Литмир - Электронная Библиотека
A
A

Czy wiesz, co wtedy stałoby się z moją rodziną?

– O rany, nie mam pojęcia.

– Jesteś niesprawiedliwy, Marc.

– Nie muszę być.

– Do diabła, wcale się o to nie prosiłem! – krzyknął. – Znalazłem się w okropnej sytuacji. Zrobiłem to, co uważałem za najlepsze dla twojej córki. Uważasz, że powinienem poświęcić moją rodzinę?

– Nie, lepiej poświęcić moją.

– Chcesz prawdy? Tak, oczywiście. Zrobiłbym wszystko, żeby ochronić moje dzieci. Wszystko. A ty nie?

Teraz to ja nie odpowiedziałem. Mówiłem już wcześniej: bez wahania oddałbym życie za moje dziecko. I jeśli mam być szczery, gdybym został do tego zmuszony, poświęciłbym również cudze życie.

– Wierz mi lub nie, próbowałem rozegrać to na zimno – powiedział Lenny. – Rozważyć zyski i straty. Gdybym wyjawił prawdę, skrzywdziłbym moją żonę i czworo dzieci, a ty zabrałbyś swoją córkę kochającym przybranym rodzicom. Milcząc… – Wzruszył ramionami. – Taak, cierpiałeś. Nie chciałem tego. Przykro mi było na to patrzeć. A co ty zrobiłbyś na moim miejscu? Wolałem się nad tym nie zastanawiać. – Zapomniałeś o czymś – powiedziałem.

Zamknął oczy i wymamrotał coś pod nosem.

– Co się stało ze Stacy?

– Nic nie powinno jej się stać. Było tak, jak przypuszczałeś.

Sprzedała Monice broń, a kiedy domyśliła się po co, przybiegła tutaj, żeby ją powstrzymać.

– Tylko że przybyła za późno?

– Tak.

– Widziała cię?

Kiwnął głową.

– Posłuchaj, opowiedziałem jej wszystko. Chciała pomóc, Chciała zachować się uczciwie. Jednak w końcu nałóg okazał się silniejszy.

– Szantażowała cię?

– Poprosiła o pieniądze. Dałem jej. Pieniądze nie były ważne. Jednak była na miejscu zbrodni. I kiedy byłem u Bacarda, opowiedziałem mu, co się stało. Musisz zrozumieć. Myślałem, że umrzesz. Kiedy do tego nie doszło, zrozumiałem, że oszalejesz, jeśli ta sprawa nie zostanie zamknięta. Powinieneś pogodzić się ze stratą córki. Porozmawiałem o tym z Bacardem. To on wymyślił sfingowane porwanie. Wszyscy mieliśmy zarobić mnóstwo forsy.

– Wziąłeś za to pieniądze?

Lenny gwałtownie odchylił głowę, jakbym go spoliczkował.

– Oczywiście, że nie. Mój udział przekazałem na fundusz powierniczy z przeznaczeniem na studia Tary. Jednak pomysł upozorowania porwania przemówił mi do przekonania. Mieli to zrobić tak, żebyś w końcu uwierzył, że Tara nie żyje. Sprawa byłaby zamknięta. Ponadto oskubalibyśmy Edgara i przynajmniej część tych pieniędzy dostałaby Tara. Plan wydawał się doskonały.

– Tylko że…?

– Tylko że kiedy dowiedzieli się o Stacy, doszli do wniosku, iż nie można liczyć na to, że narkomanka dochowa tajemnicy. Resztę wiesz. Skusili ją pieniędzmi. Postarali się, żeby została sfilmowana. A potem, nie uprzedzając mnie, zabili ją.

Pomyślałem o tym. Pomyślałem o ostatnich chwilach życia Stacy.

Czy wiedziała, że umrze? A może po prostu odpłynęła, myśląc, że to kolejny zastrzyk? – To ty byłeś ich informatorem, prawda?

Nie odpowiedział.

– Powiedziałeś im, że zawiadomiłem policję.

– Nie rozumiesz? To nie miało żadnego znaczenia. I tak nie zamierzali oddać ci Tary. Ona była już u Tansmore'ów. Po przekazaniu okupu sądziłem, że już po wszystkim. Z czasem wszystko by się ułożyło.

