Po raz kolejny przypomniał nam też, że musimy wziąć pod uwagę kwestie prawne, które mogłyby wpłynąć na nasz projekt wideo. „To znaczy, uważam, że powinniśmy cały czas liczyć się z tym problemem” – powiedział.
Jabłko mówił, że między naszym pierwszym a drugim spotkaniem widywali się ze sobą. Obejmowali się. Jabłko żył w stanie pełnego podniecenia oczekiwania, lecz ku jego zaskoczeniu w momencie, gdy otoczył Kiwi ramionami, poczuł spokój. Wszystko nagle stało się bardzo odległe. „Gdybym kiedykolwiek uwolnił się od moich obciążeń, wreszcie osiągnąłbym ukojenie!” – powiedział mi.
Jabłko z całą pewnością po dziecinnemu durzył się w Kiwi. Lubił się przyglądać jego barkom, długo nie chciał wychodzić z łóżka, w którym wcześniej leżał Kiwi, a jego kalesonki kładł sobie w pobliżu ust. Czuł, że w chwili, gdy Kiwi go opuści, ciemna noc spowije go niczym całun.
Tego dnia poszli razem na Bund; Jabłko niósł całą torbę kumkwatów, a Kiwi miał na nogach buty w kolorze kawy. Kiwi powiedział: „Przyjaciele to jedna z najważniejszych rzeczy w życiu, a ty jesteś jednym z moich czterech najlepszych przyjaciół”. Te słowa bardzo uszczęśliwiły Jabłko.
Tamtego popołudnia przed wyjazdem do Ameryki Kiwi wpadł do Jabłka jak gdyby nigdy nic, żeby się z nim pożegnać. Jabłko poczuł się, jakby nagła ciemność zasnuła letni dzień. Kiedy Kiwi schodził po schodach, Jabłko poczuł potrzebę dramatyzmu: stanął w oknie i patrzył za jego znikającą w oddali sylwetką, zupełnie jak na filmie. Nakłonił swoje oczy, by przybrały melancholijny wyraz, tęskny, zasmucony, trochę rozczarowany i zagubiony zarazem. Jakby w odpowiedzi na telepatyczny sygnał, Kiwi odwrócił się i spojrzał na Jabłko. Dla Jabłka był to niezbity dowód, że to jego pierwsza miłość. Przez te wszystkie lata Jabłko nigdy nie przestał myśleć o Kiwi.
Kiwi powiedział, że nie pamięta nic z tego, co zdarzyło się w przeszłości – tylko tyle, że grali z Jabłkiem w jakąś grę. Powiedział: „Czułem się, jakbyśmy grali zakochanych. To był jeden wielki żart”. Lecz teraz na widok Jabłka zawsze wpadał w podniecenie.
To mniej więcej wszystko, co obaj opowiedzieli mi przez telefon po naszym drugim spotkaniu.
Kiedy skończyłam rozmawiać z Kiwi, poszłam do niego. Od razu zaczęliśmy pieścić się nawzajem, lecz wkrótce ogarnęła mnie nuda – w przyjemności, jaką dawał mi seks, zawsze czegoś brakowało.
– Co to jest szczytowanie? – spytałam Kiwi.
– Szczytowanie to szczytowanie, którego nigdy nie doświadczyłaś – odparł Kiwi.
Od czasu spotkania po latach z Jabłkiem Kiwi dzwonił do mnie codziennie, w środku nocy, i prosił, żebym do niego wpadła. Tak więc co noc, o północy, przemierzałam tych kilka szerokich ulic w drodze do jego mieszkania. Chciałam się przekonać, jak daleko możemy razem zajść i jak długo to potrwa.
Kiwi lubił czytać tygodniki i pić kawę, filiżankę za filiżanką. Każda jego rzeźba powstawała spontanicznie, na skutek chwilowej inspiracji. Nie dbał o dusze kobiet. Kiedy rzeźbił kobiece ciało, tworzył też idealną duszę i idealne życie. Byłam zafascynowana wyrazem intensywnego skupienia w jego oczach, gdy pracował. Zawsze miał delikatny makijaż, który robił sobie dla przyjemności – chociaż był zadowolony ze swojej urody, potrzebował tych kilku pociągnięć pędzla, żeby osiągnąć doskonałość. Często malował mnie na różne nowatorskie sposoby, stosując wszelkie kolorystyczne sztuczki zawodowego artysty makijażysty. Wtargnął w moje życie, które całkowicie go pochłonęło. Byłam jego Kopciuszkiem, a on moim szklanym pantofelkiem.
