Литмир - Электронная Библиотека
A
A

10

Wchodząc do domu, Eve przygotowała się na chłodne, jak zawsze, przyjęcie ze strony Summerse-ta. Już się do tego przyzwyczaiła. Ku swojemu zdziwieniu, poczuła głębokie rozczarowanie, kiedy kamerdyner nie czekał na nią pod drzwiami, by na powitanie rzucić pod jej adresem jakąś złośliwą uwagę.

Weszła do małego pomieszczenia przylegającego do głównego holu i włączyła czujnik na ścianie.

Roarke jest w siłowni, pani porucznik. Chce pani z nim rozmawiać?

– Nie. – Postanowiła pójść do niego. Może trochę wysiłku fizycznego dobrze jej zrobi.

Odsunęła płytę zasłaniającą schody, ruszyła na dół, po czym przeszła salę z basenem, ozdobioną sztuczną laguną i tropikalnymi roślinami.

Tutaj rozciąga się inny świat, pomyślała. Kolejny ze światów Roarke'a. Wielki basen, z oświetleniem, które za naciśnięciem przycisku mogło symulować rozgwieżdżone niebo, blask słońca lub księżycową poświatę; sala holograficzna z dostępem do setek gier, pomagających wypełnić wolno płynący czas; sauna; strzelnica; małe kino; a do tego salon medytacyjny, nieporównanie wygodniejszy od tych, które ekskluzywne uzdrowiska na tej i innych planetach oferują swoim klientom.

Zabawki bogatych ludzi. Roarke pewnie powiedziałby, że bez nich nie mógłby przetrwać w świecie, w którym tempo życia zwiększało się z dnia na dzień. W odróżnieniu od Eve potrafił zachować odpowiednie proporcje między odpoczynkiem a pracą – musiała to przyznać. Znalazł sposób na to, by cieszyć się tym, co posiada, jednocześnie chroniąc siebie i pomnażając swoje bogactwa.

W przeciągu ostatnich kilku miesięcy Eve wiele się od niego nauczyła. Najważniejsza z poznanych przez nią prawd mówiła, że czasami trzeba porzucić wszystkie zmartwienia, zapomnieć o obowiązkach, nawet o pragnieniu poznania wszystkich odpowiedzi, i po prostu być sobą.

Takie myśli kłębiły się w jej głowie, kiedy Eve weszła do siłowni i zamknęła za sobą drzwi.

Roarke nie skąpił pieniędzy na sprzęt, nie zamierzał także iść na łatwiznę i płacić osobistym trenerom za modelowanie ciała, wzmacnianie mięśni czy oczyszczanie organów wewnętrznych. Pot i wysiłek były dla niego równie ważne, jak ławka grawitacyjna, tor wodny i centrum wytrzymałości. Jako że cenił sobie tradycję, wyposażył swoją siłownię także w stare dobre hantle, ławki do ćwiczeń mięśni brzucha i system rzeczywistości wirtualnej.

W tej chwili niespiesznie wymachiwał hantlami, jednocześnie obserwując jakiś wykres sunący po monitorze i prowadząc rozmowę przez łącze.

– Bezpieczeństwo w kurorcie to rzecz najważniejsza, Teasdale. Jeśli jest jakaś luka, znajdź ją. I napraw. – Ze zmarszczonym czołem przeszedł do ćwiczeń rozciągających. – Będziesz musiał się lepiej postarać. Jeśli przekroczysz ustalone koszty, będziesz musiał się z tego wytłumaczyć. Nie, nie powiedziałem „usprawiedliwić", Teasdale. „Wytłumaczyć". Rozumiesz? Prześlij raport do mojego biura przed dziewiątą zero zero czasu ziemskiego. Koniec.

– Surowy jesteś, Roarke.

Odwrócił się przez ramię i na jego twarzy pojawił się uśmiech.

– Biznes to wojna, pani porucznik.

– Zwłaszcza w twoim wykonaniu. Gdybym była na miejscu Teasdale'a, łydki trzęsłyby mi się ze strachu, nawet w butach antygrawitacyjnych.

– I o to chodzi.

Odłożył hantle, po czym zdjął słuchawkę z mikrofonem z głowy. Następnie przeniósł się do centrum wytrzymałości, ustawił odpowiedni program, aby ćwiczyć mięśnie nóg. Eve odruchowo wzięła do ręki ciężarek i zaczęła pracować nad swoim tricepsem, nie odrywając oczu od Roarke'a.

W czarnej opasce na czole wyglądał jak starodawny wojownik, a spod ciemnego podkoszulka i szortów wyłaniały się bardzo ponętnie wyglądające mięśnie i skóra połyskująca od potu. Patrząc na jego napinające się muskuły, na kropelki spływające mu po czole, Eve poczuła, że budzi się w niej pożądanie.

– Wygląda pani na zadowoloną z siebie, pani porucznik.

– Prawdę mówiąc, to z ciebie jestem zadowolona. – Przechyliła głowę na bok i zmierzyła go spojrzeniem od stóp do głów. – Niezłe masz ciało, Roarke.

