Литмир - Электронная Библиотека

Usłyszał, że Quinn westchnęła, poczuł, jak drżała, gdy zaczęła rozpinać mu koszulę. Jego serce przyśpieszyło, ale niemal leniwie przesunął dłonią do paska jej spodni. Jej ciało było ciepłe, a mięśnie zadrżały pod jego dotykiem. I nagle, w sekundę, spodnie Quinn znalazły się na podłodze.

Ruch był tak gwałtowny, tak nieoczekiwany, że nie mogła się przygotować. Dotychczas wszystko działo się powoli, jak we śnie, a teraz nagle Cal złapał ją pod ramiona i uniósł do góry. Ta nagła demonstracja siły zszokowała Quinn, sprawiła, że zakręciło jej się w głowie. Zrobiło jej się miękko w kolanach, nawet kiedy postawił ją z powrotem na ziemi.

Cal popatrzył na seksowną bieliznę, którą włożyła, żeby doprowadzić go do szaleństwa. Potem znów spojrzał z uśmiechem, w oczy Quinn.

– Nieźle.

Powiedział tylko tyle, a ona poczuła suchość w gardle. To niedorzeczne. Patrzyli już na nią inni mężczyźni, dotykali jej, pożądali. Jednak tylko przy Calu zaschło jej w gardle. Próbowała wymyśleć jakąś ciętą ripostę, ale ledwo pamiętała, jak się oddycha.

Wtedy zahaczył palcem o brzeg jej majtek, pociągnął w dół, a ona podeszła bliżej niego jak zaczarowana.

– Zobaczmy, co jest pod spodem – wymruczał. – Bardzo ładnie – uznał, przesuwając czubkiem palca po linii bioder.

Quinn zapomniała, co ma robić, musiała sobie przypomnieć, że jest w tym dobra – aktywnie dobra. Nie miała w zwyczaju omdlewać i pozwolić facetowi, żeby odwalił całą robotę. Sięgnęła do guzika spodni Cala i spróbowała je rozpiąć.

– Drżysz.

– Zamknij się. Czuję się jak idiotka. Ujął jej dłonie, podniósł do ust i pocałował, a Quinn poczuła, że tonie niczym „Titanic”.

– Seksowna – poprawił ją. – Jesteś oszałamiająco seksowna.

– Cal. – Musiała bardzo się skoncentrować, żeby ułożyć zdanie. – Naprawdę muszę się położyć.

Znowu na jego twarzy zagościł ten uśmiech i pomimo że oznaczał zapewne „jestem niezły w te klocki”, Quinn nic a nic to nie obchodziło.

Nagle znaleźli się na łóżku, rozgrzane ciała na chłodnym prześcieradle, w blasku świec rozświetlających magicznie ciemność, a Cal zaczął pieścić Quinn ustami, dłońmi.

On pracuje w kręgielni, pomyślała, gdy zalewała ją fala rozkoszy. Skąd ma takie dłonie? Gdzie się nauczył tak… O mój Boże.

Doszła długą, wzrastającą falą, która zdawała się brać początek z palców u stóp, przez nogi, płonąć w środku, aż dotarła do serca i głowy. Quinn schwyciła się jej, spijając łapczywie każdą kroplę, aż poczuła, że brak jej tchu, a ciało staje się zupełnie bezwładne.

Dobrze, jak dobrze – tylko te słowa przychodziły jej do głowy. Dobrze, och.

Dla Cala jej ciało było ucztą krągłości i wgłębień. Całe dnie mógłby zachwycać się tymi pięknymi piersiami, doskonałą linią ramion, kobiecym kształtem bioder. A jej nogi, gładkie, silne i… wrażliwe. Tyle miejsc do dotykania, smakowania i cała niekończąca się noc przed nimi.

Quinn uniosła się ku niemu, otoczyła go, wygięła się w tył, odpowiadając na jego namiętność. Pod wargami czuł bicie jej serca, słyszał jęk, gdy torturował ją językiem. Wbijała mu place w ramiona, biodra, ściskała i głaskała, osłabiając coraz bardziej jego samokontrolę.

Pocałunki stawały się coraz bardziej namiętne, chłodne powietrze w pokoju coraz gorętsze, gęste jak dym. Cal nie mógł pohamować pożądania, wsunął się w Quinn. I patrzył, jak jej oczy zachodzą mgłą.

Złapał ją za ręce, żeby się opanować, powstrzymać przed szaleństwem, przed natychmiastowym zaspokojeniem wszechogarniającej żądzy. Quinn zacisnęła palce na jego dłoniach, a każde powolne pchnięcie wywoływało rozkosz na jej twarzy. Zostań ze mną, pomyślał i Quinn tak zrobiła, krok po kroku. Rozkosz narastała z każdym urywanym oddechem, z każdym drżeniem jej ciała. Wydała bezradny jęk, zamknęła oczy, obróciła głowę na poduszce. Gdy jej ciało stopniało pod nim, Cal wcisnął twarz w odsłonięte zagłębienie jej szyi. I przestał się kontrolować.

