Литмир - Электронная Библиотека
A
A

Wzruszyłem ramionami. Nic nie mogłem na to poradzić. Wyprowadziłem motocykl i ruszyłem w stronę Durham.

13

College, w którym studiowała Elinor, stał przy obsadzonej drzewami ulicy, obok innych masywnych i uczenie wyglądających budowli. Główne wejście było okazałe, a po prawej stronie znajdowało się znacznie mniej okazałe wejście boczne z szutrowym podjazdem. Zajechałem tam swoim motocyklem i zaparkowałem go w długim rzędzie rowerów. Za rowerami stało sześć czy siedem małych samochodów, jednym z nich był szkarłatny sportowy wóz Elinor.

Do szerokich dębowych drzwi, ozdobionych napisem „Studenci”, prowadziły dwa stopnie. Wszedłem do wnętrza. Tuż za drzwiami, po prawej stronie było biurko portiera, za którym siedział mężczyzna w średnim wieku, o ponurym wyglądzie, wpatrujący się w jakiś spis.

– Przepraszam, czy może mi pan powiedzieć, gdzie znajdę lady Elinor Tarren?

Spojrzał na mnie i zapytał:

– Z wizytą? Oczekiwany?

– Myślę, że tak.

Zapytał, jak się nazywam, i starannie wyszukał kciukiem w spisie.

– Daniel Roke z wizytą do panny Tarren – odczytał. – Proszę pokazać mu pokój… W porządku. Możemy iść. – Wstał ze stołka, obszedł biurko i oddychając chrapliwie, poprowadził mnie w głąb budynku.

Korytarze zakręcały wielokrotnie, zrozumiałem więc, dlaczego konieczny był przewodnik. Po każdej stronie znajdowały się drzwi z nazwiskiem mieszkańca lub przeznaczeniem pokoju, wypisanych na małych kartkach w metalowych ramkach. Przeszliśmy dwa piętra po schodach, pokonaliśmy jeszcze kilka zakrętów i portier zatrzymał się przed drzwiami, podobnymi do wszystkich innych.

– Tutaj – rzekł sucho. – To pokój panny Tarren. Odwrócił się i podreptał z powrotem na swoje stanowisko.

Na tabliczce na drzwiach wypisane było „Elinor C. Tarren”. Zapukałem. Otworzyła mi Elinor C. Tarren.

– Proszę wejść – powiedziała. Bez uśmiechu. Wszedłem. Zamknęła za mną drzwi.

Stałem nieruchomo, rozglądając się po pokoju. Tak się przyzwyczaiłem do szarości pomieszczeń u Humbera, że znalezienie się znów w pokoju z zasłonami, dywanem, fotelami, poduszkami i kwiatami, sprawiło na mnie dziwne wrażenie. Pokój utrzymany był głównie w kolorach niebieskim i zielonym, które mieszały się i przechodziły jeden w drugi, na ich de błyszczał bukiet żonkili i czerwonych tulipanów.

W pokoju znajdowało się wielkie biurko, na którym porozrzucane były książki i papiery, półka z książkami, łóżko z niebieską narzutą, komoda, wysoka szafa w ścianie i dwa fotele. Było tu ciepło i przytulnie. Bardzo dobre miejsce do pracy. Gdybym miał odrobinę więcej czasu, żeby się nad tym zastanowić, jestem pewien, że poczułbym zazdrość; z tego właśnie okradła mnie śmierć moich rodziców, z czasu i możliwości uczenia się.

– Proszę usiąść – Elinor wskazała mi jeden z foteli.

– Dziękuję.

Usiadłem, wtedy ona usadowiła się naprzeciwko, patrząc jednak na podłogę, nie na mnie. Była poważna i zmieszana, dość ponuro więc pomyślałem, czy to, co October ma mi do zakomunikowania, ma oznaczać dalsze kłopoty.

– Poprosiłam, żeby pan tutaj przyjechał – zaczęła. – Poprosiłam, żeby pan przyjechał, ponieważ…

Urwała i podniosła się gwałtownie, obeszła mnie naokoło i znów spróbowała.

– Prosiłam, żeby pan przyjechał – usłyszałem za sobą – bo muszę pana przeprosić, i nie jest to takie łatwe.

– Przeprosić? – Byłem zdumiony. – A za co?

– Za moją siostrę, Wstałem i obróciłem się do Elinor.

– Nie trzeba – powiedziałem gwałtownie.

Za wiele sam przeszedłem upokorzeń w ciągu ostatnich tygodni, żebym spokojnie oglądał kogoś w tej samej sytuacji. Elinor potrząsnęła głową.

– Obawiam się – przełknęła ślinę – obawiam się, że moja rodzina potraktowała pana bardzo źle.

Srebrnoblond włosy świeciły jak aureola w bladych promieniach słońca padających ukośnie z okna za nią. Elinor miała na sobie szkarłatny sweter pod ciemnozieloną sukienką bez rękawów. Wyglądało to bardzo kolorowo i wspaniale, ale nie mogło jej w niczym ułatwić sytuacji, dopóki patrzyłem na nią. Wróciłem na fotel i rzekłem dość beztrosko, skoro nie zanosiło się raczej na jakieś nauczki ze strony Octobra:

– Proszę się tym zupełnie nie przejmować.

