Литмир - Электронная Библиотека
A
A

Norson znalazł nas, gdy druga butelka ostatecznie pokazała dno. Wydawał się zmęczony i nieco roztargniony. Nie przeszkodziło mu to jednak w wygłoszeniu krótkiego wykładu o szkodliwości picia alkoholu w okresie rekonwalescencji.

– Cyfraka raczej nie utopię – odparłem ponuro. – Gdyby to było takie łatwe, nie byłoby mnie tutaj.

Zauważyłem, że Ulep czuje respekt w stosunku do naszego gospodarza, zapewne dlatego, że chciał go prosić o azyl. Skwapliwie kiwał głową, gdy tamten mówił, a zanim skończył, mechanik usunął ze stołu ślady naszej libacji.

– Cyfraka nie, ale jesteś osłabiony. – Norson nie wydawał się zrażony moim burkliwym tonem. – Sugerowałbym wcześniej się dziś położyć. Jutro staniecie przed Radą.

Pomimo krążącej w żyłach berbeluchy nie mogłem zasnąć, tylko kręciłem się na łóżku w swojej izolatce. Z jutrzejszym spotkaniem wiązałem duże nadzieje, pewnie dlatego sen nie nadchodził. Myśli płynęły gorączkowo, rwały się i chaotycznie przechodziły jedna w drugą. Zastanawiałem się, czy skoro w Enklawie ludzie żyją z cyfrakami, to może mojego też dałoby się, nie wiem, oswoić? W końcu zapewniał całkiem ciekawe zdolności, gdyby tylko nie próbował mnie przy tym wykończyć. Może wtedy wpuściliby mnie na inne poziomy. Zobaczyłbym, jak wygląda życie poza Polis. Ciekawe, czy Nikthi by się tu spodobało. Wreszcie wątki w mojej głowie rozmyły się zupełnie, tworząc wymieszaną całość. Zasypiając, miałem wrażenie, że pod powiekami widzę błyskające zielenią znaki skomplikowanego kodu.

Cyfrak - img_7

– To jest, kurwa, jakaś farsa! – stwierdziłem, gdy kolejny raz starali się wytłumaczyć mi decyzję Rady, podjętą bez mojego udziału. Spokojny głos przewodniczącej Kirsten działał mi na nerwy. – Niby dlaczego miałbym to zrobić?!

Najpierw okazało się, że nie wpuszczą mnie na posiedzenie Rady, ze względu na mojego cyfraka. W jej skład wchodzili między innymi obywatele z CBZ, więc obawiali się reakcji mojego pasażera. Większą część dnia spędziłem w świetlicy niedaleko mojej izolatki, nerwowo chodząc z kąta w kąt. Wreszcie Norson wraz z Kirsten przyszli łaskawie poinformować mnie o wyniku narady. Gart i Ulep, którzy uczestniczyli w zebraniu, teraz wyglądali, jakby chcieli zapaść się pod ziemię. W sumie byliśmy pod ziemią, więc chcieli zapaść się jakby głębiej.

– Zrozum, to jedyny sposób – powiedział skrzypek cicho. – Tylko tak możesz pomóc Polis i się uratować.

– Decyzja Rady jest ostateczna – wtrąciła Kirsten. Była ładną kobietą w średnim wieku. Ubrana jak inni mieszkańcy Enklawy, jej uniform wyróżniał się tylko niewielką metalową odznaką w kształcie z grubsza przypominającym Górę. Mówiła cierpliwie, ale ton świadczył o stanowczości charakterystycznej dla wytrawnych polityków. – Lepszej oferty nie dostaniecie. W tym rozwiązaniu każdy wygrywa.

– Szczególnie Enklawa, która nic nie ryzykując, może dostać całe Polis – mruknąłem, a Kirsten ku mojemu zdziwieniu potakująco skinęła głową.

Plan, który mi przedstawili, stanowił wizję misji samobójczej z potencjalną liczbą ofiar idącą w tysiące, jeśli coś pójdzie nie tak. Naukowcy Enklawy potwierdzili, że RepTek szykuje się do wprowadzenia Aktualizacji 2.0. Gart miał rację, planowali eksperyment nad zmianą behawioralną u ludzi poprzez nowy soft. Nie wiadomo, co chcieli zrobić po pozbawieniu mieszkańców wolnej woli, być może zamierzali sprzedać tę technologię. Rada schronu twierdziła, że może z naszą pomocą zatrzymać ten proces, a przy okazji ugrać coś dla siebie. Marzył im się powrót Operatywności do Polis, jako wyzwolicieli. Ten szczytny cel motywowany był faktem, że liczba miejsc w Enklawie była ograniczona. Już od dawna jej mieszkańcy musieli starać się o pozwolenie na dziecko, kontrola urodzeń była koniecznością. Gdyby zdołali wrócić do Miasta, ten problem automatycznie by zniknął. Oczywiście ubrali to dodatkowo w różne mitologiczne argumenty, padały podniosłe słowa, takie jak „misja”, „przeznaczenie” czy „ocalenie”.

