Литмир - Электронная Библиотека
A
A

Milczała.

– Och, rozumiem. Obawiałaś się, że powie mi prawdę.

Czyż nie?

– Nie wiem.

– A co to za odpowiedź, do diabła?

– Tak, bałam się, że powie ci prawdę. – Znowu popatrzyła na męża.

– I modliłam się, żeby to zrobił.

Rachel próbowała sprowadzić ją z powrotem na interesujący nas temat. – Co się stało, kiedy przyjechał tu pani brat?

Zaczęła płakać.

– Katarina?

– Powiedział, że musi zabrać ze sobą Perry'ego.

Verne zrobił wielkie oczy. Pierś Katariny zaczęła poruszać się gwałtownie, jakby z trudem chwytała oddech. – Odmówiłam mu.

Powiedziałam, że nie pozwolę tknąć moich dzieci. Groził mi. Mówił, że opowie o wszystkim Verne'owi.

Powiedziałam, że nic mnie to nie obchodzi. Nie pozwolę mu zabrać Perry'ego. Wtedy uderzył mnie w brzuch. Upadłam. Obiecał, że za kilka godzin przywiezie Perry'ego z powrotem, że nikomu nic się nie stanie, jeśli nikomu nie powiem. I że jeśli zadzwonię do Verne'a albo na policję, zabije Perry'ego.

Verne zacisnął pięści. Był czerwony jak burak.

– Chciałam go powstrzymać. Próbowałam wstać, ale mnie przewrócił. A potem… – Na moment głos uwiązł jej w gardle.

– Potem odjechał. Z Perrym. Następne sześć godzin było najdłuższe w moim życiu.

Zerknęła na mnie lękliwie. Wiedziałem, o czym myślała. Ona bała się tylko przez sześć godzin. Ja żyłem z tym strachem od półtora roku. – Nie wiedziałam, co robić. Mój brat to zły człowiek.

Teraz to wiem. Mimo to nie mogłam uwierzyć, że skrzywdziłby moje dziecko. Przecież był jego wujkiem.

W tym momencie pomyślałem o Stacy, mojej siostrze, i o tym jak zapewniałem, że na pewno jest niewinna. – Przez kilka godzin nie odchodziłam od okna. Nie mogłam tego znieść. W końcu, o północy, zadzwoniłam na jego komórkę. Powiedział, że właśnie jedzie z powrotem. Perry'emu nic nie jest, zapewnił. Nic się nie stało. Usiłował mówić to lekkim tonem, ale słyszałam niepokój w jego głosie. Zapytałam, gdzie teraz jest. Powiedział, że na szosie numer osiemdziesiąt w pobliżu Paterson. Nie mogłam tak siedzieć w domu i czekać.

Powiedziałam mu, że spotkam się z nim w połowie drogi.

Zabrałam Verne'a Juniora i pojechaliśmy. Kiedy dotarliśmy do stacji benzynowej przy rozjeździe na Spartę… – Spojrzała na Verne'a. – Nic mu się nie stało. Perry'emu. Poczułam niewiarygodną ulgę.

Verne kciukiem i wskazującym palcem skubał dolną wargę. Znów odwrócił wzrok. – Zanim odjechałam, Pavel złapał mnie za ramię.

Przyciągnął mnie do siebie. Widziałam, że był przestraszony.

Powiedział, żebym nikomu o tym nie mówiła, obojętnie co się stanie. Mówił, że gdyby tamci dowiedzieli się o mnie, gdyby wiedzieli, że ma siostrę, zabiliby nas wszystkich.

– Jacy oni? – zapytała Rachel.

– Nie wiem. Ci, dla których pracował. Myślę, że to ci ludzie, którzy kupowali niemowlęta. Powiedział, że to wariaci.

– I co było dalej?

Katarina otworzyła usta, zamknęła je i spróbowała ponownie.

– Pojechałam do supermarketu – powiedziała i wydała cichy dźwięk, który może nawet był śmiechem. – Kupiłam dzieciom sok w kartonikach. Pozwoliłam im pić, kiedy robiliśmy zakupy. Po prostu chciałam zrobić coś zwyczajnego. Sama nie wiem… chciałam zapomnieć o wszystkim.

