Zapadła cisza. Cal wziął puszkę piwa i wypił łyk.
– Widzieliśmy wiele rzeczy. Dla mnie ważniejsze pytanie brzmi, dlaczego wy je widzicie i, po drugie, dlaczego teraz.
– Mam pewną teorię. Cal popatrzył na Foxa.
– Jaką?
– Relacje. Sam mówiłeś, że Quinn musi być z nami w jakiś sposób związana, żeby to widzieć, mieć sny…
– Sny. – Layla uniosła głowę. – Miewacie sny?
– Ty najwidoczniej też – ciągnął Fox. – Znajdziemy także powiązania Layli. Ustalenie, w jaki sposób są z nami związane, może zabrać trochę czasu, ale oprzyjmy się na razie na naszej hipotezie i pogdybajmy trochę. A co jeżeli, przez te powiązania, dzięki obecności Quinn i Layli w Hollow, zwłaszcza w siódmym roku, on zyskuje więcej mocy? Czerpie siłę z ich obecności?
– Niezła teoria – przyznał Cal.
– Powiedziałabym, że cholernie dobra. – Quinn przekrzywiła w zamyśleniu głowę. – Energia. Większość bytów paranormalnych żywi się energią. Energią, którą… pozostawiają po sobie jednostki, działania, emocje, i energią ludzi, którzy znajdą się w ich strefie. Możemy założyć, że ta energia kumulowała się od lat, rosła w siłę, tak że teraz, w połączeniu z innymi pokrewnymi energiami, może wedrzeć się do rzeczywistości – do pewnego stopnia – poza wyznaczonym sobie czasem.
– O czym wy, na litość boską, mówicie? – zapytała Layla.
– Dojdziemy do tego, obiecuję. – Quinn uśmiechnęła się pokrzepiająco. – Może coś zjesz, ukoisz nerwy?
– Obawiam się, że upłynie trochę czasu, zanim znowu będę miała ochotę na jedzenie.
– Pan Oślizgły przepełzł przez koszyk z pieczywem – wyjaśniła Quinn – co było dość obrzydliwe. Niestety, mnie nic nie może zniechęcić do jedzenia. – Wzięła kilka zimnych frytek. – A zatem, jeśli przyjmiemy teorię Foxa, to gdzie jest kontrapunkt? Dobro i zło, światło i ciemność. Z moich badań wynika, że zawsze są dwie strony.
– Może nie potrafi się uwolnić lub celowo zwleka.
– Albo wy dwie jesteście bardziej związane z ciemnością niż ze światłem. Quinn zmrużyła oczy, w których coś zabłysło, po czym wzruszyła ramionami.
– Obraziłeś nas, ale tym razem nie mogę się z tobą nie zgodzić. Poza tym, że logicznie myśląc, gdybyśmy były po stronie złych gości, to po co ci źli mieliby próbować przerazić nas na śmierć?
– Dobry argument – przyznał Cal.
– Chcę usłyszeć odpowiedzi. Quinn skinęła Layli głową.
– Nie wątpię.
– Chcę poważnych, rozsądnych odpowiedzi.
– W skrócie: w pobliskim lesie znajduje się miejsce zwane Kamieniem Pogan. Działy się tam bardzo złe rzeczy. Bogowie, demony, krew, śmierć, ogień. Pożyczę ci parę książek na ten temat. Minęły wieki i znowu coś się obudziło. Od tysiąc dziewięćset osiemdziesiątego siódmego roku, co siedem lat, przez siedem dni w lipcu coś wychodzi, żeby się zabawić. Jest złe, wstrętne i potężne. Zresztą sama widziałaś.
Layla wyciągnęła kieliszek po dolewkę, nie spuszczając wzroku z Quinn.
– Dlaczego ja nigdy o tym nie słyszałam? Ani o tym mieście?
– Napisano na ten temat kilka książek i artykułów, ale większość plasowała się gdzieś między doniesieniami o porwaniu przez kosmitów a rewelacjami o śladach Yeti – wyjaśniła Quinn. – Nigdy nie opublikowano poważnej, rzetelnej, w pełni popartej faktami relacji. To moje zadanie.
– No dobrze, powiedzmy, że wierzę w to wszystko i nie mam właśnie gigantycznej halucynacji. Dlaczego ty i ty?
– zapytała Foxa i Cala. – Jaka jest wasza rola?
– Bo to my rozpętaliśmy to piekło – odpowiedział Fox.
– Cal, ja i nasz przyjaciel, który wyjechał. W lipcu minie dwadzieścia jeden lat.
– Ależ musieliście być dziećmi. Mogliście mieć z…
– Dziesięć lat – potwierdził Cal. – Mamy urodziny tego samego dnia i to wydarzyło się w dziesiąte. A teraz, skoro powiedzieliśmy ci trochę o sobie, może odsłonisz rąbka swojej tajemnicy? Dlaczego tu przyjechałaś?
– No dobrze. – Layla pociągnęła łyk wina. Czy to dzięki jasno oświetlonej kuchni z psem chrapiącym pod stołem czy też w towarzystwie obcych, którzy mogli uwierzyć w jej słowa, poczuła się spokojniejsza.
