Литмир - Электронная Библиотека

Czasami z nieszczęścia wynika coś dobrego. Niejednokrotnie to słyszał, teraz pojął, ile w tym prawdy. Bóg dał mu szansę na drugie życie, chwyci się jej pazurami i wykorzysta ją. W małej Alicii odnalazł wartość nieporównywalnie większą niż pieniądze i prestiż. Kochał ją całym sercem.

Wyszedł z domu równie cicho, jak do niego wszedł. Wycieczka z Maura i córeczką musi poczekać. Ale będzie jeszcze wiele dobrych dni, jeśli Bóg pozwoli.

***

Benny dojechał ukradzionym gratem do mieszkania Abula. Otworzył sobie własnym kluczem. Abul na pewno jest przekonany, że on dalej siedzi w mamrze. W szaleńczym tempie przebiegł przez mieszkanie, sprawdzając, czy nie ma właściciela, po czym zaczął przewracać wszystko do góry nogami.

W jednej z szuflad znalazł telefon komórkowy i najpierw sprawdził SMS-y oraz zapisane numery. Większość znał, należały do ich wspólnych kumpli. Następnie przeszukał kuchnię, znalazł ładowarkę i podłączył do niej komórkę znalezioną w samochodzie. Nie działała. Podłączył do ładowania telefon komórkowy z szuflady, po czym podniósł słuchawkę stacjonarnego. Już miał wybrać numer, ale się wstrzymał.

Ma zadzwonić do Maury czy do Gala? Ostatecznie zdecydował, że do ojca.

Roy był zaspany, ale głos syna natychmiast go rozbudził.

– Znowu coś zmalowałeś, do jasnej cholery?

Poczuł się urażony tonem ojca.

– Jeszcze nie słyszałeś?

– Czego?

– Uciekłem z aresztu.

– Co takiego? Naprawdę jesteś aż tak durny?

Benny zamknął oczy ze zdenerwowania.

– Nic nie rozumiesz, tato, nie rozumiesz, co się dzieje…

Długo patrzył na telefon w swojej dłoni. Roy się rozłączył.

Benny niemal rozpłakał się ze złości. Nikt nie zamierzał słuchać, co miał do powiedzenia. Sam jest sobie winien, wiedział, ale i tak go to wkurzało.

Pokazywali akurat jego zdjęcie w telewizji. Jego i Abula – w Ascor, z dwiema dziewczynami w wielkich kapeluszach i drogich kreacjach. Abul otaczał Bena ramieniem i obaj uśmiechali się do kamery. Zamknął oczy, by wymazać ten obraz z pamięci. Kochał Abula jak brata, przyjaźnili się od dzieciństwa. Ufał mu bardziej niż komukolwiek innemu spoza rodziny.

Wszystko robili razem, dosłownie wszystko, nawet chodzili razem z dziewczynami do łóżka. Odkrywszy, że Abul prowadził podwójną grę, Ben poczuł się odpowiedzialny za wszystko, co przydarzyło się ostatnio rodzinie. Za śmierć matki, za załamanie psychiczne ojca. Abul wiedział, kto zabił Janine.

Nieważne, czy matka była Benowi bliska, czy nie – był z jej krwi.

Przypomniał sobie, jak Abul pocieszał go, że ojciec wyjdzie z depresji. Był z nim w dobrych i złych chwilach. Benny zlecił mu nawet czuwanie nad swoją ciężarną dziewczyną. Nie mieściło mu się to w głowie.

Jego najlepszy przyjaciel cały czas spiskował przeciwko niemu i on, Benny, niczego się nie domyślał. Nigdy mu nie zaświtało w głowie, że coś może być nie tak.

Zabije Abula – zapewni mu powolną i bolesną śmierć.

Jedną rzecz powinien Abul wiedzieć, to mianowicie, że nie wolno oszukiwać Bena Ryana. Chyba że komuś w ogóle nie zależy na życiu. Abulowi Haseemowi najwyraźniej nie zależało. Pragnął śmierci, to wydawało się logiczne. Nikt przy zdrowych zmysłach nie drażniłby Bena. Nikt, kto ma choć odrobinę rozumu.

Kontynuował systematyczne przeszukiwanie mieszkania. Jeśli jest tu cokolwiek do znalezienia, znajdzie to. A jeśli niczego nie znajdzie, to na pewno nie dlatego, że niestarannie szukał. Rozmontował nawet telewizor i wieżę.

***

Maura ubrała się z powrotem i popijała kawę z Garrym. Spodziewała się, że Benny się z nią skontaktuje. W końcu to zrobi, była tego pewna. Garry czekał na Lee, a ona zastanawiała się, czy Roy też przyjedzie. Kiedy z nim rozmawiała, odniosła wrażenie, że ma już serdecznie dość swojego syna.

