Литмир - Электронная Библиотека
A
A

Serce tłukło się w piersi jak oszalałe, kiedy stanęłam u stóp wzgórza. Dziwiłam się własnej odwadze. A jeśli zapyta, po co przyszłam? Zawsze mogę powiedzieć, że chciałam go poprosić o wypisanie sentencji na weselnym zwoju dla Czwartej Siostry.

Nie! Dlaczego mam kłamać? Po prostu powiem, że zapragnęłam go zobaczyć i dlatego przyszłam. Kamienne stopnie przy Strumieniu Kwaśnych Jabłek pięły się po zboczu aż do samej góry i musiałam kilkakrotnie przystawać, żeby złapać oddech. Ale ani razu nie przyszło mi na myśl zawrócić. On obudził coś głęboko we mnie. Moje zapadnięte policzki i blade usta się ożywiły, przewiane wiatrem mysiobure włosy poczerniały, szorstka skóra wygładziła się, a paznokcie nabrały połysku. Gdybym się mogła wtedy zobaczyć, wiedziałabym, że tamtego dnia, krótko po osiemnastych urodzinach, zużyłam cały zapas mojej młodzieńczej urody, coś, czym należało się cieszyć w umiarkowanych dawkach przez wiele lat.

Kiedy wspięłam się na jego ulicę, gdzie wszystkie domy stały odwrócone tyłem do rzeki, nie musiałam nawet sprawdzać adresu; trafiłam pod właściwe drzwi wiedziona instynktem.

Nie uciekłam. Serce biło normalnie, byłam niewiarygodnie spokojna. Podniosłam rękę i zapukałam.

3

Był zszokowany, gdy otworzył drzwi i mnie zobaczył, ale zaraz się opanował.

– Wejdź – powiedział, lekko skłaniając głowę.

Tak jak podejrzewałam, jego żony i córki nie było w domu. W moich marzeniach ten dom wypełniały książki i tak rzeczywiście było. Stały w biblioteczce przedzielającej trzydziestometrowy pokój na dwa pomieszczenia; jedno mniejsze, drugie większe. Mokre pranie wisiało na bambusowym kiju na werandzie. Niewielkie drzwi z boku prowadziły do dobudowanej kuchni. Pokój nie wydawał się ciasny, bo było tam jedynie łóżko, szafa i kilka stołków. Na stoliku przy biblioteczce stał zabytkowy gramofon, a w kącie stara porcelanowa waza.

Nie zapytał mnie, dlaczego przyszłam, tylko się uśmiechnął, jak gdyby czytał w moich myślach. Ten jego pełen satysfakcji uśmiech był taki poniżający. Nie znosiłam go. Usiadłam na stołku przy ścianie, a on nalał mi do szklanki zimnej herbaty. A potem się nachylił, wyciągnął płytę gramofonową ze sterty gazet, książek i płyt i położył ją na gramofonie.

Na biblioteczce rzeczywiście stała fotografia jego matki. Patrzyła na mnie oczami o nieodgadnionym wyrazie. Co ta zmarła kobieta starała się mi powiedzieć?

– Jest bardzo do ciebie podobna – zauważyłam.

Skinął głową i zbliżył się do mnie. Z wrażenia wypiłam duszkiem pół szklanki herbaty. Wziął ją z mojej dłoni, postawił na biblioteczce, zajrzał mi w oczy i lekko pocałował w czoło. Rozchyliłam usta, nie mogąc złapać tchu.

Oparłam się o niego, kiedy wziął mnie w ramiona; kręciło mi się w głowie, zamknęłam oczy i już nie wiedziałam, gdzie jestem. Nie opierałam się, byłam gotowa mu się oddać, nieważne, czy chciał przyjąć dar, który mu ofiarowałam, czy nie. Weź mnie, prosiłam w duchu, jestem twoja. Drżącymi wargami musnął moją rozpaloną skórę; ten pocałunek dał mi odpowiedź, na którą czekałam.

