Литмир - Электронная Библиотека
A
A

– Nie. A ty?

– Neth, gdybym potrafiła, nie siedziałabym w tej dziurze, tylko kosiła grubą kasę. Dodatkowo Gart twierdzi, że gdy cię spotkał, miałeś złamany nadgarstek?

– Tak, przestał boleć jakoś w ciągu dnia.

– Po złamaniu nie ma śladu.

Znów przyjrzała mi się badawczo.

– Kabel coś tam przebąkiwał, że to superinstalacja, mówił o przyspieszonej regeneracji... – przypomniałem sobie.

– Nie widziałam jeszcze wszczepów, które by to potrafiły. – Pokręciła głową. – Nie w takim stopniu.

– Możemy go już odpiąć? – Niezręczną ciszę, jaka zapadła, przerwała Nikthi, wskazując na pasy wokół moich nadgarstków.

Telsi spojrzała jej w oczy, po czym skinęła głową i szarpnięciem oderwała rzep jednej z „bransoletek”. Miałem wrażenie, że to właśnie hakerka o kolorowych włosach jest liderką grupy.

– Mam cię na oku – powiedziała, gdy rozmasowywałem kostki. – Poza tym wisisz mi jednego MedBota.

Spojrzałem na maszynę, jedno z mechanicznych ramion zwisało bezwładnie na uszkodzonym przegubie.

– Spróbuję go naprawić.

Niecałą godzinę później leżałem już na rozkładanym polowym łóżku w ciemnym kącie piwnicy. Hakerzy gdzieś się rozeszli, podejrzewałem, że urządzili sobie pokoje w bocznych korytarzach. W ciemnej sali został tylko Wirion, siedzący przy jedynym włączonym komputerze. Co jakiś czas stukał w klawiaturę, dolatywały mnie ciche kliknięcia. Trupio błękitny blask ekranu oświetlał jego twarz.

Cyfrak - img_7

Obudziłem się naprawdę wypoczęty. Otworzyłem oczy i przez krótką chwilę nie mogłem sobie przypomnieć, gdzie właściwie jestem. Nagle pamięć wróciła, wraz z uczuciem zdziwienia, że jeszcze żyję.

Zastanawiałem się, co robić dalej. Poddanie się RepTekowi nie wchodziło w grę. Sprawy zaszły za daleko, w najlepszym wypadku skończyłbym od razu w krematorium, w najgorszym – czekało mnie jakieś tajne laboratorium. Pozostawał jeszcze Link. Gangster miał różne dojścia, może dałby radę załatwić mi nową tożsamość. Problem polegał na tym, że on też chciał tego, co siedziało w moim systemie. Nie miałbym nic przeciwko, żeby sobie to wziął, martwił mnie jedynie sposób ekstrakcji. Obawiałem się, że mógłbym w jej wyniku skończyć jak zamknięci w piwnicy Kabla Ene i Due.

Zabezpieczenie! Cholerny Kabel wgrał mi w instalację swoją gwarancję, że będę dla niego pracował! Miałem meldować się co kilka dni, żeby resetował timer czy coś w tym stylu. W przeciwnym razie moje wszczepy zwrócą się przeciwko mnie. Momentalnie zrobiło mi się zimno.

Trzeba będzie coś wymyślić, najlepiej szybko. Nie wiem, w jakich odstępach czasu miałem stawiać się u Kabla, ale wolałem tego nie sprawdzać.

Zwlokłem się z łóżka i potrząsnąłem głową, jakby miało to sprawić, że wszystko w niej wskoczy na swoje miejsce i w cudowny sposób znajdę rozwiązanie tych problemów. Tak się jednak nie stało, więc ruszyłem do aneksu kuchennego – trochę kawy jeszcze nikomu nie zaszkodziło.

– Na zewnątrz wre – powiedziała dziewczyna, przysiadając się do stolika. – RepTek wzmocnił patrole, szturmowcy latają po całym Mieście. Nie mówią wprawdzie oficjalnie, że szukają ciebie, ale ciężko nie skojarzyć faktów. Trochę za duże zamieszanie, jak na jednego człowieka. Może jednak uzupełnisz wczorajszą opowieść?

– Obserwowaliście mnie, bo wiecie już, że mam pewną mutację – zacząłem, jednocześnie szukając po kieszeniach paczki papierosów. – Widzę cyfraki, potrafię nawiązać z nimi połączenie, a właściwie walkę. Potrafię je kasować. Ma to też inną stronę, kontakt z technologią, a w szczególności z cyfrakami, wywoływał u mnie skutki uboczne. Bóle głowy, czerwoną poświatę w polu widzenia, chujowe samopoczucie.

– Dałeś to kiedyś zbadać? – zainteresowała się Telsi. – Skoro masz to od małego, rodzice pewnie zrobili jakieś testy?

– Dorastałem w sierocińcu. Tam robili tylko podstawowe badania. – Chemiczny zapalnik trzasnął mi w palcach. – Nie chwaliłem się tym nikomu, info o mutacjach lepiej zachować dla siebie. W każdym razie odkryłem, że niektóre cyfrowe dragi mi pomagają. Poznałem Wiz.una. Szaman czasem nagrywał mi jakąś dodatkową robotę. Ostatnia poszła niezbyt dobrze. Nieważne już, gdzie i co robiłem, ważne, że coś złapałem.