Co do samych założeń, nie miałem żadnych zastrzeżeń. Skoro w Enklawie panowała demokracja, gorsi od RepTeku na pewno nie będą. Przynajmniej nie chcieli ubezwłasnowolnić obywateli. Gart i Ulep mieli dostęp do schronu i nie dopatrzyli się niczego niepokojącego, zatem nie miałem powodu, żeby nie wierzyć w dobre intencje Rady.

Realizacja tego planu to już inna sprawa. Norson i Kirsten zgodnie twierdzili, że tutejsi jajogłowi są w stanie wprowadzić coś do mojej instalacji. Rodzaj wirusa czy może raczej exploitu. Miałem tylko wrócić do Polis i podpiąć się do sieci. Mój cyfrak zajmie się zabezpieczeniami (czyli zwyczajnie rozniesie je w drebiazgi), a wtedy program się aktywuje. Według ich zapewnień wyciągnie ze mnie CBZ i zniszczy go, nim ten przeniknie do miejskiej sieci. W ten sposób podobno pozbędę się go bez zagrożenia życia. Podobno. Ich kod zrestartuje całą sieć RepTek Polis i pozwoli DTekowi na jej przejęcie. Hakerzy mieli rozbroić korporację, odcinając siły porządkowe od broni oraz dezaktywując systemy obronne. Następnie otworzyć bramę, przyjąć delegację z Enklawy i wspólnie wezwać firmę do poddania się. Idealistycznie to wyglądało, sądziłem, że w trakcie należało spodziewać się zamieszek, nawet jeśli od razu ujawnią zbrodnicze plany RepTeku. Część ludzi im nie uwierzy, część będzie walczyć o zachowanie starego porządku.

Ja jednak nie wybiegałem myślami aż tak daleko. Martwiła mnie pierwsza część planu. Wpuszczenie do mojego systemu kolejnego kodu było niebezpieczne. Już samo podpięcie się stanowiło duże ryzyko. Kirsten twierdziła, że nic mi nie grozi, ale nie mogła tego wiedzieć z całą pewnością. Naukowcy Enklawy nie spotkali się wcześniej z przypadkiem takim jak mój. Do tego jeszcze rajd na uzbrojony Mur, podłączenie do starego multiterminala, włam z nadzieją, że cyfrak podda się programowi i opuści moje ciało. Wiele momentów, kiedy coś może pójść źle, a każda pomyłka ma potencjalnie tragiczne konsekwencje.

Kirsten westchnęła ciężko, wyraźnie już zirytowana faktem, że kolejny raz głośno artykułowałem swoje wątpliwości i obawy.

– Tak jak powiedziałam, nasza decyzja jest ostateczna – stwierdziła, mierząc mnie wzrokiem. – Zresztą nie bardzo macie inne wyjście. Pomyślmy. Ulep chce dostać azyl w Enklawie. Naszym warunkiem jest jego udział w akcji, na co już się zgodził. – Mechanik gorliwie pokiwał głową, biust tej jego Kimei naprawdę musiał być epicki. – Gart chce ocalić mieszkańców Polis, w tym swoich bliskich, a podobno jego siostra również dla ciebie wiele znaczy. – Spiorunowałem skrzypka spojrzeniem. Po jaką cholerę to wypaplał? – Jego obecność jest konieczna, możliwe, że będzie trzeba obejść ręcznie jakieś blokady systemowe albo inne zabezpieczenia. Poza tym jest teraz naszym oficjalnym kontaktem w DTeku. Jeśli chodzi o twoją sytuację, sprawa wygląda jeszcze prościej. Jeśli tego nie zrobisz, cyfrak ostatecznie cię zabije.

– Oczywiście moglibyście go wyciągnąć już teraz, tutaj – wszedłem jej w słowo.

– Rada uznała, że to zbyt cenny atut. To najlepsza okazja od początku naszej historii, aby Operatywność mogła wrócić do Polis.

– Dlatego postanowiliście wykorzystać fakt, że nie mam wyboru. Coraz mniej podoba mi się ta wasza demokracja – burknąłem.

– Nie jesteś obywatelem, zatem nie masz prawa głosu. – Kirsten wstała, dając sygnał, że rozmowę uważa za skończoną. – Szczegóły techniczne omówicie z Norsonem.

Skinęła nam na pożegnanie i wyszła. Nie pytała, czy się zgadzam, uznała, że podejmę jedyną słuszną decyzję. Choć buzowała we mnie złość, musiałem przyznać, że miała rację. Stałem pod murem i doskonale o tym wiedziałem. Życie już dawno nauczyło mnie, że nie ma nic za darmo. Także w Enklawie pomoc bliźniemu miała swoją cenę.

– Burza powoli słabnie – zaczął Norson pozornie bez związku. – Według naszych prognoz potrwa jeszcze góra dobę. To jedna z najdłuższych od lat. Najlepiej będzie, jeśli wyruszycie zaraz po niej. Misja ma kryptonim „Aktualizacja ostateczna”.

76
{"b":"933176","o":1}