Литмир - Электронная Библиотека
A
A

X

1

Pewnego wieczoru oglądaliśmy z Sainingiem Zostawić Las Vegas, a kiedy film się skończył, zaczęliśmy się kochać. Wchodząc w moje ciało, wydał okrzyk. „Dawno z nikim nie spałaś!” – powiedział. Zraniły mnie te słowa. Kiedy się kochaliśmy, robiło nam się coraz smutniej. Każde z nas pogrążało się we własnych myślach.

Tamtej nocy zadałam sobie pytanie: „Który spośród wszystkich odbytych w przeszłości miłosnych aktów był najlepszy?” To zdarzyło się kilka lat temu. Zapytałam Saininga, kiedy było mu najlepiej, ale nie odpowiedział.

Saining często przyjeżdżał do Szanghaju, żeby mnie odwiedzić, i zazwyczaj spotykaliśmy się z Żuczkiem. Razem poznawaliśmy nowe szanghajskie życie; dzięki temu czułam się trochę lepiej. W Szanghaju wyrosło mnóstwo wypożyczalni wideo, były w nich filmy hollywoodzkie, były też europejskie. Obejrzałam parę dobrych filmów i parę beznadziejnych. Wieczorne godziny mojego wolnego od narkotyków życia wypełniały filmy z Zachodu.

Żuczek zabrał nas do małego sklepiku na uliczce Pięciu Rogów [13] , niedaleko uniwersytetów, po płyty. Zobaczyliśmy kompakty z nacięciami zrobionymi piłą elektryczną. Z reguły zniszczony był tylko ostatni utwór, reszta piosenek dawała się normalnie odtwarzać. Inne miały otwory wywiercone w środku, i te dało się odtwarzać w całości, bez żadnego problemu. Były też przecięte taśmy – wystarczyło je kupić, przynieść do domu, skleić i wszystko grało. Wszystkie te zachodnie nagrania były niewiarygodnie tanie, pod warunkiem że miały dziury. Dało się kupić tyle dobrej muzyki, ile dusza zapragnie, od lat sześćdziesiątych do dziewięćdziesiątych. Chodziły słuchy, że były to nadwyżki wysyłane przez zachodnie wytwórnie płytowe jako dary dla dzieci naszej socjalistycznej ojczyzny, ale celnicy pocięli je, a potem przemycono je do kraju. Te ponacinane i dziurawe płyty były prawdziwym cudem, o którego rzeczywistym pochodzeniu nie wiedzieliśmy nic pewnego. Były jak wielki dar Niebios, a całą sprawę okrywała głęboka tajemnica. Z początku sądziliśmy, że tylko my wiemy o tych wspaniałościach, lecz wkrótce się okazało, że to samo dzieje się w wielu innych miastach.

Mając już powyżej uszu czekania, nareszcie wkraczaliśmy w nowy świat. Usłyszeliśmy muzykę, do której nigdy przedtem nie mieliśmy dostępu.

W Szanghaju namnożyło się undergroundowych grup rockowych, niektórzy handlujący uszkodzonymi płytami kontaktowali się ze sobą nawzajem i zakładali zespoły. Czasami Żuczek i ja próbowaliśmy zdobyć kasę na nasze własne wspólne występy. Z czasem tych, którzy słuchali podziurawionych płyt, zaczęto nazywać „podziurawionym pokoleniem”.

Wciąż mogliśmy razem słuchać płyt, oglądać filmy i razem palić marihuanę. Z nieznanych przyczyn im więcej paliłam, tym większy czułam niepokój. Saining mówił, że to tylko pewien etap, przez który muszę przejść, a potem wszystko będzie okej.

Robiliśmy razem mnóstwo rzeczy, ale wciąż nie umieliśmy na powrót zostać prawdziwymi kochankami. Po prostu wykonywaliśmy czynności. Jego ręce były wiecznie zimne, a ciało także utraciło ciepło, co napełniało mnie wstydem, mój wstyd zaś wydawał się przechodzić na niego. Kiedy się kochaliśmy, nawet powietrze było zawstydzone. Kiedy dotykał mnie ustami, czułam głęboki, bezdenny smutek. Oboje byliśmy przygnębieni. Było to nużące błędne koło: smutek ustępował miejsca nudzie, po której znów następował smutek, aż w końcu baliśmy się nawet próbować uprawiać seks.

