– Bemie Kornheiser byłby niezadowolony, gdybyś go nazwał „przeciętnym".
– Na pewno jest dobry – ciągnął Crandall – ale to robota dla specjalistów. W każdym razie, zadzwoniłem do znajomego z Anglii. Angole mają świra na punkcie takich rzeczy. On polecił mi kogoś innego. Słyszałeś o Richardzie Fieldingu?
– Nie, a powinienem?
– Niekoniecznie – powiedział Simon. – Fielding był wszechwiedzącym guru w dziedzinie acari, rzędu, do którego należy ten twój robaczek. Facet umarł dwadzieścia lat temu, ale był prawdziwym pasjonatem i robił cholernie dobre notatki. W moje ręce trafiła kopia dziennika, który prowadził przed śmiercią. Jezu, zaglądam do tych notatek i co widzę? Te same roztocza, co w twoim preparacie.
– Czy ten Fielding wspominał coś o tym, że mogą one wywoływać choroby u ludzi?
– A owszem – odparł Crandall. – Opisał zaobserwowany w Kenii przypadek gwałtownej reakcji alergicznej, którą jego zdaniem spowodowała jakaś toksyna albo obce białko wydzielane przez roztocza.
Brad wysłuchał go w skupieniu.
– Czy to możliwe, by te roztocza były tylko czynnikiem skażającym?
– Czynnikiem skażającym? Który przyleciał tu aż z Afryki Wschodniej? Mało prawdopodobne.
– Jak sądzisz, czy ma to związek z tym, co stało się z tym dzieckiem? To znaczy z klinicznego punktu widzenia, czy to mogło być główną przyczyną śmierci?
– Nie mogą tego stwierdzić z całą pewnością – powiedział Crandall -ale gdybym miał zgadywać, tak bym powiedział. Odkryłeś coś naprawdę niezwykłego, Bradford. Myślałeś, żeby to opisać?
– Jeszcze tylko tego brakowało. Na razie najważniejszą sprawą jest ratowanie życia dzieci, a ty bardzo mi w tym pomogłeś.
– Cała przyjemność po mojej stronie. Mam pomysł. Przefaksuję ci zapiski z dziennika Fieldinga. Rzuć na nie okiem, może coś cię zainteresuje. – Crandall zawiesił głos. – Co się właściwie tam u was dzieje, do pioruna? – spytał. – Kilka dni temu lekarz sądowy podrzucił mi innego owada do identyfikacji. Znaleziono go w przewodzie słuchowym szkieletu noworodka z anencefalią. Okazało się, że to bardzo rzadki chrząszcz, zgadnij skąd pochodzący?
– Niech pomyślę. Z Afryki Wschodniej.
– Brawo. W entomologii sądowej dwa tak niezwykłe odkrycia nigdy nie zdarzają się przypadkiem. Brad poczuł ukłucie w karku.
– Myślisz, że jedno ma związek z drugim?
– Z tym będziesz musiał zwrócić się do Ośrodka Zapobiegania Chorobom.
Choć stany patologiczne wywołane obecnością roztoczy w układzie oddechowym nie leżały w kompetencjach Ośrodka, był on lepiej wyposażony niż wszelkie inne agencje zajmujące się badaniem chorób. Brad jednak miał nie najlepsze doświadczenia z pracującymi tam ludźmi. Zanim urzędnicy wyślą inspektorów w teren, a ci sporządzą raport, może już być za późno.
Brad podziękował Simonowi, obiecał, że będzie z nim w kontakcie, i odłożył słuchawkę. Następnie rozsiadł się wygodnie na krześle i zmarszczył brwi. Działo się coś bardzo, bardzo dziwnego. Coś, co, jak sugerował Simon, nie mogło być tylko zbiegiem okoliczności. Brad uznał, że w końcu tak czy inaczej prawdopodobnie skontaktuje się z Ośrodkiem, ale na razie musiał naradzić się z Morgan.
Im więcej myślał o tej sprawie, tym więcej przerażających myśli przemykało mu przez głowę, krążąc niczym robaczki świętojańskie. Wszystkie noworodki były ubezpieczone w tej samej firmie. Duże zmiany w liczbie aborcji i urodzin nastąpiły po modyfikacji polityki tejże firmy wobec klientów, co mogło sugerować motyw finansowy. Przerażający los dzieci… Liczba pytań wzrastała w zastraszającym tempie, a odpowiedzi wciąż pozostawały nieznane. Odkrycie Simona Crandalla dorzuciło jeszcze jedno: co, u licha, robiły afrykańskie roztocze w płucach martwych noworodków?
