Były to krzyki przerażonego dziecka.
Starając się uspokoić rozdygotane nerwy, wrócił ze szklanką do Eve.
– Wypij to.
– Nie chcę…
– Pij albo sam z rozkoszą wleję ci to do gardła.
Przez chwilę miała ochotę wytrącić mu szklankę z dłoni, ale tylko skuliła się w kłębek i zaczęła cicho jęczeć. Summerset bez słowa odstawił napój, poprawił koc i wyszedł z pokoju. Miał zamiar skontaktować się z osobistym lekarzem Roarke'a.
Na schodach spotkał jednak samego Roarke'a.
– Summerset, czy ty nigdy nie sypiasz?
– To porucznik Dallas. Ona…
Roarke wypuścił teczkę z ręki i złapał kamerdynera za klapy szlafroka.
– Coś jej się stało? Gdzie ona jest?
– Miała koszmar. Krzyczała przez sen. – Summerset. zazwyczaj opanowany, mówił szybko, gorączkowo. – Nie chce mnie słuchać. Właśnie miałem wezwać twojego lekarza. Zostawiłem ją w gabinecie.
Kiedy Roarke ruszył schodami w górę, Summerset złapał go za rękę.
– Powinieneś był mi powiedzieć, co ją spotkało. Roarke tylko potrząsnął głową.
– Zajmę się nią.
Eve siedziała skulona, dygotała na całym ciele. Kiedy Roarke ją zobaczył, w jednej chwili ogarnęły go gniew, ulga, smutek i poczucie winy. Zdusiwszy w sobie kłębiące się emocje, delikatnie wziął ją na ręce.
– Eve, już dobrze.
– Roarke. – Zadygotała raz jeszcze, po czym wtuliła się w niego. Roarke usiadł w fotelu, trzymając ją na kolanach. -To te sny.
– Wiem. – Ucałował jej mokre czoło. – Przykro mi.
– Cały czas mnie dręczą, cały czas. Nic ich już nie powstrzymuje.
– Eve, czemu mi nie powiedziałaś? – Odchylił jej głowę do tyłu i spojrzał w oczy. – Nie musisz zmagać się z tym samotnie.
– Nic ich nie powstrzymuje – powtórzyła. – Wcześniej nie pamiętałam. Ale teraz już wiem, wiem wszystko. – Potarła twarz dłońmi. – Zabiłam go, Roarke. Zabiłam mojego ojca.
13
Spojrzał jej w oczy i poczuł, jak szarpią nią dreszcze.
– Kochanie, to był zły sen.
– Nie, to było wspomnienie.
Musi zachować spokój, musi, jeśli chce zrzucić ten ciężar z serca. A żeby zachować spokój i rozsądek, powinna myśleć jak glina, nie jak kobieta. Nie jak przerażone dziecko.
– Widziałam wszystko tak wyraźnie, Roarke, że ciągle mam to przed oczami. Czuję na sobie jego ciężar. Widzę tamten pokój w Dallas, gdzie mnie zamknął. Zawsze mnie zamykał. Kiedyś próbowałam uciec, wyrwać mu się, ale mnie złapał. Potem zawsze wynajmował pokoje na wyższych piętrach i zamykał drzwi od zewnątrz. Nigdy nie pozwalał mi wychodzić. Chyba nikt nawet nie wiedział, że tam jestem. – Odkaszlnęła. – Muszę napić się wody.
– Masz, napij się tego. – Podniósł szklankę, pozostawioną przez Summerseta przy fotelu.
– Nie, to napój uspokajający. Nie będę go pić.
– Odetchnęła głęboko. – Nie potrzebuję tego.
– Dobrze. Zaraz ci przyniosę wody. – Zdjął ją z kolan, wstał i wyczytał w jej oczach nieufność.
– Obiecuję, że to będzie czysta woda.
Wzięła od niego szklankę i duszkiem wypiła jej zawartość. Kiedy usiadł na poręczy fotela, Eve podjęła przerwaną opowieść, patrząc niewidzącymi oczami przed siebie.
– Pamiętam ten pokój. Przez ostatnich kilka tygodni śniły mi się tylko jakieś epizody, fragmenty, które stopniowo zaczynały się ze sobą łączyć. Poszłam nawet do doktor Miry. – Spojrzała na niego.
– Nie mówiłam ci o tym. Nie mogłam.
– W porządku. – Próbował się z tym pogodzić.
– Ale teraz opowiedz mi wszystko.
– Teraz nie mam wyjścia. – Zaczerpnęła powietrza i odtworzyła w pamięci swój koszmar, jakby było to miejsce zbrodni, które miała opisać w raporcie. – Siedziałam sama w tym pokoju. Miałam nadzieję, że on wróci zbyt pijany, żeby mnie dotykać. Było późno.
Nawet nie musiała zamykać oczu, aby to zobaczyć: obskurny pokój, czerwone światło migoczące za brudnym oknem.
– Było mi zimno – ciągnęła. – On zepsuł urządzenie klimatyzacyjne. Widziałam parę unoszącą się z moich ust. – Zadrżała na to wspomnienie. – Byłam taka głodna. Wzięłam sobie coś do jedzenia. Nigdy nie mieliśmy go za wiele i cały czas doskwierał mi głód. Właśnie odcinałam pleśń z kawałka sera, kiedy on wszedł do pokoju.