Katarina znowu spojrzała na Verne'a. Ja również. Ponownie przyjrzałem się temu mężczyźnie o długich włosach i krzywych zębach. Po chwili popatrzył na żonę. – W porządku – rzekł najłagodniejszym głosem, jaki słyszałem w życiu. – Byłaś przestraszona. Bałaś się przez całe swoje życie.

Katarina zaczęła płakać.

– Nie chcę, żebyś nadal się bała, rozumiesz?

Podszedł do niej. Wziął ją w ramiona. Uspokoiła się na tyle, żeby wykrztusić:

– Powiedział, że przyjdą po nas. Zabiją nas wszystkich.

– Obronię was – odparł po prostu. Spojrzał na mnie ponad jej ramieniem. – Zabrali moje dziecko. Grozili mojej rodzinie.

Słyszysz, co mówię?

Skinąłem głową.

– Teraz to i moja sprawa. Jestem z wami.

Rachel skuliła się. Zobaczyłem, jak skrzywiła się z bólu.

Miała zamknięte oczy. Nie wiedziałem, jak długo jeszcze wytrzyma.

Ruszyłem w jej kierunku. Podniosła rękę. – Katarina, potrzebujemy twojej pomocy. Gdzie mieszkał twój brat?

– Nie wiem.

– Pomyśl. Czy masz coś, co należało do niego, co mogłoby naprowadzić nas na ślad tych, dla których pracował?

Puściła męża. Verne gładził jej włosy z czułością i zdecydowaniem, których mu zazdrościłem. Odwróciłem się do Rachel.

Zadałem sobie pytanie, czy miałbym odwagę postąpić tak samo.

– Pavel niedawno wrócił z Kosowa – powiedziała Katarina. – Na pewno nie przyjechał stamtąd z pustymi rękami.

Rachel skinęła głową.

– Myśli pani, że przywiózł ciężarną kobietę?

– Dotychczas zawsze tak robił.

– Czy pani wie, gdzie się zatrzymała?

– Kobiety zawsze mieszkają w tym samym miejscu – tam gdzie ja mieszkałam. W Union City. – Katarina podniosła głowę. – Chcecie, żeby ta kobieta wam pomogła, prawda?

– Tak.

– A zatem będę musiała pojechać z wami. Ona prawie na pewno nie mówi po angielsku.

Spojrzałem na Verne'a. Kiwnął głową.

– Ja popilnuję dzieci.

Przez długą chwilę nikt się nie ruszał. Zbieraliśmy siły do działania, jakbyśmy mieli przejść w stan nieważkości.

Wykorzystałem ten moment, żeby wyjść na zewnątrz i zadzwonić do Zii. Odpowiedziała po pierwszym sygnale i od razu zaczęła mówić.

– Gliny mogą słuchać, więc nie zostawaj na linii za długo – ostrzegła.

– Dobrze.

– Odwiedził mnie nasz przyjaciel, detektyw Regan. Powiedział mi, że jego zdaniem posłużyłeś się moim samochodem opuszczając szpital. Zadzwoniłam do Lenny'ego. Kazał mi nie potwierdzać jakichkolwiek zarzutów i im nie zaprzeczać.

Pewnie domyślasz się reszty. – Dzięki.

– Uważasz na siebie?

– Zawsze.

– Jasne. Nawiasem mówiąc, gliniarze nie są głupi. Pomyśleli, że jeśli raz skorzystałeś z pomocy przyjaciół, możesz zrobić to po raz drugi.

Zrozumiałem, co chciała mi powiedzieć. Nie używaj samochodu

Lenny'ego. – No, lepiej już się wyłącz – powiedziała. – Kocham cię. Telefon zamilkł. Wróciłem d o środka. Verne otworzył kluczem szafkę z bronią. Przeglądał swoją kolekcję. Po drugiej stronie pokoju stał sejf, w którym trzymał amunicję. Otworzył go, wprowadzając kombinację cyfr. Zerknąłem mu przez ramię. Verne spojrzał na mnie i puścił oko. Miał tam zapas wystarczający do obalenia rządu jakiegoś małego europejskiego kraju. Powiedziałem im o mojej rozmowie z Zią. Verne nie wahał się ani chwili.

Klepnął mnie w plecy i oznajmił: – Mam dla was odpowiedni pojazd.

Dziesięć minut później Katarina, Rachel i ja odjechaliśmy białym camaro.

70
{"b":"94965","o":1}