A potem przyszła mu do głowy jeszcze bardziej przerażająca myśl: czyżby ktoś umieścił je tam celowo?
Hugh Britten lizał rany zadane jego dumie, kipiąc ze złości i rozpamiętując, co spotkało go w domu Morgan. To upokorzenie wzmogło stale nękają? ce go poczucie wyobcowania. Britten był rozdarty między silnym ego a przytłaczającym brakiem wiary w siebie. Niepewny swojej wartości, starał się osiągnąć sukces jedyną metodą, jaką znał – przez pełne wykorzystanie intelektu.
Mimo wszystkich swoich osiągnięć był kompletnym nieudacznikiem, jeśli chodzi o stosunki międzyludzkie. Zupełnie nie radził sobie w sytuacjach „sam na sam". Łatwo się peszył. We wczesnej młodości unikał dyskusji jak ognia, przez co czuł się mięczakiem. Uważał siebie za wiecznego słabeusza, Brad Hawkins był znienawidzonym symbolem, jego przeciwieństwem, mężczyzną, którym on sam nigdy nie będzie.
Cóż z niego za głupiec, że w ogóle zainteresował się tą kobietą! Owszem, była dość ładna, ale to, co do niej czuł, wykraczało poza zwykłe pożądanie. Najbardziej spodobała mu się w niej jej błyskotliwa inteligencja. Była doktorem medycyny, choć samo to niewiele znaczyło. Znał wielu lekarzy, których uważał za wybitnie nierozgarniętych. Tymczasem doktor Robinson posiadała dar dociekliwości. Britten odkrył to, nadzorując jej pracę. Miała lotny umysł i cięty język. Była tak bliska ideału jak żadna inna kobieta.
Britten nie potrafił zapanować nad gniewem. Wyobraźnia podsuwała mu coraz bardziej wymyślne plany zemsty. Dawniej, kiedy czuł się upokorzony, zamykał się w sobie, nosząc w sercu ból i złość. Teraz miał dość pieniędzy i wpływów by podjąć stanowcze działania przeciw ludziom, którzy go skrzywdzili.
Lista jego wrogów była długa i nieustannie się powiększała. Na jej szczycie znajdowały się władze uczelni. Członkowie zarządu igrali z nim, kusili nominacją na dyrektora systemu szkolnictwa wyższego, by w końcu bezlitośnie go wykorzystać. Teraz sami poznają smak upokorzenia. Lada dzień stanowy departament zdrowia miał zadecydować o zamknięciu oddziału intensywnej terapii noworodków. Rozgłos nadany sprawie przez media skłoni wiele pacjentek do złożenia skarg – niektórych uzasadnionych, innych nie. Wkrótce potem Finansowy Zarząd Ochrony Zdrowia odmówi dalszego finansowania szpitala ze środków publicznych.
Znakomitym posunięciem było podjęcie współpracy z AmeriCare. Daniel Morrison, ten nadęty bufon, nie miał najmniejszego pojęcia o finansach. Nawet najbardziej nieudolny ekonomista przedstawiłby te same propozycje co Britten, ale nie dostałby takiego wynagrodzenia: opcje na zakup akcji, nagroda, której wysokość uzależniono od poziomu zysków. Jeśli optymistyczne prognozy się sprawdzą, wkrótce zostanie multimilionerem.
Nie zawsze trzeba było uciekać się do takich metod jak w przypadku doktora Schuberta. Boże, przecież ten człowiek sam siebie niszczył! Co, u diabła, skłoniło młodego stażystę do wpisania do karty pacjentki uwag, będących praktycznie przyznaniem się do winy? I jak to się stało, że przez trzydzieści lat nikt ich nie zauważył?
Jednak kwestia Morgan Robinson i tego pretensjonalnego doktora Hawkinsa… Nie ulegało wątpliwości, że obydwoje kpią sobie z niego. Dla nich Britten zamierzał przygotować specjalną karę, coś bardziej wymyślnego. Ta kobieta doskonale bawiła się jego kosztem, a facet delektował się tym, że może go poniżyć. Zobaczymy, kto się będzie śmiał ostatni! Na początek postanowił podrażnić się z nimi, zadać im cierpienie. Doskonale znał ich słabe punkty.
I dobrze wiedział, od czego zacząć.