Литмир - Электронная Библиотека

– Ciekawe, dlaczego ten Mówca wychodzi bez maski? – powiedział Alex. Oczywiście nie należy to do śledztwa, ale zastanowiło mnie to już w czasie spektaklu.

– Och, ja też go o to spytałem. Powiedział, że Mówca jest przecież nikim innym, jak samym Starym, czyli tym, co zostanie po Starym. Stary wierzy, że to, co po nim zostanie, wytłumaczy sens jego życia. Dlatego Mówca ubrany jest dokładnie tak jak Stary. Nie ma tylko maski, bo maska nie jest mu już potrzebna. Nie jest przecież Starym, ale ideą, cieniem, który pozostał po myśli ludzkiej. Dlatego ubrany jest w wielki, aksamitny kapelusz owych artystów z okresu cyganerii. Okazuje się, że ów cień myśli ludzkiej nie ma żadnego kontaktu z tymi, którzy pozostali. Bełkocze i odchodzi.

– Tak… – Alex kiwnął głową. – Rozumiem.

– A Ewa Faraday? – powiedział Parker. – Czy także uważa go za tak zdolnego człowieka?

– Na pewno. Wierzy w niego jak w Boga. Myślę, że była to straszna tragedia dla nich obojga. Ona także bardzo go kochała i nie wiem, czy nie kocha go nadal. Myślę, że tak. On ją także. Tacy ludzie jak Darcy nie przestają kochać kobiet, które ich porzuciły. Może mi pan wierzyć. Nie wiem, co ten Vincy miał w sobie takiego, ale zdmuchnął ją jak świecę, zanim zdołała się opamiętać. Na pewno sama nie wiedziała, jak to się stało. Ale w tym człowieku było coś, czemu prawie żadna kobieta nie mogła się oprzeć. Jego urok był nieubłagany. Ewa to bardzo zdolna dziewczyna. Jest skromna w obejściu, cicha, inteligentna… Są to cechy, którymi rzadko odznaczają się wschodzące gwiazdy teatralne czy filmowe. Życzę jej i jemu jak najlepiej. Ale los pokaże, co z tego wyniknie.

– Pozostał nam jeszcze Jack Sawyer…

– To jest krótka historia. Jack Sawyer jest synem mego kolegi szkolnego. Studiuje medycynę. Dałem mu pracę w teatrze, bo ojciec jego umarł i chłopak musi utrzymywać niedołężną matkę. Równocześnie pomaga mu to ukończyć studia i staramy się, żeby praca w teatrze nie kolidowała w godzinach rannych z jego wykładami. Ubóstwia Darcy’ego. Sprawuje się w teatrze bardzo dobrze. Być inspicjentem nie jest wcale tak łatwo, jak się wydaje. Jego awanturę z Vincym znacie, panowie?

– Tak – Parker wstał. – Dziękujemy panu bardzo, dyrektorze. Jeżeli będę potrzebował od pana czegoś, pozwoli pan, że wpadnę tu jeszcze, dobrze?

– Oczywiście. Jestem kawalerem. Nie mógłbym w ciągu tej nocy wysiedzieć sam w domu. Zostanę tutaj. I tak nie usnę. A od rana muszę zakręcić się za następcą Vincy’ego. Poza tym: reporterzy! Nie chcę nawet myśleć o tym!

– Ani ja! – Parker ruszył ku drzwiom. – Może pan jednak spróbuje usnąć? Gdybym nie musiał pracować, spałbym teraz jak kamień.

Uśmiechnął się i wyszedł, a Alex bez słowa wysunął się za nim jak wierny, nieodstępny cień.

XIII. Tylko nie pytaj nikogo z nich o maskę!

Parker usiadł za stolikiem w garderobie zamordowanego i zaczął odczytywać półgłosem listę osób obecnych w teatrze podczas i po przedstawieniu.

1) Stefan Vincy – aktor

2) Henryk Darcy – reżyser

3) Ewa Faraday – aktorka

4) Jack Sawyer – inspicjent

5) Richard Caruthers – elektryk

6) Malcolm Snow – kurtyniarz

7) Oliver Ruffin -garderobiany

8) Simon Formes – strażak

9) William Gullins – portier

10) John Knithe – sufler

11) Susanna Snow – garderobiana

Dopisał piórem:

12) Angelica Dodd – (ma alibi) weszła 10.15.

– Poza tym dwaj tak zwani brygadierzy sceniczni, robotnicy, którzy po przerwie odeszli do domu, ustawiwszy krzesła. Nazwiska ich brzmią: Stanley Higgins i Joshua Braddon. Na wszelki wypadek dopisuję ich.

– To wszyscy? – zapytał Alex.

– To już absolutnie wszyscy.

– Dobrze – Alex uśmiechnął się nieznacznie, a potem spoważniał.

– Dlaczego się śmiejesz? – zapytał Parker. – Czy chcesz coś powiedzieć?

– Nie. Zupełnie nic. Ach, może tylko to, żebyś nikogo z przesłuchiwanych nie pytał o maskę Vincy’cgo.