Dobrze rozumiała, jak jej brat się czuje.

Policja zorganizowała poszukiwania i prawnik powiedział jej, że tym razem nawet kwota równa długowi publicznemu pewnie nie wystarczyłaby, żeby wykupić tego sukinkota.

Maura postawiła człowieka pod pokojem Carol w klinice na wypadek, gdyby Benny postanowił odwiedzić biedaczkę.

Aż do tego wieczoru nie zastanawiała się nad tym, jak bardzo telefony komórkowe zmieniły ich życie. Przedtem, żeby się z kimś skontaktować, trzeba było znaleźć się w domu albo szukać budki telefonicznej. Teraz można się porozumiewać o każdej porze dnia i nocy, nie wychodząc z domu lub samochodu. Ludzie przyzwyczaili się rozmawiać, kiedy tylko mają na to ochotę. Jeśli komórka nie jest wyłączona, rozmawiasz, denerwujące było więc siedzenie i czekanie, aż Benny się do nich odezwie, ale nie pozostawało im nic innego.

– Zastanawiam się, jak Kenny poradzi sobie z Vikiem. Powiedział, że Tommy też tam będzie – mruknął Garry.

Sprawiał wrażenie zmęczonego, a i ona czuła się tak, że najchętniej położyłaby głowę na stole i spała przez miesiąc. Zobaczyła lustrzane odbicie własnego wyczerpania na twarzy brata i posłała mu ciepły uśmiech.

– Jeśli ktokolwiek może przekonać Vica do czegoś, to tylko Kenny. Chciałabym wiedzieć, co zrobi Benny, kiedy dowie się o Abulu.

Garry pokręcił głową.

– Nie mogę w to uwierzyć. Ale to musi być prawda, inaczej Abul przywiózłby tutaj Rifkinda.

Przytaknęła.

– Myślałem, że to wszystko robota Rifkinda, a ty?

– Prawdopodobnie działali razem. – Maura potrząsnęła głową i dodała: – Ale przynajmniej wiemy, kto załatwił młodego Tony’ego Dooleya. Tylko Abul mógł nie wzbudzić w nim podejrzeń. Towarzysze broni, obaj chronili Ryanów.

Garry milczał przez chwilę.

– Uważałem Abula za wzór zdrowego rozsądku. Jedyny człowiek spoza rodziny, który potrafił radzić sobie z Bennym. Lepiej się czułem, wiedząc, że chłopak z nim jest. Wiadomo było, że uchroni Bena przed wpadkami, porozmawia z nim, przekona go. Niech mnie diabli, sam chciałbym mieć takiego kumpla jak Abul. Nastały takie czasy, że nikomu nie można ufać.

Maura kiwnęła głową.

– Na to wygląda. Mam nadzieję, że Vic nie zrobi nic złego Kenny’emu.

– Kto wie? Ale na razie nie zrobił. Jeszcze trochę rozumu mu zostało.

– Chciałabym, żeby to się już skończyło.

Garry roześmiał się.

– Mamy asa atutowego, kochana, i dlatego Vic chce się spotkać z Kennym. Dopóki mamy Justina, trzymamy Vica za jaja.

Skończył zwijać skręta.

– Vic będzie chciał z nami ubić jakiś interes, lecz to my ubijemy interes z nim. – Przypalił skręta, zaciągnął się mocno i dodał: – Potem go zabiję, oczywiście razem z tym wypierdkiem Abulem.

– A co z Tommym?

Garry wzruszył ramionami.

– On już nie żyje, Maws. Jeśli Vic albo Abul jeszcze go nie załatwili, to my go dopadniemy, jak tylko wychyli głowę. Nie musisz się w to angażować. Po prostu spróbuj o nim zapomnieć.

Maura wiedziała, że nie zdoła, ale Garry nie słuchałby żadnych babskich zwierzeń.

– To była cholernie długa noc, Gal – powiedziała tylko.

Uśmiechnął się.

– Jeszcze się nie skończyła. Słońce już wstało i dla wszystkich zaczyna się dzień, ale nie dla nas. Ta gra polega na czekaniu, więc będziemy czekać. Tylko tyle możemy zrobić.

***

Cashę Haseema obudził bolesny cios w twarz. Gdy otworzył oczy, zobaczył nad głową wymierzoną w niego pięść. Próbował się uchylić, ale cios dosięgnął kości policzkowej.

Wtedy zorientował się, kto go atakuje.

Benny Ryan wyszczerzył zęby i jeszcze raz uniósł potężną pięść.

– Co ty do cholery wyrabiasz, Benny?

Casha był równie zdziwiony, co przerażony. Stał nad nim najlepszy kumpel jego brata.

– Rozkwaszam twoją pieprzoną gębę. Takiś tępy, że sam nie potrafisz pokapować, co się dzieje?

72
{"b":"103507","o":1}