Podeszła i pogładziła jego bicepsy. Roarke uniósł brew.

– Twardziel, nie ma co – mruknęła. Uśmiechnął się do niej. Miała ochotę, widział to w jej oczach. Pytanie tylko na co.

– Pokazać ci, jaki ze mnie twardziel?

– Myślisz, że się ciebie boję? – Patrząc mu w oczy, zdjęła kaburę i przewiesiła ją przez sztangę. – No chodź. – Weszła na matę i uniosła zakrzywione palce, jakby była drapieżnikiem czyhającym na ofiarę. – Zobaczymy, czy dasz mi radę.

Roarke przyglądał jej się bacznie, nie podnosząc się z podłogi. Z jej oczu wyzierało coś więcej niż tylko chęć walki. Jeśli się nie mylił, było to pożądanie.

– Eve, jestem cały spocony. Uśmiechnęła się drwiąco.

– Tchórz.

Roarke się skrzywił.

– Wezmę tylko prysznic i…

– Cykor. Niektórzy mężczyźni ciągle myślą, że kobiety nie są w stanie dorównać im siłą. Ponieważ ty nie jesteś jednym z nich, pozostaje mi tylko wysnuć wniosek, że boisz się, że dostaniesz ode mnie łomot.

Te słowa wywarły pożądany skutek.

– Zakończyć program. – Powoli podniósł się do pozycji siedzącej i sięgnął po ręcznik, którym otarł twarz. – Chcesz się bić? Dam ci trochę czasu, żebyś się rozgrzała.

Krew już w niej wrzała.

– Jestem rozgrzana. Proponuję standardową walkę wręcz.

– Bez zadawania ciosów – powiedział Roarke, wchodząc na matę. Kiedy w odpowiedzi Eve prychnęła pogardliwie, zmrużył oczy. – Nie zamierzam cię bić.

– Dobra, dobra. Myślisz, że udałoby ci się…

Szybko rzucił się na nią; zanim Eve zdążyła zareagować, wylądowała na macie i przejechała kilkanaście centymetrów na tyłku.

– Faul – mruknęła i podniosła się płynnym ruchem.

– No proszę, już wymyśla jakieś zasady. Z tymi glinami zawsze tak jest.

Przykucnęli i zaczęli obchodzić się wkoło. On zamarkował atak, ona przyskoczyła do niego. Przez dziesięć niezwykle interesujących sekund byli spleceni w uścisku; jej dłonie ślizgały się na jego wilgotnej skórze. Roarke próbował ją podciąć, ale w porę się schyliła, po czym, wykonawszy zwinny ruch ciałem, przerzuciła go przez ramię.

– No to jesteśmy kwita. – Przykucnęła ponownie, a Roarke podniósł się na nogi i odrzucił włosy z twarzy.

– Dobrze, pani porucznik, koniec zabawy. Teraz będę walczył na serio.

– Zaraz ci dam zabawę. Przez cały czas…

Prawie udało mu się ją zaskoczyć po raz drugi, ale Eve w ostatniej chwili zorientowała się, że obelgi mają tylko ją zdekoncentrować. Wykonała unik i zwróciła się w stronę atakującego Roarke'a. Kiedy ich twarze zbliżyły się do siebie, sięgnęła po swoją tajną broń.

Wsunęła rękę między nogi przeciwnika i delikatnie objęła palcami jego jądra. Roarke zamrugał oczami ze zdumienia i rozkoszy.

– A więc to tak – mruknął i zbliżył usta do jej warg, a Eve szybko zmieniła chwyt. Roarke nawet nie zdążył zakląć, tak szybko znalazł się w powietrzu. Wylądował na plecach z głośnym hukiem, a Eve skoczyła na niego, wcisnęła mu kolano w krocze i przygwoździła ramiona do maty.

– Leżysz na łopatkach, koleś.

– I kto tu mówił o faulach?

– Naucz się przegrywać.

– Trudno się spierać z kobietą, która trzyma kolano na moim jestestwie.

– I bardzo dobrze. Teraz mogę zrobić z tobą, co zechcę.

– Poważnie?

– A jakże. W końcu wygrałam. – Podniosła dumnie głowę i zaczęła ściągać z niego podkoszulek. – Bądź mi posłuszny, to nie będę musiała zrobić ci krzywdy. Nie-nie. – Wyciągnął do niej ręce, ale złapała go za nadgarstki i przygwoździła z powrotem do maty. -Teraz ja tu rządzę. Nie zmuszaj mnie, żebym wyjęła kajdanki.

– Hmmm. Interesująca groźba. Może… – Eve zamknęła mu usta pocałunkiem, gorącym i gwałtownym. Roarke odruchowo naprężył wciąż przytrzymywane przez nią ręce, pragnąc jej dotknąć, wziąć ją. Jednak uświadomił sobie, że tym razem chciała czegoś innego, czegoś więcej. Oddał więc inicjatywę Eve, by mogła znaleźć to, czego szukała.

33
{"b":"102324","o":1}