Było tak, jakby ktoś napełnił nasze ciała ołowiem, jakbyśmy wciąż odczuwali i myśleli jak nałogowcy na odwyku. Pocieszałam się, że to po prostu przejściowy etap.

Pewnego dnia pojawił się Kiwi, mój dawny kolega ze szkoły średniej.

Żuczek był barmanem w jakimś klubie, a Kiwi kiedyś usłyszał, jak mówi o mnie. Któregoś wieczoru przyszedł więc do tego klubu, żeby na mnie poczekać.

Są ludzie, których uczucia wobec siebie nawzajem stanowią mieszankę tęsknoty i łęku. Można bez trudu wskazać ich w tłumie. Kiwi i ja byliśmy właśnie tacy.

Kiwi został niesamowicie dobrym rzeźbiarzem, w czasach, gdy zawód rzeźbiarza był w Szanghaju czymś zupełnie nowym.

Zauważyłam, że ma pełne wargi, zupełnie jak Saining, i olśniło mnie.

Poszliśmy do niego, do starego domu na ulicy Maoming. W łazience dotknęłam jego warg i oznajmiłam: „Długo tęskniłam za takimi ustami”.

Całowałam go, pieściłam. Jego skóra lśniła; wystarczyło poczuć tę gładkość. Niespiesznie zdejmował mi ubranie, moje wątłe ciało stopniowo pozbywało się obcości.

Blade palce, fale w jego oczach, drgające rzęsy. Jego włosy muskały moje uda, wargi uspokajały ciało – dał mi ciepło, którego pragnęłam, ukołysał mnie, poruszając się w tej przestrzeni między moimi udami. Wróciły do mnie wszystkie szczęśliwe chwile sprzed lat. Powiedziałam sobie: „Na to właśnie czekałam”.

Z wolna moja skóra stawała się przezroczysta, a wraz z nią całe ciało. Nocami masturbowałam się, mimo że wprawiało mnie to w zakłopotanie, zdarzało się nawet, że wpadałam potem w głęboki smutek.

Zawsze kochaliśmy się w ten sam sposób. On sprawiał mi rozkosz ustami, ja zaś klękałam obok niego, tyłem do lustra, z wyprostowanymi udami, zgięta w talii, ręce zwisały mi swobodnie wzdłuż ciała. Patrząc na odbicie moich pośladków w lustrze, masturbował się. Podziwiałam sposób, w jaki to robił, myśląc: „Oto mężczyzna, który naprawdę lubi zabawiać się sam ze sobą”. Obserwowałam, jak przygląda mi się w lustrze, poruszając lewą ręką; jego penis przypominał sierp księżyca – żeby skończyć, musiał czuć na sobie moje spojrzenie. Widok jego wytrysku czasem wprawiał mnie w drżenie, lecz dla dobra jego przyjemności musiałam zachować całkowity spokój, dopóki nie zamilkły jęki rozkoszy.

Dźwięk jego głosu, gdy kończył, wydawał się nie pochodzić z ciała, lecz ze świata marzeń. Barwy nocy sprawiały, że mój oddech stawał się nierówny; całowaliśmy się, przyciskając swoje ciała mocno do siebie.

Pewnej nocy, gdy skończyliśmy się kochać, rzucił nagle:

– Wiesz, że to ja byłem tym chłopakiem, który dał tamtej dziewczynie kwiaty?

Był odwrócony tyłem i nie widziałam, czy chce o tym pogadać, czy też to już wszystko, co zamierzał powiedzieć na ten temat. Zdenerwowałam się.

– Doprawdy? I jak wrażenia? – spytałam.

Milczał.

Oboje zapaliliśmy papierosy. Potem zadzwonił telefon. Patrząc przez okno na nocny Szanghaj, powoli przyswajałam tę nową informację o Lingzi.

Kiedy Kiwi skończył rozmowę przez telefon, powiedziałam:

– Pamiętasz, jak siadywałam w klasie, starając się zgadnąć, który to chłopak dał Lingzi kwiaty? Zastanawiałam się: „Co on teraz sobie myśli?” Podejrzewałam was, wszystkich chłopaków po kolei. A potem dotarło do mnie, że na tym świecie nie mogę być pewna niczego oprócz jedzenia, które wkładam sobie do ust. Długo nosiłam ten czerwony wodoodporny dres z dwoma białymi paskami na rękawach. Do tej pory wisi w mojej szafie w sypialni. Uwielbiam ten ciuch, może to głupie, ale co z tego. Lubię go, bo symbolizuje moją wolność, moje samostanowienie.

