– Co ci chodzi po głowie, Eve?
Spojrzenia jej i Casto skrzyżowały się nagle.
– Ktoś jej pomógł. Ktoś się postarał, żeby dostała ten narkotyk w swoje ręce.
– Myślisz, że zaprowadził ją tam ktoś z personelu?
– To możliwe. – Eve wzruszyła ramionami, słysząc powątpiewanie w jego głosie. – Łapówka, obietnica, może wśród pielęgniarzy znalazł się jakiś oddany fan. Kiedy przejrzymy akta wszystkich zatrudnionych tu ludzi, być może uda się zawęzić krąg podejrzanych. Na razie… – Urwała, gdy rozległo się brzęczenie komunikatora. – Dallas.
– Lobar, ekipa śledcza. Znaleźliśmy w śmieciach coś, co powinno panią zainteresować. Karta z kodem uniwersalnym, pokryta odciskami palców Fitzgerald.
– Dołącz ją do dowodów, Lobar. Zaraz do was przyjdę.
– To wiele wyjaśnia – oświadczył Casto. Wiadomość od Lobara na tyle poprawiła mu apetyt, że znów zabrał się do makaronu. – Jak mówiłaś, ktoś jej pomógł. Albo dmuchnęła kartę z pokoju pielęgniarek, korzystając z ogólnego zamieszania.
– Cwana dziewczyna – mruknęła Eve. – Bardzo cwana. Zaplanowała wszystko co do minuty. Zeszła na dół, pootwierała, co chciała, a potem jeszcze pozbyła się karty z kodem. Żeby to przeprowadzić, musiała trzeźwo myśleć, zgodzicie się?
Peabody zabębniła palcami w stół.
– Jeśli wzięła Nieśmiertelność przed innymi narkotykami, co wydaje się prawdopodobne, zapewne natychmiast przyszła do siebie. Prawdopodobnie zorientowała się, że ktoś może ją przyłapać w magazynie. Gdyby wyrzuciła kartę, mogłaby się tłumaczyć, że trafiła tam przez pomyłkę, bo straciła orientację.
– Właśnie. – Casto obdarzył ją szerokim uśmiechem. -To wydaje się rozsądne.
– Więc dlaczego nie wyszła z magazynu? – spytała Eve. – Znalazła to, po co przyszła. Czemu po prostu nie uciekła?
– Eve – powiedział Casto niemal szeptem, patrząc jej w oczy. – Istnieje jeszcze jedna możliwość, o której nie wspomnieliśmy. Może Fitzgerald chciała umrzeć.
– Świadomie przedawkowała? – Na tę myśl Eve poczuła nieprzyjemny ucisk w żołądku. Poczucie winy powróciło. – Ale dlaczego?
Casto położył rękę na jej dłoni.
– Była w potrzasku. Przyparłaś ją do muru. Musiała zdawać sobie sprawę, że spędzi resztę życia za kratkami. Bez dostępu do Nieśmiertelności – dodał. – Postarzałaby się, straciłaby urodę, straciłaby wszystko, co najbardziej się dla niej liczyło. Postanowiła więc umrzeć, dopóki jest młoda i piękna.
– Samobójstwo – dorzuciła Peabody. – Narkotyki, które wzięła, tworzą zabójczą mieszankę. Z pewnością zdawała sobie z tego sprawę, jeśli myślała na tyle trzeźwo, by dostać się do magazynu. Po co znosić upokorzenia, więzienie, głód narkotyczny, skoro można bezboleśnie tego wszystkiego uniknąć?
– Nie byłaby pierwsza- dorzucił Casto.-Spotkałem się z wieloma takimi przypadkami. Ludzie nie mogą żyć z narkotykami ani bez nich. Dlatego się poddają.
– Fitzgerald nie zostawiła listu – nie ustępowała Eve.
– Była załamana, Eve. I, jak sama powiedziałaś, zdesperowana. – Casto zaczął bawić się filiżanką. – Jeśli działała pod wpływem impulsu, jeśli czuła, że musi skończyć ze sobą i to jak najszybciej, być może nawet nie pomyślała o napisaniu listu. Eve, nikt nie wmusił w nią tych prochów, nie ma żadnych śladów przemocy. Jerry Fitzgerald zginęła z własnej ręki. Może to był wypadek, ale może zrobiła to celowo. Prawdopodobnie nigdy się nie dowiemy.
– To nie wystarczy, by zamknąć śledztwo. Nie ma mowy, żeby ta kobieta sama, bez niczyjej pomocy, zabiła czworo ludzi.
Casto wymienił spojrzenia z Peabody.
– Może i nie. Ale faktem jest, że pod wpływem narkotyku mogła to zrobić. Możesz jeszcze trochę pomaglować Redforda i Younga. Żaden z nich nie zasłużył na to, aby uniknąć kary. Ale prędzej czy później musisz zamknąć dochodzenie. Taka jest prawda. – Odstawił filiżankę. – Odpocznij sobie.
– No proszę, jak tu przytulnie. – Do stolika podszedł Justin Young. Jego przygasłe, przekrwione oczy wbijały się w twarz Eve. – Nic ci nie jest w stanie zepsuć apetytu, co, suko?
