Литмир - Электронная Библиотека
A
A

XII

1

Była późna wiosna 1962 roku. Duża Siostra w stożkowatym kapeluszu ze słomy czekała w mżawce na ojca na przystani towarowej przy alei Strumienia Kotów.

Po rzece pływało wtedy znacznie więcej statków towarowych niż osobowych; poruszały się majestatycznie we mgle, przesyłając sygnały syrenami. Siostra nie wiedziała, na którym statku jest ojciec, a w miarę jak mżawka przechodziła w ulewę, wzrastało jej zniecierpliwienie; zaczęła przechadzać się tam i z powrotem po przystani. Im dłużej czekała, tym większy w niej wzbierał gniew na matkę.

Ojca nie było w domu trzy miesiące. Kiedy w końcu go wypatrzyła, idącego po kładce, z workiem marynarskim przewieszonym przez ramię, podbiegła się przywitać.

Ojciec zaczął okładać matkę, jak tylko przestąpił próg. Nigdy przedtem nie podniósł na nią ręki, ani razu w ciągu piętnastu lat ich małżeństwa.

Ósma ciąża matki – a szósta, jeśli policzyć tylko dzieci donoszone i urodzone – wchodziła w czwarty miesiąc i zaczynała być widoczna. Matka nie uchylała się przed ciosami ojca, osłaniała jedynie brzuch.

– Proszę, nie, zrobisz krzywdę dziecku.

Przestał ją bić i załamany przysiadł na piętach. Matka chciała pomóc mu się podnieść, ale nie starczyło jej odwagi.

– Zrobimy tak, jak postanowisz, czyż to nie wystarczy? – powiedziała do niego płaczliwie, chwytając się wezgłowia łóżka.

Ojciec podniósł się i z impetem otworzył cienkie drzwi, aż zaskrzypiała futryna. Druga Siostra i Trzeci Brat trzęśli się ze strachu, Czwarta Siostra i Piąty Brat płakali. Ojciec z krzykiem wypchnął ich za drzwi.

Jednak zamknięte drzwi nie tłumiły wrzasków i szlochów w pokoju rodziców. Druga Siostra wzięła czteroletniego Piątego Brata za rękę i wyprowadziła go z siedliska, Trzeci Brat i Czwarta Siostra uciekli, a Duża Siostra gdzieś się ukryła. Kiedy po zmierzchu żadne z dzieci nie wróciło do domu, ojciec udał się na poszukiwanie. Deszcz, który padał przez cały dzień, w końcu ustał. Duża Siostra wsunęła się ostrożnie do domu, mając nadzieję, że uda jej się przemknąć na poddasze. Ale matka ją zauważyła i wprowadziła do pokoju.

Kiedy przestąpiły próg, kazała jej uklęknąć, lecz Duża Siostra, udając, że nie słyszy, strząsała wodę z kapelusza. Matka wyrwała go jej z ręki i zamierzyła się na nią, ale chybiła, gdyż siostra odskoczyła do tyłu z przekleństwem na ustach. Matka, poszarzała z wściekłości, rzuciła się na Dużą Siostrę, a ona odpowiedziała tym samym. Ruchy matki były nieco ociężałe z powodu jej stanu, ale była większa od Dużej Siostry. Walczyły ze sobą, a ich głośne zmagania ściągnęły grupkę ciekawskich sąsiadów, jednak żaden nie interweniował. W końcu w domu zjawił się przemoczony do suchej nitki ojciec, wiodąc czwórkę dzieci, i odciągnął Dużą Siostrę.

– Jak śmiesz bić matkę! – krzyknął na nią rozgniewany. – Ja to co innego, ale własna córka nie ma prawa podnieść na nią ręki.

– Chciałam ci pomóc, tato – powiedziała przez łzy Duża Siostra. – Dlaczego trzymasz jej stronę? – Odwróciła się na pięcie, wybiegła do sieni i torując łokciami drogę wśród gapiów, uciekła na dwór.

W tym miejscu Duża Siostra przerwała opowieść; niczego więcej się od niej nie dowiem: matka była ze mną w ciąży, a ona się z nią pobiła.

