Hagen skinął głową i wyszedł. Zastanowił się, czy don także jakoś go kontroluje, a potem zawstydził się swojego podejrzenia. Teraz był jednak pewien, że w subtelnym i skomplikowanym umyśle Ojca Chrzestnego powstaje dalekosiężny plan działania, który czynił wydarzenia tego dnia jedynie taktycznym odwrotem. I był ten jeden mroczny fakt, o którym nikt nie wspomniał, o który on sam nie śmiał zapytać, który don Corleone przemilczał. Wszystko wskazywało na dzień porachunku w przyszłości.
Rozdział 21
Jednakże miał upłynąć prawie rok, zanim don Corleone zdołał załatwić przeszmuglowanie swojego syna, Michaela, z powrotem do Stanów Zjednoczonych. W ciągu tego czasu cała Rodzina łamała sobie głowę nad odpowiednimi planami. Wysłuchiwano nawet Carla Rizzi, odkąd zamieszkał z Connie w ośrodku. (W owym czasie urodziło im się drugie dziecko, chłopiec). Ale żaden z planów nie spotkał się z aprobatą dona.
W końcu problem ten rozwiązała Rodzina Bocchicchiów przez swoje własne nieszczęście. Był jeden Bocchicchio, młody człowiek imieniem Feliks, zaledwie dwudziestopięcioletni, który urodził się w Ameryce i miał więcej rozumu niż ktokolwiek dotąd w tym klanie. Nie dał się wciągnąć w rodzinny interes wywózki śmieci i ożenił się z sympatyczną Amerykanką angielskiego pochodzenia, ażeby jeszcze bardziej oderwać się od klanu. Chodził na kursy wieczorowe, chcąc zostać prawnikiem, a w dzień pracował jako urzędnik na poczcie. W ciągu owego czasu urodziło mu się troje dzieci, lecz jego żona była zapobiegliwą gospodynią i żyli z jego pensji, dopóki nie ukończył prawa.
Otóż Feliks Bocchicchio, podobnie jak wielu młodych ludzi, uważał, że skoro borykał się, aby dopełnić swego wykształcenia i opanować tajniki zawodu, jego cnota zostanie automatycznie wynagrodzona i będzie przyzwoicie zarabiał na utrzymanie. Okazało się, że tak nie jest. Zawsze dumny, odmówił przyjęcia jakiejkolwiek pomocy od swego klanu. Ale jego przyjaciel prawnik, młody człowiek mający rozległe stosunki i dobrze rozwijającą się karierę w dużej firmie adwokackiej, namówił Feliksa, żeby mu wyświadczył drobną uprzejmość. Było to przedsięwzięcie bardzo skomplikowane, pozornie legalne i dotyczyło sfingowanego bankructwa. Istniała jedna szansa na milion, żeby oszustwo zostało wykryte. Feliks Bocchicchio zaryzykował. Ponieważ oszustwo to wymagało zastosowania umiejętności prawniczych, których wyuczył się w college’u, rzecz nie wydawała się tak naganna, i co osobliwe, nawet nie przestępcza.
Krótko mówiąc, oszustwo zostało wykryte. Przyjaciel prawnik odmówił Feliksowi jakiejkolwiek pomocy, nie chciał nawet odbierać jego telefonów. Dwaj główni uczestnicy oszustwa, przebiegli biznesmeni w średnim wieku, którzy uporczywie przypisywali niepowodzenie planu nieudolności prawniczej Feliksa Bocchicchio, przyznali się do winy i poszli na współpracę z władzami, wymieniając Feliksa Bocchicchio jako prowodyra w oszustwie i twierdząc, że stosował groźby przemocy, by opanować ich interes i zmusić ich do współdziałania z nim w oszukańczych planach. Złożono zeznania, które łączyły Feliksa ze stryjami i kuzynami z klanu Bocchicchiów, karanymi za napady, i te dowody go obciążyły. Obaj biznesmeni wykpili się wyrokami z zawieszeniem. Feliks Bocchicchio został skazany na karę pięciu lat i odsiedział trzy. Klan nie zwrócił się o pomoc do żadnej z Rodzin ani do dona Corleone, ponieważ Feliks nie chciał ich prosić o pomoc, a musiał dostać nauczkę, że ułaskawienie może przyjść tylko od Rodziny, że Rodzina jest lojalniejsza i bardziej godna zaufania niż społeczeństwo.
