– Tak, duże pieniądze. – Eve nachyliła się nad kontuarem. – Nie próbuj tego, Crack. To cię zabije. – Kiedy chciał wzgardliwie machnąć ręką, położyła dłoń na jego potężnym ramieniu. – Mówię poważnie. To trucizna, działająca powoli, ale skutecznie.
Jeśli ktoś, na kim ci zależy, zaczął już to brać, wybij mu to z głowy albo szybko go stracisz. Spojrzał jej w oczy.
– Nie chrzanisz? To nie jest tylko taka policyjna gadanina?
– Nie chrzanię. Po pięciu latach brania układ nerwowy wysiada i umierasz. Taka jest prawda, Crack. A ten, kto to produkuje, doskonale o tym wie.
– Ale ma to gdzieś, bo liczy na duże zyski.
– Dokładnie. A teraz powiedz mi, gdzie mogę znaleźć Hettę.
Crack westchnął ciężko i potrząsnął głową.
– I tak nikt mi nie uwierzy. Zwłaszcza ci najbardziej napaleni. – Spojrzał na Eve i otrząsnął się z zadumy. – Hetta? Cholera, nie wiem. Nie widziałem jej od paru tygodni. Wiesz, jak to jest z tymi panienkami, tydzień pracują w tej knajpie, tydzień w innej.
– Jak ma na nazwisko?
– Moppett. Hetta Moppett. Ostatnio wynajmowała pokój na Dziewiątej, gdzieś w okolicach numeru sto dwudziestego. Gdybyś chciała ją zastąpić, maleńka, daj mi cynk.
Hetta Moppett od trzech tygodni nie płaciła czynszu i nawet nie pokazywała się w domu z tą swoją chudą małą dupą. Tak powiedział dozorca i dodał jeszcze, że pani Moppett ma dwa dni na zapłacenie komornego albo będzie musiała się pożegnać ze swoim mieszkankiem.
Eve musiała słuchać jego wściekłego głosu, kiedy wchodziła schodami na piętro obskurnego, pozbawionego windy budynku. W ręku trzymała otrzymaną od dozorcy kartę z kodem uniwersalnym, i otwierając drzwi mieszkania Hetty, nie mo-gła się oprzeć wrażeniu, że facet nieraz już z niej korzystał.
Przed sobą miała pokoik z wąskim łóżkiem i brudnym oknem; falbaniasta różowa zasłona i tanie różowe poduszki miały prawdopodobnie uczynić to wnętrze bardziej przytulnym. Eve szybko przeszukała pomieszczenie, znalazła notatnik z adresami, książeczkę kredytową z trzema tysiącami na koncie, kilka oprawionych fotografii i nieważne prawo jazdy z adresem Hetty w New Jersey.
Szafa była do połowy wypełniona ubraniami; na górnej półce leżała sfatygowana walizka. Hetta przywiozła ze sobą do Nowego Jorku raczej niewiele rzeczy. Eve uruchomiła łącze, skopiowała wszystkie rozmowy zapisane na dysku, a potem zrobiła replikę prawa jazdy.
Jeśli Hetta gdzieś wyjechała, to zabrała ze sobą tylko trochę kredytów, ubranie, które miała na sobie, i kartę klubu, w którym pracowała.
Eve nie sądziła jednak, by Hetta wybrała się w jakąkolwiek podróż.
Z samochodowego łącza zadzwoniła do kostnicy.
– Sprawdźcie niezidentyfikowane kobiece ciała – poleciła. – Szukam białej blondynki, lat dwadzieścia osiem, waga około sześćdziesięciu kilogramów, wzrost metr sześćdziesiąt. Przesyłam kopię hologramu z prawa jazdy.
Zdążyła przejechać raptem trzy przecznice, kierując się ku komendzie, kiedy nadeszła odpowiedź z kostnicy.
– Pani porucznik, być może mamy tu kogoś, kto odpowiada pani opisowi, ale dla pewności potrzebne nam będą zdjęcia rentgenowskie szczęki, próbki DNA i odciski palców. Nie możemy zidentyfikować zwłok na podstawie hologramu.
– Dlaczego? – spytała Eve, choć znała już odpowiedź.
– Bo z jej twarzy zostało niewiele.
Odciski palców się zgadzały. Detektyw Carmi-chael, prowadząca śledztwo w sprawie zabójstwa Hetty, bez żalu rozstała się z aktami. Eve wróciła do swojej klitki i zaczęła je studiować.
– Typowa fuszerka – burknęła. – Odciski Mop-pett były na jej karcie klubowej. Carmichael mogła ją zidentyfikować już dawno temu.
– Domyślam się, że Carmichael nie bardzo obchodziło zabójstwo jakiejś tam dziwki – skwitowała Peabody.
Eve opanowała gniew i podniosła na nią oczy.
– No to detektyw Carmichael wybrała sobie nieodpowiedni zawód, nie? Wszystkie ofiary były ze sobą powiązane. Hetta z Boomerem, Boomer z Pandorą. Po wprowadzeniu wszystkich danych do komputera jakie uzyskałaś prawdopodobieństwo, że zginęli z ręki tego samego człowieka?
