Литмир - Электронная Библиотека

– Już w czasie gry wiedziałem, że zachowałem się jak kompletny dureń… – powiedział Darcy. – Ewa nie mogłaby grać tak spokojnie po zabiciu go. Znam ją za dobrze. Ale w pierwszej chwili…

– A tak, wiem. Stal pan pośrodku garderoby Vincy’ego, widział pan jego trupa i pomyślał pan, że zabiła go ona, kobieta, którą pan kocha. I wtedy zrozumiał pan, że istnieje tylko jedno wyjście: grać za niego i stworzyć jej absolutne alibi po spektaklu… Ale o tym później…

Parker chrząknął.

– Wszystko dobrze – powiedział – ale chciałbym wiedzieć, dlaczego pan Darcy nie mógł zabić Stefana Vincy, chociaż rozumiem doskonale, że nie ma ochoty przyznać się do tego. Jakie dowody swojej niewinności może pan przedstawić, zważywszy, iż dowody winy są tak nagromadzone, że można by nimi obdzielić pięciu wyrafinowanych morderców, a pozostałoby jeszcze coś niecoś dla jakiegoś skromnego debiutanta.

– Może spróbuje pan to sam zrobić? – powiedział Alex.

Darcy spojrzał na niego ze zdumieniem. – Poza moją osobistą pewnością, że zamordował go kto inny i wobec tego musi istnieć prawdziwy morderca, nie widzę żadnej możliwości udowodnienia panom, że tak nie było… Jak mogę to udowodnić? Przecież zachowałem się jak zbrodniarz, jakbym planował to od dawna… chociaż to właśnie ten układ okoliczności podsunął mi tę myśl… Gdybym nie miał na sobie identycznego kostiumu i gdyby Vincy nie grał w masce, i gdyby Mówca nie wchodził na scenę w pół minuty po jego zejściu, nigdy by mi to do głowy nie przyszło… Ale jak mogę to udowodnić? Ja mogę sobie rozumować od prawej do lewej, a policja od lewej do prawej… Nie, nie potrafię powiedzieć nic więcej poza tym, że mordercą jest kto inny.

– Czy pan jest mańkutem? – zapytał Alex. – Widziałem, że jako Mówca wziął pan kredę w lewą rękę próbując pisać na tablicy podczas przedstawienia. Ale to mogło należeć do koncepcji reżyserskiej. Mówca mógł w ten sposób zademonstrować jeszcze mniejszą zdolność przekazania myśli Starego innym. Można to było rozumieć tak, że człowiek, któremu Stary powierza swój testament, nie tylko że nie umie mówić, ale nawet nie wie, w której ręce trzyma się kredę, próbując pisać… Ale kiedy przekręcił pan kontakt za sceną lewą ręką, zrozumiałem, że jest to dla pana naturalne. Zresztą pan Davidson opowiadał nam, że został pan kontuzjowany na froncie i jako inwalida odesłany do kraju…

– Jestem kaleką… – powiedział Darcy cicho. – Moja prawa ręka tylko cudem została uratowana od amputacji. Nie mam w niej prawie żadnej władzy. Z trudem potrafię poruszać palcami i zginać ją… Zginam ją, zresztą, za pomocą aparatu… Japończycy postrzelili mnie kulą dum-dum w dżungli. Pocisk eksplodował w ciele. To przekreśliło moją karierę aktorską i pchnęło mnie później ku reżyserii. Nie mogę wykonywać tą ręką żadnego swobodnego gestu, chociaż nauczyłem się operować nią, jak gdyby była zdrowa… Ale to przecież nie jest żadne alibi. Moja lewa jest potwornie silna. Wyrobiłem ją sobie do perfekcji. Prawą nie mógłbym zabić nawet muchy, ale lewą… lewa mogła zamordować…

– Czy mógłby nam pan pokazać tę zranioną rękę? – powiedział Alex. – Wiem, że to nieprzyjemne, ale rozumie pan chyba, że sprawa jest zbyt ważna. Vincy nie mógł zostać zabity lewą ręką.

– Nie mógł?!!!

– Nie.

Darcy popatrzył na niego przez chwilę bez słowa, a potem wstał i zdjął marynarkę. Rozpiął koszulę, zsunął ją z ramion i położył na krześle. Parker gwizdnął cicho przez zęby. Na wysokości przedramienia prawa ręka stojącego była jedną straszliwą blizną. Ciało wyrwane zostało kiedyś aż do kości. W tej chwili skóra obrastała tylko kikut, do którego przytwierdzony był za pomocą dwóch skórzanych pasków aparat. Kilka długich, delikatnych, stalowych sprężynek przytwierdzonych poniżej łokcia zastępowało mięśnie przedramienia.

– Tak. To załatwia sprawę. Darcy poruszył ręką i opuścił ją. Potem włożył koszulę i zaczął zawiązywać krawat, ale ręce zaczęły mu drżeć i opuścił je.

