Литмир - Электронная Библиотека
A
A

– A gdyby był bez winy? Gdyby był chory albo obłąkany?

– Stan, nie mamy czasu.

Twarz Gibbsa jakby zwiotczała. Zamknął oczy.

– Porwano chłopca – dodał Myron. – Nie możemy dopuścić, żeby zginął.

– A jeżeli już nie żyje?

– Tego nie wiem.

– Wtedy zechce pan zabić mojego ojca.

– Nie przyłożę do tego ręki.

Gibbs wziął głęboki oddech i spojrzał na Grega Downinga. Greg przeszył go wzrokiem.

– Dobrze. Ale pojedziemy sami.

– Sami?

– Tylko pan i ja.

– Czy pani oszalała?! – spytała z wściekłością Kimberly Green.

Znów siedzieli w środku, przy stole z laminatu: Kimberly Green, Rick Peck i dwóch anonimowych agentów federalnych w identycznych zgarbionych pozach, Clara Steinberg z klientem, a Greg obok Myrona. Porwanie Jeremy’ego wyssało z jego twarzy całą krew. Skórę na rękach miał dziwnie wysuszoną i pomarszczoną, a oczy nienaturalnie nieruchome. Myron dotknął jego ramienia. Greg nie zareagował.

– Chce pani, żeby mój klient z wami współpracował? – spytała Clara.

– Mam wypuścić głównego podejrzanego?

– Nie ucieknę – zapewnił Gibbs.

– A kto mi to zagwarantuje?! – odparła Kimberly.

– Inaczej się nie uda – rzekł błagalnie. – Jeżeli wpadniecie tam, waląc z pistoletów, komuś stanie się krzywda.

– Jesteśmy zawodowcami! – oburzyła się. – Nie wpadamy, waląc z pistoletów!

– Mój ojciec jest niezrównoważony. Jeżeli zobaczy taką chmarę policjantów, ręczę, że poleje się krew.

– Wcale nie musi. To zależy od niego.

– Otóż to. Nie narażę jego życia. Wypuścicie nas i nie pojedziecie za nami. Namówię go, żeby wam się poddał. Cały czas będzie ze mną Myron. Z bronią i komórką.

– Jedźmy. Marnujemy czas – ponaglił Myron.

Kimberly Green przygryzła dolną wargę.

– Nie mam pozwolenia…

– E tam – przerwała jej Clara Steinberg.

– Słucham?

– Posłuchaj, panienko. – Clara wymierzyła w agentkę mięsisty palec. – Pan Gibbs nie jest aresztowany, tak?

– Tak – odparła z wahaniem Green.

Clara obróciła się w stronę Stana Gibbsa i Myrona i odprawiła ich machnięciem dłoni.

– No, to sio, poszli, żegnam. Gadamy bez sensu. Uciekajcie. Sio!

Gibbs i Myron wolno wstali.

– Sio!

– Jeżeli zobaczę ogon, rezygnuję – zapowiedział Gibbs, patrząc na Kimberly. – Zrozumiała pani?

Przetrawiła to w milczeniu.

– Śledzicie mnie od trzech tygodni. Dobrze wiem, jak to wygląda.

– Nie będzie pana śledziła – przemówił Greg Downing i ponownie wpatrzył się w oczy Gibbsa. Wstał. – Pojadę z wami. To mnie najbardziej zależy na tym, żeby pański ojciec nie zginął.

– Dlaczego?

– Jego szpik może uratować życie mojemu synowi. Jeżeli pański ojciec umrze, to umrze również mój syn. A jeśli Jeremy’emu coś się stało… chcę tam być.

Gibbs długo się nie zastanawiał.

– Pośpieszmy się – powiedział.

53
{"b":"97824","o":1}