Albo podarunek. Zanadto dobrze pamiętała obrazy martwych bogów w myślach Zird Zekruna i przedśmiertny wrzask Bad Bidmone. Nawet zamysły bogów można pokrzyżować, pomyślała, zaciskając mocniej palce na gładkiej obręczy.
– Nigdy więcej nie mów do mnie w ten sposób – powiedziała wreszcie. – Nie waż się mówić o śmierci żadnego z nas. Nie po tym, jak wróciłam do ciebie z otchłani soku gałęzi relei. Jestem córką uścieskich alchemiczek, które wynalazły ogień, co nie gaśnie pod wodą, i dziedziczką Thornveiin, która potrafiła leczyć wszystkie choroby świata. Jestem alchemiczką i znajdę sposób, choćby miało mi to zająć całe życie i jeszcze dłużej. Znajdę sposób, żeby nas uwolnić i na powrót sprowadzić żmijów.
Jednak jej słowa brzmiały bardzo słabo w poszumie Wewnętrznego Morza.