Nagle zdałam sobie sprawę, że nie stałam się jakąś inną, nową osobą, że zawsze taka byłam; a te nieuświadomione pragnienia leżały w mojej naturze. Byłam gotowa oddać wszystko za miłość, całkowicie się dla niej zatracić. Bez żalu za przeszłością, bez myśli o przyszłości mogłam w tej chwili umrzeć. Czułam, jak przenosi mnie nagą na łóżko i dotyka zakazanych miejsc, których sama nie miałam odwagi dotknąć. Ale nagle ustały pieszczoty i pocałunki; przez chwilę, która zdawała się wiecznością, nic się nie działo. Otworzyłam oczy i spojrzałam na niego. Wyraźnie się wahał.

Twarz mi płonęła; wstydziłam się mego nieopanowanego pożądania.

– Jesteś dziewicą – powiedział.

– Nie dlatego, że pragnę nią być – odrzekłam.

– Żaden mężczyzna nie zechce cię poślubić, a jeśli nawet jakiś się z tobą ożeni, zamieni ci życie w piekło. W naszym społeczeństwie nawet w obecnych czasach niewielu mężczyzn zdołało się uwolnić od tradycyjnych poglądów.

– Zamierzam żyć samotnie, tego właśnie chcę.

– Bo wiesz, że nie będę z tobą?

– Nigdy mi to nie przyszło na myśl – powiedziałam niemal obojętnie. – Dzisiaj pragnę być twoja, być z tobą teraz.

Musiałam go zaskoczyć, ale te słowa wyraźnie go uspokoiły. Wymówił moje imię.

– Kiedyś wyjdziesz za mąż – stwierdził.

Miałam ochotę mu odpowiedzieć, że od najmłodszych lat nie znam ani jednej osoby, z sąsiadami i rodzeństwem włącznie, która byłaby naprawdę szczęśliwa. Jeżeli instytuqa małżeństwa się nie sprawdzała, po co miałabym wychodzić za mąż? Ale miłość? Miłość była dla mnie wszystkim. Wszystkim, czego pragnęłam.

Ale nie powiedziałam mu tego, tylko raz po raz kręciłam głową.

Byłam dziewczyną zaślepioną przez pożądanie; wiedziałam, że go kocham, lecz nie potrafiłam znaleźć odpowiednich słów. Może kiedyś zakocham się znowu, ale kiedyś to tylko kiedyś. W tej chwili miłość do niego jest wyjątkowa i wpłynie na całe moje dalsze życie.

Wziął do ust moje palce, a potem wsunął je sobie między nogi. Penis był twardy i gorący. Nie wiedziałam, że członek tak nabrzmiewa i czerwienieje. Był większy, niż się spodziewałam, pulsował. Przywodził na myśl zwierzę uwolnione z klatki. Ręka mi drżała, ale jej nie cofnęłam. Nigdy nie sądziłam, że starczy mi odwagi, by posunąć się do czynu tak bezwstydnego jak trzymanie mężczyzny za penis. Obejmował mnie mocno, jakby chciał wcisnąć w siebie. Promienie słońca prześwitywały między liśćmi bambusa i kładły się plamami na mym nagim ciele, które zdawało się rozumieć radość biegnącego leoparda. Plamy słońca spajały nasze ciała jak pierścień ognia. Potężna Jangcy płynęła za oknem, zmieniając miasto po drugiej stronie w miraż, klif za oknem stał się pokrytą cieniem płaszczyzną. Na dworze jakieś małe dziewczynki skakały, skandując:

Jeden, dwa, trzy, cztery, pięć, sześć, siedem,

Wielkie orchidee pną się aż pod niebo.

Dźwięcznym dziewczęcym śmiechom na klifie wtórowały radosne głosy syren statków przybijających do przystani na dole. Po raz pierwszy zrozumiałam, dlaczego statki porozumiewają się między sobą. Wszystkie odgłosy zza okna tworzyły akompaniament do muzyki płynącej z gramofonu.

Z wielką radością pochwyciłam jego rękę i położyłam się, przyciskając piersi do torsu mężczyzny. Czułam rytmiczne bicie jego serca.

– Masz serce bardziej kruche niż inne dziewczęta – wyszeptał, całując mnie w ucho. – Ledwo dotyk wystarczy, żeby je przebić.

Rozsunął mi nogi i poczułam, jak coś twardego wkrada się w przestrzeń między nimi, niby złodziej, który się przemyka, kiedy nikt nie patrzy.

Zapytał, czy boli; odparłam, że nie.

