Литмир - Электронная Библиотека

– Z tego, co mówicie, wynika więc, że ani p przedstawieniu, ani w przerwie nie byliście nawet przez chwilę sami.

Ruffin zastanowił się.

– Tak, proszę pana. Ani przez chwileczkę. Tak się złożyło.

– Dobrze. A teraz dajcie mi maskę pana Vincy,

– W tej chwili, proszę pana – Ruffin wstał i podszedł do szafy. Otworzył ją i nie patrząc nawet wyciągnął rękę. Przez chwilę szukał, potem zajrzał.

– Widocznie pan Vincy musiał ją położyć gdzie indziej. – Rozejrzał się. Podszedł do stolika i wyciągnął szufladę, potem stanął bezradnie. Schylił się.

– Ani pod szafą, ani pod kozetką jej nie ma… – powiedział Alex.

– Więc gdzie może być? – zapytał Ruffin.

Parker otworzył usta.

– To nie ma znaczenia – powiedział Alex ku je ogromnemu zdumieniu. Inspektor spojrzał na swego przyjaciela, Alex dał mu ledwie dostrzegalny znak głową.

– Jesteście wolni, na razie… – powiedział Parker. – Możecie iść do domu. Pamiętajcie, że do jutra rana nie wolno wam nikomu opowiadać o tym, co się tu zdarzyło. Rozumiecie?

– Tak, proszę pana. Oczywiście, proszę pana. Dobranoc panom.

Ruffin wycofał się bokiem ku drzwiom i zniknął. Kiedy tylko drzwi zamknęły się za nim, Parker odwrócił się na pięcie i spojrzał na Alexa.

– Na miłość boską, Joe. Byłem wobec ciebie lojalny w tej chwili. Nie pomyślałem o braku tej maski. Tyś wiedział o tym od początku. Ale przecież musi to coś znaczyć? Gdzie ona jest? Dlaczego nie chciałeś, żebym pytał go dalej? W końcu maska może okazać się bardzo ważna dla śledztwa. Jeżeli Vincy miał ją na sobie wchodząc tu, a później nie było nikogo poza mordercą, wobec tego musiał ją zabrać morderca. Dlaczego? A poza tym, dlaczego chciałeś, żebym przerwał przesłuchiwanie Ruffina? Wierzę ci, Joe, bo nigdy jeszcze nie wystrychnąłeś mnie na dudka. Ale przecież jestem urzędnikiem odpowiedzialnym za prowadzenie śledztwa. W tym wypadku niewiele jeszcze wiem, to prawda. Ty sprawiasz wrażenie, jakbyś miał coś w zanadrzu. Chcę ci wierzyć. W końcu ważne jest jedno: schwytanie mordercy i doprowadzenie go do rąk sprawiedliwości. Nie mam żadnych osobistych ambicji, jeżeli chodzi o współpracę z tobą, ale…

– Ale w końcu ja jestem tylko skromnym obserwatorem poszukującym tematu do moich książek. A to ty zaaresztujesz mordercę. Jesteś sławą w swoim zawodzie i nie zawdzięczasz przecież tego mnie. To nasza wspólna gra, Ben. Ale tylko my obaj o tym wiemy. Tym razem, jak mi się wydaje, zobaczyłem prawdę wcześniej niż ty. Pozwól, że zachowam ją sobie jeszcze przez godzinę czy dwie. W końcu ty sam możesz na nią także wpaść, a poza tym ja się mogę mylić. Przez cały czas drżę z obawy, że się mylę. Prawda jest zbyt fantastyczna, aby mogła być prawdziwa. Ale równocześnie…

– Równocześnie?

– Równocześnie widzę ciągle dwa rozwiązania: „A” i „B”- Ta maska pasuje do rozwiązania „A”, ale rozwiązanie „B” ma także kilka argumentów, które nie dają się rozwikłać za pomocą rozwiązania „A”. Zresztą wiem w tej chwili, kim jest morderca „A”, a nie mam pojęcia, kim jest morderca „B”. Rzadko zdarza się, żeby ślady prowadziły w dwie przeciwne strony.

– A pani Dodd nadal nie jest ani „A”, ani „B”?

– Ani „A”, ani „B” – westchnął Alex. – Ale naprawdę nie zdziwiłbym się w końcu, jeżeliby się okazało, że to ona go zabiła. Jest w tej sprawie coś niesamowitego, co zapiera oddech. Chwilami czuję, że fakty zaczynają mi się mieszać w głowie.

Parker niecierpliwie uderzył palcami w powierzchnię stolika.

– Więc dobrze. Nie mów o tych swoich faktach, jeżeli chcesz. W końcu nie znasz ich więcej niż ja, bo nie rozstawałeś się ze mną. Chcę wierzyć, że spłynęła na ciebie łaska niebios i odkryłeś drogę przez ten labirynt. Ale ja muszę jechać do pani Dodd.

– Na pewno! – powiedział Alex stanowczo. – Myślę, że to będzie bardzo ważne dla sprawy.

