Литмир - Электронная Библиотека
A
A

17

Nerwy miałem napięte jak postronki. Teraz puściły.

Nie, nie zacząłem wrzeszczeć. Wprost przeciwnie. Ogarnął mnie niewiarygodny spokój. Odjąłem telefon od ucha i spojrzałem nań jak na jakiś zagadkowy przedmiot, który właśnie zmaterializował się w mojej dłoni. – Marc?

Popatrzyłem na Rachel.

– Rozłączyli się.

– Jeszcze zadzwonią.

Pokręciłem głową.

– Powiedzieli, że dopiero za osiemnaście miesięcy.

Rachel uważnie mi się przyjrzała.

– Marc?

– Tak?

– Chcę, żebyś uważnie mnie wysłuchał.

Czekałem.

– Postąpiłeś właściwie.

– Dzięki. Od razu mi lepiej.

– Mam doświadczenie w takich sprawach. Jeśli Tara jeszcze żyje, a oni zamierzają ją oddać, ustąpią. Nie zgodzą się na twój warunek tylko wtedy, gdy nie będą mieli ochoty albo nie będą mogli jej uwolnić.

Nie będą mogli. Ta maleńka część mojego umysłu, która zachowała zdolność do racjonalnego myślenia, rozumiała to. Przypomniałem sobie o moim zawodowym opanowaniu. Zachować spokój. – I co teraz?

– Przygotujemy się, tak jak zaplanowaliśmy. Zabrałam ze sobą wyposażenie. Założę ci podsłuch. Jeśli znowu zadzwonią, będziemy gotowi.

Machinalnie kiwnąłem głową.

– W porządku.

– Nie rozpoznałeś tego głosu? A może przypomniałeś sobie jakiś nowy szczegół związany z mężczyzną we flanelowej koszuli, furgonetką lub czymś innym?

– Nie – odparłem.

– Przez telefon wspomniałeś o jakiejś płycie kompaktowej, którą znalazłeś w piwnicy.

– Tak.

Pospiesznie opowiedziałem jej o tej płytce opatrzonej nazwą firmy MVD. Wyjęła notes i zanotowała to. – Masz przy sobie ten kompakt?

– Nie.

– Nieważne -powiedziała. -Jesteśmy w Newark. Równie dobrze możemy sprawdzić, czy nie uda nam się czegoś dowiedzieć w ich siedzibie.

35
{"b":"94965","o":1}