Литмир - Электронная Библиотека
A
A

– Będziesz mój. – Ugryzła Roarke'a w wargę i pożądanie przeniknęło go do głębi. – Zrobię z tobą, co zechcę.

Kręciło mu się w głowie, nie mógł złapać powietrza.

– Bądź delikatna – wykrztusił. Eve tylko parsknęła śmiechem, a Roarke poczuł na ustach jej gorący oddech.

– Marzyciel.

Była brutalna – szybkie, gwałtowne ruchy rąk, niecierpliwe, niespokojne usta. Roarke nieomal czuł, jak bije od niej dzika namiętność, jak przenika go jakaś szalona energia, która zdawała się samoistnie narastać z każdą sekundą. Skoro Eve chciała być stroną dominującą, postanowił jej na to pozwolić. A przynajmniej tak mu się wydawało. Jednak w którymś momencie jej brutalnej napaści na jego ciało po prostu stracił możliwość wyboru.

Powoli, wodząc zębami po jego skórze, Eve schodziła coraz niżej, aż mięśnie Roarke'a, tak intensywnie ćwiczone, zaczęły dygotać. Nagle oczy zaszły mu mgłą; Eve wzięła go do ust i zaczęła wykonywać szybkie, gwałtowne ruchy, tak że musiał wytężyć wszystkie siły, by nie wybuchnąć.

– Nie powstrzymuj się. – Ukąsiła go w udo, po czym położyła się na nim, a jej dłoń zastąpiła usta. – Chcę, żebyś doszedł. Teraz. – Wbiła wzrok w jego mętniejące oczy, a w sekundę później poczuła, jak przeszywa go fala rozkoszy. Roześmiała się triumfalnie i pochyliła nad jego uchem.

– Znów wygrałam.

– Jezu. Jezu Chryste. – Z trudem podniósł ręce i objął ją. Był słaby jak niemowlę, w połączeniu ze wstydem wywołanym utratą panowania nad swoim ciałem dawało to niezwykle rozkoszny efekt. – Nie wiem, czy przepraszać, czy ci dziękować.

– Czekaj, jeszcze z tobą nie skończyłam.

Prawie udało mu się roześmiać, ale Eve już kąsała go delikatnie w policzki, przesyłając nowe impulsy do jego znękanego ciała.

– Kochanie, musisz dać mi chwilkę odpocząć.

– Niczego nie muszę. – Była upojona rozkoszą, podniecona swoją mocą. – Będziesz musiał się z tym pogodzić.

Usiadła na nim okrakiem i ściągnęła przez głowę koszulę. Patrząc w oczy Roarke'a, przesunęła dłońmi po swoim torsie w górę i w dół. Ślina napłynęła mu do ust. Eve z uśmiechem wzięła go za ręce i położyła je sobie na piersiach, po czym westchnęła i zamknęła oczy.

Jego dotyk, choć znajomy, zawsze był podniecający. Jego palce muskały i drażniły jej sutki nieomal do bólu, wzbudzając przeszywającą rozkosz.

Eve wygięła się do tyłu, a Roarke przywarł do niej ustami. Objęła go za głowę i zatopiła się w oszałamiających doznaniach – dotyk zębów na napiętej skórze, ucisk palców na jej biodrach, tarcie ciała o ciało i bogaty, duszny zapach potu i seksu. I szalone pożądanie, gdy jego usta wpijały się w jej wargi.

Kiedy oderwała się od niego, Roarke wydał z siebie nieartykułowany dźwięk, ni to okrzyk sprzeciwu, ni to przekleństwo. Eve podniosła się szybko i ku swojemu zadowoleniu zauważyła, że nogi jej drżą, a ciało płonie z namiętności. Nie musiała mówić Roarke'owi, że z nikim innym nie było jej tak, jak z nim. Już to wiedział. Zresztą była świadoma, że i on, o dziwo, z innymi kobietami nie doświadczył tego, co z nią.

Stanęła nad nim, nie próbując nawet uspokoić oddechu, nie przejmując się dreszczami ogarniającymi ją całą. Zrzuciła buty i rozpięła dżinsy, które opadły na matę.

Kiedy wędrował po niej wzrok Roarke'a, Eve poczuła, że spowija ją gorąco. Nigdy nie troszczyła się specjalnie o swoje ciało. Było to ciało policjantki i jako takie musiało pozostać silne, giętkie i sprężyste. Dzięki Roarke'owi odkryła, jak wiele te cechy mogą znaczyć dla kobiety. Dygocząc lekko, uklękła nad nim, po czym pochyliła się i zaczęła go całować.

– Nie zapominaj, że ja tu rządzę – szepnęła, podnosząc głowę.

– Jestem przygotowany na najgorsze – odpowiedział z uśmiechem, patrząc na nią pałającym wzrokiem.

Opuściła się na niego, powoli, zadając mu rozkoszny ból. Kiedy Roarke zagłębił się w niej, Eve zesztywniała i wygięła się w łuk, gdy przeniknął ją pierwszy, cudowny spazm. Z jej ust wyrwał się jęk rozkoszy. Rozogniona, znów pochyliła się do przodu i zaczęła się kołysać.