– Jeżeli okaże się, że to ona zabiła tego faceta, a na razie zdrowy rozsądek wskazuje na nią i tylko na nią, chociaż widzisz dla niej jakieś nie znane mi bliżej alibi… to będziesz musiał postawić mi butelkę dobrego wina. Dzisiejsza noc w twoim towarzystwie kosztuje mnie bardzo wiele nerwów… – Urwał. – A co z tą maską? – zapytał z przymusem.

– Wiem, gdzie jest ta maska… – mruknął Alex. – Oczywiście, że zabrał ją morderca „A”. Mordercy „B” byłaby ona zupełnie niepotrzebna.

– Wiesz, gdzie ona jest?!

– To znaczy, nie byłem w miejscu, gdzie ona jest, ale mogę dać głowę, że znajdę ją w każdej chwili, kiedy będę chciał. Jeżeli jej nie znajdę, możesz mnie nazwać osłem, a poza tym wypędzisz mnie do domu i każesz mi się przespać.

– Może powinienem to zrobić już teraz? – Parker podrapał się w głowę. – Wiem, że na pewno masz coś w rękawie, ale ten twój bełkot przeszkadza mi myśleć… Czy chcesz mnie teraz zaprowadzić do miejsca, gdzie jest maska?

– Po co? Niech sobie leży. Na razie chcę, żebyśmy pojechali do miejsca, do którego od pół godziny ciągnie cię poczucie obowiązku: do pani Angeliki Dodd.

– Nareszcie jakieś rozsądne słowa – mruknął Parker i ruszył ku drzwiom.

IX. Sztylet

Pokój, w którym usiedli czekając na panią Ańgelicę Dodd, był niewielki, ale urządzony z doskonałym smakiem. Kiedy drzwi zamknęły się za przerażoną trochę, zaspaną pokojówką, Parker spojrzał na zegarek.

– Druga – mruknął. – Paskudny czas do składania wizyt niewinnym osobom. Już chociażby dlatego pani Dodd powinna okazać się zabójczynią.

– Żeby pozwolić policji na zachowanie dobrych obyczajów towarzyskich? Tak. To jest powód.

– Obawiam się, że miała jeszcze kilka innych… – mruknął Parker przyciszonym głosem. – Teraz na pewno będzie ubierała się przez pół godziny…

Nie zdążył dokończyć zdania, gdy drzwi otworzyły się i pani Dodd weszła. Była ubrana w skromną, ciemną sukienkę, na nogach miała pończochy i pantofle na wysokich obcasach, a wygląd jej włosów świadczył o tym, że nie kładła się jeszcze. Alex zanotował to bez zdziwienia.

– Czym mogę panom służyć? – zapytała, rzuciwszy wzrokiem jeszcze raz na trzymaną w palcach wizytówkę inspektora. Potem szybko uniosła głowę. – Siadajcie, panowie, proszę. – Była bardzo opanowana, chociaż wprawne oczy obu mężczyzn dostrzegły w jej zachowaniu lekką nutkę napięcia. Usiadła pierwsza i wskazała im krzesła ruchem drobnej, delikatnej dłoni.

Parker usiadł ciężko i przez chwilę milczał, patrząc na powierzchnię stolika, na której stały dwie gliniane popielniczki.

– Sprawa wygląda tak – powiedział nagle, unosząc na nią oczy – że cały szereg poszlak wskazuje… – Znowu urwał, potem westchnął i podjął: – Chcę być szczery z panią. Przed paroma godzinami został zamordowany w swojej garderobie aktor, Stefan Vincy. Istnieją poszlaki wskazujące, że osoba, która mogła dokonać tego zabójstwa, znajduje się w tym domu. Chciałbym, żeby mi pani powiedziała bez osłonek, co pani ma do powiedzenia na ten temat.

Angelica Dodd patrzyła na niego bez zmrużenia oka. Alexowi wydało się tylko, że kiedy Parker wymówił nazwisko Vincy, zaczerpnęła gwałtownie powietrza.

– Czy to wszystko, co ma mi pan do powiedzenia? – zapytała.

– Nie. Nie wszystko. Osoba, której rysopis i ubiór zgadzał się z pani rysopisem i ubiorem, odwiedziła Vincy’ego w jego garderobie mniej więcej w czasie popełnienia mordu. Widział ją dokładnie portier i podjął się z całą pewnością rozpoznać ją przy konfrontacji. Poza tym wiemy, że była pani tego wieczoru na przedstawieniu Krzeseł, a potem pożegnała pani córkę i jej narzeczonego, mówiąc im, że ma pani jakiś interes do załatwienia w sąsiedztwie. Czy może pani nam powiedzieć, co to był za interes?

– Mogę – Angelica Dodd skinęła głową. – Miałam pewną sprawę do załatwienia w teatrze.

– Jaką sprawę?

– Musiałam wejść do garderoby Stefana Vincy, bo chciałam go zabić.

Po tej spokojnej wypowiedzi nastąpiło milczenie, które przerwa! niespodziewanie Alex.

– A czy zabiła go pani? – zapytał.

– Tak. Oczywiście. Przecież po to tam poszłam. Czekałam na tę chwilę od dawna.

15
{"b":"106998","o":1}