Литмир - Электронная Библиотека
A
A

34

Kiedy Regan i Tickner odebrali telefon z wiadomością o strzelaninie pod domem Seidmana, obaj zerwali się na równe nogi.

Byli już przy windzie, kiedy zadzwonił telefon komórkowy Ticknera. Szorstki, nadmiernie formalny kobiecy głos powiedział:

– Agent specjalny Tickner?

– Przy telefonie.

– Tu agent specjalny Claudia Fisher.

Tickner znał to nazwisko. Może nawet spotkał ją parę razy. – O co chodzi? – zapytał.

– Gdzie pan teraz jest?

– W szpitalu New York Presbyterian, ale właśnie jadę do New Jersey.

– Nie – powiedziała. – Proszę natychmiast przyjechać do One Federal Plaza.

Tickner spojrzał na zegarek. Była piąta rano.

– Teraz?

– Chyba wyraziłam się jasno. Tak.

– Można spytać, o co chodzi?

– Zastępca dyrektora Joseph Pistillo chciałby z panem porozmawiać.

Pistillo? Tickner zdziwił się. Pistillo był szychą w FBI na Wschodnim Wybrzeżu. Był szefem szefa wszystkich szefów Ticknera.

– Właśnie jestem w drodze na miejsce przestępstwa.

– To nie jest prośba – powiedziała Fisher. – Dyrektor Joseph Pistillo czeka. Spodziewa się pana za pół godziny. Telefon zamilkł. Tickner schował go do kieszeni.

– Co to było, do diabła? – zapytał Regan.

– Muszę jechać – odparł Tickner, odchodząc korytarzem.

– Dokąd?

– Mój szef chce mnie widzieć.

– Teraz?

– Natychmiast. -Tickner był już w połowie korytarza.

– Zadzwoń do mnie, kiedy się czegoś dowiesz.

– Niełatwo mi o tym mówić – powiedziała Rachel.

Prowadziłem. Pytania bez odpowiedzi zbytnio się spiętrzyły, przygniatając nas i pozbawiając sił. Nie odrywałem oczu od szosy i czekałem. – Czy Lenny był z tobą, kiedy oglądałeś te zdjęcia? – zapytała.

– Tak.

– Czy wyglądał na zdziwionego?

– Takie odniosłem wrażenie.

Opadła na fotel.

– Cheryl pewnie nie byłaby zdziwiona.

– Dlaczego?

– Kiedy poprosiłeś o mój numer telefonu, zadzwoniła, żeby mnie ostrzec.

– Przed czym? – zapytałem.

– Przed nami.

Nie musiała nic więcej mówić.

– Mnie też ostrzegała.

– Kiedy umarł Jerry – bo tak się nazywał mój mąż, Jerry Camp – kiedy umarł… Powiedzmy, że przeszłam bardzo ciężkie chwile.

– Rozumiem.

– Nie – powiedziała. – To nie tak. Między Jerrym a mną już od dawna się nie układało. Może nigdy. Kiedy przechodziłam szkolenie w Quantico, Jerry był jednym z moich instruktorów. Co więcej, był legendą. Jednym z naszych najlepszych agentów.

Pamiętasz sprawę KillRoya sprzed kilku lat? – Był seryjnym mordercą, prawda?

Rachel kiwnęła głową.

– Schwytano go głównie dzięki Jerry'emu. Miał doskonałe osiągnięcia w pracy, jedne z najlepszych w FBI. A ja… Sama nie wiem, jak to się stało. A może wiem. Był starszy. Może trochę przypominał mi ojca. Kochałam FBI. Było całym moim życiem.

Spodobałam się Jerry'emu. To mi pochlebiało. Jednak nie wiem, czy w ogóle go kochałam.

Zamilkła. Poczułem na sobie jej wzrok. Nie odrywałem oczu od szosy. – Kochałeś Monice? – zapytała. – Czy kochałeś ją na prawdę?

Mimo woli napiąłem mięśnie ramion.

– A co to za pytanie, do licha?

Zamilkła. Po chwili powiedziała:

– Przepraszam. Nie powinnam.

Milczenie przedłużało się. Starałem się oddychać wolniej.

– Mówiłaś mi o tych zdjęciach…

– Tak. -Rachel opuściła głowę. Nosiła tylko jeden pierścionek.