Usiłowałam ją namówić, żeby dalej mi opowiadała, ale ona po prostu się odwróciła i odeszła, pozostawiając mnie z podstawowym problemem; podobnie jak ona będę musiała dociec, kim jestem. Jak na taką zwykłą rodzinę mieliśmy niezwykle dużo sekretów. Kto wie, może każdy zapadający się dach na Południowym Brzegu krył jakieś domowe tajemnice? Wyschło źródło informacji w osobie Dużej Siostry, Czwartą Siostrę pochłaniały jej własne problemy, a Druga Siostra, choćby nawet wiedziała, to i tak nic mi nie powie. Ludzie z mojego otoczenia omijali ten temat, przeczuwałam, że rozwiązanie zagadki może się okazać dla mnie kłopotliwe. Ale nie dam się powstrzymać.

Pamiętam, jak kilka lat wcześniej Duża Siostra przyjechała autobusem do domu z plamami krwi na rękawie. Oznajmiła, że się znowu zakochała i chce się rozwieść z mężem, który usiłował -lecz mu się to nie udało – przyłapać ją na zdradzie. Więc zagroził, że doniesie na nią do komitetu partii i zostanie skrytykowana za niemoralny styl życia. Wywiązała się między nimi awantura i Duża Siostra cisnęła w niego miseczką, raniąc go do krwi.

Matka zapytała, dlaczego nie może wytrzymać w jednym małżeństwie i czemu każdy kolejny rozwód przebiega burzliwiej od poprzedniego. Kiedy wreszcie zmądrzeje? Duża Siostra odciągnęła mnie na bok i powiedziała do matki:

– To twoja wina, jesteś złą matką i nie masz prawa stawiać mi wymagań! W moich żyłach płynie twoja krew!

Najwyraźniej ich kłótnia miała coś wspólnego ze mną, bo kiedy skoczyły sobie do oczu, razem wypchnęły mnie za drzwi i dopiero potem zaczęły się kłócić na dobre.

Stałam zagubiona przed drzwiami, aż przyszedł ojciec i poszliśmy na występ skalny poniżej siedliska Ósmy Dziób. Usiadł tam przy mnie. Wtedy w pochmurne dni widział jeszcze statki na rzece, chociaż już niezbyt wyraźnie, bo jako ruchome czarne punkty. Wiedział jednak, że to są statki, które tak kocha, i że płyną w dół rzeki do jego rodzinnego miasteczka, którego już nigdy nie zobaczy.

2

Rozległ się dzwonek po ostatniej popołudniowej lekcji. Gdy pakowałam rzeczy do tornistra, do klasy wszedł nauczyciel historii i razem zeszliśmy po schodach. Na boisku ani słowem nie wspomniał o tym, że dwa dni wcześniej nie przyszedł na umówione spotkanie, tak jakby ten fakt w ogóle nie miał miejsca. I naturalnie żadnych przeprosin. Zapytał mnie, jak mi idzie nauka, a w moim sercu na nowo wezbrały emocje. Odwróciłam się i szybko odeszłam.

– Muszę z tobą porozmawiać! – zawołał za mną.

Przystanęłam i od razu tego pożałowałam. Nie powinnam była tak łatwo ustąpić. Ale skoro się zatrzymałam, nie mogłam tak po prostu zacząć iść.

Przeprosił, że mnie zawiódł. Powiedział, że w południe przyszła do niego policja i w obecności dyrekcji szkoły wypytywała go o spotkania w domu. Policjanci twierdzili, że nie wierzą, iż on i jego przyjaciele tylko czytają książki, podejrzewali go o założenie jakiejś kliki szerzącej burżuazyjno-liberalne poglądy. Władze szkolne, zaniepokojone tymi oskarżeniami, rozważały wyrzucenie go z pracy. Jak tylko przesłuchanie dobiegło końca, pobiegł na umówione miejsce, ale mnie już nie było. Potem policja przesłuchiwała jego kolegów, którzy już dłużej nie mają odwagi spotykać się u niego w domu.

Obok pędziły samochody, wzbijając wokół nas tumany kurzu, ale byliśmy zanadto pogrążeni w myślach, żeby się odsunąć od drogi. Szliśmy tak dłuższy czas, zanim się zorientowałam, iż kierujemy się na zachód.

– Chodźmy coś zjeść – zaproponował.

