Литмир - Электронная Библиотека
A
A

5

O dziesiątej zacząłem się rozbierać i szykować do łóżka. Lubię moją rodzinę i przyjaciół, lecz oni także zdali sobie sprawę z tego, że potrzebuję odrobiny samotności. Wszyscy wyszli przed kolacją. Zamówiłem posiłek w chińskiej restauracji i stosując się do wcześniejszych zaleceń mamy, zjadłem, żeby mieć siłę. Spojrzałem na budzik umieszczony na nocnej szafce. Dlatego wiedziałem, że była dokładnie 22:18. Stanąłem przy oknie i bez szczególnego zainteresowania przez nie popatrzyłem. Omal nie przeoczyłem jej w mroku, ale coś przykuło mój wzrok. Drgnąłem i spojrzałem uważniej. Zobaczyłem kobietę, która nieruchomo jak posąg stała na chodniku i gapiła się na mój dom. A przynajmniej tak mi się zdawało. Nie miałem co do tego pewności. Jej twarz skrywał mrok. Miała długie włosy – tyle zdołałem zauważyć, patrząc na jej sylwetkę – i długi płaszcz. Ręce trzymała w kieszeniach. Po prostu tam była.

Nie wiedziałem, co o tym myśleć. Oczywiście, media informowały o strzelaninie i porwaniu. Reporterzy wciąż kręcili się wokół.

Rozejrzałem się po ulicy. Żadnych samochodów, furgonetek telewizji, niczego. Kobieta przyszła, nie przyjechała. W tym też nie było niczego niezwykłego. Mieszkam w podmiejskiej dzielnicy.

Ludzie wciąż tu spacerują, zazwyczaj z pieskami, sami lub z małżonkami. Widok samotnie przechadzającej się kobiety nie był czymś nadzwyczajnym. Tylko dlaczego przystanęła?

Pomyślałem, że z niezdrowej ciekawości.

Wydawało się, że jest wysoka, lecz patrząc z góry i tego nie mogłem być pewien. Zastanawiałem się, co robić. Dziwny dreszcz niepokoju przeszedł mi po plecach. Złapałem bluzę od dresu i włożyłem na górę od piżamy. Potem pospiesznie wciągnąłem spodnie.

Znów wyjrzałem przez okno. Kobieta drgnęła. Zauważyła mnie.

Odwróciła się i zaczęła pospiesznie odchodzić. Zaparło mi dech.

Spróbowałem otworzyć okno. Zacięło się. Uderzyłem w ramę, żeby je poluzować i spróbowałem ponownie. Niechętnie dało się uchylić na dwa centymetry. Przysunąłem usta do szpary.

– Zaczekaj!

Przyspieszyła kroku.

– Proszę, zaczekaj chwilę.

Zaczęła biec. Do diabła. Odwróciłem się i rzuciłem do drzwi. Nie wiedziałem, gdzie są moje kapcie, a nie miałem czasu zakładać butów. Wypadłem na zewnątrz. Trawa łaskotała mnie w stopy.

Pobiegłem w tym kierunku, w którym oddaliła się nieznajoma.

Chciałem ją dogonić, ale nie zdołałem. Wróciłem do domu, zadzwoniłem do Regana i powiedziałem mu, co się stało. Nawet w moich uszach zabrzmiało to idiotycznie. Jakaś kobieta zatrzymała się przed domem. Wielkie rzeczy. Oczywiście, na Reganie nie zrobiło to większego wrażenia. Powiedziałem sobie, że to nic takiego, po prostu wścibska sąsiadka. Położyłem się do łóżka, włączyłem telewizję i w końcu zamknąłem oczy. Jednak ta noc jeszcze się nie skończyła.

14
{"b":"94965","o":1}