– I co się stało?

– Bacard postanowił ponownie zażądać okupu.

– Brałeś w tym udział?

– Nie, zrobił to bez mojej wiedzy.

– Kiedy się dowiedziałeś?

– Od ciebie, w szpitalu. Byłem wściekły. Zadzwoniłem do niego.

Powiedział, żebym się nie denerwował, że nikt nie wpadnie na nasz ślad.

– Mylił się.

Lenny pokiwał głową.

– I wiedziałeś, że jestem na jego tropie. Powiedziałem ci o tym przez telefon.

– Tak.

– Zaczekaj chwilkę. – Zimny dreszcz znów przebiegł mi po plecach. – W końcu Bacard postanowił zatrzeć ślady.

Wezwał tych dwoje świrów. Ta kobieta, Lydia, pojechała i zabiła Tatianę. Heshy miał zabić Denise Vanech. Tylko że… – zastanawiałem się głośno – zobaczyłem Stevena Bacarda zaraz po tym, jak został zastrzelony. Jeszcze krwawił. Tak więc żadne z tych dwojga nie mogło go zabić. Spojrzałem na niego. – To ty go zabiłeś, Lenny.

W jego głosie usłyszałem gniew.

– Myślisz, że tego chciałem?

– No to dlaczego?

– Jak to dlaczego? Ja byłem kartą przetargową Bacarda.

Kiedy wszystko zaczęło się sypać, zagroził, że zostanie świadkiem koronnym przeciwko mnie. Powiedziałby, że to ja zastrzeliłem Monice, po czym przyniosłem mu Tarę. Jak już mówiłem, gliny mnie nienawidzą. Wyciągnąłem z opałów zbyt wielu złych facetów. W mgnieniu oka zawarliby z nim ugodę.

– I poszedłbyś do więzienia?

Lenny był bliski łez.

– Twoje dzieci byłyby załamane?

Kiwnął głową.

– Dlatego z zimną krwią zabiłeś człowieka.

– A co miałem zrobić? Patrzysz tak na mnie, ale w głębi serca znasz prawdę. To był twój bałagan. Wpadłem po uszy, bo próbowałem go uprzątnąć. Ponieważ byliśmy przyjaciółmi.

Chciałem pomóc twojemu dziecku. – Zamilkł, zamknął oczy i dodał: – I wiedziałem, że jeśli zabiję Bacarda, może zdołam uratować i ciebie.

– Mnie?

– Następna chłodna analiza zysków i strat, Marc.

– O czym ty mówisz?

– Sprawa była zamknięta. Bacard nie żył i można było go obwinić.

O wszystko. Byłem czysty.

Lenny podszedł i stanął przede mną. Przez moment miałem wrażenie, że chce mnie objąć. Jednak tylko tak stał. – Chciałem, żebyś wreszcie zaznał spokoju, Marc. Jednak ty nigdy byś się z tym nie pogodził. Zrozumiałem to. Nie przestałbyś szukać, dopóki nie odnalazłbyś córki. Kiedy Bacard umarł, moja rodzina była bezpieczna. Mogłem wyjawić ci prawdę.

– Dlatego napisałeś ten anonimowy list i zostawiłeś go na biurku Eleanor.

– Tak.

Skinąłem głową i przypomniały mi się słowa Abe'a.

– Uważałeś, że cel uświęca środki.

– Postaw się w mojej sytuacji. Jak ty byś postąpił?

– Nie wiem – odparłem.

– Zrobiłem to dla ciebie.

I najsmutniejsze było to, że mówił prawdę. Spojrzałem na niego.

– Byłeś moim najlepszym przyjacielem, Lenny. Kocham cię. I twoją żonę. I dzieci.

– Co zamierzasz zrobić?

– Jeśli powiem, że pójdę na policję, mnie też zabijesz?

– Nigdy bym tego nie zrobił.

Lecz chociaż tak bardzo go kochałem, a on mnie, nie byłem pewien, czy mu wierzę.

86
{"b":"94965","o":1}