Литмир - Электронная Библиотека
A
A

– Hmm… poruczniku – zaczął nie odwracając głowy. – Nigdy nie widziałem czegoś podobnego. Przez trzydzieści lat badania nieboszczyków. – Odwrócił się do niej z łopotem fartucha. Pod spodem był ubrany w workowate spodnie i kolorową koszulkę. – Świetnie pani wygląda, poruczniku. – Uraczył ją jednym ze swych najbardziej czarujących uśmiechów, a Eye w odpowiedzi także się uśmiechnęła.

– Pan też dobrze wygląda. Zgolił pan brodę…

Odruchowo sięgnął do podbródka i przeciągnął dłoń po szczeciniastym zaroście. Do niedawna z dumą obnosił kozią bródkę.

– Nie pasowała mi. Ale Chryste, jak ja się nie cierpię golić. Jak minął miesiąc miodowy?

Eye wcisnęła ręce do kieszeni.

– Nieźle. Doktorze, nie mam zbyt wiele czasu. Co takiego chce mi pan pokazać, czego me można było pokazać na ekranie?

– Niektóre rzeczy trzeba zobaczyć na własne oczy. – Podjechał na taborecie do stołu i z piskiem kół zatrzymał się przy głowie Fitzhugha.

– Co pani widzi?

Rzuciła okiem na stół.

– Umarlaka.

Morris skinął głową, jakby jej odpowiedź sprawiła mu przyjemność.

– Możemy powiedzieć, że to najzwyklejszy umarlak, który opuścił ten świat z powodu utraty zbyt dużej ilości krwi, prawdopodobnie ginąc z własnej ręki.

– Prawdopodobnie? – Na dźwięk tego słowa podskoczyła.

– Jeśli spojrzymy z zewnątrz, jedynym logicznym wnioskiem jest samobójstwo. W organizmie brak śladów narkotyków, bardzo mała ilość alkoholu, na ciele nie ma żadnych ran i śladów po walce, osadzenie krwi odpowiada jego położeniu ciała w wannie, nie utonął, natomiast kąt ran na nadgarstkach…

Przysunął się bliżej, podniósł bezwładną, starannie wypielęgnowaną rękę Fitzhugha, na której widniała rana przypominająca jakieś starożytne znaki.

– …również wskazuje na ich samobójczy charakter: praworęczny człowiek, lekko oparty o brzeg wanny. – Zademonstrował pozycję Fitzhugha, trzymając wyimaginowane ostrze. – Bardzo szybkie, precyzyjne przecięcie nadgarstka, otwierające arterię.

Chociaż oglądała już te rany i badała ich fotografie, przysunęła się bliżej stołu i schyliła się.

– Przecież ktoś mógł go zajść od tyłu, pochylić się i podciąć mu żyły pod tym kątem.

– Wcale tego nie wykluczam, choć gdyby tak było, znalazłbym na jego ciele jakieś ślady próby obrony. Kiedy ktoś zakrada się do łazienki i kroi komuś nadgarstki, człowiek denerwuje się, staje się kłótliwy. – Lekko się uśmiechnął. – Nie sądzę, żeby mógł w takiej sytuacji położyć się wygodnie w wannie i spokojnie wykrwawić na śmierć.

– A więc samobójstwo?

– Nie tak szybko. Byłem gotów przychylić się do tej tezy.

– Skubnął dolną wargę. – Przeprowadziłem standardową analizę mózgu, wymaganą w przypadku samobójstwa lub podejrzenia samobójstwa. I tu właśnie tkwi zagadka. Prawdziwa zagadka.

Przesunął taboret z powrotem do komputera i dał jej znak, żeby podeszła do ekranu.

– To jego mózg – powiedział, wskazując pływający w przezroczystym płynie organ, połączony cienkimi przewodami z głównym komputerem. – Odbiega od normalnego.

– Miał uszkodzony mózg?

– Uszkodzony – to za duże słowo na to, co znalazłem. Proszę spojrzeć na ekran. – Nacisnął jakiś klawisz. Na monitorze ukazało się powiększenie mózgu Fitzhugha. – Znów to samo: z pozoru wszystko w porządku, ale kiedy spojrzymy na przekrój… – Po naciśnięciu kolejnego klawisza zobaczyli mózg rozcięty na pół. – Tyle się mieści w tak niewielkiej masie – mruknął Morris. – Myśli, idee, muzyka, żądze, poezja, gniew, nienawiść. Ludzie zwykle mówią o sercu, poruczniku, gdy tymczasem to mózg jest źródłem magii i tajemnicy gatunku ludzkiego. To on nas wywyższa ponad inne stworzenia, wyodrębnia nas i określa jako niepowtarzalne jednostki. A tajemnice… wątpię, żebyśmy kiedykolwiek mogli je wszystkie poznać. Proszę spojrzeć.

Eye zbliżyła twarz do monitora, próbując zobaczyć, co pokazywał palcem na ekranie.

– Wygląda jak mózg. Niezbyt piękny, ale niezbędny do życia.