Leżał cicho myśląc, że Quinn zasnęła. Ułożyła się tak, że jej głowa spoczęła na jego ramieniu, rękę przerzuciła mu przez tors, nogą oplotła jego nogę. Zupełnie jakby ktoś zawiązał na nim dużą kokardę z Quinn, pomyślał. I bardzo mu się to podobało.

– Chciałam coś powiedzieć. Jednak nie spała, chociaż mówiła bardzo niewyraźnie.

– Co takiego?

– Mmm. Jak tylko weszliśmy do pokoju, chciałam coś powiedzieć. – Przytuliła się do niego jeszcze mocniej, a Cal zdał sobie sprawę, że gorąco seksu zniknęło i Quinn zmarzła.

– Poczekaj chwilę. – Musiał wyplątać się z jej uścisku i zaprotestowała, mamrocząc coś bez przekonania. Ale zaraz zadowolona wsunęła się pod koc.

– Lepiej?

– Lepiej być nie może. Chciałam powiedzieć, że miałam na ciebie ochotę od chwili, gdy cię poznałam.

– To zabawne. Bo ja, odkąd się poznaliśmy, myślałem o tym samym. Masz cudowne ciało, Quinn.

– Zmiana stylu życia, mogę to teraz głosie jak ewangelię. Jednak – uniosła się, żeby popatrzeć mu w twarz – gdybym wiedziała, że tak będzie, w pięć minut położyłabym cię nagiego na podłodze.

Cal uśmiechnął się z triumfem.

– Znowu nasze myśli idą podobnym torem. Zrób tak jeszcze raz. Nie – powiedział ze śmiechem, gdy uniosła brwi. – Tak jak przedtem.

Ułożył jej głowę na swoim ramieniu, rękę na piersi.

– I noga. O tak. Idealnie. Było idealnie i Quinn czuła w sercu ciepły płomień. Zamknęła oczy i nie martwiąc się absolutnie niczym, zapadła w sen.

Obudziła się w ciemności, bo coś na nią spadło. Pisnęła, usiadła i zacisnęła pięści.

– Przepraszam, przepraszam. Rozpoznała głos Cala, ale było za późno, żeby zahamować cios.

Rąbnęła w coś pięścią tak mocno, że aż zabolały ją kłykcie.

– Och! Au! Cholera!

– Co ty powiesz! – wyszeptał Cal.

– Co ty, do diabła, robisz?

– Potykam się, upadam i dostaję w głowę.

– Dlaczego?

– Bo ciemno tu jak w studni. – Wstał i rozmasował bolącą skroń. – Próbowałem cię nie obudzić, a ty mnie uderzyłaś. W głowę.

– Cóż, bardzo mi przykro – wysyczała. – Z tego, co wiem, mogłeś być szalonym gwałcicielem lub raczej, zważywszy na okoliczności, demonem z piekieł. Po co w ogóle snujesz się w środku nocy?

– Próbuję znaleźć buty, to chyba właśnie o nie się potknąłem.

– Wychodzisz?

– Jest rano, a ja za kilka godzin mam służbowe śniadanie.

– Jest ciemno.

– Mamy luty, a ty zasłoniłaś okna. Dochodzi pół do siódmej.

– Boże! – Opadła na poduszki. – Szósta trzydzieści to nie rano, nawet w lutym. A zwłaszcza w lutym.

– Dlatego starałem się ciebie nie obudzić. Quinn usiadła. Jej oczy przyzwyczaiły się do ciemności i zaczęła rozróżniać poszczególne kształty.

– Już nie śpię, więc dlaczego ciągle szepczesz?

– Nie wiem. Może mam uszkodzony mózg po tym uderzeniu w głowę.

Stłumiona irytacja w jego głosie zainspirowała Quinn.

– Ach. To może wrócisz tu do mnie, pod ciepłą kołderkę? Pocałuję i przestanie boleć.

– To bardzo okrutna propozycja dla kogoś, kto musi iść na oficjalne śniadanie z burmistrzem i radnymi.

– Seks i polityka pasują do siebie jak masło do chleba.

– Może i tak, ale muszę jechać do domu, nakarmić Kluska i wyciągnąć z łóżka Foxa, który także ma być na tym spotkaniu. Wezmę prysznic, ogolę się i przebiorę, żebym nie wyglądał jak ktoś, kto całą noc uprawiał gorący seks.

Zakładał buty, gdy Quinn usiadła i objęła go od tyłu.

– Możesz zrobić to wszystko potem. Jej piersi, ciepłe i pełne, ogrzewały mu plecy, gdy nachyliła się, żeby skubnąć wargami jego ucho. Zsunęła dłoń w dół, gdzie i tak był już twardy jak skała.

– Masz zabójczy cios, Blondyneczko.

– Może powinieneś dać mi nauczkę. – Roześmiała się, gdy Cal odwrócił się i chwycił ją w objęcia.

Tym razem upadł na nią absolutnie celowo.

Cal spóźnił się na spotkanie, ale miał zbyt dobre samopoczucie, żeby się przejmować. Zamówił gigantyczne śniadanie – jajka, bekon, smażony chleb i dwa naleśniki. Pochłaniał to wszystko metodycznie, podczas gdy Fox pił colę, jakby była antidotum na rzadką i śmiertelną truciznę, a pozostali gawędzili na błahe tematy.

38
{"b":"105149","o":1}