. Tylko pogorszyłby sprawę. Ja też nie mogłam się bronić. Próbowałam jakoś przeczekać, ale FBI to nie miejsce dla tych, którzy nie są mile widziani.

Oparła się o zagłówek. Spojrzała w boczne okno. Nie wiedziałem, co myśleć o tej historii. W ogóle nie wiedziałem, co mam o tym wszystkim myśleć. Chciałem powiedzieć coś pocieszającego. Nie potrafiłem. Jechałem, aż w końcu dotarliśmy do motelu w Union City. Katarina poszła do recepcji i udając, że mówi tylko po serbsku, gestykulowała zawzięcie, aż recepcjonista podał jej numer pokoju kobiety mówiącej w podobnym języku, doszedłszy do wniosku, że tylko w ten sposób zdoła ją uspokoić. Udało nam się.

Pokój ciężarnej dziewczyny bardziej przypominał izolatkę w podrzędnym szpitalu niż zwyczajny pokój w motelu. Nazywam ją dziewczyną, ponieważ Tatiana – bo takie podała nam imię – twierdziła, że ma szesnaście lat. Miała podkrążone oczy dziecka z reportażu o ofiarach wojny, którym zapewne była. Trzymałem się na uboczu, stojąc przy drzwiach. Rachel też. Tatiana nie mówiła po angielsku. Pozostawiliśmy rozmowę Katarinie. Rozmawiały przez prawie dziesięć minut. Potem przez chwilę milczały. Tatiana westchnęła, otworzyła szufladę stolika, na którym stał telefon, i wręczyła Katarinie kartkę papieru. Katarina pocałowała ją w policzek i podeszła do nas. – Ona się boi – powiedziała. – Znała tylko Pavla. Zostawił ją tu wczoraj i kazał pod żadnym pozorem nie opuszczać pokoju. Spojrzałem na Tatianę. Próbowałem posłać jej krzepiący uśmiech. Wiedziałem, że mi się nie udało. – Co powiedziała? – spytała Rachel.

– Oczywiście, nic nie wie. Tak jak ja. Wie tylko, że jej dziecko znajdzie dobry dom.

– Co jest na tej kartce papieru, którą ci dała?

Katarina pokazała nam kartkę.

– Numer telefonu. W nagłych wypadkach powinna wybrać ten numer, a potem cztery dziewiątki.

– Pager – powiedziałem.

– Tak sądzę.

Spojrzałem na Rachel.

– Możemy ustalić właściciela?

– Bardzo wątpię. Bardzo łatwo załatwić sobie pager na fałszywe nazwisko.

– No to zadzwońmy – zaproponowałem. Zwróciłem się do Katariny. – Czy Tatiana spotkała kogoś poza twoim bratem?

– Nie.

– No to ty zadzwoń – podsunąłem. – Przedstaw się jako Tatiana. Powiesz temu, kto odbierze, że dostałaś krwotoku, kolki albo innego ataku.

– Hej! – zastopowała mnie Rachel. – Zaczekaj.

– Musimy ściągnąć tu tego kogoś – powiedziałem.

– I co potem?

– Jak to co potem? Przesłuchasz tego człowieka. Przecież umiesz to robić?

– Nie jestem już agentką FBI. A nawet gdybym była, nie możemy nikogo przesłuchiwać. Wyobraź sobie, że jesteś jednym z nich. Pojawiasz się tu, a ja zaczynam cię przyciskać? Co byś zrobił, gdybyś był zamieszany w coś takiego?

– Starałbym się dogadać.

– Może. Albo poszedł w zaparte i wezwał prawnika. I co wtedy zrobimy?

Zastanowiłem się nad tym.

– Jeśli ten ktoś zażąda adwokata, zostawisz mnie samego z podejrzanym.

Rachel zrobiła wielkie oczy.

– Mówisz poważnie?

– Rozmawiamy o życiu mojej córki.

– Rozmawiamy o życiu wielu dzieci, Marc. Ci ludzie handlują dziećmi. Musimy zakończyć ten proceder.

– W takim razie, co proponujesz?

– Zadzwonimy do nich. Tak jak powiedziałeś. Tylko niech rozmawia z nimi Tatiana. Niech powie cokolwiek, byle ich tutaj ściągnąć.

Zbadają ją. My spiszemy numery rejestracyjne samochodu. Kiedy odjadą, będziemy ich śledzić. Dowiemy się, kim są. – Nie rozumiem. Dlaczego Katarina nie może zadzwonić?

– Ponieważ ten, kto tu przyjedzie, zechce zbadać osobę, która dzwoniła. Katarina i Tatiana mają różne głosy. Tamci natychmiast zorientują się, że coś tu nie gra.

– Tylko po co mamy zadawać sobie tyle trudu? Przyjadą tutaj. Po co ryzykować i śledzić ich?

Rachel zamknęła oczy i znów je otworzyła.

– Marc, pomyśl. Jeśli zorientują się, że wpadliśmy na ich trop, jak zareagują?