– Twoja biopróbka wyszła czysta. – Telsi pokręciła głową.

– Właśnie w tym problem, to nie jest „bio”. To cyfrak.

Ciszę, która zapadła po tych słowach, można by kroić nożem. Potem wszyscy zaczęli mówić jednocześnie.

Że niemożliwe.

Coś pokręciłem.

Że się nie da.

Cyfraki istnieją tylko w maszynach.

– Czujesz go albo widzisz? – Ciche pytanie Nikthi usłyszałem mimo panującego harmidru.

– Nie, w każdym razie nie cały czas. – Gdy zacząłem mówić, hakerzy umilkli. – Widziałem go w akcji.

– Ta tajemnicza usterka implantu Kabla? – domyśliła się Telsi.

– Nie tylko. Pomógł mi też sforsować cyfrowy zamek.

– Jak to pomógł? – krzyknął Wirion. – Człowieku, co ty pierdolisz?!

– Podpiąłem się do zamka, żeby spróbować go obejść, a on rozwalił kod na strzępy. Nic nie musiałem robić.

Wahali się, czy mi uwierzyć. Uznałem, że skoro kończymy z tajemnicami, mogę opowiedzieć całą resztę. Niewiele tego zostało. Wspomniałem o zabezpieczeniu, o Linku, który chciał tego, co we mnie siedzi, Phinie i o tym, co mógł powiedzieć ludziom z RepTeku. Stwierdziłem także, że nie bardzo wiem, co dalej.

– Nie martw się, coś wymyślimy. – Nikthi złapała mnie za rękę. – Pomożemy ci.

– To się, kurwa, jeszcze okaże – zaprotestował Sidth. – Chyba nie myślisz, że możesz sama podjąć taką decyzję?

Dziewczyna zmierzyła go lodowatym wzrokiem. Haker nie wytrzymał spojrzenia i spuścił oczy.

– Nie wkurwiaj mnie, bo jeszcze sobie przypomnę, z jakiej pierdolonej zapchlonej nory wyciągnęłam ciebie – warknęła.

– Chłopak ma rację, nawet nie mam jak wam zapłacić.

– Odrobisz, przyda nam się spec od kabelków – Gart poparł siostrę.

– Ta, możesz zacząć od naprawy MedBota – mruknęła Telsi. – Chociaż nie, najpierw cię podepniemy i sprawdzimy, co faktycznie siedzi w twojej instalacji. Co ty na to?

Nie czekając na moją odpowiedź, Wirion ruszył do bocznego korytarza. Naprawdę chciałem się czymś zająć, więc bez wahania podążyłem za nim.Warsztat hakerów był urządzony w jednym z bocznych pomieszczeń. Wbrew temu, czego oczekiwałem, panował tu porządek. Komputery i osprzęt w różnym stadium zdekompletowania leżały na regale pod ścianą, śrubokręty wisiały na haczykach, inne narzędzia poukładano w odpowiednich korytkach zamocowanych do dużego roboczego stołu. Gdy rozbłysły dodatkowe diody, przyjrzałem się temu, co leżało na blacie. Już na pierwszy rzut oka widziałem, że ktoś tu montuje naprawdę mocny sprzęt.

– To taki mój drobny projekt – rzucił Wirion nerwowo i chciał schować niedokończoną maszynkę.

– Mogę spojrzeć?

Zawahał się, ale w końcu przyzwalająco skinął głową. Obejrzałem elektronikę i aż zagwizdałem z podziwu. W stalowej otwartej ramie zamocowano płytę główną złożoną z kilku lub kilkunastu innych. Były tu rozmaite części różnych komputerów, nawet elementy multiterminali RepTeku. Wszystko połączone dość logicznie, a przede wszystkim nowatorsko.

– Te procesory... jak ci się udało...? – mruczałem, przyglądając się dziwacznie spiętym układom.

– Tam obok jest moduł sterujący. Miał sporą moc, ale jeszcze go trochę podkręciłem – odparł chłopak z dumą.

Chyba właśnie znaleźliśmy wspólny język.

– Nieźle. Jak to skończysz, będzie wspaniały zestaw. – Pokiwałem głową z uznaniem. – Co z nim zrobisz?

– Słuchaj, nie obraź się, ale nie jesteś jednym z nas. – Wirion nagle spoważniał. – Jak Nikthi się zgodzi, wtedy ci powiem.

Uprzątnął stół i zabraliśmy się do pracy – dwóch druciarzy w piwnicy. Przez kilka godzin skręcałem i lutowałem przewody, stawiałem mostki, wpinałem kondensatory i układy. Proste, znane mi ruchy jak zawsze uspokajały, zapach kalafonii przyjemnie drażnił nozdrza. Na jakiś czas zapomniałem o cyfraku, Linku, zabezpieczeniu i całej reszcie.

37
{"b":"933176","o":1}