Литмир - Электронная Библиотека
A
A

Jerry najpierw był zaskoczony, potem zamyślił się, a wreszcie na jego twarzy pojawił się marzycielski wyraz.

– No więc?

– Kolejkę. Taką, co się nakręca. Wiesz. I z torami, ze wszystkim. I sygnał… – zamilkł raptownie.

– Będziesz ją miał. Tak szybko, jak tylko będę mógł ją dostać. Jerry otworzył usta.

A ja dodałem szybko:

– Jerry, ja stąd odchodzę. Nie mógłbyś zostać, gdyby pan Adams zaczął cię bić, prawda? Więc ja będę musiał odejść. Ale przyślę ci kolejkę. Nie zapomnę o tym, obiecuję.

Wieczór płynął jak tyle innych przedtem, wspięliśmy się po drabinie do naszych niegościnnych łóżek. Leżałem w ciemności z rękami założonymi pod głowę i myślałem o lasce Humbera opadającej jutro rano w jakieś miejsce mojego ciała. Zupełnie jak pójście do dentysty na plombowanie zęba. Oczekiwanie było gorsze od samego wydarzenia. Westchnąłem ciężko i zapadłem w sen.

Następnego dnia operacja „Eksmisja” rozwijała się zgodnie z przewidywaniami.

Kiedy po długim treningu zdejmowałem siodło z Dobbina, Humber wszedł za mną do boksu, a jego laska wylądowała z głuchym dźwiękiem na moich plecach.

Upuściłem siodło, które spadło akurat w świeżą kupkę końskiego gnoju, i odwróciłem się.

– Co złego zrobiłem, proszę pana? – zapytałem zbolałym głosem. Uważałem, że równie dobrze mogę mu utrudnić zadanie, ale miał gotową odpowiedź.

– Cass mówił mi, że spóźniłeś się do pracy w ubiegłą sobotę po południu. Podnieś to siodło. Co ty sobie myślisz?! Rzucać siodło w gnój!

Stał w rozkroku, mierząc oczami odległość.

W porządku, pomyślałem. Jeszcze tylko raz, i będzie dosyć.

Odwróciłem się i podniosłem siodło. Już miałem je w rękach i prostowałem się, kiedy uderzył mnie znowu, prawie dokładnie w to samo miejsce, tyle że dużo mocniej. Wypuściłem powietrze przez zęby.

Cisnąłem siodło z powrotem w gnój i krzyknąłem na niego:

– Odchodzę stąd. Natychmiast.

– Bardzo dobrze – powiedział zimno, z wyraźną satysfakcją. – Idź i pakuj się. Znajdziesz swoje papiery w kantorze. – Odwrócił się na pięcie i pokulał, zwycięsko zakończywszy sprawę.

Jakiż on był oziębły, pomyślałem. Pozbawiony wszelkich emocji, bezpłciowy, wyrachowany. Trudno wyobrazić go sobie zakochanego czy kochanego, odczuwającego litość czy żal, czy jakikolwiek rodzaj strachu.

Zgiąłem plecy z grymasem i postanowiłem zostawić siodło Dobbina tam, gdzie było, w gnoju. Przyjemny gest, pomyślałem. Zgodny z charakterem postaci, aż do gorzkiego końca.

15

Zdjąłem polietylenowy pokrowiec z motocykla i na wyłączonym silniku wyjechałem z podwórza. Wszyscy stajenni byli na treningu z trzecią turą koni, a po powrocie czekała ich jeszcze następna jazda.

Kiedy zastanawiałem się, jak sobie w pięciu dadzą radę z trzydziestoma końmi, napotkałem chłopaka o cwaniackim wyglądzie maszerującego pod górę do stajni Humbera z płóciennym workiem przewieszonym przez ramię. Jeszcze jeden. Kolejny rozbitek. Gdyby wiedział, dokąd naprawdę idzie, pewnie szedłby jeszcze wolniej.

Pojechałem do Clavering, ponurego górniczego miasta o nędznych, wąskich, opadających uliczkach, ożywionych jedynie chromem i szkłem w centrum handlowym. Stamtąd zadzwoniłem do londyńskiego domu Octobra.

Telefon odebrał Terence. Powiedział, że lord October jest w Niemczech, gdzie właśnie jego firma otwiera nową fabrykę. – Kiedy wraca?

– Zdaje się w sobotę rano. Wyjechał w niedzielę na tydzień.

– Czy weekend ma spędzić w Slaw?

– Chyba tak. Mówił, że z powrotem będzie leciał do Manchesteru i nie zostawił mi żadnych poleceń.

– Czy możesz znaleźć adresy i telefony pułkownika Becketta i pana Stuarta Macclesfielda?

– Proszę chwilę poczekać…

Słyszałem przewracanie kartek, potem Terence podał mi adresy i telefony. Zapisałem je i podziękowałem mu.

– Tu są ciągle pana ubrania – powiedział.

– Wiem – roześmiałem się. – Myślę, że niedługo zgłoszę się po nie.

