Литмир - Электронная Библиотека

Urwał na chwilę i zapalił nowego papierosa.

– Pozostawał motyw zabójstwa. Sir Thomas miał o wiele poważniejsze przyczyny do wiekuistego uciszenia Vincy’ego niż jego żona. Po pierwsze, znał go zbyt dobrze, aby nie wiedzieć, że w końcu wygada się i wówczas Anna Dodd dowie się, że nie była jego córką. To musiało być dla niego najstraszniejsze. Kochał ją naprawdę, wychował ją i oto teraz, kiedy stał na progu śmierci, miał odejść ze świadomością, że grób jego nie będzie dla niej grobem ojca. Poza tym nurzało to w błocie dwie jedyne istoty, które kochał: jego żonę i córkę, a w dodatku pozbawiało je ogromnego majątku, dzięki któremu łatwiej byłoby mu pożegnać się ze światem wiedząc, że dziecko jego, a wraz z nim i Angelica Dodd mają nie tylko zabezpieczony byt do końca życia, ale będą opływać w dostatki. Poza tym nienawidził przecież Vincy’ego, o co nie można mieć do niego pretensji. A zresztą i tak niczym prawie nie ryzykował. Musiał wkrótce umrzeć, wiedział o tym. Rak był nieubłaganym mordercą i kończył już swoje dzieło w jego wyczerpanym organizmie. Sir Thomas osądził, że lepiej będzie odejść zabierając z sobą najbardziej nikczemnego człowieka, jaki przewinął się przez jego życie. Zważywszy fakt, że to zabójstwo dawało w pośredni sposób tyle szczęścia jego bliskim, a chroniło ich od tak wielkich nieszczęść, motyw tego zabójstwa był dla niego bardzo silny. Ale czy poważny archeolog może na zawołanie przeistoczyć się w starzejącego się posłańca z kwiaciarni? Na to pytanie dał nam odpowiedź sam sir Thomas mówiąc, że on i Vincy byli podporami szkolnego kółka dramatycznego. Miał wielki talent aktorski, który nie wyzwolił się, gdyż ojciec jego zadecydował inaczej. Ale talent nie ginie tak łatwo. Zresztą prawie niema rola posłańca wymagała właściwie tylko kostiumu: niezbyt zamożnego ubrania i czapki z jakimś emblematem. Nikt nie zwraca przecież na to uwagi. Kwiaciarz niosący wielki kosz róż jest tylko kwiaciarzem. Prędzej spojrzy się na te róże niż na niego. Zresztą, sądząc po wysokości tego kosza, sir Thomas mógł nawet zręcznie ukrywać za nim twarz, rozmawiając z portierem i Vincym. A zresztą nie widzieli się przecież dwadzieścia lat… To był właśnie morderca „B”. Kiedy okazało się, że nie zabił morderca „A” i nikt z zespołu teatru, wówczas pozostał on sam na placu. A mógł być nim tylko sir Thomas, bo 1) tylko on mógł zamienić sztylety; 2) jemu zależało na tym, aby uprzedzić przyjście żony. Myślał przecież oczywiście, że sprawa wykryje się już w przerwie, kiedy Vincy nie wróci na scenę, a wówczas żona dowie się o tym siedząc na widowni i nie będzie musiała odnosić Vincy’emu tych klejnotów, których przekazanie jeszcze bardziej oddawałoby ich oboje i Annę w ręce szantażysty; 3) nie miał on alibi. A właściwie miał alibi, które go obciążało, bo zdrowy rozsądek wskazywał, żeby nie jechać własnym autem do lekarza, ale wziąć taksówkę, by w razie zasłabnięcia nie znajdować się przy kierownicy. Własne auto mógł wziąć tylko po to, żeby nikt nie mógł zeznać, że przywiózł go w pobliże Chamber Theatre; 4) miał powód zabójstwa o wiele większy niż ktokolwiek inny; 5) wiedział, że jest skazany na śmierć; 6) zachowanie jego żony wskazywało na to, że wie ona o tym, kto zabił Vincy’ego. Chciała wziąć na siebie winę. Później zaskoczył ją sztylet w szufladzie. Ale mnie przecież w końcu nie zaskoczył; 7) a zresztą sir Thomas pozostał sam na placu boju. Wszyscy inni zostali wyeliminowani. – Alex uśmiechnął się. – Chociaż… oczywiście mógł zbrodni dokonać ktoś całkiem nie znany! To byłby zupełnie nieprawdopodobny zbieg okoliczności, wiele faktów pozostałoby bez odpowiedzi… Ale kto wie?… – Uśmiechnął się lekko. Parker zerwał się.