W jej głowie, w jej krwi wybuchały fale przyjemności. Pod zamkniętymi powiekami kolory pulsowały w szalonym tańcu, a wszystko zdominowało dzikie pragnienie, by ta chwila trwała wiecznie. Orgazm następował po orgazmie, wznosząc ją ku niebiosom, zanim zdążała powrócić na ziemię. Wreszcie, gdy obydwoje po raz kolejny wspięli się na wyżyny, Eve opadła bezwładnie na Roarke'a. Wtuliła twarz w jego szyję i usiłowała oprzytomnieć.

– Eve?

– Hmm?

– Teraz moja kolej.

Zanim zdążyła okazać zdumienie, Roarke już przewrócił ją na plecy. Dopiero po chwili uświadomiła sobie, że on wciąż w niej tkwi i nie wiotczeje.

– Myślałam, że ty… że my…

– Ty, owszem – mruknął i poruszył się w niej. Przez jej twarz przemknął błysk rozkoszy. -Teraz ty będziesz musiała się z tym pogodzić.

Zaczęła się śmiać, ale śmiech natychmiast przeszedł w jęk.

– Jeśli nie przestaniemy, to się pozabijamy.

– Gotów jestem podjąć ryzyko. Nie, nie zamykaj oczu. Patrz na mnie. – Z satysfakcją obserwował jej oczy, zachodzące mgłą, w miarę jak poruszał się coraz szybciej, wchodząc głębiej i głębiej.

A potem obydwoje zaczęli rzucać się w szalonym rytmie; ona wymachując rękami w poszukiwaniu oparcia, on coraz gwałtowniej poruszając biodrami. Nagle oczy Eve stały się nieprzytomne, szkliste. Wtedy Roarke przycisnął wargi do jej ust, tłumiąc wydobywający się z nich okrzyk.

Leżeli spleceni, jak dwaj znokautowani bokserzy, łapczywie chwytając ustami powietrze. Roarke osunął się nieco w dół i choć zauważył, że pierś Eve znalazła się w zasięgu jego ust, nie miał siły, by to wykorzystać.

– Nie czuję palców u nóg – powiedziała. – Ani u rąk. Chyba coś sobie złamałam.

Roarke z niemałym wysiłkiem przewrócił się na plecy i wciągnął ją na siebie.

– Teraz lepiej? Wzięła głęboki oddech.

– Chyba tak.

– Sprawiłem ci ból?

– Że co?

Spojrzawszy na Eve, ujrzał na jej twarzy błogi uśmiech.

– Nieważne. Skończyłaś już ze mną?

– Na razie.

– Chwała Bogu. – Opadł z powrotem na matę i zaczął oddychać głęboko.

– Jezu, ależ my wyglądamy.

– Nie ma to jak się wypocić w czasie seksu. Od razu czujesz, że jesteś człowiekiem. Chodźmy.

– Dokąd?

– Kochanie. – Musnął ustami jej wilgotne ramię. – Musisz wziąć prysznic.

– Nie, zamierzam tu zasnąć i nie budzić się przez najbliższych kilka dni. – Zwinęła się w kłębek i ziewnęła. – Jak chcesz, to idź sam.

Roarke potrząsnął głową. Zebrał siły, zrzucił z siebie Eve i wstał, po czym wziął głęboki oddech, podniósł ją i przełożył sobie przez ramię.

– Jak możesz tak wykorzystywać skonaną kobietę?

– Nie kobietę, tylko wór kartofli – mruknął w odpowiedzi i skierował się do łazienki. Następnie, przytrzymując słodki ciężar zwisający bezwładnie na ramieniu, wszedł do kabiny prysznicowej. Ze złośliwym uśmiechem na twarzy odwrócił się tak, by jeden z krzyżujących się strumieni trafił Eve prosto w twarz.

– Siedemnaście stopni, maksymalne natężenie strumienia.

– Siedem… -Tylko tyle zdążyła powiedzieć. Potem z jej ust zaczęły się wydobywać wściekłe okrzyki i przekleństwa, odbijając się echem od błyszczących kafelków.

Wór kartofli zmienił się w mokrą, rozwścieczoną kobietę. Roarke trzymał ją mocno, rycząc ze śmiechu, gdy Eve szarpała się, prychała na niego wodą i obrzucała go wyzwiskami.

– Trzydzieści trzy! – krzyknęła. – Trzydzieści trzy stopnie, do cholery! Już!

Kiedy z prysznica trysnęła gorąca woda, Eve zdołała wreszcie złapać oddech.

– Zabiję cię, Roarke. Niech no tylko odtaję.

– Chłodny prysznic dobrze by ci zrobił. – Ostrożnie postawił ją na podłodze i podał jej mydło. – No, pani porucznik, proszę się umyć. Umieram z głodu.

Podobnie jak ona.

– Zabiję cię później – zawyrokowała. – Kiedy coś zjem.

W godzinę później, już czysta, ubrana i zadowolona, atakowała widelcem stek z polędwicy wołowej grubości pięciu centymetrów.

34
{"b":"102324","o":1}