Teraz zaczęła go okręcać na palcu. – Kiedy Jerry umarł…

– Został zastrzelony – przerwałem.

Znowu poczułem na sobie jej spojrzenie.

– Tak, kiedy został zastrzelony.

– Czy ty go zastrzeliłaś?

– To na nic, Marc.

– Co?

– Za bardzo się złościsz.

– Ja tylko chcę wiedzieć, czy zastrzeliłaś męża.

– Pozwól, że opowiem to po swojemu, dobrze?

Teraz w jej głosie zabrzmiała stalowa nuta. Wycofałem się ze wzruszeniem ramion.

– Po jego śmierci byłam zupełnie zagubiona. Musiałam złożyć rezygnację i odejść z FBI. Wszystko co miałam – znajomi, praca, do diabła, całe moje życie – wszystko wiązało się z firmą. I wszystko to straciłam. Zaczęłam pić. Pogrążyłam się w apatii. Poszłam na dno. A kiedy jesteś na dnie, szukasz sposobu, żeby się od niego odbić. Jakiegokolwiek. Rozpaczliwie.

Zwolniliśmy przed skrzyżowaniem i zatrzymaliśmy się na czerwonym świetle. – Nie mówię tego tak, jak powinnam – mruknęła.

W tym momencie mnie samego zdziwiło to, co zrobiłem. Wyciągnąłem rękę i położyłem dłoń na jej dłoni. – Po prostu mi to powiedz, dobrze?

Kiwnęła głową, patrząc w dół, na moją dłoń. Nie cofnąłem jej.

– Pewnego wieczoru za dużo wypiłam i zadzwoniłam do ciebie.

Przypomniałem sobie to, co Regan mówił o wykazie rozmów.

– Kiedy to było?

– Parę miesięcy przed napadem.

– Czy Monica odebrała telefon? – spytałem.

– Nie. Zgłosiła się automatyczna sekretarka. A ja… Wiem, że to zabrzmi głupio… Zostawiłam dla ciebie wiadomość.

Powoli zabrałem rękę.

– Co dokładnie powiedziałaś?

– Nie pamiętam. Byłam pijana. Płakałam. Chyba powiedziałam, że tęsknię za tobą i mam nadzieję, iż oddzwonisz. Nie sądzę, żebym powiedziała coś więcej.

– Nigdy nie odsłuchałem tej wiadomości – powiedziałem.

– Teraz zdaję sobie z tego sprawę.

Nagle zrozumiałem.

– A to oznacza, że wysłuchała jej Monica.

Parę miesięcy przed napadem, pomyślałem. Kiedy Monica czuła się najbardziej zagrożona. Gdy mieliśmy poważne problemy.

Przypomniałem sobie inne fakty. Na przykład to, że Monica często płakała po nocach. Przypomniałem sobie, jak Edgar powiedział mi, że zaczęła chodzić do psychiatry. A ja, zamknięty we własnym świecie, składałem wraz z nią wizyty w domu Lenny'ego i Cheryl, gdzie musiała patrzeć na zdjęcie mojej dawnej kochanki – kochanki, która zadzwoniła pewnego wieczoru i oznajmiła, że za mną tęskni. – Mój Boże. Nic dziwnego, że wynajęła prywatnego detektywa. Chciała się dowiedzieć, czy ją zdradzam. Na pewno opowiedziała mu o twoim telefonie i tym, co łączyło nas w przeszłości.

Rachel się nie odezwała.

– Nadal nie odpowiedziałaś na moje pytanie, Rachel. Co robiłaś przed szpitalem?

– Przyjechałam do New Jersey zobaczyć się z matką – zaczęła. – Mówiłam ci, że ma teraz apartament w West Orange.

– Ach tak. Była pacjentką szpitala?

– Nie. – Znowu zamilkła. Prowadziłem. O mało nie włączyłem radia, odruchowo, żeby się czymś zająć. – Czy naprawdę muszę to mówić?

– Tak sądzę, owszem – odparłem. Jednak już wiedziałem.

Zrozumiałem.

