– Głodni? – zawołała.
– Jak wilki. Tak zgłodniałem, że zjem nawet ten wegetariański obrok.
– Bardzo śmieszne, Al.
– A nawet twoje wyroby…
– Ha, ha!
– …choć z dwojga złego wolę wegetariańskie.
– Przestań żartować, Al, bo się zaślinię ze śmiechu. – Postawiła torby na kuchennym blacie. – Widzisz, Myron? Jak to dobrze, że masz płytką matkę.
– Płytką?
– Gdybym oceniała mężczyzn na podstawie rozumu i poczucia humoru, tobyś się nie urodził.
– Jasne – odparł z serdecznym uśmiechem ojciec. – Ale wystarczyło jej jedno spojrzenie na twojego starego w kostiumie kąpielowym i – bach! – straciła głowę.
– Daj spokój.
– Daj spokój – zawtórował matce Myron.
Rodzice spojrzeli na niego. Ellen Bolitar odchrząknęła.
– Miło się wam gawędziło? – spytała.
– Pogadaliśmy sobie. Ta rozmowa była wielką pochwałą życia. Zrozumiałem, jak bardzo pobłądziłem.
– Ja pytam serio.
– A ja serio odpowiadam. Na wszystko patrzę inaczej.
Objęła męża wpół i potarła go nosem.
– Zadzwonisz do Heshy’ego?
– Zadzwonię.
– Słowo?
– Tak, Ellen, słowo.
– Pojedziesz do Stowarzyszenia i poćwiczysz z nim jai alai?
– Tai chi – sprostował ojciec.
– Słucham?
– To nazywa się tai chi, nie jai alai.
– Myślałam, że jai alai.
– W jai alai gra się wygiętymi rakietami na Florydzie.
– W shuffleboard, Al.
– Nie w shuffleboard. W shuffleboard używa się kijów. A poza tym to gra hazardowa.
– Tai chi? – spytała mama Myrona, sprawdzając, jak to brzmi. – Jesteś pewien?
– Jestem.
– Ale nie do końca?
– Nie do końca. Może masz rację. Może to rzeczywiście jest jai alai.
Dyskusja na temat nazwy nieco się przeciągnęła. Myron niczego nie prostował. Nigdy nie wcinaj się w dziwny taniec, zwany rozmową małżonków. Zjedli zdrowy posiłek – naprawdę wstrętny. Dużo się śmiali. A jego rodzice – być może był to eufemizm zastępujący im „Kocham cię” – powtórzyli sobie po pięćdziesiąt razy: „Nie wiesz, o czym mówisz”.
W końcu Myron powiedział im dobranoc. Mama pocałowała go w policzek i odeszła, a tata odprowadził do samochodu. Wieczór był cichy, jeśli nie liczyć stukotu piłki do koszykówki, odbijanej gdzieś na Darby Road, a może Coddington Terrace. Miły dźwięk. Myron objął ojca na pożegnanie. Po raz pierwszy poczuł się większy, silniejszy od niego i przypomniał sobie jego słowa o zamianie ról. Tulił go w ramionach w ciemności nieco dłużej niż zwykle. Tata poklepał go po plecach. Myron zamknął oczy i uścisnął go mocniej. Ojciec przez chwilę głaskał go po głowie. A potem powrócili do dobrze sobie znanych ról.