Wydawało się, że potrzebuje mnie coraz bardziej. Byłam przez niego traktowana czule i delikatnie. Cieszyło mnie to, lecz jednocześnie niepokoiło. Bałam się poruszyć temat Jabłka, a zarazem marzyłam o tym, by ich podpatrzyć w trakcie spotkania.
W końcu dowiedziałam się, że Kiwi bywa w pewnych dyskotekach i barach gejowskich, a do tego czasami wyjeżdża za miasto, podrywa jakiegoś ładnego chłopaka i przywozi go ze sobą. Płaci mu z góry albo kupuje prezenty.
Czułam się, jakbym zanurkowała w oceanie; miałam nieustanne poczucie zagrożenia. Zaczęłam kupować whisky w supermarkecie. Wiedziałam, że postępuję bardzo ryzykownie, ale straciłam potrzebę samokontroli. Godziny między północą i czwartą trzydzieści nad ranem spędzałam na powolnym piciu; zrobiłam się drażliwa. Wiedziałam, że to, co wyprawiam, jest bardzo niebezpieczne, lecz musiałam odpowiedzieć sobie na pewne pytania, a to był jedyny znany mi sposób, by tego dokonać.
Stawało się dla mnie coraz oczywistsze, że Kiwi dużo bardziej interesuje się mężczyznami niż kobietami. Nic nie mogłam na to poradzić; w konkurencji z tymi wszystkimi ślicznymi chłopcami o ciasnych tyłeczkach odpadałam w przedbiegach. Brak mi jednak wiedzy, by opisywać świat gejów. Powiedziałam sobie: „To koniec, wypadasz z gry. Twój problem polega na tym, że jesteś kobietą”.
Nieograniczone ilości alkoholu i czekolady sprawiły, że mój poziom cukru we krwi oszalał. Cierpiałam na infekcje oczu i migdałków, astma znów powróciła, by mnie dręczyć. Tak to właśnie działa: jeśli nie zachowujesz się grzecznie, musisz za to zapłacić. Wiedziałam, że ruszyło kolejne błędne koło zniszczenia.
Wreszcie nadszedł dzień kręcenia. Zgodnie z wolą Jabłka, wynajęliśmy pokój w hotelu. Wyczuwałam, że każde z nas wie, że całe to filmowanie nigdy nie dojdzie do skutku, ale wszyscy chyba czuliśmy się zobowiązani doprowadzić to wszystko do pewnego punktu, po którym cała sprawa mogła się wreszcie zakończyć.
Byłam tam pierwsza. Wkrótce potem obaj zjawili się razem.
Usiedliśmy we trójkę na wielkim łóżku.
Kiwi zganił mnie za to, że piłam.
– Ja nic nie piłem – oświadczył – i nie mam specjalnej ochoty na picie. Ale ty oczywiście musiałaś się nawalić, i przez to teraz nadajemy na różnych falach.
– Wiem, o czym myślisz – odparłam. – Chcesz, żeby ten facet obejrzał sobie te części twojego ciała, które na co dzień trzymasz najszczelniej zakryte. Ja nie mogę zaspokoić tej chęci. Rób, co chcesz. Radź sobie sam! Projekt wideo jest odwołany.
Obaj milczeli.
– Kto jest odpowiedzialny za cały ten nieszczęsny bałagan? Wszyscy jesteśmy pokaleczeni. Nie mogę już dłużej być z tobą. Kocham cię, Jabłko, i zawsze cię kochałam – jestem tego pewna. Być może ty kochałeś się kiedyś w Kiwi, ale on był zakochany w Lingzi, może Lingzi też była zakochana w Kiwi, ale umarła – któż może zresztą wiedzieć, jak było? Tak czy owak, co to właściwie jest miłość? Żadne z nas nie zna odpowiedzi na to pytanie. Jak myślicie, czym było to uczucie, które lśniło w jej oczach? Tego nie wie nikt oprócz niej, ale ona umarła. Nikt się nie dowie. Jestem przekonana, że nie była żadną wariatką. Umarła z zadowolenia. Czuła, że potrafi być dla ciebie pociągająca, miała dowód, że ją kochasz. Spóźniał jej się okres i wpadła w panikę z nadmiaru emocji. To nie twój bukiet kwiatów ją zabił. Zabiła ją młodość, zabiło ją przeznaczenie, i nikt nigdy nie zdoła opisać radości, jaką czuła – jestem tego pewna. Czy uda ci się w końcu o tym zapomnieć, choć będziesz się bardzo starał – nie mam pojęcia. Umarła, i z tego powodu zawsze będziesz ją kochał. Mówiłeś, że mnie kochasz, ale czy kochałbyś mnie, gdybym wtedy nie siedziała z nią w szkolnej ławce? Nie odpowiadaj! Nie chcę wiedzieć. Co się wydarzyło naprawdę, kiedy poszedłeś do niej? Dlaczego odbicie mojej pupy w lustrze tak cię podnieca? Nie wiem.
