Литмир - Электронная Библиотека
A
A

– ...się odpierdala? – Tunelowe echo niosło głosy właścicieli żółtych kamizelek.

– Jakieś zwarcie może... – Drugi głos miał rację, tyle że nie było to zwarcie spontaniczne.

Narzuciłem szybkie tempo, na wypadek gdyby robotnicy postanowili wejść głębiej. Potknąłem się o coś i zamarłem, sprawdzając, czy usłyszeli. Snop światła omiótł kamienne ściany niebezpiecznie blisko mnie, podjąłem ostrożną wędrówkę.

– ...to zamknąć?

– Ni cholery... nie działa.

Niestandardowe rozwiązanie techniczne załatwiło drugi z moich problemów. Pierwszym było samo otwarcie grodzi. Drugim upewnienie się, że nie będzie można jej zamknąć. Musiałem otworzyć jeszcze jedne wrota, więc przy tych czekać nie mogłem.

– ...to zgłosić. – Byłem już za daleko, dolatywały mnie tylko strzępki rozmowy.

– ...akurat... przyślą. ...dupa.

– Dupa... dupa, trzeba...

Domyśliłem się, o czym rozmawiają. Wiedzą, że muszą to zgłosić, choć nie ma szans, by jakiś serwisant pojawił się tu dzisiaj. Nie działa panel, więc trzeba technika druciarza, a wszyscy pracują na powierzchni, żeby ogarnąć Polis po burzy. RepTek oczywiście przyśle tu kogoś, najpewniej za karę i nie wcześniej niż za jakieś trzy dni.

Odczekałem za zakrętem korytarza jeszcze kilkanaście minut, upewniając się, czy kolejarze nie są nadgorliwi. Stałem w mroku oparty o ścianę i nasłuchiwałem, nawet gdy ich głosy ucichły. Oczywiście znów nawiedziły mnie myśli o mutantach, kanibalach i innych przyjemniaczkach, teraz znacznie bardziej natarczywe, bo nie zapalałem światła.

Wreszcie uznałem, że mogę już wracać. Robotników nie słyszałem, kiedy wyszedłem na prosty odcinek, nie widziałem też ich latarek. Zobaczyłem za to blask lamp oświetlających tory, sączący się przez otwartą gródź. Pierwszą z dwóch poważnych przeszkód mogłem uznać za pokonaną.

Rzuciłem okiem na zegarek. Teraz czas i dyskrecja były najważniejsze. Musiałem dostać się na drugą stronę bocznicy, gdzie według planów wygrzebanych przez Garta znajdowało się jedno z centrów kontroli ruchu. Było to także miejsce, gdzie system metra łączył się z tunelem kolejowym prowadzącym za Miasto. Hakerowi udało się włamać do systemu kolejowego i znaleźć informację o pociągu opuszczającym Polis dziś wieczorem. Zamierzaliśmy jechać tuż za nim i skorzystać z chwilowo otwartej dla składu przesłony w Murze. Szalony plan wymagał idealnego wręcz wyczucia czasu.

Gródź, którą już pokonałem, pozostanie otwarta. Teraz należało dostać się do centrum kontroli ruchu i w odpowiednim momencie umożliwić Królowej przejazd z bocznicy do tunelu. Gart nie mógł zrobić tego zdalnie, więc czekało mnie tradycyjne włamanie. Na miejscu miałem zaczekać na przybycie reszty załogi, otworzyć gródź, zabrać się z nimi i wyjechać za pociągiem. Powiedziałbym, że ten plan ułożyli ludzie niespełna rozumu, a w najlepszym wypadku szurnięci optymiści, gdyby nie fakt, że sam byłem jego współautorem.

Cicho wszedłem na teren bocznicy, kryjąc się w cieniu nieopodal niedawno użytego terminala. Czasu miałem jeszcze sporo, mogłem więc dokładnie zaplanować kolejne kroki. Bocznica była właściwie dużą podziemną halą, do której z jednej strony wpadały dwa tunele metra. W jedną ze ścian wpuszczona była solidna stalowa brama, znacznie większa od tej już otwartej. Obok niej wypatrzyłem nieduży podest oraz drzwi. To właśnie tam musiałem się dostać. Na szczęście w pobliżu nie było kamer.

Kolejarze wciąż łazili po bocznicy, co gorsza, do znanego mi już tandemu dołączyło jeszcze dwóch. Chodzili z pozoru bezładnie, chyba sprawdzając stan techniczny torów. Wiedziałem, że jeśli wyjdę z cienia, któryś z nich dość szybko mnie zauważy, a tego zaryzykować nie mogłem. Cholera, że też akurat dziś RepTek wysłał ich do sprawdzania tego odcinka.

Zapas czasu był zwodniczy. Teoretycznie mogłem zaczekać, aż skończą pracę, albo chociaż będą mieli jakąś przerwę, ale nie wiedziałem, na jakie komplikacje natknę się w centrum kontroli ruchu.

Moje rozmyślania przerwał narastający hałas. Zobaczyłem czerwone światełka w jednej z tub – na bocznicę właśnie wjeżdżał skład metra. Stukot kół odbijający się echem od ścian tworzył prawdziwą kakofonię. Gdy pociąg zaczął hamować z piskiem, zrozumiałem, że mogłem wybrać lepszy moment na otwarcie grodzi. Teraz nie było się już nad czym zastanawiać, bo robotnicy ruszyli właśnie w stronę zwalniających coraz bardziej wagonów. Uznałem, że lepszej okazji nie będzie.