Skrzypienie otwieranych drzwi, strach, brzęk noża spadającego na podłogę. Eve chciała wstać, pochodzić chwilę, by uspokoić rozdygotane nerwy, ale nie była pewna, czy utrzyma się na nogach.
– Od razu sobie uświadomiłam, że nie jest wystarczająco pijany, aby zostawić mnie w spokoju. Od razu. Pamiętam, jak wyglądał. Miał ciemne włosy i obwisłe policzki. Może dawniej był przystojny, ale alkohol zrobił swoje. Popękane naczynia krwionośne na twarzy, czerwone oczy. Miał wielkie dłonie. Może tak mi się wydawało, bo byłam mała.
Roarke zaczął delikatnie masować jej ramiona.
– Te dłonie już nie zrobią ci krzywdy. Nie mogą cię dotknąć.
– Wiem. – Ale powrócą w snach, pomyślała. A w snach też czuje się ból. – Wściekł się, bo coś zjadłam. Nie wolno mi było jeść bez pozwolenia.
– Chryste. – Dokładniej okrył ją kocem, bo wciąż drżała. Uświadomił sobie, że chciałby ją nakarmić, czymkolwiek, wszystkim naraz, byle nigdy więcej nie myślała o głodzie.
– Zaczął mnie bić. – Głos jej się łamał. Odkaszlnęła, usiłując nad nim zapanować. To tylko zeznanie, powiedziała sobie. Nic więcej. – Przewrócił mnie na podłogę i bił. Po twarzy, po całym ciele. Płakałam i krzyczałam, błagałam, żeby przestał. Porwał na mnie ubranie i wcisnął mi palce między nogi. To strasznie bolało, bo zgwałcił mnie poprzedniej nocy i jeszcze w pełni nie doszłam do siebie. Potem znów zaczął mnie gwałcić. Sapał mi w twarz, powtarzał, żebym była grzeczną dziewczynką, i gwałcił mnie. Czułam się, jakby wszystko we mnie rozrywał. Ból był nie do zniesienia. Podrapałam go paznokciami, chyba do krwi. Wtedy złamał mi rękę. Roarke wstał i włączył mechanizm otwierający okna. Potrzebował powietrza.
– Nie wiem, czy zemdlałam; może na minutkę, nie dłużej. Ale nie mogłam dłużej wytrzymać bólu, mimo że wcześniej mi się to udawało. Człowiek wiele potrafi znieść.
– Wiem – odparł bezbarwnym tonem.
– Ale ten ból był tak straszliwy. Przechodził przeze mnie falami. A on nie przestawał. Nagle, nie pamiętam jak, w mojej dłoni znalazł się nóż. -Wypuściła powietrze z ust i Roarke zwrócił się do niej twarzą. – Pchnęłam go raz, potem drugi, trzeci, nie mogłam przestać. Wszędzie widać było krew, czułam jej słodkawy zapach. Wyczołgałam się spod niego. Prawdopodobnie już nie żył, ale nadal go dźgałam. Roarke, ciągle widzę siebie, jak klęczę z zakrwawionym nożem w ręku, widzę swoją twarz, zalaną krwią. I pamiętam ten ból, gniew, który wrzał w moim sercu. Po prostu nie mogłam się powstrzymać.
A kto mógłby?, pomyślał. Kto mógłby się powstrzymać?
– Potem skuliłam się w kącie pokoju, jak najdalej od niego, bo myślałam, że kiedy wstanie, to mnie zabije. Zdaje się, że zemdlałam albo zasnęłam, bo pamiętam dopiero następny ranek. I ból, straszny ból. Zrobiło mi się niedobrze. Kiedy trochę ochłonęłam, zobaczyłam go.
Wziął ją za rękę, zimną jak lód.
– Nie, daj mi skończyć. Muszę opowiedzieć wszystko do końca. – Wykrztusiła te słowa z trudem, jakby zrzucała kamienie z serca. – Zobaczyłam go. Wiedziałam, że go zabiłam i że źli ludzie zabiorą mnie i zamkną w ciemnej klatce. Zawsze mówił, że to właśnie mnie spotka, jeśli nie będę grzeczna. Poszłam do łazienki i zmyłam z siebie całą krew. Ręka… okropnie bolała mnie ręka, ale nie chciałam trafić do klatki. Włożyłam jakieś ubranie i zapakowałam wszystkie swoje rzeczy do torby. Ciągle się bałam, że on jednak wstanie i rzuci się na mnie, ale się nie ruszał. Zostawiłam go i wyszłam. Ulice były prawie puste, jak to o świcie. Wyrzuciłam torbę, a może ją zgubiłam, nie pamiętam. Przeszłam spory kawałek drogi i w końcu ukryłam się w jakimś zaułku.
Potarła dłonią usta. Pamiętała ciemność, smród, strach silniejszy nawet od bólu.
– Potem ruszyłam w dalszą wędrówkę. W końcu opadłam z sił i nie mogłam już iść. Schowałam się w innym zaułku. Właśnie tam mnie znaleziono. Wtedy nie pamiętałam już nic, nie wiedziałam, co się stało i gdzie jestem. Kim jestem. Nadal nie pamiętam, jak miałam na imię. On nigdy nie zwracał się do mnie po imieniu.