Литмир - Электронная Библиотека

Poszedł więc za Jessie i dogonił ją w połowie drogi między stajnią i domem. Dziewczyna usłyszała jego kroki stanowczo za późno. Zanim zdążyła zareagować, wyszarpnął pistolet z jej kabury i odrzucił daleko na podwórze.

– Jednak będziemy rozmawiać – powiedział ożywionym tonem.

– Prędzej mnie piekło pochłonie! – Każde kolejne słowo Jessie brzmiało głośniej niż poprzednie. Zanim dokończyła zdanie, zamachnęła się na Chase'a pięścią.

Chase chwycił ją za przegub i wykręcił rękę za plecy, a następnie zrobił to samo z drugą. Jessie mogła teraz tylko kopać.

– Miałaś tylko częściowo rację, dziecko – warknął. – Nie tyle bym się nie ośmielił cię zastrzelić, co nie chciałbym tego uczynić. Ale bez skrupułów sprawię ci lanie, jeżeli natychmiast się nie uspokoisz.

Jessie przestała walczyć i oparła się o tors mężczyzny. Czekając, by odzyskała równowagę, Chase stał się nagle boleśnie świadomy jej ciała. W jego myśli wkradł się zamęt. Rachel mówiła mu przecież, ile lat ma jej córka. Osiemnaście? Jessie była zatem dojrzałą kobietą, choć postępowała jak dziecko i skrywała swe wdzięki pod męskim ubraniem. Nic dziwnego, że zaczynał reagować na jej bliskość.

Zaklął cicho i odsunął dziewczynę, przytrzymując ją nadal za przeguby. Przyjrzał się jej dokładnie i dostrzegł wszystkie urocze szczegóły, jakie uszły wcześniej jego uwagi – spodnie przylegające do nóg niczym druga skóra, bluzkę opinającą piersi.

– Będziesz grzeczna?

Jessie opuściła głowę. Wydawała się pokonana.

– Sprawia mi pan ból – powiedziała.

Rozluźnił uścisk. W tej samej chwili Jessie wyszarpnęła dłonie i zaczęła biec w stronę domu. Dogonił ją dopiero na schodach. Tym razem miał dość. Kiedy usiadł na schodach i położył ją na sobie na kolanach, Jessie zaczęła się drzeć jak opętana. Wyrywała się z całą siłą, próbując spojrzeć mu w twarz, ale on nie puszczał.

Rachel usłyszała krzyk córki, a kiedy wyszła na ganek i zobaczyła, co się dzieje, osłupiała.

– Przestań, Chase!

Zajęty przytrzymywaniem syczącego, plującego dzikiego kota, nie mógł się do niej odwrócić.

– Zasłużyła sobie na to! – powiedział ze złością.

– To nie jest dobry sposób na Jessicę. – Kobieta stanęła na wprost Summersa. – Pozwól jej wstać.

Chase popatrzył na Rachel i zaczął odzyskiwać zdolność racjonalnego myślenia.

– Zgoda. Nie do mnie należy wychowywanie twojej córki niezależnie od tego, jak bardzo by się jej to przydało.

Puścił Jessie. W chwili gdy dziewczyna poczuła grunt pod nogami, zamachnęła się i palnęła Summersa w nos. Cios zaskoczył Chase'a do tego stopnia, że zanim zdążył zareagować, rozwścieczona kotka uciekła do domu. Mężczyzna wydał z siebie dziki ryk i ruszył w pogoń.

Rachel chwyciła go za ramię.

– Zostaw ją, Chase.

– Widziałaś, co mi ta jędza zrobiła?! – wrzasnął ze złością.

– Owszem, a zasłużyłeś na znacznie więcej – odparła ostro Rachel. – Jessie jest młodą kobietą. Nie wolno ci traktować jej tak brutalnie.

– Rzeczywiście! Młoda kobieta! To zepsuty bachor. Dotknął nosa i umazał sobie palce krwią. – Złamany?

– Pokaż. – Rachel obmacała kość i potrząsnęła głową. -Chyba nie, ale mocno krwawisz. Wejdź do środka, zaraz się tobą zajmę.

Chase przekroczył próg z takim wahaniem, jakby się obawiał, że Jessie czyha w pobliżu. Rachel dostrzegła jego lękliwe spojrzenia.

– Drzwi do jej pokoju są otwarte, więc widocznie wybiegła tylnym wyjściem.

– Jeśli mówicie o Jessie – wtrącił Billy Ewing, wchodząc do korytarza – to właśnie dosiadła Blackstara i pognała przed siebie.

– Pewnie chce się podąsać w samotności – powiedział Chase.

– Jessie?! – prychnął Billy. – Nie, ona ma coś ważnego do zrobienia. Sama mi to powiedziała, kiedy ją spytałem, dokąd tak pędzi. Co ci się stało?

– Nieważne!

– O rety! – mamrotał Billy, gdy ruszył korytarzem w stronę, z której przyszedł. – Od tych dorosłych nigdy nie można wyciągnąć szczerej odpowiedzi.