Nie czekając na odpowiedź, zaprowadził mnie do małej restauracji w alejce, daleko od głównej ulicy. Trzy stoliki były wolne, więc wybraliśmy ten pod oknem.

– Nadal się na mnie gniewasz? – zapytał, kiedy czekaliśmy na jedzenie.

– Co zrobisz, jeśli cię wyrzucą? – spytałam.

– Znowu będę robotnikiem – odpowiedział z uśmiechem. -Wrócę do moich korzeni.

Kiedy przyniesiono dwie miseczki z rozgotowanym ryżem i fasolką szparagową, mały półmisek marynowanych warzyw i talerz szpinaku, zamówił jakiś alkohol pachnący korą. Wyjaśnił, że kiedy pracował dorywczo na budowie, spadł z dachu i uszkodził sobie kręgosłup; do dziś ma z nim problemy i jedynie wódka uśmierza ból. Zawahałam się, kiedy zaproponował mi kieliszek, ponieważ nigdy dotąd nie próbowałam alkoholu, z wyjątkiem jednego razu, kiedy ojciec dał mi łyk wina w Nowy Rok, ale ono mi wcale nie smakowało. Chcąc, by przestał na jakiś czas myśleć o swoich kłopotach, wypiłam trochę. Wódka okazała się nie taka zła, jak się obawiałam; była słodka i nie paliła.

– Smakowało? – zapytał. Uśmiechnęłam się.

Zaczęłam mu opowiadać o spotkaniu rodziców w 1947 roku

1 o tym, jak wyglądało życie po przejęciu miasta przez komunistów dwa łata później. Starałam się jak najdokładniej odtworzyć tamten czas, opisując ubrania, jakie się wtedy nosiło, pogodę, a nawet kamienne stopnie i rzekę. Słuchał uważnie, nie przerywając, tylko w pewnej chwili zamówił dla mnie następną miseczkę ryżu.

Byłam tak skupiona na sobie, że nie od razu zwróciłam uwagę na wyraz jego oczu. Wylewałam z serca całą nagromadzoną żałość, w ogóle o nim nie myśląc. Przestałam jeść.

– A jak ty przetrwałeś lata głodu? – zapytałam.

– Myślę, że wszystkie historie rodzinne wyglądają mniej więcej tak samo – odpowiedział z uśmiechem. – Ale opowiadane różnią się od siebie. Doświadczenia każdego człowieka są niepowtarzalne.

Wyznał, że chciałby napisać książkę na ten temat, zebrać wszystkie swoje przemyślenia o życiu i losie. Duża Siostra mówiła to samo, tyle że ona pragnęła przelać na papier swoje pretensje do losu o to, że potraktował ją tak niesprawiedliwie. Natomiast jemu zależało na znalezieniu jakiegoś nowego sposobu wyrażenia myśli. Coś takiego robiła właśnie grupa młodych pisarzy w Pekinie; swoje utwory, zamieszczane w drukowanym na powielaczu pisemku pod tytułem „Dzisiaj”, rozlepiała na murze przy skrzyżowaniu Sidan. Obecnie rozprowadzanie tego pisma było zakazane przez władze. Najwyraźniej policja w Czungcing poszła za pekińskim przykładem i dlatego szykanowała grupę czytelniczą nauczyciela historii. Więc nawet gdyby coś napisał, i tak nie udałoby mu się tego opublikować.

Odsunęłam kieliszek w jego stronę, ale on przysunął mi go z powrotem. Kiedy zaczął mówić o pisaniu książki, zaczęło mi się kręcić w głowie.

– Bez obawy, nie upijesz się – powiedział. Przyglądał mi się przy tym uważnie.

Postawiłam przed nim kieliszek.

– Ty to wypij.

– Pociągnij jeden łyczek, a ja dokończę.

Więc upiłam łyk, a potem drugi. Czułam, jak płoną mi policzki. Umysł mi się wyostrzył, mowa nabrała płynności. Opowiedziałam o krewnych zagłodzonych na śmierć podczas klęski, zanim jeszcze się urodziłam, i o burzliwych małżeństwach mojej najstarszej siostry.

Według niego Duża Siostra usiłowała zmienić swoje życie. Ale choćby poświęciła wszystkie siły na walkę ze społecznymi układami, i tak nie odmieni swojego losu.

39
{"b":"94633","o":1}