Nataszo, tę maź mieszały i jakbym miał tej mazi pełne kieszenie, nigdy bym jej nie wyczerpał, a ona zmieniałaby jedynie stan skupienia i przeznaczenie. Raz byłaby olejkiem różanym, raz biothermem męskim, raz kremem do golenia, raz maścią wężową, co odgania wszelkie dolegliwości, raz oxycortem, raz złocistym pyłem do posypywania prześcieradła przed nocą, raz wodą kolońską o dławiącym zapachu, raz płynem do kąpieli, raz body balsamem, raz żelem pod prysznic, raz ambrę solaire…
– Nie zmyślaj Patryku – mówi widmo Pietii – zmyślasz, a piękno twojego zmyślania nie bierze mnie wcale. Tym bardziej mnie nie bierze, że jest z nim pewien dodatkowy kłopot. Za bardzo jestem w zasadniczym sensie zboczona, żeby mnie jeszcze miały podniecać zboczenia językowe albo poetyckie. Nie podniecają mnie one. A dodatkowy kłopot jest taki, że ty, jeśli dobrze zrozumiałam niektóre mniej hermetyczne strofy twojej arii, znalazłeś kartę bankomatową Banku Towarzystwa Ziemi Hetejskiej? Nieprawdaż? Widzisz, i z tym jest pewien kłopot. Bo ja zgubiłam kartę bankomatową Banku Śląskiego.