Zamilkłem.

– I chcę, żebyś zrozumiał jeszcze coś. Teraz nie chodzi już tylko o Tarę. Musimy dopaść tych, którzy za tym stoją.

– A jeśli po prostu zgarniemy tych, którzy tu przyjadą – powiedziałem, pojmując o co jej chodzi – ostrzeżemy tamtych.

– No właśnie.

Nie byłem pewien, czy mnie to obchodzi. Dla mnie najważniejsza była Tara. Jeśli FBI lub policja zdoła postawić tych ludzi w stan oskarżenia, jestem za tym. Jednak nie to było moim głównym celem.

Katarina przekazała Tatianie nasz plan. Widziałem, że nie zdołała jej przekonać. Dziewczyna była przerażona. Wciąż przecząco kręciła głową. Czas płynął – czas, którego nie mieliśmy.

Zirytowałem się i postanowiłem zrobić coś niemądrego. Podniosłem słuchawkę, wybrałem numer pagera, a potem cztery razy nacisnąłem dziewięć. Tatiana zdrętwiała. – Zrobisz to – powiedziałem.

Katarina przetłumaczyła.

Przez następne dwie minuty nikt się nie odzywał. Wszyscy troje patrzyliśmy na Tatianę. Kiedy zadzwonił telefon, nie spodobało mi się to, co zobaczyłem w oczach tej dziewczyny.

Katarina powiedziała jej coś ponaglającym tonem. Tatiana potrząsnęła głową i założyła ręce na piersi. Telefon zadzwonił po raz trzeci. Potem czwarty. Wyjąłem broń. – Marc – powiedziała Rachel.

Trzymałem pistolet w opuszczonej ręce.

– Czy ona wie, że chodzi o życie mojej córki?

Katarina pospiesznie powiedziała coś po serbsku. Twardo spojrzałem Tatianie w oczy. Nie zareagowała. Podniosłem broń i nacisnąłem spust. Lampa nocna rozleciała się na kawałki, a huk strzału odbił się głośnym echem w pokoju. Wszyscy podskoczyli.

Następne głupie posunięcie. Wiedziałem. Natomiast nie wiedziałem, czy obchodzi mnie czyjeś zdanie na ten temat. – Marc!

Rachel położyła rękę na moim ramieniu. Strząsnąłem ją. Spojrzałem na Katarinę. – Powiedz jej, że jeśli dzwoniący się rozłączy…

Nie dokończyłem. Katarina zaczęła szybko coś mówić. Ścisnąłem broń, którą znów trzymałem w opuszczonej ręce. Tatiana nadal patrzyła na mnie. Pot wystąpił mi na czoło. Zacząłem się trząść.

Tatiana patrzyła na mnie i nagle na jej twarzy dostrzegłem wahanie. – Proszę – wycedziłem.

Po szóstym dzwonku Tatiana podniosła słuchawkę i zaczęła mówić.

Popatrzyłem na Katarinę. Wysłuchała rozmowy, a potem skinęła głową. Przeszedłem na drugi koniec pokoju. Wciąż trzymałem w ręku pistolet. Rachel spojrzała na mnie. Ja na nią. Ona pierwsza odwróciła wzrok.

Zaparkowaliśmy camaro przed znajdującą się obok restauracją i czekaliśmy. Nie mieliśmy ochoty na pogawędki. Patrzyliśmy wszędzie, tylko nie na siebie, jak nieznajomi w windzie. Nie wiedziałem, co powiedzieć. Nie miałem pojęcia, co czuję.? Strzeliłem z pistoletu i groziłem nieletniej dziewczynie. Co gorsza, chyba w- cale się tym nie przejąłem. Skutki takiego postępowania były niczym odległe burzowe chmury, które równie dobrze mogą się rozwiać, jak zebrać. Włączyłem radio i nastawiłem na lokalną rozgłośnię. Niemal spodziewałem się, że ktoś powie: „Przerywamy nasz program, żeby nadać specjalny komunikat”, a potem poda nasze nazwiska i rysopisy, a może nawet ostrzeżenie, że jesteśmy uzbrojeni i niebezpieczni. Jednak nie było żadnych wiadomości o strzelaninie w Kasselton ani policyjnym pościgu za nami. Rachel i ja nadal siedzieliśmy z przodu, a Katarina na składanym fotelu z tyłu. Rachel wyjęła Palm Pilota. W ręku trzymała pisak, gotowa go użyć. Zastanawiałem się, czy zadzwonić do Lenny' ego, ale przypomniałem sobie ostrzeżenie Zii. Na pewno założyli mii podsłuch. Poza tym nie miałem mu nic do powiedzenia prócz tego, że właśnie groziłem szesnastoletniej ciężarnej nielegalnie posiadaną bronią, zabraną facetowi, który został zamordowany na moim podwórku. Lenny prawnik na pewno by się nie ucieszył.

71
{"b":"94965","o":1}