Myron zamknął oczy, zacisnął dłoń w pięść i uderzył go pod żebra, w wątrobę. Twarz prawnika zapadła się. Myron zatkał mu usta dłonią, lecz tym razem Layton nie krzyknął.
Win rozsiadł się w fotelu.
– Dla porządku, Chase – powiedział – jako jedyny świadek tego wydarzenia, przysięgnę w sądzie, że uderzono pana w samoobronie.
Layton całkiem się zagubił.
– Niech pan do niej zadzwoni – powtórzył Myron, starając się, żeby nie zabrzmiało to błagalnie.
Spojrzał na Chase’a Laytona – na wysunięty ze spodni tył koszuli, przekrzywiony krawat, potarganą fryzurę – i zdał sobie sprawę, że dla tego człowieka świat nie będzie już taki sam. Napadnięto go i pobito. Było pewne, że odtąd będzie chodził ostrożniej. Spał odrobinę mniej głęboko. I na zawsze zmieni się jego psychika.
Być może to samo dotyczyło Myrona.
Po kolejnym ciosie z ust prawnika dobyło się ciche „uff!”. Win stanął przy drzwiach. „Zachowaj kamienną twarz” – powtórzył sobie Myron. Wykonywał zadanie. Nic nie mogło go powstrzymać. Ponownie opuścił pięść.
Pięć minut potem Chase Layton zadzwonił do Susan Lex.