Литмир - Электронная Библиотека
A
A

– Wtedy ja zabiję ciebie. Mamy tu prawdziwy meksykański impas. Zrozum, nie ma opcji, żebyś wyszedł z tego żywy. Masz trzy sekundy.

Nie wiedziałem, czy zachowa się rozsądnie. Rzucał nerwowe spojrzenia to na mnie, to na swój cel, broń w jego dłoni drżała coraz bardziej. Poczułem kroplę potu cieknącą mi po skroni.

– Chuj! – rzucił wreszcie zrezygnowany i gnat z brzęknięciem uderzył o szyny.

– Cofnij się trzy kroki. Wiz.un, podnieś to i zabezpiecz. Skąd on go wytrzasnął?

– Miał jakiś schowek w bagażniku – wyjaśnił szaman z zakłopotaną miną.

– Masz w zanadrzu jeszcze jakieś niespodzianki? – zapytałem Ulepa, cały czas trzymając go na muszce. – Zrozum, nie chcę cię zabijać, ale jeśli mnie zmusisz, nie zawaham się.

– Żadnych niespodzianek – odparł naburmuszony jak dziecko. – Ale i tak uważam, że jesteście jebnięci i wszyscy tam zginiemy.

– Myśl sobie, co chcesz, tylko zakładaj te kolce.

Westchnąłem ciężko i wróciłem do Garta. Cholera, nic nie szło tak, jak powinno, a przecież to dopiero początek.

– Co się stało? – zapytał haker.

– Mały bunt na pokładzie. Chodź, pokój kontrolny jest tuż za rogiem.

Miło popatrzeć na profesjonalistę przy pracy. Nawet (a może szczególnie wtedy) gdy jest to utalentowany komputerowiec, a to, co robi, jest całkowicie nielegalne. Chłopak pogardliwym prychnięciem zbył moją propozycję użycia karty odebranej kontrolerowi, po czym poprosił o zwrot swojej, zmodyfikowanej. Wszedł do systemu, uruchomił jakąś administracyjną konsolę, potem drugą i jeszcze dodatkowy panel. Jego palce śmigały po klawiaturze, monitor pluł zakodowanymi danymi i żądaniami podania kolejnych haseł. Ekrany blokad zastępowały linie kodu, polecenia i komendy niczym pociski rozbijały zabezpieczenia. Znałem się co nieco na komputerach, sam potrafiłem obejść niektóre firewalle czy bez autoryzacji wbić się na pośrednie serwery, ale to, co teraz widziałem, stanowiło czystą cybernetyczną magię. Nagle chaos na wyświetlaczu znikł, zastąpiony powitalną wiadomością i menu operatora systemu kolejowego.

– No i jesteśmy w domu – ucieszył się Gart. – Wiedziałem, że stąd będzie łatwiej. Zobaczmy. Transporty wyjeżdżające... harmonogram... Tak! – Haker aż klasnął w dłonie. – Wypuszczają ostatni pociąg przed burzą, zmienili mu tylko rozkład. Odjeżdża za godzinę. Będzie załadowany w siedemdziesięciu pięciu procentach i krótszy, niż planowali. Więcej nie zdążą. To nasz bilet za Miasto. – Odwrócił się do mnie i wskazał na dane składu. – Z nim się stąd wyrwiemy.

– Nie możesz nam już teraz stąd otworzyć śluzy w Murze? – Zdawało mi się, że wpadłem właśnie na świetny pomysł, w końcu mieliśmy już pełny dostęp. – Moglibyśmy prysnąć w tej chwili, im dłużej czekamy, tym więcej ryzykujemy.

– Poczekaj, sprawdzę. – Zaczął szybko przeglądać jakieś kolumny danych. – Dobra, mam. Teoretycznie mógłbym to zrobić, ale to dość niebezpieczne. Zewnętrzne grodzie mają czujniki zbliżeniowe, pociąg otwiera je automatycznie. Jeśli zrobię to teraz, ktoś się zainteresuje. W końcu to Mur, jest monitorowany non stop. Musimy wyjechać przed składem, a właściwie to zaraz przed.

– Myślałem, że mamy jechać za nim? – zdziwiłem się.

– Według tych danych lepiej będzie jechać z przodu. Gródź zamyka się od razu za ostatnim wagonem, możemy nie zdążyć. Otwiera się za to wcześniej. Chyba ma to związek z poprawką na różne prędkości, ale pewny nie jestem. Tak czy inaczej, w ten sposób powinniśmy mieć więcej czasu.

– Tyle tylko, że będzie nas gonił kilkudziesięciotonowy pancerny pociąg – mruknąłem.

– Twoja decyzja, mówię tylko, co wyczytałem. – Chłopak po swojemu wzruszył ramionami.

– Zrobimy, jak mówisz. Ulep wspominał coś o działkach na Murze, w ten sposób chociaż przez chwilę będziemy przed nimi osłonięci. – Na wspomnienie o tym Gart wyraźnie pobladł. – Dobra, nie ma na co czekać. Jesteś w stanie ustawić gródź tak, żeby zamknęła się za nami, jak już będziemy w tunelu kolejowym?