– Przecież wiem, że zadzwoniłeś do niego i powiedziałeś mu, że policja nadjeżdża. Dlatego się otruł! Nie wiem, czy nie poradziłeś mu, aby zostawił kartkę, w której pisze, że zabija się, bo boi się cierpień, które koniec choroby może mu przynieść. Jestem nawet przekonany, że to zrobiłeś!

– Gdybym zadzwonił do niego… – szepnął Alex – to bez wątpienia poradziłbym mu coś takiego. W ten sposób sprawa zabójstwa Stefana Vincy nigdy nie zostanie wyjaśniona, bo nic nigdy nie udowodnisz umarłemu. Anna Dodd otrzyma swoje miliony i swego męża, Angelica Dodd nie będzie obnoszona na językach przez wszystkie kumoszki, które nazywają się paniami z towarzystwa londyńskiego, a dusza sir Thomasa Dodd spotka się w zaświatach z duszą Stefana Vincy i wówczas niechaj rozstrzyga się spór, który z nich bardziej zgrzeszył. Ale to nie są już sprawy ani dla policji, ani dla autorów powieści kryminalnych.

– Właśnie! – Parker trzasnął w palce. – Zadzwoniłeś!

– Tego nie powiedziałem… I nigdy nie powiem. Nic podobnego ode mnie nie usłyszysz… – Alex ziewnął.- No, czas już na nas…

…Po nocy krwawej

jutrzenki blask ozłoci ziemię…, jak powiada poeta. Jestem potwornie zmęczony. Mam nadzieję, że odwieziesz mnie do domu?

– Odwiozę cię, Joe… – Parker kiwnął głową. – Ale co ja zrobię z tym śledztwem?

– Jutro nad tym pomyślimy, a właściwie dzisiaj. O czwartej po południu spotkamy się u „Dufresna” na kawie. Spróbujemy tam wymyślić coś ogromnie przekonywającego, co zadowoli twoich szefów, prasę i rodzinę zamordowanego… A prawda! Vincy nie miał przecież rodziny. Ani syna, ani córki nawet… Nikt nie upomni się o niego, biedaczka… Błagam, Ben, chodźmy już, bo usnę na stojąco!

I trzymając nadal w dłoni czerwony pąk róży, wysunął się z garderoby Stefana Vincy, a Parker, chcąc nie chcąc, ruszył za nim.

W piętnaście minut później Alex zadzwonił do drzwi swego mieszkania. Czekał chwilę. Potem usłyszał ciche kroki bosych kobiecych stóp.

– Kto tam?

– Joe Alex.

Karolina zaspana wpuściła go do ciemnego przedpokoju. Alex zapalił światło i pocałował ją w nos.

– Czy to dla mnie ta róża? – zapytała przecierając oczy.

– Tak, oczywiście…

– Gdzie ją kupiłeś o tej porze? Jesteś zdumiewający, Joe!

– Och – powiedział Joe. – Tę różę kupił jeden umarły dla drugiego umarłego. Więc została sama na świecie, a ja jestem wielkim przyjacielem sierot, Karolino… Jestem wielkim przyjacielem sierot… jak się okazuje. – Podał jej różę, a Karolina wpięła ją w rozpuszczone włosy.

***
Śmierć mówi w moim imieniu - pic_2.jpg
31
{"b":"106998","o":1}