Rachel uśmiechnęła się do siebie. Billy różnił się bardzo od jej pierwszej pociechy. W przeciwieństwie do Jessie chłopiec doświadczył miłości obojga rodziców i wyrósł na dobre, spokojne dziecko. Rachel nie przestała jednak nigdy ubolewać nad losem córki.

– Z małych, samowolnych dzierlatek też niczego nie wyciągniesz – mruknął Chase.

– Co takiego?

– Czy córunia raczyła ci powiedzieć, dokąd się wybrała? Kiedy ona właściwie wróciła?

– Przed pięcioma dniami – odparła Rachel. – Nie chciała mi powiedzieć, gdzie była. Próbowałam z nią rozmawiać, ale zarzuciła mi udawaną troskę i nieszczerość. Stwierdziła, że to nie mój interes. A już największą pretensję żywi do mnie za te poszukiwania. Krzyczała, że nie miałam prawa nikogo za nią wysyłać.

– Zaczynam sądzić, że twoja Jessica złości się bez przerwy. Wiesz, dlaczego wtedy uciekła? Bo ja się tu zjawiłem.

– Rozmawiałeś z nią na ten temat?

– Nie musiałem. Ona jest właśnie tą dziewczyną, o której ci opowiadałem, tą, która chciała, bym zabłądził.

I dlatego wyjechała. Wstydziła się spojrzeć mi w oczy, gdy zobaczyła, że i tak trafiłem.

– Przecież tamta była z mężczyzną. Tak przynajmniej mówiłeś.

– Pamiętam, ale z pewnością była to Jessie. Twoja córka. I wcale bym się nie zdziwił, gdyby się okazało, że właśnie z tym mężczyzną spędziła cały tydzień.

– Chyba przesadzasz – stwierdziła Rachel obronnym tonem.

– Zapewne, ale co możemy z nią zrobić? Powinnaś o nią dbać… Ojciec Jessie oddał ją tobie pod opiekę. Zamierzasz pozwolić, żeby zdziczała?

– Przecież ta dziewczyna w ogóle nie chce ze mną rozmawiać. Nie wierzy, że naprawdę się o nią martwię. Jak mam do niej dotrzeć, skoro mnie nienawidzi?

– Powiem ci, co ja bym zrobił na twoim miejscu.

– Już widziałam – odparła ostro. – I to nie jest dobra rada. Musi być jakiś inny sposób.

– Znajdź jej męża i wypuść spod swoich skrzydeł. Niech kto inny się o nią martwi.

Rachel nie odpowiedziała, ale popatrzyła na Chase'a z namysłem.

W jej głowie zaczął kiełkować pewien pomysł, pomysł, który z pewnością wcale by się Jessice nie spodobał.

Rozdział 6

– Widziałeś moją siostrę? – spytał Billy Chase'a, gdy dołączył do niego na werandzie.

– Od wczoraj nie – mruknął Summers. – Nie wróciła na noc do domu, ale tym razem twoja matka nie kazała mi jej ścigać.

– Ależ wróciła! – odparł Billy. – Nie mogłem zasnąć i późną nocą słyszałem, jak Jessie wchodzi do swego pokoju. Rano się z nią jednak minąłem, a miałem nadzieję, że zabierze mnie na przejażdżkę.

Słysząc entuzjazm w głosie chłopca, Chase uśmiechnął się szeroko.

– Tutaj podoba ci się bardziej niż w mieście?

– Pewnie. Komu by się nie podobało?

– Ja raczej lubię miasto.

– Ale pan długo podróżował. Tak przynajmniej twierdzi moja mama. Dla mnie to wszystko tutaj jest zupełnie nowe.

– A co ze szkołą? Z tego, co pamiętam, u Ewingów królowała święta zasada: albo będziesz się uczył, albo poniesiesz surowe konsekwencje. Może jednak po śmierci Jonathana wszystko się zmieniło? – Urwał nagle, przeklinając się w duchu za tę paplaninę. Dlaczego nie ugryzł się w język?!

– W porządku. – Billy wyratował go z opresji. – Tatuś nie żyje od trzech lat. Rozmowa o nim już nie sprawia mi bólu. A co do nauki, to niepotrzebnie mi pan o tym przypomniał… Mama mówiła, że zapewne wyśle mnie z powrotem do Chicago, gdyż podróż do najbliższej szkoły w Wyoming trwa cały dzień.

– A ty nie chcesz jechać?

– Sam nie – przyznał Billy. – Ale mama twierdzi, że nie może zostawić Jessie bez opieki, a Jessie nie zamierza się stąd ruszać. Zresztą, gdyby ranczo należało do mnie, to też bym go pilnował. Wolałbym mieszkać tutaj.

– Mama też na pewno nie marzy o tym, żeby się z tobą rozstać – powiedział z uśmiechem Chase. – Tak więc myślę, że jeszcze trochę tu pomieszkasz.

– Na pewno – odparł Billy. – Co się stało? – spytał, widząc, że Chase nieświadomie pociera nos.

9
{"b":"108549","o":1}