Casto zerwał się z krzesła, ale Eve ruchem ręki kazała mu usiąść z powrotem. Stłumiła w sobie współczucie.
– Co, adwokaci wyciągnęli cię z pierdla, Justin?
– Żebyś wiedziała. Wystarczyło, żeby Jerry umarła, a sędzia od razu zgodził się wypuścić mnie za kaucją. Mój adwokat powiedział, że w świetle ostatnich wydarzeń… tak to ujął, kutas… w świetle ostatnich wydarzeń, sprawa jest już właściwie zamknięta. Jerry okazała się morderczynią, narkomanką, trupem, dzięki czemu ja wkrótce zostanę oczyszczony z wszystkich podejrzeń. Korzystne rozwiązanie, co?
– Tak sądzisz? – spytała spokojnie Eve.
– Zabiłaś ją. -Young oparł się o stół, uderzając dłońmi w blat tak mocno, że rozległ się głośny brzęk sztućców. – Równie dobrze mogłaś wbić jej nóż w serce. Ona potrzebowała pomocy, zrozumienia, odrobiny ciepła. Ale ty dręczyłaś ją dotąd, aż straciła wszelką nadzieję. A teraz nie żyje. Rozumiesz to? – Jego oczy wypełniły się łzami. – Ona nie żyje, a ty dostaniesz zasłużony awans. Złapałaś szaloną morderczynię! Ale coś ci powiem: Jerry nikogo nie zabiła, w odróżnieniu od ciebie. To jeszcze nie koniec. – Przejechał ręką po stole, zrzucając na podłogę wszystkie naczynia i sztućce. – To nie koniec, do cholery.
Kiedy Young wyszedł ze stołówki, Eve odetchnęła głęboko.
– Na to wygląda.
20
Ten tydzień minął szybko jak żaden inny. Na domiar złego Eve czuła się strasznie osamotniona. Wszyscy uznali sprawę za zamkniętą, włącznie z prokuratorem i Whitneyem, ciało Jerry Fitzgerald zostało spalone, a raport z ostatniego przesłuchania trafił do akt.
Jak należało się spodziewać, media ogarnęło prawdziwe szaleństwo. „Sekretne życie supermodelki". „Zabójczym o twarzy bogini". „Ofiary Nieśmiertelności".
Eve prowadziła inne dochodzenia, miała na głowie mnóstwo zajęć, ale w każdej wolnej chwili wracała do tamtej sprawy, przeglądając dowody i snując nowe teorie, aż nawet Peabody powiedziała jej, żeby dała sobie z tym spokój.
Próbowała zająć się przygotowaniami do ślubu, dopilnować tego, o co prosił Roarke. Ale co ona, u licha, mogła wiedzieć o cateringu, dobieraniu win i rozmieszczeniu gości? W końcu skapitulowała i zwróciła się o pomoc do Summerseta.
Usłyszała od niego, że żona takiego człowieka jak Roarke będzie musiała nabyć ogłady.
Odpowiedziała mu, żeby pocałował ją w dupę, po czym rozeszli się w różne strony, zadowoleni, że mogą robić to, w czym są najlepsi. Jeszcze trochę, a zaczną się lubić. Aż strach pomyśleć.
Roarke wszedł do gabinetu Eve i z niedowierzaniem potrząsnął głową. Do ślubu pozostało niecałe dwadzieścia godzin. Czy panna młoda dokonywała ostatnich poprawek sukni ślubnej, brała kąpiele w wonnych olejkach i skrapiała się perfumami, snując marzenia o małżeńskim szczęściu?
Nie, siedziała zgarbiona przy komputerze, mamrocząc coś pod nosem. Włosy miała rozczochrane, a na koszuli widniała duża plama od kawy. Na podłodze stał talerz z czymś, co prawdopodobnie kiedyś było kanapką. Nawet kot trzymał się od tego z daleka.
Roarke podszedł bliżej i tak jak się spodziewał, na ekranie zobaczył akta sprawy Jerry Fitzgerald.
Upór Eve fascynował Roarke'a, a wręcz go w niej pociągał. Na pewno nikomu nie dała poznać, jak bardzo przeżyła śmierć modelki. Ukryłaby to nawet przed nim, gdyby zdołała.
Wiedział, że dręczą ją wyrzuty sumienia. A także poczucie niespełnionego obowiązku. Wszystko to sprawiało, że Eve wciąż nie mogła o tej sprawie zapomnieć. I między innymi za to ją kochał, za tę niezwykłą wrażliwość, ukrytą w logicznym, chłodnym umyśle.
Pochylił się, by pocałować Eve; w tej samej chwili ona podniosła głowę i trafiła go w szczękę. Obydwoje zaklęli głośno.
– Jezu Chryste. – Roarke otarł chusteczką krew z wargi. – Z tobą nawet romansować jest niebezpiecznie.
– Nie powinieneś był się skradać. – Nachmurzona potarła obolały czubek głowy. Jeszcze jeden guz.