Tak czy owak, Feliksa Bocchicchio zwolniono z więzienia po odsiedzeniu trzech lat. Wrócił do domu, ucałował żonę i troje dzieci i żył spokojnie przez rok, po czym pokazał, że jednak jest z klanu Bocchicchiów. Bez żadnych prób ukrycia swej winy wystarał się o broń, pistolet, i zastrzelił swojego przyjaciela prawnika. Następnie odszukał obydwu biznesmenów i najspokojniej przestrzelił im głowy, kiedy wychodzili z baru. Zostawił ich zwłoki na ulicy, wszedł do baru, zamówił sobie filiżankę kawy, którą popijał czekając, aby przybyła policja i zaaresztowała go.
Jego proces odbył się szybko, a wyrok był bezlitosny. Członek przestępczego podziemia z zimną krwią zamordował świadków oskarżenia, którzy spowodowali osadzenie go w więzieniu, na co aż nadto zasługiwał. Były to jaskrawe kpiny ze społeczeństwa i tym razem publiczność, prasa, cała struktura społeczna, a nawet humanitaryści o rozmiękczonych mózgach i miękkich sercach zjednoczyli się w pragnieniu ujrzenia Feliksa na krześle elektrycznym. Gubernator stanu nie chciał go ułaskawić tak samo, jak funkcjonariusze opieki nad zwierzętami nie chcą oszczędzić wściekłego psa, co powiedział wprost jeden z najbliższych politycznych współpracowników gubernatora. Klan Bocchicchiów był oczywiście gotów wydać tyle pieniędzy, ile potrzeba na odwołania do wyższych instancji; był teraz dumny z Feliksa, ale wynik nie ulegał wątpliwości. Po prawnych korowodach, które mogły zabrać trochę czasu, Feliks Bocchicchio miał umrzeć na krześle elektrycznym.
Hagen był tym, który przedstawił donowi całą sprawę na prośbę jednego z Bocchicchiów, mającego nadzieję, że coś da się zrobić dla tego młodego człowieka. Don Corleone krótko i węzłowato odmówił. Nie jest czarodziejem. Ludzie żądają od niego rzeczy niemożliwych. Jednakże następnego dnia don zadzwonił do kancelarii Hagena i kazał mu zreferować sobie sprawę z najdrobniejszymi szczegółami. Kiedy Hagen skończył, don Corleone polecił mu wezwać do ośrodka głowę klanu Bocchicchiów na rozmowę.
To, co nastąpiło potem, miało w sobie prostotę geniuszu. Don Corleone zagwarantował szefowi klanu Bocchicchiów, że żona i dzieci Feliksa Bocchicchio zostaną wynagrodzone pokaźnym uposażeniem. Pieniądze na ten cel miały być natychmiast doręczone klanowi Bocchicchiów. Ze swojej strony Feliks miał przyznać się do zamordowania Sollozza oraz kapitana policji, McCluskeya.
Było wiele szczegółów do ustalenia. Feliks Bocchicchio musiałby zeznawać przekonywająco, to znaczy musiałby zapoznać się z niektórymi prawdziwymi szczegółami, aby się do nich przyznać. Poza tym musiałby uwikłać kapitana policji w narkotyki. Następnie trzeba było przekonać kelnera z restauracji „Luna”, aby rozpoznał Feliksa Boccicchio jako mordercę. To wymagało niejakiej odwagi, zważywszy, że opis zmieniłby się radykalnie, gdyż Feliks Bocchicchio był znacznie niższy i tęższy. Ale tym miał się zająć don Corleone. Prócz tego, ponieważ skazany był wielkim zwolennikiem wyższego wykształcenia i absolwentem college’u, mógł pragnąć, by jego dzieci dostały się na uczelnię. Dlatego też don Corleone musiałby wypłacić pewną sumę pieniędzy, która wystarczyłaby dzieciom na opłacenie studiów. Wreszcie należało zapewnić klan Bocchicchiów, że nie ma żadnej nadziei na ułaskawienie w związku z naprawdę popełnionymi morderstwami. Nowe zeznanie przypieczętowałoby oczywiście już i tak niemal pewną zgubę tego człowieka.
Wszystko zostało załatwione, pieniądze wypłacone i nawiązano odpowiedni kontakt ze skazańcem, aby móc udzielić mu instrukcji i rad. Wreszcie plan został zrealizowany, a wyznanie zamieszczone na pierwszych stronach wszystkich gazet. Cała sprawa była olbrzymim sukcesem. Ale don Corleone, ostrożny jak zawsze, odczekał, dopóki Feliks Bocchicchio nie został stracony w cztery miesiące później, nim wreszcie orzekł, że Michael Corleone może powrócić do domu.