– Nie? A dlaczego?

– Zrób to dla mnie. Za godzinę powiem ci o niej wszystko. A przynajmniej mam nadzieję, że ci powiem. Parker zawahał się.

– Zgoda – mruknął wreszcie. – Dzisiaj ty rządzisz. Obyś tylko okazał się wielkim i mądrym władcą.

– Spróbuję… – szepnął Alex skromnie – zasłużyć na uznanie sił policyjnych Jej Królewskiej Mości. Ale w wypadku niepowodzenia schowam się chyba pod ziemię ze wstydu.

– Wtedy spróbujemy bez cudów, za to spokojnie i z umiarem – powiedział inspektor. – Ale zacznijmy, w imię boże! Jones!

– Tak, szefie? – okrągła, krótko przystrzyżona, à la Gerard Philipe głowa sierżanta ukazała się w szparze drzwi.

– Poproś tu pana Henryka Darcy.

– Tak, szefie!

Po chwili Henryk Darcy wszedł do pokoju. Był to człowiek wysoki, młody jeszcze i można by go nawet nazwać pięknym, gdyby nie zbyt wysokie czoło, które było wypukłe i zajmowało nieco zbyt wiele miejsca, psując proporcje budowy czaszki. Alex widział go po raz pierwszy w życiu, nie licząc epizodu na scenie, kiedy część twarzy niknęła pod rondem wielkiego czarnego kapelusza. Zauważył, że Darcy obrzucił garderobę spokojnym, niemal obojętnym spojrzeniem, które nie zatrzymało się ani na chwilę dłużej na kozetce.

– Proszę, niech pan siada… – Parker wskazał mu krzesło. – Wie pan już zapewne, kim jesteśmy. Prowadzę śledztwo w sprawie morderstwa popełnionego na jednym z pańskich kolegów, Stefanie Vincy. Czy pan ma coś do zakomunikowania w tej sprawie?

Darcy z wolna potrząsnął głową.

– Nie, proszę pana.

To było wszystko. Głos miał niski i przyjemny.

– Nie zauważył pan niczego niezwykłego bądź w czasie trwania spektaklu, bądź później?

– Nie.

– Hm… – Parker zastanowił się. – Może w takim razie opisze nam pan jak najdokładniej każdą chwilę, którą spędził pan wczorajszego wieczoru w Chamber Theatre.

– Oczywiście – Darcy skinął spokojnie głową. – Przyszedłem do teatru na kilka minut przed rozpoczęciem spektaklu. Ponieważ występuję pod koniec drugiej odsłony i właściwie zamykam przedstawienie, więc nie musiałem się spieszyć. Z drugiej strony, chciałem być obecny w teatrze podczas przedstawienia. W zespole wynikły pewne niesnaski… pomiędzy panną Faraday a zmarłym Stefanem Vincy. Ponieważ grali oboje dwie główne, a właściwie jedyne role, więc wolałem być przy tym, żeby w razie czego zapobiec dalszym nieporozumieniom, które odbijały się na całości przedstawienia.

– Czy tylko dlatego? – zapytał Parker spokojnie.

– Nie. To był powód „urzędowy”, jeśli wolno to tak określić, Powód „prywatny” to było pragnienie ochronienia Ewy Faraday przed brutalnością zmarłego Vincy. To był tchórz, a ponieważ zapowiedziałem mu, że go zabiję jak psa, jeżeli ją jeszcze kiedykolwiek obrazi, więc moja obecność powinna go była powstrzymać.

– Więc groził mu pan zabójstwem tylko dlatego, że odezwał się niegrzecznie do panny Faraday?

– Tak.

– Dlaczego, na miłość boską?

– Nie dlatego, abym go chciał zabić, nie sądzę, abym w ogóle umiał zabić człowieka… nawet Vincy’ego, który w moim przekonaniu był niewiele wart. Myślę, że nikt nie ma prawa zabić drugiego człowieka pod żadnym pozorem, poza fizyczną samoobroną w jakimś zupełnie krańcowym wypadku. Ale i to, oczywiście, przypadkowo. Zamiar mordu nie powinien istnieć w umyśle żadnego uczciwego człowieka, bo mord nie przekreśla żadnych krzywd, ale jest atakiem na całą ludzkość, na wszystko to, co stanowi jej sens właściwy. Nawet urzędową karę śmierci uważam za zbrodnię.

– Brawo! – powiedział cicho Alex.

Darcy spojrzał na niego szybko, ale widząc, że Alex nie kpi, kiwnął głową jak gdyby dziękując.

– Ale nie o to mnie pan pytał. Powiedziałem tak, bo, jak wspomniałem, Vincy był tchórzem, a chciałem za wszelką cenę, aby nie ranił więcej tej osoby, która jest mi bardzo bliska. Kocham Ewę Faraday i niech to mnie usprawiedliwi.

– Dobrze… – Parker skinął głową. – Dziękuję panu za szczerość. Proszę mówić dalej.

21
{"b":"106998","o":1}