Литмир - Электронная Библиотека

– Nic mi nie jest. Kiedy tu przyjechaliśmy, dał mi do wypicia coś słodkiego. Zrobiłem się strasznie senny, ale to wszystko. – Spojrzał ojcu w twarz. -Strasznie jesteś podrapany. Boli cię?

Brad nawet nie poczuł, że się pokaleczył.

– Właściwie nie. – Ukucnął przed synem i czule pogładził go po twarzy. – Teraz powiem ci, co masz zrobić, Mikey. Wyjdziesz stąd frontowymi drzwiami – powiedział, wskazując je – i podejdziesz do okna. Powinna tam być strzelba i torba. Przynieś tutaj te rzeczy, dobrze?

– Strzelba?

– Stara wiatrówka. No, ruszaj. – Klepnął chłopca w siedzenie i Mikey wybiegł z domu. Brad odprowadził go spojrzeniem. Na myśl, że jego syn jest już bezpieczny, ogarniało go poczucie nieopisanej wręcz ulgi.

Rzuciwszy okiem na leżącego nieruchomo Milawe, Brad zaczął szukać papierowych serwetek. Kiedy je wreszcie znalazł, wytarł sobie twarz. Drobne ranki już prawie nie krwawiły. Rozejrzał się i zauważył, że jest tu jeszcze drugi pokój. Włączył światło i wszedł tam.

Pomieszczenie było wypełnione spreparowanymi szkieletami i wiszącymi na ścianach półkami z nierdzewnej stali. Na drugim końcu stał ogromny czarny żelazny kocioł z wrzącą wodą. Brad, zaskoczony, przez chwilę stał w bezruchu. Potem zamknął drzwi, odwrócił się i podszedł do nieprzytomnego mężczyzny.

Zakrwawiony nabój leżał na podłodze. Spełnił swoje zadanie: tłok był wciśnięty, a strzykawka opróżniona. Brad ukląkł przy Milawe i od razu zorientował się, czemu środek zadziałał tak szybko. Szczęśliwym trafem igła wbiła się w żyłę biegnącą pod skórą pokrywającą naczynia krwionośne szyi. Wyglądało na to, że ketamina została wstrzyknięta prosto do wewnętrznej żyły szyjnej. Środek uspokajający musiał dostać się do mózgu Milawe w kilkanaście sekund, pozbawiając go świadomości.

Nagle drzwi otworzyły się i do domu wbiegł Michael, ściskając w rękach torbę i strzelbę.

– O to chodziło, tato?

– Tak – odparł Brad. – Połóż to na podłodze. Kiedy się obudziłeś?

– Zaraz po tym, jak on zaczął palić trawę i…

– Hej, hej, kolego! A skąd ty wiesz, co to jest trawa?

– Tato, daj spokój! Przecież czuć jaw całej szkole.

– Boże jedyny – powiedział jego ojciec, kręcąc głową. – Mów dalej.

– Zakleił mi usta taśmą, ale ręce miałem związane luźno, no nie? Kiedy otworzyłem oczy, ten facet siedział sobie i palił. Jestem pewien, że nie zauważył, że już nie śpię. Potem zobaczyłem cię w oknie.

– Nie wiedziałem, czy mnie poznałeś.

– Bo nie poznałem, dopóki nie uderzył piorun – powiedział Michael. -Ale potem zauważyłem, że on wstaje. Wiedziałem, że go nie widzisz. Chciałem cię ostrzec, ale… – Głos Michaela załamał się i chłopiec zaczął płakać. – Przepraszam, tato.

– No coś ty! Przecież ja też się bałem. – Brad przygarnął syna do siebie. – Ale nic nam się nie stało, prawda? Michael pociągnął nosem i skinął głową.

– No. Ale kiedy ten facet rzucił się na ciebie, tak się zezłościłem, że ugryzłem go w nogę.

– Ugryzłeś go?

– Tak. Nic innego nie przyszło mi do głowy. Mówię ci, ale go załatwiłem!

Na twarz Brada wypłynął uśmiech pełen wdzięczności i podziwu. To wyjaśniało, dlaczego Milawe wypuścił go ze śmiertelnego uścisku. Michael uratował życie swojemu ojcu.

Brad spojrzał na Milawe. Przyszedł mu do głowy pewien pomysł. Przez ostatnie kilka tygodni nagromadziło się mnóstwo pytań. Milawe mógł udzielić na nie odpowiedzi. Jako narzędzie w rękach Brittena z pewnością doskonale wiedział, co wydarzyło się w szpitalu. Sprawdziwszy puls i źrenice Milawe, Brad otworzył swoją torbę.

– Co chcesz zrobić, tato?

– Mam tu taki lek o nazwie brevital. – Chłopiec wyglądał na zbitego z tropu. – Słyszałeś kiedyś o eliksirze prawdy? – spytał. Mikey potrząsnął głową.

– To eliksir, który zmusza ludzi, by mówili prawdę. Duża dawka działa usypiająco, ale jeśli dobierze się odpowiednią ilość leku, to delikwent odpowie na każde pytanie, jakie mu zadasz.

– Fajnie. O co go zapytasz?