– Zaraz zobaczę. – Pogrzebał jeszcze chwilę w systemie. – Tak, prosta czasówka na dwie minuty.

– Otwieraj, przejedziemy teraz – zadecydowałem. – W każdej chwili ktoś może tu przyjść, lepiej być już po drugiej stronie.

Haker poklikał jeszcze chwilę w klawisze, od strony bocznicy rozległ się krótki sygnał ostrzegawczy i głośne sapnięcie hydraulicznych siłowników. Już mieliśmy opuszczać sterownię, gdy na monitorze zapłonęło czerwienią kolejne ostrzeżenie.

!Ostrzeżenie meteorologiczne! Niestabilny front burzowy w pobliżu RepTek Polis! Natychmiastowe wdrożenie procedur awaryjnych! Ludność cywilna procedura B-5. Służby BP-3, BP-6, BP-7. Przewidywany czas uderzenia: 4 godziny. Zachować spokój! !Ostrzeżenie meteorologiczne!

– Godzinę temu było siedem... – Skrzypek spojrzał na mnie z niepokojem.

– Miejmy nadzieję, że Królowa jest tak szybka, jak twierdzi Ulep.

Cyfrak - img_7

– Pojebało was do reszty. – Ulep z etapu walki z rzeczywistością przeszedł do stanu rezygnacji graniczącej z apatią.

– Powtarzasz się – upomniałem go.

– Rozsmaruje nas po torach jak nic.

– Twoja w tym głowa, żeby nie rozsmarowało. Wjeżdżamy – powiedziałem, gdy skrzydła grodzi rozchyliły się na pełną szerokość. – Jak tylko będziemy w środku, zgaś światła.

Mechanik westchnął ciężko i wrzucił bieg. Królowa majestatycznie wtoczyła się do tunelu, wykręciła w prawo. Staliśmy teraz zwróceni w stronę wylotu z Polis, mniej więcej w połowie drogi między dworcem, z którego ruszy pociąg, a zamkniętą jeszcze śluzą w Murze. Zastanawiałem się wcześniej, czy nie podjechać bliżej celu, ale ruch w tunelu mogłyby wyłapać jakieś czujniki. Dlatego postanowiliśmy, że ruszymy, gdy skład będzie już nadjeżdżał. Kierowca zgasił silnik i wyłączył reflektory. Połknęła nas ciemność, której nie rozpraszały małe czerwone lampki umieszczone wzdłuż obu ścian. Zaczęło się pełne napięcia oczekiwanie.

Siedziałem z przodu, słuchając, jak Ulep bębni palcami po kierownicy. Nie mierzyłem już do niego, nie było sensu. W samochodzie wszyscy oprócz mechanika byli teraz uzbrojeni, a poza tym w momencie, gdy gródź zamknęła się za nami, odwrót przestał być możliwy.

– Nie masz tu jakiejś muzyki? – zapytał Gart z tylnej kanapy. – Najlepiej coś klasycznego.

– Mam płytkę Motörhead – odparł mechanik.

– Na razie musimy być cicho – upomniałem ich.

Co chwila spoglądałem na zegarek, upływające minuty ciągnęły się w nieskończoność. Nerwy całej naszej czwórki dosłownie czuć było w powietrzu.

Nagle, jakieś piętnaście minut przed planowanym odjazdem pociągu, czerwone światełka zgasły. Kilka sekund zdezorientowani tkwiliśmy w całkowitym mroku. Zaraz po tym zapłonęły na nowo, tym razem mrugając falami, wskazując w stronę Muru.

– Odpalaj silnik – rozkazałem Ulepowi. – Chyba przyspieszyli start.

– Lepiej zapnijcie pasy – odparł, przekręcając kluczyk. – Będzie trochę trzęsło.

W tunelu rozlega się sygnał syreny, zaraz po nim słychać zbliżający się coraz szybszy stukot kół.

– Jeszcze nie teraz – mówię, widząc, że mechanik wrzuca bieg i chce ruszać. – Musimy jechać tuż przed nim. Patrz w lusterka.

Gart i Wiz.un jak na komendę odwracają się i wlepiają wzrok w przyciemnioną tylną szybę, Ulep nerwowo zaciska palce na kierownicy. Łoskot narasta, po plecach cieknie mi strużka lodowatego potu. Wtem zza zakrętu wyłania się snop światła rzucanego przez trzy duże reflektory.

– Jedź!!! – drę się, choć kierowca doskonale wie, co robić.

Wciska mocno gaz, silnik wydaje z siebie potężny ryk, tylne koła Królowej sekundę buksują w miejscu. Sedan skacze do przodu, przyspieszenie wciska mnie w fotel, koła łomoczą o podkłady kolejowe. Zalewa nas blask czołowych świateł pędzącego za nami stalowego potwora. Rzucam okiem w lusterko, ogromny pług do rozgarniania piachu jest coraz bliżej. Ściany tunelu przesuwają się do tyłu, w końcu się rozmazując. Przed nami nadal ciemność rozcinana reflektorami Królowej, wylotu wciąż nie widać.

68
{"b":"933176","o":1}