Ruszyłem pochylony, przemykając pod ścianą. Wiedziałem, że jeśli któryś z kolejarzy odwróci się teraz, natychmiast mnie wykryją. Dopadłem zalegającej pod murem plamy cienia, szczęśliwie nie zwracając niczyjej uwagi, i truchtem pobiegłem dalej. Od drzwi centrum kontroli ruchu dzieliło mnie jeszcze kilkadziesiąt metrów, pociąg kończył hamować. W biegu wyciągnąłem i rozłożyłem teleskopową pałkę. Dotarłem do podestu, podskoczyłem do góry i prętem rozbiłem lampę nad wejściem. Łoskot moich kroków na metalowej podłodze oraz brzęk tłuczonego szkła utonęły w zgrzycie stalowych kół.

Przylgnąłem do drzwi, kryjąc się w mroku, i szybko oceniłem sytuację. Jeden z robotników (oczywiście znany mi już grubas) zatrzymał się i wskazał drugiemu miejsce, gdzie stałem. Musiał kątem oka dostrzec nagłe zgaśnięcie światła. Wiedziałem, że mnie nie widzi, ale ciarki i tak przebiegły mi wzdłuż kręgosłupa. Jego kolega machnął tylko ręką. Stojący na bocznicy skład miał wyższy priorytet niż eksplodująca żarówka. Wiedziałem jednak, że mam niewiele czasu. Nie mogłem czekać tu na przyjazd Ulepa i z tej strony otwierać grodzi, bo kolejarze w końcu mnie znajdą.

Obejrzałem zamek broniący dostępu do lokalnego centrum kontroli. Kurwa, czy dziś nic nie może być proste? To znaczy zamek sam w sobie był prosty, bo na zwyczajny klucz. Gdyby był elektroniczny, karta Garta poradziłaby sobie z nim w kilka sekund, a tak miałem kłopot.

Rozległ się metaliczny brzęk, po nim drugi i trzeci. Robotnicy, idąc wzdłuż pociągu, stukali młotkami w jego koła. Nie miałem pojęcia, czemu służy ta tajemnicza procedura, ale wywołany przez nią hałas był mi bardzo na rękę. Spojrzałem na grubasa, starając się wczuć w rytm jego pracy. Uderzenie, cztery sekundy na podejście do kolejnej osi, znów uderzenie. Odsunąłem się od drzwi i w odpowiednim momencie rąbnąłem w nie ramieniem. Na holofilmach zawsze wygląda to łatwiej. Skrzydło drgnęło, ale zamek wytrzymał, co więcej, kolejarz chyba coś usłyszał, bo znów podejrzliwie spojrzał w moim kierunku. Zdałem sobie także sprawę, że jeśli po drugiej stronie ktoś jest, właśnie myśli, kto się tak dobija. Nie miałem już czasu do stracenia. Gdy grubas ruszył w dalszą drogę, przymknąłem oczy i skoncentrowałem się.

Na ułamek sekundy przed oczami błyskają fragmenty kodu, czuję lekką wibrację implantów i wzbierającą we mnie siłę. Jednocześnie napieram na drzwi, coś w nich pęka, a zamek puszcza z trzaskiem. Jasno oświetlony wąski korytarz, zza zakrętu wyłania się właśnie facet w uniformie ochroniarza. Dostrzega mnie i zamiera zdumiony. Ten moment wahania wiele go kosztuje. Nie zatrzymuję się, dosłownie wbiegam w niego, jednocześnie waląc pałką w twarz. Strażnik osuwa się na podłogę z akompaniamentem obrzydliwego chrzęstu łamanego nosa.

Czas zaczął biec normalnym rytmem, jeszcze zanim jego głowa stuknęła o posadzkę. Zdałem sobie sprawę, że narobiłem hałasu, i spanikowany rozejrzałem się wokół. Najlepszą wiadomością był fakt, że nie zobaczyłem żadnych kamer. Niestety, były jeszcze inne zagrożenia. Drzwi, które wyważyłem, zamknął za mną umieszczony nad nimi automat. Czy kolejarz zdążył coś zauważyć? Idzie w tę stronę? Za chwilę szkło z rozbitej lampki zachrzęści pod jego roboczym butem? Gdzieś dalej w korytarzu ktoś słyszał krótką walkę z wartownikiem?

Nieprzytomnemu zabrałem broń i zaciągnąłem go w kierunku drzwi, żeby nie był od razu widoczny z korytarza. Na podłodze została wprawdzie smuga krwi, ale w tej chwili nie mogłem nic na to poradzić. Podparłem skrzydło plecami, na wypadek gdyby robotnik zauważył moją akcję. Czekałem tak kilka minut, a kiedy nic się nie stało, uznałem, że miałem cholerne szczęście. Jednak prędzej czy później któryś z nich tu podejdzie. Zniszczoną żarówkę można wytłumaczyć przepięciem, ale wyłamany zamek już nie. Musiałem znaleźć sposób na zablokowanie wejścia. W pobliżu nie znalazłem niczego, co mogłoby mi w tym pomóc, więc ruszyłem dalej.

65
{"b":"933176","o":1}