– Właśnie się zastanawiam. – Brad wyjął z torby fiolkę, w której było dwa i pół grama sproszkowanego brevitalu. W normalnych warunkach środek ten rozpuszczano, po czym przenoszono do większej ilości rozcieńczalnika, na ogół wynoszącej dwieście pięćdziesiąt centymetrów sześciennych. Potem pacjentowi powoli wstrzykiwano dziesięć centymetrów sześciennych płynu, co równało się stu miligramom czystego brevitalu. Jednak jedynym rozcieńczalnikiem, jakim Brad dysponował w tej chwili, było pięćdziesiąt centymetrów sześciennych sterylnej wody; oznaczało to, że stężenie będzie pięciokrotnie wyższe od normalnego. Musiał więc zachować najwyższą ostrożność przy wstrzykiwaniu środka. Jeśli poda go za dużo albo za szybko, Milawe może już się nigdy nie obudzić.

Brad rozpuścił proszek, rozcieńczył go i napełnił strzykawkę. Musiał zaczekać z podaniem brevitalu, aż ketamina przestanie działać, a nie wiedział, jak długo to potrwa. Domyślał się, że około godziny. Za długo. Znów zaczął grzebać w torbie.

Brad żałował teraz, że bardziej nie zainteresował się farmakologią, ale cóż, w tej sytuacji musiał zgadywać. Wyjął kilka ampułek i fiolek, po czym przeniósł ich zawartość do strzykawki o pojemności pięciu centymetrów sześciennych. Otrzymał w ten sposób silną mieszankę maziconu, efedryny i narcanu. Nie miał pojęcia, ile wynosi normalna dawka ani czy to cholerstwo w ogóle zadziała.

Michael przyglądał się, jak ojciec zawiązuje mankiet na bicepsie Milawe.

– Mogę i ja go o coś spytać?

– Masz coś konkretnego na myśli, chłopie?

– Chcę się dowiedzieć, dlaczego zrobił krzywdę Nbele.

– Też jestem tego ciekaw – powiedział Brad, czując nawrót gniewu. -Najpierw jednak muszę go trochę ocucić. Michael, przerażony, zrobił krok do tyłu.

– Tato, nie budź go!

– Nie bój się, nigdzie nam nie ucieknie.

Brad poklepał przedramię Milawe, powodując rozszerzenie naczyń krwionośnych. Znalazł wystającą żyłę w zgięciu łokcia i podłączył kroplówkę.

Następnie podczepił do niej strzykawkę i zaczął powoli wciskać tłok. Co pewien czas szczypał Milawe i klepał go w policzek. Po mniej więcej trzech minutach Murzyn poruszył się. Brad sprawdził puls – był mocno przyspieszony – i źrenice, które zaczynały się zwężać. Potem, zanim Milawe zdążył się ocknąć, Brad zamienił strzykawki, podłączając do kroplówki brevital.

Ostrożnie wcisnął tłok. Pod wpływem środków pobudzających Milawe powoli zaczął wracać do przytomności. Zamrugał powiekami, po czym szybko popatrzył w lewo i w prawo. Już odwracał głowę w stronę Brada, kiedy zaczął działać brevital. W oczach Nuru pojawił się błysk złości, ale zaraz znów zasnuła je mgła. Brad zdjął rękę ze strzykawki.

– Pora się obudzić – powiedział i klepnął Milawe w policzek. – Mam do ciebie parę pytań.

Mężczyzna burknął coś pod nosem.

Michael na wszelki wypadek trzymał się od niego z daleka.

– Boję się, tato.

– Wiem, Mikey. Ale on nie wstanie, wierz mi. Chcę tylko, żeby się trochę ocknął.

Odpowiednio dozując brevital, mógł utrzymywać Milawe w stanie pół-przytomności, między jawą a snem. Uważnie przyglądał się jego twarzy. Pod pewnymi względami brevital działał jak alkohol. Powodując rozluźnienie wszelkich zahamowań, rozwiązywał język. Objawem tego, że lek zaczyna działać, był euforyczny uśmiech. Mięśnie twarzy Milawe powoli się napinały, aż wreszcie wykrzywił usta w radosnym grymasie. Już czas.

– Słyszy mnie pan, panie Milawe?

Mężczyzna z widocznym wysiłkiem wydął wargi.

– Kurwa…

– A, to rozumiem. Teraz zadam ci kilka pytań, dobrze?

– Pytań – wymamrotał Milawe.

– Jak się nazywasz?

Wydawało się, że znalezienie odpowiedzi kosztuje go mnóstwo wysiłku, jakby jego mózg pracował na mocno zwolnionych obrotach.

– Nuru Milawe – wykrztusił wreszcie.

– Widzisz, jakie to łatwe? Następne pytanie. Po co przywiozłeś tu Mi-chaela Hawkinsa?

Powoli, zacinając się, Milawe odpowiedział na wszystkie zadane mu pytania. Brad musiał umiejętnie dozować brevital, zwiększając dawkę, gdy było to konieczne, i przerywając zastrzyk, gdy mężczyzna zaczynał tracić przytomność. Słuchał jego wyjaśnień z narastającą wściekłością. Musiał wytężyć całą siłę woli, by oprzeć się pokusie podania mu śmiertelnej dawki.

58
{"b":"107088","o":1}