Литмир - Электронная Библиотека
A
A

– Tak, jasne. – Greg uśmiechnął się krzywo i potrząsnął głową. – Nie znasz jej za dobrze, Myron, co?

– Chyba nie.

– Gdyby to od niej zależało, nie zobaczyłbym więcej Jeremy’ego.

– Za surowo ją oceniasz, Greg.

– Za surowo? Za łagodnie.

– Powiedziała mi, że jesteś dobrym ojcem.

– A powiedziała ci też, o co mnie oskarżyła w sądzie, gdy walczyliśmy o opiekę nad dziećmi?

Myron skinął głową.

– Że się na nich wyżywałeś.

– Wyżywałem się to mało. Wyżywałem się seksualnie!

– Chciała wygrać.

– To ma być usprawiedliwienie?

– Nie. To godne potępienia.

– Więcej. To chore. Nie masz pojęcia, do czego zdolna jest Emily, żeby dopiąć swego.

– Na przykład?

Greg nie odpowiedział, tylko potrząsnął głową, zapalił silnik i ruszył.

– Spytam cię raz jeszcze – powiedział. – W czym mogę ci pomóc?

– W niczym.

– Nic z tego. Mój syn umiera. Nie będę siedział z założonymi rękami, rozumiesz?

– Rozumiem.

– Masz coś poza tym nazwiskiem i adresem?

– Nie.

– Dobra. Podwiozę cię na dworzec. Zostanę tu i poobserwuję ten dom.

– Myślisz, że stary kłamie?

Greg wzruszył ramionami.

– Może ma mętlik w głowie i zapomniał. Może marnuję czas. Ale muszę się czymś zająć.

Myron nie odpowiedział.

– Zadzwonisz do mnie, gdy się czegoś dowiesz? – spytał Greg.

– Oczywiście.

Wracając pociągiem na Manhattan, Myron zastanawiał się nad tym, co od niego usłyszał. O Emily. O tym, co zrobiła – i do czego gotowa się posunąć – żeby ocalić syna.

18
{"b":"97824","o":1}