– Dziewięćdziesiąt sześć przecinek jeden.
– Doskonale. – Eve zrobiło się lżej na sercu. – Pójdę z tym, co mamy, do prokuratora. Może uda mi się go namówić, żeby wycofał zarzuty przeciwko Mavis. Przynajmniej do czasu, kiedy zdobędziemy więcej dowodów. Jeżeli się nie zgodzi… – spojrzała Delii prosto w oczy – opowiem o wszystkim Nadine Furst i pozwolę jej to wykorzystać w programie. To wbrew regulaminowi, a mówię ci o tym, bo jesteś moją asystentką i wina może spaść też na ciebie. Jeśli zostaniesz ze mną, grozi ci nagana. Mogę załatwić ci przeniesienie.
– Uznałabym to za naganę z pani strony, pani porucznik. I to niezasłużoną. Eve milczała przez chwilę.
– Dzięki, DeeDee. Peabody się skrzywiła.
– Proszę mnie tak nie nazywać.
– Dobrze. Pójdź z tym, co mamy, do kapitana Feeneya z wydziału elektronicznego. Nie chcę przesyłać tych danych zwykłymi kanałami, przynajmniej dopóki nie porozmawiam z prokuratorem i nie spróbuję sama tu i ówdzie powęszyć.
Widząc błysk w oczach Peabody, uśmiechnęła się. Pamiętała jeszcze, jakie to uczucie, kiedy człowiek jest młody i po raz pierwszy może się naprawdę wykazać.
– Skocz do klubu Down and Dirty, w którym pracowała Hetta, i znajdź Cracka, takiego potężnego faceta. Wierz mi, od razu go poznasz. Powiedz mu, że to ja cię przysyłam i że Hetta jest w kostnicy. Spróbuj coś z niego wyciągnąć, pogadaj też z innymi. Dowiedz się, z kim się spotykała, czy przed zniknięciem mówiła coś jeszcze o Boomerze, i tak dalej, i tak dalej. Wiesz, o co chodzi.
– Tak jest.
– Aha, Peabody, jeszcze jedno. – Eve włożyła akta do torby i wstała. – Nie idź tam w mundurze, bo wystraszysz klientów.
Prokurator rozwiał nadzieje Eve dokładnie po dziesięciu minutach rozmowy. Przez następne dwadzieścia próbowała go przekonać do zmiany decyzji, ale nic nie wskórała. Jonathan Heartly zgodził się, że owszem, te trzy zabójstwa prawdopodobnie są ze sobą powiązane. Był człowiekiem o zgodnym usposobieniu. Podziwiał jej osiągnięcia, zdolność dedukcji i dar przekonywania. Podziwiał każdego gliniarza, który wzorowo wypełniając swoje obowiązki, zapewniał prokuraturze wysoki procent wygranych spraw.
Ale zarówno on, jak i biuro prokuratora nie zamierzali wycofać zarzutów przeciw Mavis Freestone. Dowody były zbyt przekonujące, by się wycofać.
Mimo to Heartly zostawił sobie otwartą furtkę. Gdyby Eve znalazła innego podejrzanego, z chęcią jej wysłucha.
– Bałwan – mruknęła Eve, wpadając do Niebieskiej Wiewiórki.
Nadine już na nią tam czekała. Siedziała w boksie i studiowała menu, krzywiąc się niemiłosiernie.
– Czemu, do diabła, zawsze spotykamy się właśnie tu? – rzuciła ze złością, kiedy Eve zwaliła się na miejsce naprzeciwko niej.
– Siła przyzwyczajenia. – Zauważyła jednak, że bez Mavis, zwracającej uwagę bywalców kolejną wymyślną kreacją i wykrzykującej do mikrofonu swoje niezrozumiałe teksty, klub jest nie ten sam. – Kawę, czarną – zamówiła.
– Dla mnie to samo. Chyba się nie zatruję.
– Zobaczymy. Nadal palisz? Nadine rozejrzała się niespokojnie.
– Tu nie wolno palić.
– Myślisz, że w takiej spelunie coś ci powiedzą? Poczęstuj mnie papierosem, co?
– Przecież nie palisz.
– Mam ochotę wpaść w nałóg. Chcesz dwa dolce?
– Nie. – Rozejrzała się nerwowo, by sprawdzić, czy nie widzą jej jacyś znajomi, po czym ostrożnie wyjęła z paczki dwa papierosy. – Wyglądasz, jakbyś miała ochotę na coś mocniejszego.
– Papieros wystarczy. – Eve nachyliła się nad stołem, by Nadine mogła podać jej ogień, po czym się zaciągnęła. Chwycił ją silny kaszel. – Jezu. Spróbuję jeszcze raz. – Wciągnęła dym, zakręciło jej się w głowie i płuca znów się zbuntowały. Ze złością zgasiła papierosa. – Paskudztwo. Po co to palisz?