Może to w nim się teraz kochasz, a może sam nie wiesz. Jabłko wie, ale on mówi, że teraz na pewno nie jest w tobie zakochany, a więc?… Czym jest ten obraz, który chcesz, żeby stworzył dla ciebie? Mój tyłek w lustrze, mój tyłek! Co się naprawdę wydarzyło wtedy w łazience? Nie mam pojęcia i nie chcę wiedzieć. Co by się stało, gdybyście nie wyszli z niej razem? Nikt nie wie. Jabłko, czemu mnie wtedy pocałowałeś? Mówisz, że nie wiesz? Dlaczego nie możesz odpowiedzieć? Nie znam odpowiedzi. Kiwi, dlaczego zawsze mi ciebie szkoda? Dlaczego ci nie odmawiam? Dlaczego twoje łzy tak mnie pociągają? Dlaczego ciągle się ze mną drażnisz, smakujesz mnie? Czy zakochałabym się w tobie, gdybyś nie potrafił sprawiać mi takiej rozkoszy? Nie potrafisz odpowiedzieć na to pytanie. Kiedy słowa „kocham cię” wypowiadane do drugiego człowieka stają się prawdziwe? Żadne z nas tego nie wie.
Oznajmiłam, że zamierzam zaprezentować Jabłku wprowadzenie do kobiecej anatomii.
– Mężczyźni i kobiety mają się ku sobie, jak niebo i ziemia! – krzyczałam. – Taka jest wola Niebios! A teraz ze wszystkich stron otacza mnie homoseksualizm!
Zaczęłam się rozbierać. Mówiłam:
– To są moje piersi, a to mój srom; składa się on z wielu części, z których każda ma swoją funkcję. To twoja szansa, Jabłko, więc słuchaj mnie uważnie. Świat jest jak ogród pełen nieskończonej różnorodności, musisz zrozumieć każde źdźbło trawy, każde drzewo. Przypuszczam, że podobnie jak ja, czasem robisz błędy.
Nie planowałam niczego takiego, ale obaj sprawiali wrażenie, jakby dokładnie tego się spodziewali. Żaden z nich nie okazał nawet odrobiny zdenerwowania. Nagle poczułam, że nie ma się o co kłócić. Wykąpałam się. Kiedy wyszłam z łazienki, powiedziałam:
– Ciągle narzekamy na nasze nieszczęśliwe życie – teraz już wiem dlaczego. Dlatego, że nasze oczekiwania wobec miłości są coraz bardziej techniczne. Doszłam do wniosku, że miłość to wyłącznie kwestia osobistych skłonności.
Razem wyszliśmy z hotelu i poszliśmy na hunańskie jedzenie, a potem do tej niewiarygodnie idiotycznej Hard Rock Cafe, gdzie każde z nas wpadło na jakichś znajomych.
Nagle przypomniał mi się Saining i pewien koszmarny sen, który mi opowiadał: jechał autobusem, w którym wszyscy mieli na sobie robocze ubrania z McDonalda, KFC, TGI Friday's i Hard Rock Cafe.
Tamtego wieczoru nikt się nie upił. Nikt do mnie nie zadzwonił. Szybko zapadłam w sen.
Jesteśmy jak dym, a dym może tylko rozpływać się w powietrzu, nie może więdnąć.
Kiedy jestem w kiepskim nastroju, prawie zawsze chodzę do Tribes – tego wysłużonego klubu, który jest jedynym miejscem w Szanghaju, gdzie undergroundowe zespoły grają na żywo.