– Nie przejmować! – wykrzyknęła Elinor. – A cóż więcej mogę zrobić? Wiedziałam naturalnie, dlaczego został pan odprawiony, i mówiłam ojcu wiele razy, że powinien wsadzić pana do więzienia, a teraz okazuje się, że to wszystko była nieprawda. Jak pan może mówić, że nie ma się czym przejmować, skoro wszyscy uważają, że popełnił pan czyn okropny, a pan jest niewinny?

Miała bardzo zatroskany głos. Naprawdę przejmowała się tym, że ktoś z jej rodziny mógł postąpić tak nie fair jak Patty. Czuła się winna tylko dlatego, że była jej siostrą. Lubiłem ją za to, ale przecież wiedziałem już wtedy, że jest to absolutnie urocza dziewczyna.

– W jaki sposób się pani dowiedziała?

– Party powiedziała mi podczas ostatniego weekendu. Plotkowałyśmy trochę, co nam się często zdarza. Nigdy nie chciała mówić na pana temat i powiedziała mi to całkiem zdawkowo, jakby to nie miało już większego znaczenia. Wiedziałam oczywiście, że ona… to znaczy… że jest… że bardzo lubi mężczyzn. Już taką mą naturę. Ale to… był to dla mnie szok. Na początku nie mogłam jej uwierzyć.

– A co właściwie Patty pani powiedziała?

Przez chwilę za moimi plecami panowało milczenie. Potem usłyszałem trochę drżący głos.

– Powiedziała, że próbowała zmusić pana do miłości, ale pan nie chciał. Powiedziała… powiedziała, że pokazała panu swoje ciało, a pan kazał jej się ubrać. Powiedziała, że tak ją to rozwścieczyło, że przez cały następny dzień obmyślała zemstę i w niedzielę rano zmusiła się do płaczu, i powiedziała ojcu, że…

– No tak – rzekłem pogodnie – to jest chyba wierny obraz tego, co się naprawdę wydarzyło… – Roześmiałem się.

– To nie jest zabawne – zaprotestowała.

– Nie, to ulga.

Elinor obeszła mnie naokoło, usiadła znowu naprzeciwko i spojrzała mi w oczy.

– A więc jednak robiło to panu różnicę.

– Tak.

Mój niesmak musiał być widoczny.

– Powiedziałam ojcu, że Patty kłamała. Nigdy przedtem nie mówiłam mu ojej przygodach miłosnych, ale to było zupełnie co innego… w każdym razie powiedziałam mu w niedzielę po obiedzie. – Elinor przerwała, wahając się. Czekałem. Wreszcie zaczęła mówić dalej: – To było bardzo dziwne. Tak naprawdę ojciec nie wydawał się zaskoczony. Nie był wstrząśnięty, jak ja. Nagle zrobił się taki jakiś znużony, jakby właśnie usłyszał bardzo złe wiadomości. Tak jakby dowiedział się o śmierci przyjaciela, który długo chorował. Nie mogłam tego zrozumieć. A kiedy powiedziałam, że jedyną przyzwoitą rzeczą, jaką możemy zrobić, to z powrotem zaproponować panu pracę, odmówił zdecydowanie. Sprzeczałam się z nim, ale obawiam się, że jest uparty. Odmawia też powiedzenia Inskipowi, że nie musiał pan odchodzić, i kazał mi obiecać, że nie powiem Inskipowi ani nikomu innemu o tym, co mówiła Patty. To jest bardzo nie fair! – skwitowała gwałtownie. – Uznałam więc, że nawet jeśli nikt inny się o tym nie dowie, to przynajmniej pan powinien. Nie sądzę, żeby pana sytuacja zmieniła się przez to, że ojciec i ja dowiedzieliśmy się w końcu, co się naprawdę zdarzyło, ale chciałam powiedzieć panu, że jest mi bardzo, ale to bardzo przykro z powodu mojej siostry.

Uśmiechnąłem się do niej. Nie było to wcale trudne. Była tak uroczo poczciwa, że wcale nie miał znaczenia fakt, iż nosek Elinor nie był zupełnie prosty. W szarych oczach malował się autentyczny, żarliwy żal, wiedziałem, że odczuwała postępek Patty tym boleśniej, że – jak sądziła – ofiarą padł stajenny, który nie ma żadnych możliwości obrony. Dlatego też trudno mi było wymyślić, co mam jej odpowiedzieć. – Rozumiałem oczywiście, że October nie mógł przedstawić mnie publicznie jako uciśnioną niewinność, nawet gdyby chciał – w co zresztą wątpiłem – bez ryzyka, że wieść ta dojdzie do uszu Humbera, a ostatnią rzeczą, jakiej chcieliśmy obaj, byłaby konieczność oferowania mi z powrotem pracy u Inskipa. Nikt przy zdrowych zmysłach nie zostałby u Humbera mając możliwości pracy u Inskipa.

40
{"b":"107671","o":1}