Rozłączyliśmy się i próbowałem dodzwonić się do Becketta. Zimny oschły głos poinformował mnie, że pułkownika Becketta nie ma, ale o dziewiątej będzie na kolacji w swoim klubie i tam można go znaleźć. Okazało się też, że Stuart Macclesfield przebywał w sanatorium na rekonwalescencji po zapaleniu płuc. Miałem nadzieję, że uzyskam jakąś pomoc w śledzeniu stajni Humbera, i kiedy furgon z Kanderstegiem wyjedzie, ktoś pojedzie za nim. Jednak wyglądało na to, że będę musiał to zrobić sam, bo nie sądziłem, by miejscowa policja w ogóle uwierzyła w moją historię, czy przydzieliła mi kogoś do pomocy.

Uzbrojony w koc i dobrą lornetkę kupioną w lombardzie, zaopatrzony w paszteciki wieprzowe, tabliczki czekolady, butelkę wody vichy i kilka kartek papieru do pisania, przejechałem znów przez Posset i wyjechałem drogą przebiegającą ponad doliną, w której mieściła się stajnia Humbera. Zatrzymałem się w miejscu, które wypatrzyłem podczas poprzednich wypadów, sprowadziłem motocykl kawałek w dół na zarośnięte wrzosowisko, i znalazłem pozycję taką, żebym nie był widoczny z dołu dla przejeżdżających samochodów na linii horyzontu, skąd jednak mogłem patrzeć na stajnię Humbera przez lornetkę. Była godzina pierwsza i nic się tam nie działo.

Zdjąłem z bagażnika walizkę i usiadłem na niej, przygotowując się na dłuższe posiedzenie. Nawet jeżeli uda mi się połączyć z Beckettem o dziewiątej, i tak nie będzie mógł przysłać mi pomocy wcześniej niż następnego ranka.

Tymczasem należało napisać raport, znacznie pełniejszy, bardziej oficjalny i szczegółowy niż zapiski wysyłane z poczty w Posset. Wyjąłem papier i pisałem z przerwami przez całe popołudnie, uzupełniając tę pracę spojrzeniami przez lornetkę na stajnię Humbera. Jednak u Humbera nie działo się nic, poza zwykłą codzienną krzątaniną. Zacząłem tak…

„Lord October”

Pan Stuart Macclesfield.

Pułkownik Roderick Beckett.

Panowie, Poniższa relacja jest zebraniem faktów, które dotychczas wyszły na jaw w czasie śledztwa prowadzonego przeze mnie na wasze zamówienie, a także wniosków, jakie wydają się z nich wynikać.

Paul James Adams i Hedley Humber zaczęli współpracować nad realizacją planu mającego zapewnić zwycięzców jakieś cztery lata temu, kiedy Adams kupił Manor House i zamieszkał w Tellbridge, Northumberland. Adams (według mojej niefachowej opinii) ma osobowość psychopaty, do realizacji własnych celów i przyjemności zmierza nie zwracając najmniejszej uwagi na innych ludzi, nie niepokojąc się również, jakie z tego wynikną konsekwencje dla niego samego. Jego inteligencja wydaje się powyżej przeciętnej, toteż on wydaje polecenia. Sądzę, że psychopaci bywają często napastliwymi oszustami, może dobrze byłoby przyjrzeć się przeszłości Adamsa.

Humber, choć zdominowany przez Adamsa, nie jest całkiem nieodpowiedzialny. Zawsze jest zimny i opanowany. Nigdy nie widziałem, żeby był naprawdę zły (gniewem posługuje się jak bronią), a wszystko co robi, wydaje się przemyślane i wykalkulowane. Adams może być psychicznie nienormalny, Humber natomiast wydaje się po prostu niegodziwy. Jego relatywne zdrowie psychiczne może działać hamująco na Adamsa i być może nie pozwoliło na wykrycie ich działalności do tej pory.

Jud Wilson i Cass, pełniący funkcje koniuszych w stajni, są wplątani w sprawę, ale jedynie jako płatni podwładni. Żaden z nich nie wykonuje w stajni tylu prac, ile wynikałoby normalnie z zakresu obowiązków, są jednak dobrze płatni. Obaj mają duże samochody, zaledwie roczne.

Plan Adamsa i Humbera oparty jest na fakcie, że konie uczą się przez kojarzenie i łączą dźwięki z wydarzeniami. Podobnie jak psy Pawłowa, które zjawią się na odgłos dzwonka, ponieważ zostały nauczone, że oznacza to czas karmienia – konie słysząc dźwięki wózka w stajni wiedzą doskonale, że nadjeżdża ich jedzenie.

Jeżeli koń przyzwyczajony jest, że pewne konsekwencje następują blisko po pewnych dźwiękach, automatycznie oczekuje tych konsekwencji, kiedy tylko usłyszy dźwięki. Reaguje na dźwięk antycypując to, co ma nastąpić.

45
{"b":"107671","o":1}