– Czy jest pan… o tym przekonany? – zapytał. – To znaczy, że zabić go mógł tylko człowiek używający prawej ręki?…

– Staram się okłamywać ludzi jak najmniej… – szepnął Alex. – I chociaż nie zawsze udaje się to w naszym, jakże cywilizowanym społeczeństwie, to jednak w tym wypadku powiedziałem panu absolutną prawdę. Darcy zawiązał krawat i usiadł ciężko.

– Całe szczęście! – powiedział szczerze.

– Och – Alex znowu zrobił nieokreślony ruch ręką – wiedziałem, że go pan nie mógł zabić, nawet gdyby obie pana ręce były zupełnie zdrowe.

– Co?! – powiedzieli jednocześnie Parker i Darcy.

– No, cóż. W takiej sprawie jak ta trzeba dużo i szybko myśleć, bo fakty ukazują się raz z tego, a raz z innego punktu widzenia. Ale jedna rzecz jest decydująca i zawsze ją powtarzam: Zabić mógł tylko ten, kto 1) miał powód, 2) nie ma prawdziwego alibi, 3) mógł dokonać zabójstwa w tych okolicznościach i w taki właśnie sposób, w jaki zostało ono dokonane. Na początku śledztwa mamy zawsze w tym równaniu, gdzie niewiadomą jest zabójca, a wiadomą osoba zamordowanego i okoliczności, w jakich znaleziono ciało, jedną tylko drogę: dopasowanie zabójcy do morderstwa. A tymczasem:

1) Jeżeli chodzi o samo popełnienie zbrodni, znany był tylko jeden fakt, że wszedł pan do tej garderoby na trzy minuty przed rozpoczęciem drugiej części przedstawienia. Wszystko inne należy już do czasu po zbrodni. Tak zeznał elektryk Caruthers, który potem miał zaledwie czas wrócić na wieżyczkę, wypróbować reflektory i zapalić światła na początek drugiej części, a już kurtyna poszła w górę. Zresztą z tego, że spędził pan dość dużo czasu w garderobie Ewy Faraday, a potem znowu kilka minut na scenie, wynikało, że po dojściu do garderoby Vincy’ego miał pan minimalną ilość czasu na zabicie go, włożenie maski i udanie się na scenę. Miał pan na to sto osiemdziesiąt sekund mniej więcej.

2) Zabił pan Vincy’ego jego własnym sztyletem, więc musiał pan wejść do garderoby, porwać sztylet, uderzyć Vincy’ego, a potem w błyskawicznym tempie włożyć maskę, spojrzeć w lustro, sprawdzić, czy Vincy nie żyje, wyjść, zamknąć za sobą drzwi, przekręcić klucz w zamku, pójść na scenę i zająć miejsce na planie. W ostateczności mógł pan to wszystko zrobić, ale pod jednym warunkiem: że Vincy leżałby spokojnie po pańskim wejściu do garderoby i dał się zabić jak baranek. Rzeczywiście, Vincy został znaleziony w pozycji leżącej, ciało było wygodnie ułożone na wznak w chwili zadania ciosu.

Ale czy to było możliwe?

Vincy był tchórzem. Na kilka dni wcześniej zapowiedział mu pan, że go pan zabije, jeśli jeszcze raz powtórzą się jakieś jego obelgi wobec Ewy Faraday. Mógł oczywiście nie wierzyć, że go pan zabije, ale na pewno wierzył, że będzie go pan chciał uderzyć, bo wiedział, że pan kocha Ewę Faraday i że on sam w tej sprawie zachowuje się dość nikczemnie od początku do końca. Powinien był więc zerwać się na pana widok. A zresztą dlaczego miałby leżeć w garderobie trzy minuty przed rozpoczęciem aktu na odległej bądź co bądź o kilkanaście jardów i odgrodzonej drzwiami i korytarzami scenie? Gdyby nie zerwał się, to w każdym razie usiadłby. Ale nie zginąłby na leżąco. Tak mi się przynajmniej wydawało.

3) Dowiedział się pan od Ruffina, że Vincy usunął go z garderoby. Ale usunął go przecież dlatego, że w przerwie albo po spektaklu spodziewał się wizyty jakiejś kobiety. Narażał się więc pan na to, że wchodząc albo spotkałby pan tę kobietę, albo weszłaby ona w chwili, gdy pan popełniał zbrodnię. A przed popełnieniem zbrodni nie mógł pan przecież zamknąć drzwi. Gdyby je pan zamknął wchodząc, trudno uwierzyć, aby Vincy nie zerwał się. Ktoś, o kim wiemy, że źle nam życzy, zamykający drzwi na klucz po wejściu do nas, musi w każdym z nas wywołać niepokój, a więc zmianę pozycji z bezbronnej w stojącą albo co najmniej siedzącą. Dlaczego więc, mając od miesięcy obliczony i opracowany w najdrobniejszych szczegółach tak rewelacyjny, nieomal genialny plan zbrodni, nagle narażał pan jego wykonanie na taki hazard? Rozsądek wskazywałby na to, żeby nie zabijać Vincy’ego w jego garderobie w dniu i w chwili, gdy spodziewał się on w tej garderobie wizyty.

26
{"b":"106998","o":1}