Литмир - Электронная Библиотека

Gorące linie między Moskwą, Pekinem. Waszyngtonem i Delhi rozgrzały się rzeczywiście do białości. Oskarżano się o sabotaż. Ale jaki? Równocześnie na takich obszarach? Przeciwko wszystkim naraz. Wzajemna nieufność kazała postawić w stan gotowości całą potęgę militarną świata. Nie zdawano sobie sprawy, że większość odbezpieczonych głowic zawiera już bezużyteczny szmelc. Sekretarz generalny zaklinał w imię Boga przewodniczącego KPCh. że to nie on. a szef administracji amerykańskiej błagał towarzysza sekretarza o zaufanie.

Jakoż wojna nie wybuchła.

Dopiero na początku czwartej godziny grupa naukowców z Houston stwierdziła możliwość ataku nowym rodzajem promieniowania neutralizującego ciała rozszczepialne. Po następnych dziesięciu minutach ustalono, że ich źródłem jest kosmos – tu niektórzy z jajogłowych wpadli w panikę, uważając, że rozpoczęła się inwazja obcej cywilizacji. Po kolejnych dziesięciu minutach stało się jasne, że promieniowanie, acz nie znane nauce, może pochodzić z pokładu któregoś z tysięcy okołoziemskich satelitów. Wreszcie pięć minut potem popłynęło żądanie natychmiastowej łączności z całą czteroosobową załogą Californii.

Nic uprzedzajmy jednak faktów.

Burt jeszcze raz nawiązał kontakt z grupą na Raronga.

– Już czas!

Ziegler odczuwał rosnącą duszność. Zwiedzanie łodzi podwodnej, nawet wynurzonej, ma w sobie coś z wizyty w kopalni. Komu innemu mogłoby się to kojarzyć z przymiarką do trumny. Bowling. niezwykle dumny ze swej jednostki, przedstawiał ją z miną matki prezentującej małoletnią pociechę na rodzinnej herbatce. Pokazywał zatem mostek kapitański, kabiny załogowe, rozwodził się nad elektroniką. W wędrówce zawinięto i do messy i do kambuza. A “panna Gray" zwiedziła również toalety… Tam pozbyła się paru pojemników uprzednio ciasno przybandażowanych do tułowia.

W tym samym czasie do zwiedzających dołączył kapitan Vogt. lekko wyniszczony przez zachłanne w swych chuciach tubylki. Ze sporą alektacją opowiadał o zaletach wyrzutni dalekiego i bliskiego zasięgu. O śmiercionośnych, wielogłowicowych Mai Maxad. zdolnych w półtorej godziny obrócić w perzynę Londyn. Berlin. Dżakartę i Sao Paulo i jeszcze pół setki światowych metropolii…

Ziegler kiwał głową robiąc miny specjalisty od skorupiaków, choć prawdę powiedziawszy nieprzypadkowo został przez Denninghama skierowany na ten odcinek. W swoim, dość przecież krótkim życiu naukowym, pracował również dla Marynarki, a nawet podczas pewnej serii doświadczeń dla Pentagonu spędził dwa miesiące na łodziach podobnych do Mątwy 16 odrobinę starszej generacji. Był i owszem na cyku, ale z uporem pijaka tłumaczył Wangowi, że mając dokumentację, a miał, jest w stanie nie tylko kierować Mątwą 16. ale również ostrzeliwać dowolne cele na Ziemi i w powietrzu.

Zwiedzali właśnie kubryk, czy jak kto woli, współcześniej świetlicę załogową, gdy rozległ się świdrujący dźwięk i Bowling popędził na mostek.

– Co się mogło stać? – zapytała Maggi.

– Alarm trzeciego stopnia – powiedział niedbałym tonem kapitan Vogt.

– Czyli?

– Albo nic, albo trzecia wojna światowa. Dowództwo lubi robić nam takie niespodzianki. Wracamy na górę.

Bowlinga zastali lekko wzburzonego.

– Będziecie musieli opuścić pokład – rzucił.

– Dlaczego?

– Nie wiem. Nikt nic nie wie. Doszło do serii awarii elektrowni atomowych i reaktorów doświadczalnych…

– Tutaj?

– Tutaj nie, wszędzie. Zaczęło się przed godziną, ale o nas przypomniano sobie dopiero teraz.

– Co robimy? – zapytał kapitan Vogt.

– A co możemy zrobić? Znajdujemy się w pułapce. Nie wypłyniemy stąd przed upływem ośmiu godzin. Cholera, tak niewiele brakuje nam do szczęścia. Rób swoje, Vogt, według instrukcji! Ja wyprowadzę państwa…

– Proszę się nami nie zajmować – zaoponowała Maggi. Nie będziemy przeszkadzać…

Jej wypowiedź przerwało zjawienie się kilku nowych oficerów.

– Cała załoga ma wrócić na pokład? – zapytał jeden z przybyłych.

Pionowa zmarszczka niczym kilwater przecięła czoło komandora.

– Nieee. Tylko ochrona, obsługa rakietowa i wachta! W najgorszym wypadku zatopimy jednostkę.

– Instrukcja mówi o zdetonowaniu – zaoponował tęgi oficer.