Westchnął i powiedział, że jego bardzo boli. Tam na dole był tak obolały, że miał wrażenie, iż lada chwila eksploduje. I bolało go również serce. Ale ból jest dobry, powiedział. Miłość nie jest słodka, a kochanie się ze mną sprawia mu większy ból, niż to sobie wyobrażał.

Jego język wniknął w moje usta i spotkał się z moim, splotły się nasze palce. Naparł ciałem na moje piersi i wszedł we mnie. Teraz bolało. Przeszywał mnie nieznany dotąd ból, tłumiłam krzyk przy każdym kolejnym pchnięciu. Nie mogłam złapać tchu, ale nie krzyknęłam, bo się wstydziłam. Chciałam patrzeć na niego, na to, co mi robi, lecz nadal z całej siły zaciskałam powieki. Byliśmy jak stopieni ze sobą, poczułam skurcze w podbrzuszu, które teraz zdawało się płonąć.

Rzeka odwróciła się do góry dnem, statki żeglowały po obłokach, a góry zwisające z nieba spadały na jego język, jego palce, spojrzenie, zagniewaną twarz, ekstatyczną twarz. Niebo trzymało mnie w objęciach, wokół mej głowy unosiły się i opadały fale, bezlitośnie mnie wchłaniając

Nagle popłynęły mi łzy i nie potrafiłam ich powstrzymać. Drżałam na całym ciele. Skóra lśniła od potu, woń własnego ciała wypełniała mi nozdrza. Pachniało jak orchidee czy gardenie. A co najdziwniejsze, urosły mi piersi. Jestem pewna, że dojrzały tamtego dnia; stały się pełne i jędrne.

4

Stopniowo spowalniał nam oddech; leżeliśmy w milczeniu, spleceni w wilgotnych objęciach. Pocałował mnie i zapytał, dlaczego nie było krwi. Wyczułam nutę zdziwienia w jego głosie. Sprawdziłam matę, rzeczywiście nie było. Zamiast zapytać, czy byłam już z jakimś mężczyzną, zauważył tylko, że mogłam utracić dziewictwo podczas ciężkiej pracy.

Kiedy gładził bliznę wokół mego pępka, zamknęłam oczy i słuchałam zgranego bicia naszych serc. Objęłam go ramieniem za szyję i opierając się o niego jedną nogą, drugą przerzuciłam przez jego nogi. Wiedziałam, że wszystkie dziewice mają certyfikat autentyczności – hymen. Czyżbym przyszła na świat bez cnoty? Może mi nie była potrzebna, a może urodziłam się niedziewicą?!

– Czy tego właśnie chciałaś? – zapytał mnie, mocno tuląc do siebie. – Leżeć ze mną nago?

Przytaknęłam.

Wyznał, że on tego bardzo pragnął. Za każdym razem, gdy w swoich snach zdjął ze mnie ubranie, budził się z uczuciem żalu.

Zapytałam dlaczego.

Powiedział, że kiedy siedziałam nago na łóżku, na moich udach widział krew. Nie chciał dośnić tego snu do końca, bojąc się, że może mnie skrzywdzić. Głęboko poruszona, przytuliłam policzek do jego twarzy. Przepełniało mnie szczęście; zakochałam się w człowieku godnym mej miłości.

Poprosił, żebym usiadła.

Zawsze mu posłuszna, zrobiłam, jak sobie życzył. Przysiadłam na piętach, opierając dłonie na kolanach, bo tak widział mnie w swoich snach. Nagi wydawał się wyższy i mocniej zbudowany. Tylko penis miał zwiotczały. Wziął blok papieru i usiadł na stołku najbliżej łóżka. Po kilku minutach podszedł i pokazał mi rysunek.

Moje nagie ciało! Bardzo starannie narysował sutki, pępek i włosy łonowe. Twarz była tą samą, którą naszkicował u siebie w biurze. Teraz dodał ciało. Więc to ja, kobieta, bardziej naturalna teraz niż w ubraniu. Dzikie, zmysłowe zwierzę. Dobrze się czułam taka bezwstydna. A więc dlatego naszkicował głowę u góry kartki! Liczył na to, że resztę zapełni później. Przez cały czas mną manipulował! Jak cudownie! Podniecałam go od samego początku!

43
{"b":"94633","o":1}