Powiedziała głosem wypranym z emocji:

– Mój mąż nie żyje. Straciłam pracę. Straciłam wszystko. Często rozmawiałam z Cheryl. Z tego co mówiła, wynikało, że macie z żoną problemy małżeńskie. – Odwróciła się do mnie. – Daj spokój, Marc. Przecież wiesz, że nigdy nie zapomnieliśmy o sobie. Dlatego tamtego dnia poszłam do szpitala, żeby się z tobą zobaczyć. Nie wiem, czego oczekiwałam.

Czyżbym była taka naiwna, aby spodziewać się, że weźmiesz mnie w ramiona? Być może, nie wiem. Tak więc kręciłam się tam i próbowałam zebrać się na odwagę. Nawet weszłam na twoje piętro. W końcu jednak nie mogłam tego zrobić. Wcale nie ze względu na Monice i Tarę. Chciałabym powiedzieć, że kierowały mną takie szlachetne pobudki. Niestety.

– A więc dlaczego?

– Odeszłam, ponieważ pomyślałam, że mnie odepchniesz, a nie byłam pewna, czy zdołam to znieść.

Oboje zamilkliśmy. Nie miałem pojęcia, co powiedzieć. Nawet nie wiem, co czułem. – Jesteś zły – stwierdziła.

– Sam nie wiem.

Jechaliśmy jeszcze przez jakiś czas. Nie wiedziałem, co powinienem teraz zrobić. Oboje spoglądaliśmy przed siebie. W samochodzie panowało niemal wyczuwalne napięcie. W końcu powiedziałem: – To już nie ma żadnego znaczenia. Teraz ważne jest tylko to, żeby odnaleźć Tarę.

Zerknąłem na Rachel. Dostrzegłem łzę spływającą po jej policzku.

Przed nami pojawiła się tablica – mała, niepozorna, prawie niewidoczna. Napis na niej głosił po prostu: HUNTERS-VILLE.

Rachel otarła łzę i wyprostowała się. – Zatem skupmy się na tym.

Zastępca dyrektora Joseph Pistillo siedział za biurkiem i pisał.

Był wysokim, łysym mężczyzną o szerokiej klatce piersiowej i ramionach, o wyglądzie weterana, kojarzącym się z dokerami i bójkami w knajpach – siłacz nie epatujący muskulaturą. Zapewne zbliżał się już do siedemdziesiątki. Plotka głosiła, że niedługo przejdzie na emeryturę. Agent specjalny Claudia Fisher wprowadziła Ticknera do gabinetu i wyszła, zamykając za sobą drzwi. Tickner zdjął okulary. Stał z rękami założonymi za plecy.

Nie zaproszono go, żeby usiadł. Żadnych powitań, uścisku dłoni, pozdrowienia ani niczego takiego. Nie podnosząc głowy, Pistillo powiedział:

– O ile mi wiadomo, zadaje pan pytania w związku z tragiczną śmiercią agenta specjalnego Jerry'ego Campa.

W głowie Ticknera odezwał się dzwonek alarmowy. O, ale tempo.

Zaczął się dopytywać zaledwie kilka godzin temu. – Tak, panie dyrektorze, Pistillo nadal skrobał coś w notesie.

– Był pańskim instruktorem w Quantico, zgadza się?

– Tak, panie dyrektorze.

– Był wspaniałym nauczycielem.

– Jednym z najlepszych, panie dyrektorze.

– Najlepszym, agencie.

– Tak, panie dyrektorze.

– Czy pańskie dociekania – ciągnął Pistillo – są w jakiś sposób związane z pańskimi dawnymi kontaktami ze specjalnym agentem Campem?

– Nie, panie dyrektorze.

Pistillo przestał pisać. Odłożył pióro i położył swoje wielkie łapska na blacie biurka. – A więc dlaczego się pan dopytuje?

Tickner pospiesznie ominął pułapki i zasadzki, jakie kryły się w odpowiedzi na to pytanie. – Nazwisko jego żony pojawiło się w sprawie, nad którą pracuję.

– Mówi pan o zabójstwie i porwaniu Seidmanów?

– Tak, panie dyrektorze.

Pistillo zmarszczył brwi. Na jego czole pojawiły się bruzdy.

– Uważa pan, że istnieje związek pomiędzy nieszczęśliwym wypadkiem, jakim była śmierć Jerry'ego Campa, a porwaniem Tary Seidman?

64
{"b":"94965","o":1}