Литмир - Электронная Библиотека

Więc Mańka stosuje taką metodę. Kręci się, kręci po lecznicy, nikogo oprócz niej i koleżanki nie ma.

– Muszę iść po kaszankę – mówi wreszcie.

W słowie „muszę” zawarta jest nie chęć czy fanaberia, tylko głęboki przymus, w domyśle: muszę, bo nie mam co jeść, w głębszym domyśle: mam tylko na kaszankę, ona uratuje życie mnie i mojej rodzinie. Trzecie dno natomiast takiej zbitki „muszę” i „kaszanka” znaczy: wiesz, gdybym szła po zakupy, to co innego, ale przecież jestem w tak strasznej sytuacji finansowej, że chyba nie masz nic przeciwko temu? Słowo „zakupy” mogłoby wywołać niepotrzebne skojarzenia, np.: to ty pod koniec miesiąca masz jeszcze forsę? Oraz, co za tym idzie, prosty wniosek, że skoro masz pieniądze, to musisz też znaleźć czas, najlepiej po pracy.

Więc jeśli Mańka musi iść po kaszankę, to, rzecz jasna, jej towarzyszka patrzy na nią współczująco i mówi: „idź”. Mańka wsiada do swojego nowego samochodu i pędzi do solarium. Czasem wraca czerwona. Bo solarium, jak wiadomo, czasem opala, a czasem najpierw zaczerwienia, nie wiadomo dlaczego.

Pytam Mańkę, czy ta pani się nie orientuje, że ona po solarium, co widać gołym okiem.

– Eeee – mówi Mańka – jak miałam stary samochód, to mówiłam, że mi sukinsyn wysiadł i musiałam pchać, i dlatego taka czerwona jestem.

Mądra Mańka, nawet jeśli ma na sobie dobre ciuchy, które przed chwilą budziły zazdrość towarzyszki, to teraz myśl, że musiała pchać samochód w tych ciuchach, budzi satysfakcję, pokrytą zgrabnie współczującym: „och, to straszne”.

I owa towarzyszka wyobraża sobie przepocenie takiej kobiety pchającej samochód, bo przecież nawet najlepszy nowy inteligentny dezodorant, który chroni przez dwadzieścia cztery godziny, wypuszczając co jakiś czas mikrogranulki, które się utleniają, i dzięki temu itd., nie jest przygotowany na ewentualność pchania samochodu. A poza tym towarzyszka owa ma samochód lepszy, którego pchać nie musi. I problem ciuchów już jest nieistotny, szczególnie wobec kaszanki.

Tak było kiedyś. Teraz Mańka ma nowy samochód, który się nie psuje. A do solarium jeździ. Pytam:

– A teraz co mówisz, jak wracasz czerwona jak burak?

– Och – Mańka się rozpromienia – mówię, że mam uderzenia. Że klimaks mnie dopadł. Żebyś wiedziała, jak teraz mnie lubi! Jak mi współczuje, że tak wcześnie!

Więc może powinnam dać satysfakcję mojej znajomej, co mnie nie lubi, rozpłakać się, zacząć narzekać, biadolić, poczułaby się lepiej, że to nie jej mąż zrobił dziecko Joli. Niemądra jestem. Teraz zamiast współczującej towarzyszki mam wroga. Powinnam była dłużej mieszkać u Mańki – więcej bym się nauczyła.

15
{"b":"88042","o":1}