– Proszę się nie martwić, ja też z początku tego nie zauważyłem. Na tym obrazie – ciągnął, gdy ekran zamigotał różnokolorowymi kształtami – tkanka jest zaznaczona kolorem niebieskim, od bladego błękitu do granatowego. Kość jest biała, a naczynia krwionośne czerwone. Jak widać, nie ma tu żadnych guzów ani krwiaków, które by wskazywały na jakieś zaburzenia neurologiczne. Powiększenie wycinka B, segment trzydzieści pięć do czterdzieści, trzydzieści procent.

Po chwili żądana część mózgu ukazała się w powiększeniu. Tracąc cierpliwość, Eve wzruszyła ramionami, zaraz jednak spojrzała uważnie wskazane miejsce.

– Co to jest? Wygląda jak… Co? Plama?

– Prawda? – Rozpromienił się, patrząc w ekran, gdzie na powierzchni mózgu widać było maleńki, nie większy od śladu zostawionego przez muchę, ciemny punkcik. – Prawie jak odcisk palca, dziecinnego, brudnego palca. Ale jeżeli jeszcze bardziej powiększymy obraz wydał kilka krótkich poleceń – wygląda to bardziej na drobne oparzenie.

– Skąd by się mogło wziąć oparzenie wewnątrz mózgu?

– Otóż to. – Wyraźnie zafascynowany, Morris obrócił się wraz taboretem i utkwił pytający wzrok w mózgu. – Nigdy nie widziałem maleńkiego znaku. Na pewno nie spowodował go krwotok ani mały wylew, ani tętniak. Przeprowadziłem wszystkie badania i nie znalazłem żadnej neurologicznej przyczyny.

– Ale on tam jest.

– Rzeczywiście. Być może to nic takiego, niewielka nieprawidłowość, która czasem była powodem bólów albo zawrotów głowy.

pewno nie doprowadziła do śmierci. Ale to ciekawostka. Poprosiłem o wszystkie dokumenty medyczne Fitzhugha, żeby zobaczyć, czy były jakieś badania lub dane o tym oparzeniu.

– Czy mogło to powodować depresję i niepokój?

– Nie wiem. Znamię jest z lewej strony przedniego płatu prawej półkuli. Ostatnio medycyna doszła do wniosku, że w tej części zlokalizowane są pewne ważne aspekty jednostki takie jak osobowość. Tak więc chodzi o tę część mózgu, która według naukowców odbiera i wysyła sugestie, przechowuje abstrakcyjne pojęcia.

Rozłożył ręce.

– Jednak nie mogę udokumentować, że to małe znamię przyczyniło się do jego śmierci. W tej chwili, poruczniku Dallas, jestem zdumiony, ale i zafascynowany. Nie zostawię tej sprawy, dopóki nie znajdę odpowiedzi.

Oparzenie w mózgu, myślała Eye, rozkodowując zamki drzwi do mieszkania Fitzhugha. Przyjechała tu sama, potrzebując pustki i ciszy, by jej własny mózg mógł zacząć pracować. Na czas śledztwa Foxx musiał poszukać sobie innego kąta.

Poszła znaną drogą na górę i stanęła na progu upiornej łazienki.

Oparzenie w mózgu, pomyślała znowu. Najbardziej logicznym wytłumaczeniem mógł być narkotyk. Jeżeli toksykologia nic nie wykazała, pewnie to jakiś nowy rodzaj, którego nie ma jeszcze w rejestrach.

Weszła do pokoju rekreacyjnego. Pomieszczenie było pełne drogich zabawek bogatego człowieka, który lubił miło spędzać wolny czas.

Nie mógł spać, myślała Eye. Przyszedł tu, żeby się zrelaksować, wypił odrobinę brandy. Rozciągnął się na krześle, obejrzał jakiś film.

Zacisnęła usta, biorąc do ręki gogle do programów wirtualnych, leżące obok krzesła.

Wybrał się na jakiś czas do cyberprzestrzeni. Nie chciał jednak korzystać z kabiny.

Zaciekawiona nałożyła gogle i wywołała ostatnio odtwarzaną scenę. Po chwili znalazła się w białej łodzi lekko kołyszącej się na błękitno zielonej rzece. W górze szybowały ptaki, z wody wyskoczyła srebrzysta ryba i z powrotem zniknęła pod powierzchnią. Na brzegach rzeki rosły kwiaty i wysokie, gęste drzewa, które przypominały zwartą zieloną ścianę. Eve poczuła, że łódź powoli płynie. Wyciągnęła dłoń za burtę i zanurzyła rękę w wodzie, znacząc na powierzchni ledwie widoczny ślad. Zachodziło słońce i niebo na zachodzie mieniło się czerwienią i purpurą. Słyszała brzęczenie pszczół i wesołe cykanie świerszczy. Łódź huśtała się na fali jak kołyska.

Powstrzymując ziewanie, zdjęła gogle. Uspokajająca, zupełnie nieszkodliwa scena, stwierdziła, i odłożyła gogle na bok. Nic, co mogłoby stanowić nieodparty impuls do podcięcia sobie żył. Jednak woda mogła podsunąć myśl o ciepłej kąpieli, więc Fitzhugh skierował się do łazienki. A jeżeli Foxx się tam zakradł, odpowiednio cicho i szybko, mogło mu się udać.

17
{"b":"102676","o":1}