– Nie myślałem o tym zbyt dużo – odparł Kiwi. – Potem nagle dowiedziałem się, że była umysłowo chora. Była chora, jej choroba nie miała nic wspólnego ze mną.

Zmienił temat. Wydał mi się bardzo okrutny. Przez tyle lat nie przyszło mi do głowy, że tak właśnie sprawy się miały. Jego słowa wprawiły mnie w niepokój.

2

Często wędrowaliśmy z Kiwi po mieście, zatrzymując się od czasu do czasu w jednej z restauracji prowadzonych przez ludzi z Zachodu. Czasem siedzieliśmy w domu, piliśmy, słuchaliśmy muzyki albo oglądaliśmy telewizję. Czasem kochaliśmy się przed lustrem, i było nam dobrze. Co prawda, wymyśliłam kilka innych metod uprawiania miłości, ale Kiwi odparł, że lubi robić to ze mną właśnie w ten sposób, ponieważ sama powiedziałam kiedyś, że długo tęskniłam za takimi ustami. Powiedział, że właśnie te słowa sprawiły, że zaczęłam go pociągać.

Nasze zauroczenie było obustronne i miało tajemniczą naturę. Powiedziałam sobie, że są rzeczy, których nie muszę próbować zrozumieć, zwłaszcza że zazwyczaj się mylę. Oboje nie potrafiliśmy nawet wymieniać zwykłych uprzejmości bez popadania w smutek, tym bardziej więc nie próbowaliśmy rozmawiać o przeszłości. Nie znał mojej historii i nigdy o nią nie pytał.

Pewnego dnia poczułam wielki niepokój. Na środku ulicy krzyknęłam: „Kochaj mnie! Nigdy nie znajdziesz drugiej takiej kochanki jak ja”.

Ze wszystkich stron otaczał mnie alkohol, narkotyki, muzyka i mężczyźni. Traciłam orientację.

Mój nastrój był podobny do włosów mojego kochanka. Miłość po części była dla mnie właśnie nastrojem, przypominała tę ogłupiającą, idiotyczną muzykę, której czasem lubiłam słuchać. Przez nią stawałam się podminowana, ale napięcie sprawiało mi przyjemność. Kiedy byłam spięta, musiałam jeść czekoladę. Młodość jeszcze się nie skończyła, mój los nie zamierzał mnie opuścić. Moja młodość i moje nerwy były sobie tak bliskie jak własne cienie. Moim przeznaczeniem od zawsze było jeść czekoladę, a każdy kawałek, który kiedykolwiek zjadłam, będzie żył wiecznie w drogich memu sercu wspomnieniach!

Kiwi wpadł na dziwaczny pomysł. Zamierzał znaleźć zawodowego kamerzystę, który nakręci nas na wideo, kiedy się kochamy. Powiedział, że ten film ma być wyrazem poszukiwań ducha czasu, że powinien mieć formę, która autentycznie poruszy odbiorcę, oraz że ma przedstawiać twarze i inne części ciała. Jego koncepcja wydawała mi się trochę podejrzana i przypuszczałam, że po prostu szuka podniety, a coś tak prywatnego można przecież nakręcić samodzielnie. Kiwi jednak uparcie nalegał, że potrzebny mu profesjonalny wideograf. Powiedział, że zgłębia naturę koloru i subtelnych związków między kolorem i światłem. Uznałam, że jest niemożliwie pretensjonalny.

Według mnie, próbował stworzyć coś z niczego, a poza tym zachowywał się nieco samolubnie. Starałam się z tego wykręcić, jak tylko mogłam, ale nie potrafiłam znaleźć wymówki. Przyszło mi do głowy, że być może lada chwila się w nim zakocham, i może właśnie dlatego tak się staram go zadowolić. Myśl ta wywołała przypływ najsłodszych uczuć. Moja wątła dusza doznała wstrząsu, a serce przestało już być takim opustoszałym miejscem.

[13] – Ulica Wujiaochang, w pobliżu uniwersytetów Fudan i Tongji.


32
{"b":"93906","o":1}