– Przez ostatnich kilka nocy miewałam sny. Koszmary. Czasami budziłam się w łóżku, a czasem przy drzwiach mieszkania. Mówiłaś o ogniu i krwi. Jedno i drugie widziałam w snach, podobnie jak przypominającą ołtarz skałę na polanie w lesie. Widziałam też wodę, czarną wodę. Topiłam się w niej. W liceum byłam kapitanem drużyny pływackiej, a we śnie tonęłam. Zadrżała i wzięła głęboki oddech.
– Bałam się zasnąć. Nawet na jawie wydawało mi się, że słyszę głosy. Nie mogłam zrozumieć, co mówią, ale byłam w pracy czy też w pralni, gdy nagle wypełniały moją głowę. Myślałam, że przechodzę załamanie nerwowe, ale dlaczego? Potem, że mam guza mózgu. Miałam nawet zamiar umówić się na wizytę u neurologa. Zeszłej nocy wzięłam tabletkę nasenną, pomyślałam, że to mi pomoże, ale znowu miałam sen, a w nim ktoś był ze mną w łóżku. Tym razem głos jej zadrżał.
– Nie w moim łóżku, ale gdzieś indziej, w małym, dusznym pokoju z maleńkim oknem. Byłam kimś innym. Naprawdę nie potrafię tego wytłumaczyć.
– Dobrze ci idzie – zapewniła ją Quinn.
– To działo się ze mną, ale to nie byłam ja. Miałam długie włosy i wyglądałam całkiem inaczej. Ubrana byłam w długą koszulę nocną. Wiem, bo… ten ktoś ją podciągnął. Dotykał mnie. Był taki zimny. Nie mogłam krzyczeć, nie mogłam się bronić, nawet gdy mnie gwałcił. Był we mnie, ule ja nie mogłam go zobaczyć. Nie mogłam się poruszyć. Czułam to wszystko, jakby działo się naprawdę, ale nie mogłam go powstrzymać.
Nie zdawała sobie sprawy, że płacze, dopóki Fox nie wcisnął jej w rękę serwetki.
– Dzięki. Gdy skończył, zniknął i usłyszałam w głowie głos. Tym razem tylko jeden, który mnie uspokoił, ogrzał i sprawił, że nie czułam już bólu. Powiedział: „Hawkins Hollow”.
– Layla, czy zostałaś zgwałcona? – zapytał cicho Fox. – Czy kiedy się obudziłaś, dostrzegłaś jakieś ślady gwałtu?
– Nie. – Zacisnęła usta, nie spuszczając z niego wzroku. Jego złotobrązowe oczy były pełne współczucia. – Obudziłam się we własnym łóżku. I musiałam się… obejrzeć. Nic nie znalazłam. On mnie skrzywdził, więc powinny zostać siniaki, zadrapania, ale nic nie zauważyłam. Było bardzo wcześnie, jakaś czwarta rano, a ja wciąż myślałam o Hawkins Hollow. Dlatego spakowałam się i pojechałam taksówką na lotnisko, żeby wynająć samochód. I przyjechałam tutaj. Nigdy wcześniej tu nie byłam.
Urwała i popatrzyła najpierw na Quinn, potem na Cala.
– Nigdy nie słyszałam o Hawkins Hollow, ale znałam drogę. Wiedziałam, jak tu dojechać i gdzie jest hotel. Zameldowałam się dziś rano, poszłam do pokoju i prawie do szóstej spałam jak zabita. Kiedy weszłam do jadalni i zobaczyłam to coś, pomyślałam, że jeszcze śpię. I znowu mam koszmar.
– Cud, że nie uciekłaś – uznała Quinn. Layla popatrzyła na nią ze znużeniem.
– A dokąd?
– Prawda. – Quinn położyła rękę na jej ramieniu i mówiąc, pogłaskała ją lekko. – Myślę, że potrzebujemy każdej informacji z każdego dostępnego źródła. Od tej pory musimy się wszystkim dzielić i jeden za cholernych wszystkich, a wszyscy za cholernego jednego. Nie podoba ci się to – skinęła głową w stronę Cala – ale myślę, że się przyzwyczaisz.
– Wy tego doświadczacie od kilku dni, Fox i ja zaś przez całe życie. Tkwimy w tym, więc nie przypinaj sobie jeszcze odznaki kapitana, Blondasku.
– Życie z tym od dwudziestu jeden lat daje wam pewną przewagę. Ale przez cały ten czas – o ile mi wiadomo – nie rozgryźliście tej sprawy, nie powstrzymaliście koszmaru ani nawet go nie zidentyfikowaliście. Więc wyluzuj.
– Przesłuchiwałaś dziś moją dziewięćdziesięciosiedmioletnią prababkę.
– Och, bzdury. Twoja wyjątkowa i fascynująca dziewięćdziesięcioletnia prababka podeszła do mnie w bibliotece, usiadła i odbyła ze mną rozmowę z własnej, nieprzymuszonej woli. Nie było żadnego przesłuchania. Mój bystry zmysł obserwacyjny podpowiada mi, że nie po niej odziedziczyłeś ten cholernie skryty charakter.