– Ale na pełnym morzu, a nie na gęsto zamieszkanym atolu, zresztą nie przypuszczam, żeby naprawdę coś nam groziło. Nikt nie wie, że tu jesteśmy.

– Wywiady wiedzą!

– Mamy stałą łączność z samolotami wczesnego ostrzegania i zwiadem kosmicznym, więc jakikolwiek ruch na Pacyfiku zostanie nam zasygnalizowany i będziemy mieli co najmniej kwadrans na podjęcie decyzji. Na razie proponuję jedynie uruchomić maszyny. I spokój, spokój. A my chodźmy – tu zwrócił się do gości – panno Barbaro, co pani jest?

Nim ktokolwiek zdążył zareagować, nogi ugięły się pod Maggi i osunęła się na podłogę.

– Zemdlała! – krzyknął Ziegler – i nerwowo sięgnął do piersiówki.

– Vogt, co się gapisz, lekarza! – zawołał komandor klękając przy zemdlonej, okropnie pobladłej dziewczynie. Szelma pomyślał Ziegler – świetnie to zrobiła – chociaż zatrzymanie oddechu i doprowadzenie do autoomdlenia jest elementem dywersanckiego “abc" dla naśladowczyń Maty Hari.

– Przenieście ją – komenderował Bowling – gdzie nosze?

– Zaraz będą – odkrzyknął ktoś z załogi.

– Proponuję – wtrącił się Roy – położyć ją gdzieś tutaj, nosze zablokują wam trap, a tam zdaje się okropny ruch.

– Racja – zgodził się komandor – wyniesiemy ją. jak się trochę uspokoi.

– Będę przy niej czuwał – zaofiarował się profesor.

Lekarz znajdował się na lądzie i zanim przybył upłynęło sporo czasu. Z kabiny łącznościowców dochodziły tymczasem sprzeczne meldunki, które uzupełniane nasłuchem cywilnych stacji radiowych, dawały obraz kompletnego chaosu opanowującego ościenne kontynenty. Ogłoszono wnet i alarm drugiego stopnia, co spowodowało automatyczne odblokowanie kluczy głowicowych, choć równocześnie poufne szyfrogramy uspokajały: “Szefostwa Mocarstw są w stałym kontakcie, to tylko zabezpieczenie. Wojny nie będzie". Potem mieli ciekawy telefon z dowództwa Pacyfiku. Sztab dopytywał się o funkcjonowanie pokładowego reaktora.

– A jak ma działać? W porządku! – odpowiedział Bowling.

Zjawił się lekarz, stwierdzając, że pasażerka odzyskała przytomność.

Jedynie mocny szok, wszystko będzie w porządku – padła diagnoza.

– Można już przenieść ją na ląd?

– Nie ma takiej potrzeby, za pół godziny zejdzie na własnych nogach.

Jednak nikomu z załogi nie dane było doczekać tej półgodziny. Bowling meldował właśnie po raz kolejny, że wszystko w porządku i bezskutecznie usiłował dowiedzieć się od swych szefów z Pearl Harbour czy istnieją jeszcze Stany Zjednoczone, gdy z wnętrza łodzi rozległ się pomruk detonacji. Zawył brzęczyk alarmowy. Z dolnych korytarzy zaczął dobywać się gęsty, bury dym. Jednocześnie zagrały jakieś gwizdki, zaiskrzyły lampki.

– Radioaktywny wyciek! – krzyknął oficer dyżurny – i pożar na dolnym pokładzie!

– Spokojnie – dyrygował Bowling – założyć maski, odzież ochronną, gasić!

Czy było tylko jedno źródło dymu – trudno orzec, dla patrzących z lądu cała łódź okryła się gęstą pierzyną brudnej mgły.

Bowling kaszląc wydał polecenie odpłynięcia jak najdalej od brzegu, ku nie zamieszkanej części laguny. W ogólnym zamieszaniu nikt nie zauważył pięciu postaci, które spod wody wgramoliły się na pokład. Wszystkie one niezwłocznie nałożyły maski przeciwgazowe…

Zarówno Maria Bernini, jak pastor Lindorf i Tardi. dotarli do Miami jeszcze przed alarmem. Zdążyli już jednak doświadczyć jego skutków. Nowego przewodniczącego Konwentu awaria energetyczna uwięziła w windzie między piętrami, co nie jest rzeczą najprzyjemniejszą dla chorego na klaustrofobię. Pannie Bernini odcięcie prądu zmazało całość referatu wpisywanego w pamięć komputera przed puszczeniem go na drukarkę.

– Dobrze, że chociaż wiem, co chciałam powiedzieć, mamrotała Włoszka, sięgając z niechęcią po długopis i notatnik. Tardi w dyżurującym banku dowiedział się, że powaga sytuacji zmusza giełdę do wstrzymania wszelkich manipulacji finansowych aż do wyjaśnienia. Poufnie mówiono o niewiarygodnie dużym skoku złota, przy spadku wszystkich walut z wyjątkiem dolara australijskiego – może giełdziarze przypuszczali, że kataklizm ominie ten kontynent?

63
{"b":"100693","o":1}